Na firmowym przyjęciu emerytalnym mojego dziadka nazwali mnie nikim, a moi bracia zostali przedstawieni jako „przyszli właściciele” imperium. Moja matka promieniała i powiedziała: „Dziś wieczorem rozpoczyna się era prawdziwych następców”, a sala wybuchnęła śmiechem, jakby mnie tam w ogóle nie było. Potem mój dziadek wziął mikrofon, spojrzał mi prosto w oczy i ogłosił nowego prezesa, a wszyscy, którzy ze mnie kpili, zdali sobie sprawę, że ośmieszali się przed swoim szefem przez cały wieczór. – Page 4 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Na firmowym przyjęciu emerytalnym mojego dziadka nazwali mnie nikim, a moi bracia zostali przedstawieni jako „przyszli właściciele” imperium. Moja matka promieniała i powiedziała: „Dziś wieczorem rozpoczyna się era prawdziwych następców”, a sala wybuchnęła śmiechem, jakby mnie tam w ogóle nie było. Potem mój dziadek wziął mikrofon, spojrzał mi prosto w oczy i ogłosił nowego prezesa, a wszyscy, którzy ze mnie kpili, zdali sobie sprawę, że ośmieszali się przed swoim szefem przez cały wieczór.

„Czy możemy spróbować jeszcze raz?” – zapytał w końcu. „Tym razem jako koledzy, a nie konkurenci”.

„Chciałbym.”

„Dobrze” – powiedział, a w jego oczach zabłysła iskra. „Bo mam pomysł na konto Hendersona, który, jak sądzę, ci się spodoba”.

Przez następną godzinę rozmawialiśmy o interesach – o prawdziwych interesach, a nie o polityce rodzinnej czy walce o władzę. Derek miał autentyczną wiedzę na temat potrzeb klientów i możliwości rynkowych. Ja miałem rozwiązania operacyjne i strategie wdrożeniowe.

Pod koniec rozmowy uświadomiłem sobie coś ważnego: dobrze nam się współpracowało, gdy nie staraliśmy się działać przeciwko sobie.

„Derek” – powiedziałem, gdy przygotowywał się do wyjścia.

“Tak?”

„Dziękuję za powrót.”

„Dziękuję, że mi pozwoliłeś.”

Po jego wyjściu siedziałem w biurze i rozmyślałem o tym, jak wiele zmieniło się w ciągu zaledwie kilku tygodni.

Firma funkcjonowała lepiej niż kiedykolwiek. Moje relacje z braćmi się poprawiały. Nawet moi rodzice zdawali się przystosowywać do nowej rzeczywistości.

Ale czekał nas jeszcze jeden test.

Jutro rada dyrektorów miała się zebrać, aby formalnie zatwierdzić zmianę kierownictwa. Po raz pierwszy będę musiał bronić swojego stanowiska przed ludźmi, którzy mieli władzę, by mnie z niego usunąć.

Wszystko, co do tej pory osiągnęłam, było wewnętrzne: dynamika rodziny, relacje między pracownikami, usprawnienia operacyjne.

Jutro będę musiał się zmierzyć z zewnętrzną oceną — z udowodnieniem, że potrafię poradzić sobie nie tylko z pracą, ale i z polityką, która się z nią wiąże.

Kiedy pakowałam swoje rzeczy na ten dzień, poczułam znajome uczucie nerwowości zmieszane z ekscytacją.

Do niektórych testów możesz się przygotować. Do innych musisz po prostu uwierzyć, że jesteś gotowy.

Jutro dowiem się, jaki to rodzaj.

Posiedzenie zarządu zaplanowano na dziesiątą rano w głównej sali konferencyjnej firmy. Przybyłem trzydzieści minut wcześniej, żeby przejrzeć materiały do ​​prezentacji i uspokoić nerwy.

