Na eleganckim balu charytatywnym zorganizowanym przez mojego syna w USA, roześmiał się i wystawił mnie na licytację przed 200 gośćmi: „Jeden dolar dla nudnej mamy, która całymi dniami siedzi w domu i pisze historie. Ktoś ją chce?”. W całej sali zapadła głucha cisza, aż nagle nieznajomy z ostatniego rzędu wstał, zaoferował milion dolarów i wypowiedział zdanie, od którego zbladł. – Page 3 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Na eleganckim balu charytatywnym zorganizowanym przez mojego syna w USA, roześmiał się i wystawił mnie na licytację przed 200 gośćmi: „Jeden dolar dla nudnej mamy, która całymi dniami siedzi w domu i pisze historie. Ktoś ją chce?”. W całej sali zapadła głucha cisza, aż nagle nieznajomy z ostatniego rzędu wstał, zaoferował milion dolarów i wypowiedział zdanie, od którego zbladł.

Ta, która powiedziała, że ​​moje książki dają jej nadzieję. Brandon nie rozumiał mojej twórczości. Może nigdy nie zrozumie. Jessica nazywała to hobby. Patricia nazywała to karierą. Wiedziałem, która z nich ma rację. Czwarta książka trafiła na listę bestsellerów USA Today dwa tygodnie po premierze. Zadzwoniła do mnie, gdy byłem w supermarkecie, wpatrując się w wystawę mojej własnej książki przy kasie. Claire, udało ci się. Bestseller. Stałem tam, trzymając pudełko makaronu i patrząc na nazwisko S.J. Morrison na tej liście. Numer 17. Następnie przyszła kolej na pieniądze. Tantiemy z czterech książek. Prawa zagraniczne w 15 krajach. Sprzedaż audiobooków. Mój księgowy dzwonił w sprawie szacunkowych podatków. Liczby na ekranie nie wyglądały realnie. Ponad 700 000 dolarów w ciągu ostatniego roku. Zarobiłem więcej na pisaniu w 12 miesięcy niż przez dekadę odbierania telefonów.

Patricia wyjaśniła harmonogram produkcji, kiedy zapytałam, jak udało mi się napisać cztery książki w ciągu 5 lat. Piszesz czysto, Clare. Minimalna redakcja. Twoje terminy są napięte, ale ich dotrzymujesz. Większość autorów nie jest w stanie utrzymać takiego tempa, ale ty możesz. Nie powiedziałam jej, że pisałam codziennie, bo nie wiedziałam, co innego ze sobą zrobić. Że historie wciąż się pojawiały, bo Helen wciąż pojawiała się w mojej głowie z nowymi zagadkami do rozwiązania. Życie zmieniało się w drobny sposób. Przestałam sprawdzać metki z cenami w sklepie. Kiedy mój samochód wydawał dziwny dźwięk, zawoziłam go do mechanika, nie kalkulując, czy stać mnie na naprawę. Ciągły niepokój o pieniądze zaczął ustępować. Teraz codziennie przychodziły maile od czytelniczek. Kobiety w moim wieku, starsze, młodsze. Pisały o poczuciu niewidzialności, o byciu odrzucaną, o czytaniu o Helen i poczuciu, że po raz pierwszy zostały dostrzeżone. Odpisałam na każdy z nich.

Pewność siebie, która narastała, zagościła we mnie. Byłam pisarką, nie kimś, kto pisał hobbystycznie, nie kimś, kto wypełniał czas. Prawdziwą pisarką z czterema opublikowanymi książkami i piątą, która miała się ukazać za dwa miesiące. Piąta książka była inna. Mroczniejsza. Helen miała teraz 65 lat, tyle samo co ja. Straciła kogoś bliskiego i kwestionowała wszystko. Słowa przychodziły jej z trudem, ale okazały się prawdą. Byłam w samym środku dwunastego rozdziału, kiedy zadzwonił telefon. Na ekranie pojawiło się imię Brandona. Pozwoliłam, żeby włączyła się poczta głosowa, oddzwoniłam godzinę później, kiedy skończyłam scenę. Hej, mamo. Dostałaś moją wiadomość? Przepraszam, pisałam. Co tam? Potrzebuję twojej pomocy. Wielka przysługa. Coś w jego głosie sprawiło, że zachowałam dokument. Jaką przysługę? Firma organizuje naszą coroczną galę charytatywną. W tym roku jest ona ogromna. Zbieramy pieniądze na naukę czytania i pisania wśród dzieci, a ja tym wszystkim kieruję. Nash będzie obecny, wszyscy wspólnicy.

