Część III: Objawienie
Trzymała medalion w dłoni w rękawiczce, wpatrzona w niego, z wyrazem intensywnego, niemal akademickiego skupienia. „Ta „tania” rzecz…” Odwróciła ją, kciukiem strzepując wiekową warstwę kurzu, odsłaniając mały, misterny herb wyryty w srebrze – dwugłowego orła ściskającego berło, detal tak drobny, że ledwo widoczny gołym okiem.
„To” – oznajmiła Augusta, a jej głos dźwięczał zimną, historyczną furią, która wprawiła salę w jeszcze głębszą ciszę – „to jedyne w swoim rodzaju zamówienie. Zostało wykonane przez samego Charlesa Lewisa Tiffany’ego w 1888 roku jako prywatny, osobisty prezent dla carycy Marii Fiodorowny, żony cara Aleksandra III”.
Rozejrzała się po oszołomionej, cichej sali, omiatając wzrokiem zastygłe twarze zgromadzonej elity, a jej głos przybrał ton wykładowcy zawstydzającego klasę nieuków. „Widziałam jego bliźniacze jajo, jajko Fabergé z tym samym prywatnym herbem cesarskim, na prywatnej wystawie w Ermitażu w Londynie dwadzieścia lat temu. Ten egzemplarz był ubezpieczony na czterdzieści milionów dolarów. To… to jest bezcenne. To nie jest przedmiot handlowy. To przedmiot historyczny”.
W pokoju panowała grobowa cisza. Jedynym dźwiękiem był cichy, przerażony okrzyk Brendy. Ona i Alex byli bladzi jak ściana. Nie tylko obrazili gościa; zaatakowali bezcenny, historyczny artefakt na oczach całej sali, pełnej rówieśników, sali pełnej ludzi, którzy rozumieli ponad wszystko wagę pochodzenia i dziedzictwa.
Augusta zignorowała wyraz skrajnego przerażenia na twarzach rodziny. Minęła ich, minęła ich zamrożone, rozdziawione usta i zatrzymała się tuż przede mną. Nie patrzyła na mnie jak na „zwykłą” dziewczynę, na przypadek charytatywny. Patrzyła na mnie jak na zagadkę, anomalię, którą teraz postanowiła rozwiązać.
Wyciągnęła medalion, zerwany łańcuszek zwisał z jej palców w rękawiczkach niczym upadły sztandar. Jej spojrzenie nie było już zimne; było przenikliwe, pełne głębokiej ciekawości i po raz pierwszy przepełnione głębokim, przenikliwym szacunkiem.
„Mój drogi” – powiedziała cicho i poważnie, niczym prywatne pytanie zadane w miejscu publicznym. „Ten medalion należy do jednej, i tylko jednej, linii krwi. Linii, o której sądzono, że całkowicie zniknęła zimą 1918 roku w piwnicy w Jekaterynburgu”. Spojrzała mi w oczy, a jej wzrok domagał się prawdy. „Na litość boską, dziecko… kim ty jesteś?”
Wyprostowałam się, łzy opadły, strach zniknął, zastąpiony siłą, o której istnieniu zapomniałam, siłą przekazywaną z pokolenia na pokolenie przez dumne, nieustępliwe kobiety, które stawiały czoła rewolucjom i zamachowcom. Spojrzałam na matriarchę, królową rozpoznającą inną królową.
„Mam na imię Anna” – powiedziałam czystym i pewnym głosem, dźwięcznym z nowo odkrytym autorytetem, który zaskoczył nawet mnie. „Moją matką była księżna Alena Rostowa. Uciekła z Rosji jako dziecko podczas rewolucji, zabierając ze sobą jedynie ten medalion, jedyną rzecz, jaką udało jej się ocalić z ruiny swojego życia. Moje pełne imię… to Anastazja Rostowa”.
Część IV: Rozliczenie
Augusta Sterling zamknęła na chwilę oczy, gwałtownie wciągając powietrze. Powoli skinęła głową, jakby skomplikowana zagadka historyczna właśnie się ułożyła. Ona, znana amatorka historii biżuterii i europejskiego rodowodu, doskonale wiedziała, kim jestem. Nazwisko Rostowa było legendą, ród tak stary i szlachetny, jak Romanowowie, którym służyli.
Odwróciła się, z twarzą pełną zimnej, kontrolowanej furii, w stronę syna i jego żony.


Yo Make również polubił
🍰 Ciasto Boston Cream Poke 🍰
Ciesz się młodzieńczą skórą dzięki imbirowi
Na przyjęciu weselnym moja teściowa wrzuciła coś do mojego szampana – więc zmieniłam kieliszki…
Domowy sok Kubuś