Kwartalne raporty wyglądały dobrze na papierze – nawet lepiej niż dobrze. Przychody rosły. Koszty spadały. Satysfakcja pracowników poprawiła się w każdym dziale.

Wiedziałem jednak, że zarząd nie będzie się martwił liczbami. Będzie się martwił pewnością siebie. O to, czy 24-letnia kobieta zdoła zdobyć szacunek klientów, konkurencji i liderów branży. O to, czy mój dotychczasowy sukces był trwały, czy to po prostu szczęście początkującego.

„Jesteś na to gotowy?” – zapytał Marcus, pojawiając się w drzwiach z dwoma filiżankami kawy.

„Zdefiniuj, gotowe” – powiedziałem, z wdzięcznością przyjmując kawę.

„Wystarczająco gotowy, by przekonać dwunastu odnoszących sukcesy ludzi biznesu, że powinni postawić na ciebie swoje inwestycje”.

„Kiedy tak to ujmujesz”, powiedziałem, „brzmi to przerażająco”.

Marcus usiadł naprzeciwko mnie. „Mogę ci coś powiedzieć? Coś, czego nigdy nikomu nie mówiłem”.

“Oczywiście.”

„W ciągu ostatnich dwóch lat uczestniczyłem w dziesiątkach posiedzeń zarządu, siedząc z tyłu, robiąc notatki, obserwując, jak przebiegają te rozmowy. I… nigdy nie widziałem, żeby któryś z nich zadawał Derekowi albo mnie tak szczegółowe pytania, jakie prawdopodobnie zadaliby tobie dzisiaj”.

To nie było pocieszające.

„Zakładali, że wiemy, co robimy, bo jesteśmy spadkobiercami. Ale każą wam udowodnić, że wiecie, co robicie, bo nie jesteście tacy, jakich się spodziewali”.

„Dzięki za motywującą przemowę” – powiedziałem sucho.

Marcus się roześmiał. „To nie ma cię zniechęcać. To ma ci przypomnieć, że naprawdę wiesz, co robisz. Kiedy zadadzą ci szczegółowe pytania, otrzymasz szczegółowe odpowiedzi. Derek i ja nigdy byśmy tego nie zrobili”.

Punktualnie o dziesiątej do sali konferencyjnej weszli członkowie zarządu — dwanaście osób, które łącznie kontrolowały inwestycje warte miliony dolarów i miały za sobą dziesiątki lat doświadczenia w biznesie.

Dziadek zajął miejsce na czele stołu.

Ale to był mój występ.

„Dzień dobry wszystkim” – zacząłem, stojąc z przodu sali z materiałami do prezentacji. „Dziękuję za poświęcenie czasu na formalne omówienie zmiany przywództwa”.

Kliknąłem pierwszy slajd.

„Trzy tygodnie temu zostałem prezesem Montgomery Industries. Dziś chciałbym pokazać, co osiągnęliśmy w tym czasie i nakreślić naszą strategię na przyszłość”.

Następne dwadzieścia minut było najbardziej intensywnym okresem w moim życiu zawodowym. Opowiedziałem im o kwartalnych usprawnieniach, zmianach operacyjnych i wzroście zadowolenia klientów. Wyjaśniłem swoją wizję rozwoju, plany ekspansji i strategie utrzymania przewagi konkurencyjnej.

Ale co ważniejsze, odpowiadałem na pytania — szczegółowe, konkretne, trudne pytania dotyczące wszystkiego, od zarządzania łańcuchem dostaw, przez zgodność z przepisami, po pozycjonowanie rynkowe.

„Pani Montgomery” – powiedziała Helen Crawford, żona Roberta i sama członkini zarządu – „te wyniki są imponujące. Ale skąd wiemy, że są trwałe?”

„Ponieważ opierają się na systematycznych usprawnieniach, a nie na szybkich poprawkach” – odpowiedziałem. „Zidentyfikowaliśmy podstawowe problemy i zajęliśmy się ich przyczynami. Wzrost efektywności nie jest tymczasowym sposobem na cięcie kosztów. To usprawnienia strukturalne, które będą nadal generować wartość”.

