Myśleli, że udzielają mi nauczki dzwoniąc do Pentagonu, ale kiedy agent zobaczył moje tajne akta, nie aresztował mnie – tylko zasalutował, a moja rodzina zbyt późno zdała sobie sprawę, że właśnie uruchomili pułapkę, która ich zniszczy… – Page 3 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Myśleli, że udzielają mi nauczki dzwoniąc do Pentagonu, ale kiedy agent zobaczył moje tajne akta, nie aresztował mnie – tylko zasalutował, a moja rodzina zbyt późno zdała sobie sprawę, że właśnie uruchomili pułapkę, która ich zniszczy…

„Musimy założyć najgorsze, Luna. Musimy założyć, że podczas gdy twoja matka popijała Chardonnay i czuła się lepsza, ktoś inny jej słuchał – ktoś, kto dokładnie wie, czym tak naprawdę zajmuje się starszy analityk językoznawstwa o twoim profilu”.

Spojrzała w stronę zamkniętych drzwi.

„A jeśli tak jest, to ten dom to nie tylko miejsce zbrodni. To zagrożona lokalizacja, a twoja rodzina… nie jest już tylko obciążeniem. To luźne końce.”

Spojrzałem na nią. „Co zamierzasz zrobić?”

„Dowiemy się dokładnie, kto ją słyszał” – powiedział Marquez. „Odszukamy każdą osobę, z którą rozmawiała twoja matka. I dopóki tego nie zrobimy, nikt nie opuści tej posiadłości. Zamykamy Imperium Everly, Luno – nie po to, żeby ich ukarać, ale dlatego, że udowodnili, że są zbyt niebezpieczni, by ich wyprowadzać publicznie”.

Wyprostowała się i skinęła głową w stronę Pike’a.

„Przyprowadźcie pana Kellera” – rozkazała. „Zobaczymy, czy jest gotów oddać teściową, żeby ratować własną skórę”.

Przemiana jadalni mojego ojca dobiegła końca. Nie przypominała już miejsca, w którym rodziny spożywały wspólne posiłki. Stała się salą operacyjną.

Dwóch techników z zespołu Pike’a przybyło z wytrzymałymi walizkami Pelicana. Umieścili serwer na kredensie, tuż obok antycznego srebrnego zestawu do herbaty. Kable wiły się po perskim dywanie, łącząc laptopy, które niszczyły cyfrowe życie rodziny Everly.

Siedziałem obok zastępcy dyrektora Marqueza. Obserwowaliśmy duży monitor oparty o misę z owocami. Na ekranie w czasie rzeczywistym budowana była oś czasu, składana z metadanych, kopii zapasowych w chmurze i usuniętych plików z pamięci podręcznej. To był prawdziwy majstersztyk cyfrowej autopsji.

A pacjentem na stole była arogancja mojej matki.

„Oto punkt początkowy” – powiedział technik, wskazując znacznik czasu. „Dwa tygodnie temu, we wtorek o godzinie 14:30, utworzono konto e-mail o nazwie użytkownika CapitalWatcher55. Użytkownik próbował zamaskować adres IP za pomocą darmowego rozszerzenia przeglądarki, ale zalogował się na osobiste konto iCloud w osobnej karcie podczas tej samej sesji. Pliki cookie pokrywają się w stu procentach. Anonimową sygnalistką jest Celeste Everly”.

Marquez nawet nie mrugnął. „Godzina amatorów. Pokaż mi rozkład.”

„Nie wysłała po prostu maila na infolinię” – kontynuował technik. „Najpierw przekazała wersję roboczą do osoby kontaktowej. Niejakiemu Julianowi Thorne’owi. Były asystent legislacyjny. Obecnie lobbysta w sektorze transportu”.

Zamknąłem oczy. Znałem Juliana. Człowieka, który handlował przysługami jak kartami baseballowymi. Jeśli moja matka wysyłała mu szkic, oskarżenie nie leżało po prostu w bezpiecznej rządowej skrzynce odbiorczej. Leżało na serwerze lobbysty.

„Trwa analiza treści listu” – powiedział technik, wyciągając go.

Tekst wypełnił ekran – broń, którą wykuła moja matka. Czytanie go było bolesne. Mieszanka matczynej troski i wyrachowanej destrukcji.