Kandyduję na stanowisko starszego menedżera. Więc to musi być idealne. To brzmi ważnie. Czego potrzebujesz? Naprawdę wszystkiego. Koordynacji dostawców, planów rozmieszczenia gości, zarządzania dniem. To za 3 tygodnie, a ja tonę. Jess jest zawalona tą kampanią w pracy. A ja pomyślałam, wiesz, i tak jesteś w domu. Nie jesteś zajęta, prawda? To znaczy, po prostu piszę. To naprawdę ważne dla mnie, mamo. Spojrzałam na laptopa. Rozdział 12 był w połowie napisany. Mój termin był za 8 tygodni. Patricia wspominała o ważnych spotkaniach, potencjalnych okazjach, które chciałaby omówić. Mam termin za 2 miesiące, a Patricia ma kilka zaplanowanych rzeczy. Dwa miesiące to mnóstwo czasu. To tylko trzy tygodnie. Daj spokój, mamo. Naprawdę cię potrzebuję. Stary pociąg, znajomy ciężar. Oczywiście, kochanie. Czego potrzebujesz? Wydechnął. Wszystkiego, naprawdę. Możesz wpaść jutro? Podam ci wszystkie szczegóły. Listę dostawców, budżet, plan rozmieszczenia gości, szablon. Jesteś naprawdę dobry w organizowaniu takich rzeczy.

Rozłączyliśmy się. Siedziałam przy kuchennym stole, patrząc na dokumenty wciąż otwarte na ekranie. Rozdział 12 mógł poczekać dzień. Trzy tygodnie to nie tak długo. Skończę piątą książkę po gayla. Brandon mnie potrzebował. Kolejne trzy tygodnie zlewały się w jedno. Dzwoniłam do kwiaciarni w sprawie opcji na środek stołu, koordynowałam z firmami cateringowymi ograniczenia menu, tworzyłam plany miejsc dla 200 gości, przestawiając nazwiska, aż Brandon je zatwierdził, potwierdzałam miejsce, parking, konfigurację audiowizualną, kontaktowałam się z drukarnią w sprawie programu, sprawdzałam i powtarzałam harmonogram wieczoru. Patricia zadzwoniła w drugim tygodniu. Claire, musimy porozmawiać o tych spotkaniach, które ciągle przekładasz. Jest teraz duże zainteresowanie twoją pracą. Zainteresowanie ograniczone czasowo. Tracisz ważne okazje. Wiem. Przepraszam. Zostały tylko trzy tygodnie. Sprawy rodzinne. Po gali będę znowu w pełni dostępna. Westchnęła.

Westchnienie, które sugerowało, że rozmawiała już z innymi klientami, którzy podjęli złą decyzję. No dobrze, ale odrzucasz znaczne odsetki. Mam nadzieję, że warto. Nie pytałam o odsetki. Nie miałam czasu. Brandon potrzebował zaktualizowanych danych do systemu śledzenia darowizn. Dostawca cateringu miał pytania dotyczące opcji wegetariańskich. Lokal potrzebował ostatecznego przeliczenia. Jessica wpadła pewnego popołudnia, kiedy rozmawiałam przez telefon z kwiaciarnią. Weszła do środka i położyła torebkę na moim blacie. Nadal pracujesz nad galą? Zapytała, kiedy się rozłączyłam. Po prostu potwierdza czas dostawy kwiatów. To wspaniale. Przecież i tak jesteś w domu cały dzień, prawda? Przecież nie masz prawdziwego biura, do którego mogłabyś pójść. Spojrzałam na nią, na jej drogą torebkę, jedwabną bluzkę i paznokcie pomalowane przez kogoś innego. Mam terminy, Jessico, na moje książki. A, racja. Twoje książki.

Uśmiechnęła się. Brandon to docenia. Wiesz, jest tak zestresowany tą prawdziwą pracą, sprawami z klientami. To mu bardzo pomaga. Prawdziwa praca w przeciwieństwie do moich książek, które najwyraźniej nie były prawdziwą pracą. Wyszła, zanim zdążyłam wymyślić, co powiedzieć. Brandon zadzwonił tamtej nocy. Próbowałam pisać, wpatrując się w rozdział 12, nie mając pojęcia, co będzie dalej. Byłam od tego od 10 dni i wątek ucichł. Mamo, plan miejsc jest zły. Masz grupę Andersonów przy stoliku 7, ale nie mogą usiąść blisko rodziny Williamsów. Jest tam zła krew. Możesz to naprawić, Brandon? Próbuję pisać. Czy to może poczekać do jutra? Nie bardzo. Muszę wysłać ostateczny plan do lokalu do rana. Zajmie ci to jakieś 10 minut. Nie pytał. Mówił mi, że to ważniejsze niż cokolwiek, co robię. Naprawię to dziś wieczorem. Dzięki. Jesteś wybawieniem.