„A co z relacjami z klientami?” – zapytał James Morrison. „Wielu naszych partnerów współpracuje z tą rodziną od dziesięcioleci. Jak utrzymać te relacje pod nowym kierownictwem?”

„Kontynuując osiąganie doskonałych wyników i podtrzymywanie ważnych osobistych relacji. Derek przejdzie do działu relacji z klientami, aby utrzymać i wzmocnić te partnerstwa, podczas gdy ja będę mógł skupić się na operacjach i strategii”.

„A twój brat Marcus?”

„Planowanie strategiczne i relacje inwestorskie. Dostosowujemy role do indywidualnych mocnych stron, zamiast próbować dopasowywać ludzi do z góry określonych stanowisk”.

Pytania trwały jeszcze trzydzieści minut — były to pytania techniczne dotyczące procesów produkcyjnych, pytania strategiczne dotyczące ekspansji rynkowej, pytania finansowe dotyczące alokacji budżetu i marży zysku.

Na każde z nich odpowiedziałem konkretnymi przykładami i danymi.

Na koniec Robert Crawford odchylił się na krześle.

„Pani Montgomery, muszę przyznać… kiedy pani dziadek po raz pierwszy ogłosił tę zmianę, miałem pewne obawy”.

„Jakiego rodzaju rezerwacje?”

„Wiek. Doświadczenie. Optyka tak dramatycznej zmiany w kierownictwie”. Zrobił pauzę, rozglądając się po stole. „Ale szczerze mówiąc, właśnie zademonstrowaliście głębsze zrozumienie tej branży niż widziałem na poprzednich prezentacjach w tej firmie”.

“Dziękuję.”

„Nie dziękuj mi jeszcze” – powiedział, choć się uśmiechał. „Mam jeszcze jedno pytanie”.

“Zacząć robić.”

„Gdzie widzisz Montgomery Industries za pięć lat?”

To było pytanie, które mogło zadecydować o powodzeniu lub porażce całego spotkania.

Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem na tych dwunastu ludzi siedzących przy stole, którzy trzymali w rękach przyszłość mojej firmy.

„Za pięć lat widzę Montgomery Industries jako branżowy standard doskonałości operacyjnej i obsługi klienta. Widzę firmę, która rozwija się nie tylko pod względem przychodów, ale i reputacji – firmę, którą konkurencja bada, a klienci polecają innym”.

Kliknąłem, żeby obejrzeć ostatni slajd.

„Ale co więcej, widzę firmę, w której ludzie chcą pracować, w której rozwija się talenty, nagradza innowacyjność, a sukces jest wspólny. Bo zrównoważony rozwój to nie tylko marża zysku. To budowanie czegoś, co przyciąga najlepszych ludzi i daje im powody, by zostać”.

Na chwilę w pokoju zapadła cisza.

Wtedy Helen Crawford zaczęła powoli klaskać. Reszta zarządu dołączyła do niej.

„Cóż” – powiedział Robert Crawford – „myślę, że na razie usłyszeliśmy już wystarczająco dużo”.

Członkowie zarządu wyszli, aby obradować w ciszy, zostawiając mnie samego z dziadkiem i Marcusem.

„Jak myślisz, jak poszło?” zapytał Marcus.

„Nie mam pojęcia” – przyznałem. „Mogą mnie wyrzucić albo dać podwyżkę”.

Dziadek się uśmiechnął. „Nie wyrzucą cię z urzędu”.

„Skąd wiesz?”

„Bo obserwuję ich twarze od czterdziestu lat” – powiedział. „I to był wyraz twarzy ludzi, którzy po prostu, wbrew sobie, byli pod wrażeniem”.

Dwadzieścia minut później tablica wróciła. Robert Crawford wstał.