„Zgłoś roszczenie” – przeczytał technik. „Podmiot angażuje się w nieregularne transakcje finansowe z nieprzejrzystymi podmiotami. Przelewa cztery tysiące dolarów rocznie na rzecz organizacji o nazwie Vanguard Shield”.

„To organizacja charytatywna” – powiedziałem beznamiętnym głosem. „Płacą za psy asystujące weteranom z zespołem stresu pourazowego. Są organizacją 501(c)(3). Można je odliczyć od podatku”.

„Potwierdzone” – powiedział technik.

„Twierdzenie drugie. Podmiot utrzymuje kontakt z obcokrajowcami, używając języka zakodowanego. Wspomniano o ruchu e-mail z serwerem na Uniwersytecie Karola w Pradze”.

„Pisałem doktorat z morfologii słowiańskiej” – powiedziałem. „Koresponduję z profesorem Nowakiem na temat ewolucji składni językowej. „Kody”, o których mówi, to symbole fonetyczne. To nie szyfry. To Międzynarodowy Alfabet Fonetyczny”.

Marquez pokręciła głową. „Zabrała ci dobroczynność i edukację i przekręciła je w zdradę”.

„Jest jeszcze gorzej” – powiedział technik. „Nie tylko wymieniła oskarżenia, żeby zabrzmieć wiarygodnie. Uwzględniła schematy życia. Wymieniła daty twoich czterech ostatnich podróży. Zauważyła, że ​​zawsze wyjeżdżasz we wtorek i wracasz w czwartek. Zauważyła, że ​​zostawiasz swój samochód na specjalnym parkingu długoterminowym na lotnisku Dulles”.

W pokoju zrobiło się zimno.

Marquez zwrócił się do mnie. „To są dane operacyjne. Właśnie ujawniła twoje nawyki związane z transportem publicznym lobbyście i niezabezpieczonej linii telefonicznej. Każdy, kto przechwyci ten ruch, wie dokładnie, gdzie cię znaleźć i kiedy jesteś narażony na niebezpieczeństwo”.

Sloan siedziała na samym końcu stołu. Pozwolono jej zostać, podczas gdy Grant był przesłuchiwany w bibliotece. Jej twarz była blada.

„Wiedziała” – szepnęła Sloan. „Powiedziała mi, że po prostu chciała cię nastraszyć. Powiedziała, że ​​chciała cię zawstydzić na tyle, żebyś zrezygnował. Ale to – wypisanie twojego parkingu, twoich dni lotów – zależało jej na precyzji”.

„Chciała mieć pewność, że śledczy nie zignorują akt” – powiedziałem. „Nie zależało jej na tym, żeby narazić mnie na kontakt z grupą porywaczy, byleby tylko wygrała spór”.

Drzwi biblioteki się otworzyły.

Pułkownik Pike wszedł, popychając Granta przed sobą.

Mój szwagier wyglądał jak człowiek, który właśnie przebiegł maraton w wełnianym garniturze. Miał poluzowany krawat. Pot przyciemniał kołnierzyk. Ocierał czoło już nasączoną chusteczką.

„Usiądź” – rozkazał Pike.

Grant usiadł naprzeciwko monitora. Zobaczył szkice, poprawki, oś czasu i z trudem przełknął ślinę.

„Wiemy, że pomogłeś jej opracować zapisy dotyczące zgodności” – powiedział Marquez.

Nie podniosła głosu. „Znaleźliśmy zmiany w historii dokumentów. Zmieniłeś „dziwnych znajomych” na „niezgłoszone powiązania zagraniczne”. Zmieniłeś „problemy finansowe” na „wskaźniki podatności finansowej”. Zmilitaryzowałeś jej plotki”.

„Chciałem tylko pomóc” – wyjąkał Grant. „Celeste miała zamiar narobić bałaganu. Chciałem się tylko upewnić, że to będzie profesjonalne. Jeśli zamierzasz złożyć skargę, powinna być rzetelna”.

„Dokładnie?” – prychnął Pike. „Sfabrykowałeś intencję”.

„Nie wiedziałem, że to niebezpieczne” – upierał się Grant, patrząc na Sloan, szukając u niej wsparcia.