Ach, a firma cateringowa ciągle do mnie dzwoni w sprawie opcji bezglutenowych. Czy mogłabyś być w tej sprawie osobą kontaktową? Nie mam czasu na takie rzeczy. Jasne. Dzięki, mamo. Muszę przygotować kolację dla klienta. Porozmawiamy jutro. Rozłączył się. Zamknęłam rękopis i otworzyłam plan rozmieszczenia gości. Mój wydawca wysłał e-mail następnego dnia. Clareire, potrzebujemy rękopisu. Zdążysz z terminem? Spojrzałam na rozdział 12. Nadal niedokończony. Zostało jeszcze sześć rozdziałów. Osiem tygodni do terminu. Matematyka się nie zgadzała. Tak, prawie skończyłam. Nie byłam prawie skończona. Nawet się nie zbliżyłam. Byłam wykończona. Tydzień przed galą spędziłam cały dzień w miejscu imprezy, koordynując ostateczne ustawienia, gdzie stanie stół rejestracyjny, jak będzie ustawiona scena, gdzie umieścić stoisko z datkami. Koordynator wydarzenia zadawał pytania co 15 minut. Wróciłam do domu o 7, otworzyłam laptopa, wpatrywałam się w słowa na ekranie. Nic nie przyszło.

Mój mózg był pełen planów miejsc, potwierdzeń od dostawców i głosu Brandona, który mówił, że to dla niego naprawdę ważne. Nie pisałam od 3 dni, najdłuższa przerwa odkąd zaczęłam piątą książkę. Koordynatorka lokalu zadzwoniła z kolejnym pytaniem. Odebrałam, zamknęłam laptopa, zrobiłam herbatę, której nie wypiłam. Następnego popołudnia byłam znowu w lokalu, sprawdzając dostawę kwiatów, gdy usłyszałam głosy w korytarzu. Brandona i Jessiki. Miałam właśnie do nich zawołać, gdy głos Jessiki poniósł się po korytarzu. Przynajmniej twoja mama ma teraz coś ze swoimi książkami. Pamiętasz, kiedy była niczym? Teraz jest lepiej. Stałam tam z notesem, formularzem zamówienia kwiatów w dłoni, głosem mojego syna, który odpowiadał, ale nie mogłam usłyszeć, co powiedział przez dzwonienie w uszach. Nic. Właśnie tak Jessica myślała, że ​​byłam. Nic. Pojechałam do domu w milczeniu, usiadłam przy kuchennym stole, otworzyłam laptopa i wpatrywałam się w pusty ekran, na którym powinny być słowa.

Głos Patricii w mojej głowie. Odrzucasz znaczące zainteresowanie. Głos Jessiki, kiedy była niczym. Głos Brandona. Nie jesteś zajęta, prawda? Po prostu piszę. Spojrzałam na kalendarz. Tydzień do gayla. Potem mogłam wrócić do swojego życia. Z powrotem do Helen w rozdziale 12 i bycia SJ Morrison zamiast mamy Brandona, która nie miała nic lepszego do roboty. Po gali, powiedziałam sobie, po gali, ustalę granice. Odmówię. Stawię pracę na pierwszym miejscu. Powtarzałam to sobie od trzech tygodni. Zamknęłam laptopa, nie pisząc ani słowa. Gala miała się odbyć w sobotni wieczór w Grand Colonial w La Hoya. Miejsce, które koordynowałam przez 3 tygodnie, kwiaty, które zamówiłam, plan rozmieszczenia gości, który przepisałam sześć razy, harmonogram, który stworzyłam co do minuty. Przybyłam o szóstej godzinę przed gośćmi. Brandon był tam z Jessicą, oboje w strojach wieczorowych.