„Pani Montgomery, zarząd podjął jednomyślną decyzję”.

Moje serce się zatrzymało.

„Niniejszym formalnie zatwierdzamy Twoją nominację na stanowisko dyrektora generalnego Montgomery Industries ze skutkiem natychmiastowym”.

Ulga była przytłaczająca.

„Ponadto” – kontynuował – „autoryzujemy zwiększenie budżetu na usprawnienia operacyjne, które pan przedstawił, i chcielibyśmy zaplanować kwartalne przeglądy, aby śledzić postępy”.

„Dziękuję” – wydusiłem. „Wszystkim”.

„Nie dziękuj nam” – powiedziała Helen Crawford. „Podziękuj sobie. Zasłużyłeś na to”.

Kiedy członkowie zarządu wyszli, dziadek podszedł do mnie.

„Jak się czujesz?” zapytał.

„Przerażony i podekscytowany” – powiedziałem szczerze.

„Dobrze. To znaczy, że rozumiesz, na co się nabrałeś.”

„Czy wiedziałeś, że to zatwierdzą?”

„Miałem taką nadzieję” – powiedział – „ale to ty ich przekonałeś”.

Położył mi rękę na ramieniu.

„Twoi rodzice będą chcieli dziś wieczorem świętować. Twój wybór, czy jesteś na to gotowy”.

Zastanowiłem się. „Właściwie chyba tak. Po raz pierwszy od tygodni myślę, że jestem gotowy na wszystko, co przyniesie przyszłość”.

Dziadek zaśmiał się pod nosem. „Nawet jeśli to, co będzie dalej, to twoja matka zaplanuje kolejną imprezę”.

Zaśmiałem się. „Zwłaszcza to.”

Ponieważ w końcu, po miesiącach niepewności i tygodniach przejściowych, wiedziałem, kim jestem i do czego jestem zdolny.

A co ważniejsze, wszyscy inni też tak myśleli.

Sześć miesięcy później stałem w tej samej sali konferencyjnej, w której zarząd zatwierdził moje przywództwo, ale wszystko było inne.

Kwartalne raporty wykazały rekordowe zyski. Wskaźniki satysfakcji pracowników osiągnęły rekordowy poziom. Trzech głównych konkurentów zwróciło się do nas z propozycją partnerstwa, a magazyn biznesowy leżący na moim biurku uznał Montgomery Industries za Firmę Roku – jak tradycyjne przywództwo ustąpiło miejsca innowacjom.

Derek zapukał do drzwi mojego biura, trzymając w ręku butelkę szampana i uśmiechając się.

„Czas świętować” – oznajmił. „Właśnie doszło do przedłużenia kontraktu z Morrisonem. Trzyletni kontrakt, dwadzieścia procent wzrostu w porównaniu z poprzednimi okresami”.

„To fantastyczne” – powiedziałem. I mówiłem poważnie. „Jak ci się to udało?”

„Okazuje się, że jeśli naprawdę słuchasz potrzeb klientów, zamiast próbować zrobić na nich wrażenie tym, czego według ciebie chcą, to są oni o wiele bardziej skłonni do podjęcia długoterminowej współpracy”.

Derek przeszedł transformację w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Kiedy przestał udawać prezesa, którym myślał, że powinien być, i zaczął być menedżerem relacji, którym faktycznie był, jego pewność siebie wzrosła. Klienci szczerze lubili z nim współpracować, ponieważ skupiał się na zrozumieniu ich problemów, a nie na promowaniu naszych rozwiązań.

„Czy Marcus ma jakieś wieści na temat spotkania z inwestorami?” – zapytałem.

„Jest tam teraz i finalizuje umowę o finansowaniu rozbudowy. Powinno to nastąpić w ciągu godziny”.

Marcus również odnalazł swoje miejsce w rzeczywistości – współpracując z inwestorami i partnerami strategicznymi w zakresie możliwości rozwoju. Jego doświadczenie finansowe i naturalne zdolności networkingowe sprawiły, że idealnie nadawał się do zarządzania relacjami, które miały sfinansować naszą przyszłą ekspansję.