Sloan odwróciła twarz.

„Myślałem, że to tylko sprawdzenie przeszłości” – powiedział łamiącym się głosem. „Standardowa procedura HR. Pracuję w zarządzaniu ryzykiem. Wiem, jak to działa”.

„Wiesz, jak działa przestrzeganie zasad korporacyjnych” – poprawił Marquez. „Nic nie wiesz o kontrwywiadzie. Ale nie to mnie martwi”.

Pochyliła się do przodu.

„Panie Keller, martwi mnie faktura, którą znaleźliśmy na pańskim telefonie.”

Powietrze się poruszyło.

Grant zamarł. „Jaka faktura?”

„Technik właśnie usunął usunięte przez ciebie dane” – powiedział Marquez. „Trzy tygodnie temu skontaktowałeś się z firmą Cerberus Global Solutions. Zapłaciłeś im pięć tysięcy dolarów za kompleksową analizę cyfrowego śladu na temat pewnej osoby”.

Spojrzała mu w oczy.

„Kim jest ten temat, Grant?”

Grant nie odpowiedział. Wpatrywał się w stół.

„To była Luna, prawda?” – zapytał Sloan lodowatym głosem. „Zatrudniłeś prywatnego detektywa, żeby znalazł haki na moją siostrę”.

„Musiałem” – wybuchnął Grant, unosząc ręce. „Celeste naciskała mnie, żebym znalazł coś konkretnego. Ciągle powtarzała, że ​​Luna ukrywa coś wstydliwego. Pomyślałem, że jeśli znajdziemy dług, sekretnego chłopaka albo problem z narkotykami, to moglibyśmy to wykorzystać, żeby zmusić ją do powrotu do domu bez angażowania rządu. Starałem się, żeby to zostało w rodzinie”.

„Więc zatrudniłeś Cerberusa” – powiedział Pike.

Jego ton zmienił się w groźny pomruk. „Czy wie pan, kim jest Cerberus, panie Keller?”

„To firma konsultingowa w dziedzinie bezpieczeństwa” – powiedział Grant. „Mają stronę internetową. Wyglądali na legalnych”.

„To handlarze danych” – powiedział Pike. „Byli najemnicy, którzy sprzedają informacje temu, kto da najwięcej. Nie tylko prowadzą śledztwa – hakują. Wyłudzają informacje. Sprzedają profile korporacyjnym zespołom szpiegowskim”.

Poczułem, jak krew odpływa mi z twarzy.

„Grant” – powiedziałem ledwo słyszalnym głosem. „Czy podałeś im mój numer ubezpieczenia społecznego? Czy podałeś im moją datę urodzenia?”

„Dałem im to, co miałem” – powiedział defensywnie. „Chciałem pełnego raportu”.

„Ty idioto” – powiedział Pike.

Nie krzyczał. Powiedział to jak fizyka. „Zapłaciłeś grupie hakerów z szarej strefy, żeby agresywnie badali przeszłość tajnego agenta. Zapłaciłeś im, żeby podważali legendę, którą Departament Obrony budował przez dziesięć lat”.

„Nie wiedziałem!” – krzyknął Grant.

„Kiedy Cerberus nie mógł nic znaleźć na temat Luny Cruz – analityczki” – powiedział Marquez – „bo jej akta zostały usunięte – co zrobili? Czy zgłosili się do ciebie?”

„Powiedzieli, że plik jest zbyt czysty” – przyznał Grant. „Mówili, że wygląda jak plik-widmo. Zaproponowali, że zajmą się tym głębiej. Powiedzieli, że mają kontakty, które mogłyby sprawdzić dark web w poszukiwaniu innych dopasowań”.

„I ty to autoryzowałeś?” zapytał Pike.

Grant zawahał się.

„Powiedziałem im, żeby znaleźli prawdę”.

„Więc zezwoliłeś na przeszukanie ciemnej sieci pod kątem tajnej tożsamości” – powiedział Marquez.

Odchyliła się do tyłu, patrząc na niego z politowaniem i odrazą. „Gratulacje, panie Keller. Nie tylko wszczął pan wewnętrzne śledztwo. W efekcie wyznaczył pan nagrodę za głowę swojej szwagierki w cyfrowym półświatku”.