Wyglądał elegancko w smokingu. Ważny, jak ktoś, kto pasuje do takich pomieszczeń. Mamo, udało ci się. Pocałował mnie w policzek. Wszystko wygląda idealnie. Zrobiłaś niesamowitą robotę. Miałam na sobie czarną sukienkę. Prostą, wystarczająco elegancką jak na to miejsce. Wzrok Jessiki przesunął się po mnie raz. Nic nie powiedziała. Brandon też nie. W ciągu następnej godziny przybyło 200 gości. Kryształowe żyrandole nad głowami, białe obrusy, ozdoby na stołach z białymi różami. Naprawdę wyglądało to idealnie. Pan Gregory Nash przybył ze swoją żoną, Lindą. Rozpoznałam go ze zdjęć, które pokazał mi Brandon. Srebrne włosy, drogi garnitur. Cała przyszłość Brandona przechodząca przez drzwi. Nash zajął miejsce przy stole głównym z innymi starszymi wspólnikami. Znalazłam swoje miejsce przy stole numer 12 z tyłu. Nie z Brandonem i Jessicą, którzy siedzieli przy stole numer jeden z kierownictwem firmy. Na wizytówce było napisane kaligrafią moje imię. Usiadłam między starszą parą, której nie znałam.

Brandon krążył po sali, ściskając dłonie, śmiejąc się z dowcipów. Jessica obok niego, z ręką na jego ramieniu. Wyglądali, jakby byli ze sobą zżyci, jakby byli tu. Obserwowałem go ze stolika nr 12 i mimo wszystko czułem dumę. To był jego wieczór, jego moment. Kolacja się rozpoczęła. Sałatka, potem danie główne. Skubałem jedzenie, obserwowałem salę. Wszyscy dobrze się bawili. Impreza okazała się sukcesem. Aukcja rozpoczęła się po kolacji. Licytator był profesjonalny i energiczny. Przedmioty szły w górę jeden po drugim. Prywatne lekcje golfa z prezesem firmy kosztowały 25 000 dolarów. Weekend w ekskluzywnym kurorcie Cabo z dostępem do prywatnego jachtu za 40 000 dolarów. Rzadka kolekcja win, rocznik 1982 Bordeaux za 35 000. Sumy stale rosły. Brandon stał blisko sceny, obserwując liczby. Widziałem, jak się relaksuje. Pieniądze płynęły strumieniami. Pan Nash się uśmiechał. Wspólnicy byli zadowoleni.

Aukcja trwała dalej. Brandon był teraz swobodny, żartując z ludźmi przy swoim stole. Zobaczyłem, jak nachylił się do Jessiki, szepcząc coś. Zaśmiała się, skinęła głową, odpowiedziała coś w odpowiedzi. Rozejrzał się po sali z tym zadowolonym uśmiechem. Wszystko szło idealnie. Pieniądze płynęły strumieniami. Nash był zadowolony. Udało mu się to. Potem wstał i podszedł do mikrofonu. Coś w sposobie, w jaki się poruszał, sprawiło, że poczułem ucisk w piersi. Ta pewna siebie brawura. Uśmiech na jego twarzy. Chwycił mikrofon, stuknął w niego dwa razy. Panie i panowie, mam specjalną rzecz na ostatnią chwilę. Wiedziałem wtedy. Wiedziałem, że wydarzy się coś złego. Uwaga sali przeniosła się. 200 twarzy zwróciło się w jego stronę. Licytuję lunch z moją cudowną mamą. I oto był. Najbardziej żenujący moment w moim życiu. Rozgrywający się przed 200 osobami, podczas gdy mój syn uśmiechał się, jakby właśnie opowiedział najzabawniejszy dowcip na świecie.

Cisza, potem rozproszony, nerwowy śmiech. Ludzie rozglądali się, żeby zobaczyć, gdzie siedzi jego matka. Siedzi w domu i pisze swoje małe powieści kryminalne. Może nawet umieści cię w jednej z nich. Więcej niezręcznego śmiechu. Ludzie spoglądali na siebie. Nie byłem pewien, czy to żart, czy coś poważnego. Stałem zupełnie nieruchomo, z rękami złożonymi na kolanach, z neutralną twarzą. Oferta wywoławcza. 1 dolar. Chodź. Kto chce zjeść lunch z moją mamą? Teraz kompletna cisza. Nikt nie licytował. Nikt już się nie śmiał. Ludzie patrzyli na mnie z czymś w rodzaju litości. Niektórzy odwracali wzrok. Zawstydzeni mną. Zawstydzeni nim. Miałam w tym lata praktyki. Lata Brandona mówiącego rzeczy, które bezwiednie raniły. Lata siedzenia w miejscu, podczas gdy ludzie patrzyli na mnie, jakbym był czymś małym. Jessica siedziała obok niego przy pierwszym stole, uśmiechając się ironicznie, jakby upokarzanie mnie przed 200 osobami było rozrywką.