Kiedy Derek odszedł, by przekazać dobre wieści swojemu zespołowi, pomyślałem o tym, jak radykalnie zmieniła się dynamika naszej rodziny.

Już nie rywalizowaliśmy.

Współpracowaliśmy.

Derek z prawdziwym entuzjazmem zajmował się relacjami z klientami i rozwojem biznesu. Marcus z pewnością siebie zarządzał planowaniem strategicznym i relacjami z inwestorami. Ja zaś zajmowałem się operacjami, koordynując nasze działania w coś, co faktycznie działało.

Okazało się, że gdy ludzie wykonują pracę, w której są naprawdę dobrzy, a nie taką, którą, jak im się wydaje, powinni chcieć wykonywać, wszyscy pracują lepiej.

Mój telefon zawibrował.

SMS od mamy: Kolacja dziś wieczorem. Twój tata chce usłyszeć o wynikach kwartalnych.

Pół roku temu takie zaproszenie napełniłoby mnie przerażeniem.

Dziś wieczorem po prostu się uśmiechnąłem.

Moi rodzice potrzebowali czasu, żeby przyzwyczaić się do tego, że ich córka jest jednocześnie ich szefową. Ale w końcu im się udało. Tata zaczął zadawać mi szczere pytania biznesowe, zamiast udzielać nieproszonych rad. Mama przestała próbować kreować mój wizerunek i zaczęła świętować moje rzeczywiste osiągnięcia.

Transformacja nie była natychmiastowa ani łatwa, ale była realna.

O siódmej znów siedziałem przy rodzinnym stole. Tym razem jednak atmosfera była radosna, a nie napięta.

„No więc” – powiedział tata, nalewając wszystkim wina – „opowiedzcie nam o tym artykule w magazynie”.

Wyciągnąłem magazyn i przeczytałem na głos nagłówek: Jak Montgomery Industries zrewolucjonizowało biznes rodzinny poprzez zerwanie z tradycyjną hierarchią.

„Przeprowadzili wywiady z pracownikami, klientami, a nawet z niektórymi konkurentami” – kontynuowałem. „Wszyscy mówili o tym, jak zmieniła się kultura firmy, gdy przywództwo zaczęło opierać się na kompetencjach, a nie na dziedziczeniu”.

„Co mówili o Dereku i Marcusie?” zapytała mama.

„Znaleźliśmy sposób na maksymalne wykorzystanie indywidualnych atutów, zamiast zmuszać ludzi do wypełniania z góry określonych ról. Derek dostał cały rozdział o innowacyjnych strategiach relacji z klientami”.

Derek uśmiechnął się szeroko. „Teraz jestem sławny”.

„Marcus uzyskał relacje z partnerstwa inwestorskiego, które finansuje naszą ekspansję na rynek zachodniego wybrzeża”.

„A ty?” zapytał tata.

„Nazywali mnie przypadkowym dyrektorem generalnym, który przekształcił doskonałość operacyjną w przewagę konkurencyjną”.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

5 powodów, dla których warto mrozić cytryny i jak to zrobić

W zależności od potrzeb istnieją różne sposoby ich zamrożenia. Zamrażanie całych cytryn Idealne jeśli skórkę i sok chcesz wykorzystać później ...

🥣 Przepis na męża idealnego

Zmiksuj romantyzm z cierpliwością — może się zważyć, ale nie szkodzi. Dodaj chrapanie i humor, najlepiej wieczorem, gdy ty chcesz ...

Kusząca kubańska sałatka na zimę

Przygotowanie warzyw: Kapustę szatkuję dość drobno, aby po pasteryzacji była równomiernie jędrna. Do kapusty dodaję sól i mieszam dłonią, delikatnie ...

Leave a Comment