Wpatrywałem się w Granta. To był ten sam człowiek, który zasiadał do naszych świątecznych kolacji i przechwalał się swoim handicapem golfowym. Człowiek, który twierdził, że chroni reputację rodziny.

W swojej arogancji i desperackiej potrzebie bycia najmądrzejszym facetem w pomieszczeniu, wynajął wilki, żeby mnie upolowały.

„Zdajesz sobie sprawę, co zrobiłeś?” – zapytałem. „Jeśli Cerberus oznaczył mój profil jako plik-widmo na otwartym rynku, wszystkie agencje wywiadowcze od Pekinu po Moskwę właśnie dostały pinga. Nie tylko mnie ujawniłeś. Wystawiłeś mnie na aukcję”.

„Mogę do nich zadzwonić” – powiedział Grant, czując narastającą panikę. „Mogę im powiedzieć, żeby przestali. Poproszę o zwrot pieniędzy”.

„Nie możesz do nich zadzwonić” – powiedział Pike. „Bo jak tylko skończymy, twój telefon trafi do torby na dowody, a ty trafisz do federalnej celi”.

„Sloan” – błagał Grant. „Powiedz im, że robię to dla nas – dla firmy. Gdyby Luna wróciła, rodzina znów byłaby cała. Bylibyśmy silniejsi”.

Sloan wstała. Przez chwilę myślałem, że może go pocieszy.

Zamiast tego spojrzała na niego jak na nieznajomego, którego spotkała w złym śnie.

„Nie robiłeś tego dla rodziny” – powiedział Sloan. „Robiłeś to, bo nienawidzisz tego, że jest mądrzejsza od ciebie. Nienawidzisz tego, że ma życie, którego nie możesz kontrolować, i chciałeś być tym, który ją zniszczy”.

Odwróciła się od niego i spojrzała na mnie. Łzy napłynęły jej do oczu, ale były to łzy gniewu.

„Musimy założyć najgorsze” – powiedział Marquez do zebranych. „Jeśli Cerberus kopał przez trzy tygodnie, przykrywka została zdemaskowana. Tożsamość Luny Cruz została ujawniona. Musimy założyć, że przeciwnicy wiedzą, że nie jest ona jedynie analityczką”.

„Co to znaczy?” zapytał mnie Sloan.

„To oznacza, że ​​nie mogę wrócić do mieszkania” – powiedziałem. „To oznacza, że ​​nie mogę wrócić do biura. To oznacza, że ​​życie, które budowałem przez dziesięć lat, przepadło. Bo Grant chciał pomóc”.

Ale był jeden szczegół, który przerażał mnie bardziej niż niekompetencja Granta.

Grant był głupcem, który używał karty kredytowej. Jego ślad był łatwy do namierzenia.

Moja matka pracowała szeptem.

„Grant zatrudnił hakerów” – powiedziałem, zwracając się do Sloan. „Ale to mama mówi. Mówi, żeby poczuć się ważnym”.

Spojrzałem siostrze w oczy.

„Sloan, byłeś z nią w klubie. Byłeś z nią w salonie. Wiesz, jak ona się zachowuje, kiedy wypija lampkę wina i chce być w centrum uwagi”.

Sloan skinęła głową, a po jej policzku spłynęła łza.

„Chcę, żebyś pomyślała” – powiedziałam – „nie jako jej córka, ale jako świadek. Ilu osobom powiedziała? Ilu ludzi wie, że mnie śledzi? Ilu ludzi wie o podejrzanej podróży, którą zmyśliła?”

Sloan otworzyła usta, a potem je zamknęła. Wpatrywała się w podłogę, próbując policzyć – lunche, spotkania komitetu charytatywnego, telefony do ciotek i kuzynów.

„Sloan” – naciskałem. „Ile?”

Spojrzała w górę, a na jej twarzy malowało się rozczarowanie.

„Nie wiem” – wyszeptała. „Wszyscy. Powiedziała każdemu, kto chciał słuchać”.

Nastąpiła absolutna cisza.

To nie było zwykłe naruszenie.

To była powódź.

Moja matka nie tylko otworzyła drzwi. Ona zburzyła ściany.