Brandon wciąż się uśmiechał, czekając na kogoś, kto zalicytuje, kto zagra. Nikt tego nie zrobił. Cisza się przedłużała. 5 sekund 10. Uśmiech Brandona zaczynał wyglądać niepewnie. Potem głos z tyłu, wyraźny, spokojny. Milion dolarów. W pomieszczeniu zapadła cisza. Inny rodzaj ciszy. Wszystkie głowy się odwróciły. Mężczyzna powoli wstał, dystyngowany, może 50-letni, w ciemnym garniturze. Zaczął iść w kierunku przodu. Wszystkie oczy w pomieszczeniu podążały za nim. Uśmiech Brandona zamarł. Przepraszam. Co? Powiedziałem milion dolarów. Głos mężczyzny wyraźnie niósł się po pomieszczeniu. Jestem Peter Lawson, szef rozwoju treści w Netflix. Twarz Brandona zbladła. Netflix? Nie rozumiem. Peter zatrzymał się w środkowym przejściu, odwrócił się, by zwrócić się do całego pomieszczenia. Nie Brandon. Wszyscy, dla tych, którzy nie wiedzą, ta kobieta to SJ Morrison, autorka bestsellerowej serii Milczący świadek.

Westchnienie gdzieś w tłumie. Kobieta przy pobliskim stoliku wyciągnęła telefon i zaczęła gorączkowo pisać. „O mój Boże” powiedziała wystarczająco głośno, by ludzie wokół niej mogli ją usłyszeć. „Przeczytałam wszystkie jej książki”. Wstał kolejny gość. „Czekaj, jesteś SJ Morrison? Cały mój klub książki jest tobą zafascynowany”. Kobieta ze stolika nr 3, seria Silent Witness. Helen to moja ulubiona postać, kontynuował Peter, jego głos był spokojny i profesjonalny. Panno Hartley, od dwóch miesięcy próbuję się z panią skontaktować w sprawie ważnej okazji. Odwrócił się, by spojrzeć mi prosto w oczy. Chcemy zaadaptować serię Silent Witness. Wszystkie cztery książki, pełna umowa produkcyjna z Netflixem. Ludzie łapią oddech, wychodzą telefony. Ktoś zrobił zdjęcie. To jest niezwykle pilne. Peter powiedział: „Mamy ograniczone okno produkcyjne. Umowa, którą omawiamy, jest warta dziesiątki milionów dolarów.

Kiedy twój agent wspomniał, że nie jesteś dostępny, ponieważ pomagasz rodzinie w zaangażowaniu charytatywnym, zrobiłem rozeznanie. Firma twojego syna, ta gala, podjąłem skalkulowane ryzyko, że tu będziesz. Peter odwrócił się z powrotem do pokoju. Panna Hartley ma wszystkie prawa do swojej pracy. Bez jej zgody nic z tego nie pójdzie do przodu. Milion dolarów to więcej niż uczciwa kwota za możliwość spotkania się z nią w końcu, ale musimy działać natychmiast. Każdy dzień zwłoki. Ryzykujemy utratę miejsca na produkcję. Licytator odzyskał głos, zająknął się. To najwyższa jednorazowa darowizna całego wieczoru. Sala wybuchnęła. Brawa. Ludzie wstali, zmierzając w moim kierunku. Czy mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? Nie wiedziałem, że jesteś w pobliżu. Kiedy wychodzi piąta książka? Podpiszesz mój egzemplarz? Kupię fizyczny egzemplarz. Brandon zamarł przy mikrofonie. Jessica obok niego zbladła całkowicie.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

9 Najlepszych Super Zielenin dla Twojego Zdrowia

7. Brokuły Brokuły są bogate w składniki odżywcze, które wspierają odporność i trawienie. To jedno z najbardziej wszechstronnych warzyw dostępnych ...

Ile razy komar może ukąsić w ciągu jednej nocy?

Kobiety w ciąży z kolei wydzielają więcej ciepła i oddychają częściej, a są to dwa sygnały, które komary łatwo wychwytują ...

1 łyżka nasion chia dziennie: 10 niesamowitych korzyści dla Twojego ciała

5. Reguluje poziom cukru we krwi Nasiona chia spowalniają trawienie węglowodanów, zapobiegając gwałtownym skokom i spadkom poziomu cukru we krwi ...

Leave a Comment