A teraz, siedząc w ruinach mojej prywatności, zdałam sobie sprawę, że niebezpieczeństwo nie nadchodzi. Już tu było – niesione wiatrem tysiąca luźnych rozmów, napędzane próżnością kobiety, która kochała własny głos bardziej niż życie córki.

Przesłuchanie moich rodziców odbyło się w salonie, przestrzeni, w której dominował fortepian, na którym nikt w rodzinie nie umiał grać, oraz kominek na tyle duży, że można było na nim upiec całą świnię.

Richard i Celeste siedzieli na kremowej, aksamitnej sofie, wyglądając mniej jak gospodarze domu, a bardziej jak dwójka niegrzecznych dzieci wezwanych do gabinetu dyrektora. Zastępca dyrektora Marquez siedział naprzeciwko nich w fotelu z wysokim oparciem. Pułkownik Pike stał przy kominku, górując w galowym granatowym mundurze.

Stałem w przejściu, w półcieniu, będąc świadkiem zderzenia niepowstrzymanej siły rządu federalnego z niewzruszonym obiektem ego mojego ojca.

„Pozwól, że to wyjaśnię” – powiedział Richard, patrząc na mapę pękniętych naczyń włosowatych. „Mówisz mi, że skoro moja żona napisała list – prywatny list wyrażający zaniepokojenie losem córki – grozisz audytem mojej firmy”.

„Nie grozimy, panie Everly” – powiedział Marquez przerażająco spokojnym głosem. „Powiadamiamy. To jest różnica”.

„To absurd” – warknął Richard. „Everly Atlantic Freight jest filarem tej społeczności. Przewozimy trzy miliony ton ładunków rocznie. Mamy kontrakt z Maritime Administration, który zostanie przedłużony w przyszłym miesiącu. Nie możecie po prostu tu wkroczyć i zakłócić handlu z powodu nieporozumienia rodzinnego”.

„To przestało być nieporozumieniem rodzinnym w momencie, gdy pańska żona wykorzystała kanały federalne do przekazania fałszywych informacji na temat posiadacza zezwolenia” – odpowiedział Marquez. „Zgodnie z tytułem 18, sekcją 1001 Kodeksu Stanów Zjednoczonych, składanie fałszywych, fikcyjnych lub oszukańczych oświadczeń organom rządowym jest przestępstwem. Gdy oświadczenia te dotyczą zasobu objętego programem specjalnego dostępu, skala przestępstwa wzrasta”.

„Nie wiedziałam” – krzyknęła Celeste, ściskając chusteczkę w dłoniach i wykorzystując siłę, którą zazwyczaj rezerwowała, by uniknąć mandatów za przekroczenie prędkości. „Jestem tylko matką. Dyrektorze Marquez, na pewno ma pan dzieci. Musi pan zrozumieć. Martwiłam się, że Luna zbłądziła. Chciałam ją tylko sprowadzić z powrotem do owczarni”.

Marquez nie podała chusteczki. Nie okazała współczucia.

Pochyliła się do przodu. „Pani Everly, nie zgłosiła pani zaginięcia. Zgłosiła pani doniesienie kontrwywiadowcze. Zarzuciła pani, że pani córka padła ofiarą napaści ze strony podmiotów zagranicznych. W naszym świecie nie jest to powód do zjazdu rodzinnego. Wymaga to oceny zagrożenia. Gdybyśmy pani uwierzyli – gdyby agent Cross nie wykazał się należytą starannością – Luna przebywałaby obecnie w areszcie i przechodziłaby zaostrzone przesłuchanie”.

Celeste mrugnęła. Łzy przestały płynąć.

„Myślałam, że ją po prostu wywalą” – wyszeptała.

„Próbowaliście wykorzystać aparat bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych jako broń do zaspokojenia osobistych pretensji” – dodał Pike. „To nie jest rodzicielstwo. To sabotaż”.

Richard machnął lekceważąco ręką. „Dobra. Dobra. Celeste popełniła błąd. Zareagowała zbyt gwałtownie. Wycofamy list. Poproszę moich prawników o przygotowanie oficjalnych przeprosin dla waszego departamentu. Możemy przekazać darowiznę na fundusz, który macie dla wdów i sierot. Rozwiążmy to jak rozsądni dorośli”.

Widziałem, jak Pike zaciska szczękę. Mój ojciec próbował wykupić się z kryzysu kontrwywiadowczego, jakby to był spór o strefę.

„Panie Everly” – powiedział Pike ściszonym głosem – „czy właśnie zaoferował pan federalnemu funkcjonariuszowi łapówkę finansową za zmianę wyniku śledztwa?”

„Oferuję naprawienie sytuacji” – nalegał Richard. „Słuchajcie, wiem, jak działa Waszyngton. Gram w golfa z senatorem Hallowayem. Mogę go mieć przez telefon za pięć minut. Powie wam, że rodzina Everly to patrioci. Tworzymy miejsca pracy”.

„Panie Everly” – powiedział Marquez, wstając. „Zdecydowanie sugeruję, żeby nie dzwonił pan do senatora Hallowaya, bo jeśli to pan zrobi, będę zmuszony poinformować senatora, że ​​jego darczyńcy są obecnie przedmiotem aktywnego śledztwa w sprawie niewłaściwego obchodzenia się z informacjami niejawnymi”.

Richard zamknął usta. Krew odpłynęła mu z oczu.

„Po raz pierwszy” – pomyślałem – „zrozumiał, że pieniądze nie są tarczą. To tylko papier”.

„A teraz” – kontynuował Marquez – „porozmawiajmy o fladze, o której wspominałeś wcześniej”.

Richard zesztywniał. „Jaka flaga?”

„To czerwona flaga, która właśnie pojawiła się na profilu dostawcy Everly Atlantic Freight” – powiedział Marquez. „Kiedy zarzut o wpływy zagraniczne pada przeciwko członkowi rodziny kontrahenta w sektorze obronnym, algorytmy ryzyka nie dyskryminują. Pańska żona twierdziła, że ​​Luna miała nieujawnione powiązania finansowe z zagranicą. Ponieważ Luna jest bezpośrednią spadkobierczynią pańskiego majątku – a pański majątek stanowi finansowy fundament pańskiej firmy – system automatycznie zakłada, że ​​firma również może być zagrożona”.

„To niemożliwe” – wyszeptał Richard. „Jesteśmy czyści. Mamy najwyższy wskaźnik zgodności”.

„Naprawdę?” zapytał Pike.

Podniósł teczkę. „Ponieważ, według wstępnego audytu, który właśnie przeprowadziliśmy, Everly Atlantic Freight otrzymała dwa lata temu list ostrzegawczy dotyczący podwykonawcy z Malezji – powiązań z przedsiębiorstwami państwowymi, obecnie objętymi sankcjami”.

„To był błąd urzędniczy” – krzyknął Richard. „Zwolniliśmy ich natychmiast”.

„Być może” – powiedział Pike. „Ale w świetle twierdzeń pańskiej żony, że w tej rodzinie są wpływy zagraniczne, ta pomyłka pisarska jest ponownie badana”.

Nie podniósł głosu. Nie było takiej potrzeby.

„Do czasu zakończenia przeglądu, przedłużenie umowy z Maritime Administration zostaje wstrzymane na czas nieokreślony”.

„Nie możecie tego zrobić” – wydyszał Richard. „Przedłużenie umowy jest za trzy tygodnie. Jeśli przegapimy ten moment, stracimy priorytet w portach Norfolk i Savannah. Stracimy miliony na opłatach postojowych. To nas zrujnuje”.

„W takim razie powinieneś był nauczyć swoją żonę, żeby nie kłamała Pentagonowi” – ​​powiedział Marquez.

Odwróciłam się, potrzebując powietrza. W salonie unosił się zapach rozpaczy.

„Księżyc.”

Sloan stał przy wejściu do kuchni, blady, z zaczerwienionymi oczami. „Słuchałem ich w bibliotece. Grant idzie do więzienia, prawda? Wynajął hakerów, żeby złamać federalną zaporę sieciową”.

„Złamał ustawę o oszustwach komputerowych i nadużyciach” – powiedziałem. „Tak, Sloan. Prawdopodobnie trafi do więzienia”.

Zsunęła się po ścianie, przykucnęła i zakryła twarz dłońmi. „Powiedział mi, że chroni firmę. Powiedział mi, że chroni mnie”.

„Chronił swoje ego” – powiedziałem delikatnie. „Zupełnie jak mama”.

Sloan podniósł wzrok. Smutek stwardniał i zmienił się w coś kruchego.

„Mamo” – wyszeptała. „Ona tam gra ofiarę. Płacze z powodu tego, jak bardzo cię kocha, prawda?”

„Tak” – powiedziałem.

Sloan sięgnęła do kieszeni swetra. Jej dłoń drżała, ale uścisk był mocny.

Wyciągnęła telefon.

„Ona nie jest ofiarą” – powiedział Sloan. „Dokładnie wiedziała, co robi. I była z tego dumna”.

“Co masz na myśli?”

Sloan odblokowała telefon i otworzyła Notatki głosowe. „W zeszłą niedzielę, po brunchu, Grant i ja wychodziliśmy, ale zapomniałam torebki. Wróciłam do środka. Mama rozmawiała przez telefon z jedną ze swoich koleżanek z klubu. Nie słyszała, jak weszłam. Nagrałam to”.

Przełknęła ślinę. „Nie wiem dlaczego. Może miałam złe przeczucie. Może chciałam dowodu, że nie zwariowałam, myśląc, że to źle”.

Wyciągnęła do mnie telefon.

„Weź to.”

Wziąłem urządzenie.

„Co tu jest napisane, Sloan?”

„Prawdę” – powiedziała.

Poszedłem do kuchni, odszedłem od salonu i nacisnąłem przycisk odtwarzania. Trzymałem telefon przy uchu.

Głos mojej matki brzmiał czysto i wyraźnie — lekko oszołomiony, niemal pijany mocą.

„Och, Beatrice, nie martw się” – powiedział nagrany głos Celeste. „Wysłałam list. To arcydzieło. Oskarżyłam ją o wszystko, poza morderstwem. Zanim rząd skończy rozplątywać ten bałagan, Luna będzie radioaktywna. Straci to pozwolenie, straci tę emeryturę i wróci na kolanach do Port Clayton”.

Pauza.

„A co najlepsze? Będzie musiała mi podziękować za to, że dałem jej pracę w firmie. Umieszczę ją w archiwum i pozwolę jej gnić w piwnicy przez kilka lat, aż nauczy się szacunku”.

A potem okrutny śmiech.

„Nie, nigdy się nie dowie, że to ja. Posługiwałam się fałszywym nazwiskiem. Grant mówi, że nie da się go namierzyć. Złamiemy ją, Beatrice, a potem odbudujemy ją jak należy”.

Nagrywanie zakończone.

Opuściłem telefon. Moja ręka była pewna. Wnętrze miałem lodowate.

W tym nagraniu audio nie było słychać zmartwionej matki.

Był tylko socjopata bawiący się w Boga.

Zaplanowała moją zagładę z nonszalancką radością dziecka wyrywającego skrzydła muszce. Chciała mnie złamać. Chciała mnie zamknąć w piwnicy.

Spojrzałem na Sloana.

Łzy spływały jej po twarzy. „Przepraszam” – wyszeptała. „Powinnam była ją powstrzymać. Za bardzo się bałam”.

„Teraz ją zatrzymujesz” – powiedziałem.

„Co z tym zrobisz?” zapytała.

„Zamierzam postępować zgodnie z procedurą” – powiedziałem.

Wróciłem do salonu. Nie wpadłem jak burza. Nie krzyczałem. Poruszałem się w równym tempie starszego analityka przekazującego kluczowe informacje wywiadowcze.

Richard wciąż się targował. „Na pewno możemy zapłacić karę pieniężną – grzywnę. Mogę wystawić czek już teraz”.

„Nie ma wystarczająco dużego czeku” – powiedział Pike zmęczonym głosem.

Wszedłem do pokoju.

„Reżyser Marquez” – powiedziałem.

Marquez się odwróciła. Zobaczyła telefon w mojej dłoni. Zobaczyła wyraz mojej twarzy – wyraz atutu, który właśnie zdobył ostatni element układanki.

„O co chodzi, Cruz?”

„Mam nowe dowody dotyczące intencji osoby, której sprawa dotyczy” – powiedziałem formalnie. „Celeste Everly. To cyfrowe nagranie audio z datą wykonania cztery dni przed złożeniem skargi. Zostało dostarczone przez świadka współpracującego”.

Celeste gwałtownie podniosła głowę. „Co? Jaki świadek?”

Nie spojrzałem na nią. Podszedłem do stołu, przy którym pracował technik kryminalistyczny.

„Właśnie przesyłam plik” – powiedziałem. „Proszę oznaczyć go jako „Delta eksponatu”.

„Luna” – powiedziała Celeste podniesionym głosem. „Co robisz? Jakie nagranie?”

Technik przyjął plik i skinął głową w stronę Marqueza. „Plik odebrany. Reżyser gotowy do odtwarzania”.

„Zagraj” – rozkazał Marquez.

„Nie” – Richard wstał. „Nie wyrażam zgody…”

„Usiądź, Richardzie” – warknął Pike.

Rozkaz wywołał drżenie okien.

Richard usiadł.

Technik nacisnął klawisz.

Głos mojej matki wypełnił pokój — nie ten kruchy głos, którego używała przez ostatnią godzinę, lecz arogancki, mściwy głos dochodzący z kuchni.

„Wysłałem list. To arcydzieło. Luna będzie radioaktywna…”

Twarz Celeste zbladła do tego stopnia, że ​​wyglądała jak trup. Jej usta otwierały się i zamykały. Nie wydobywał się z nich żaden dźwięk.

„Złamiemy ją, Beatrice…”

Nagrywanie zakończone.

Zapadła cisza, tak głęboka, że ​​miażdżyła kości.

Marquez spojrzał na Celeste. Jej wyraz twarzy nie wyrażał gniewu. To była profesjonalna ostateczność.

„To” – powiedział cicho Marquez – „dowodzi złych zamiarów. Dowodzi działania z premedytacją. Dowodzi, że świadomie złożyłeś fałszywe oświadczenie z zamiarem wyrządzenia krzywdy pracownikowi federalnemu i zakłócenia działalności rządu”.

„Ja… ja żartowałam” – wyszeptała Celeste. „To była tylko gadka”.

„To było przyznanie się do winy” – powiedział Marquez. „I niweczy to wszelką obronę, jaką twoi prawnicy mogliby wymyślić, twierdząc, że jesteś zdezorientowanym rodzicem. Spiskowałeś, by zniszczyć narodowy atut bezpieczeństwa dla własnej rozrywki”.

Richard zwrócił się do żony, jakby nigdy jej nie widział.

„Mówiłeś, że nie da się go namierzyć” – wyszeptał Richard. „Mówiłeś, że jest bezpieczny. Mówiłeś, że to tylko mały strach”.

„Richard, proszę” – błagała Celeste, wyciągając do niego ręce.

Odsunął się.

„Zniszczyłeś nas” – powiedział, a w jego głosie drżała furia. „Nagrałeś to. Chwaliłeś się tym. Masz pojęcie, co zrobiłeś z firmą?”

„Do mnie?”

„Zrobiłam to dla nas” – krzyknęła Celeste, w końcu pękając. „Zrobiłam to, bo ona myśli, że jest lepsza od nas. Spójrz na nią, jak tam stoi z nimi. Wybrała ich, a nie nas. Richard – zasłużyła na karę”.

I oto jest.

Spojrzałem na matkę. Dyszała, a jej twarz wykrzywiała się nienawiścią.

Maska zniknęła.

„Nie chciałeś córki” – powiedziałem spokojnie. „Chciałeś więźnia”.

Marquez wstała i zapięła kurtkę.

„Pułkowniku Pike. Myślę, że mamy wystarczająco dużo materiału do tymczasowego aresztowania. Nagranie potwierdza motyw. Możemy wnieść oskarżenie federalne”.

„Zrozumiałem” – powiedział Pike.

Celeste rozejrzała się dziko. „Opłaty? Nie możesz mi ich postawić. Jestem Celeste Everly. Zorganizowałam wiosenną galę. Znam gubernatora”.

„Pani Everly” – powiedziała Marquez, podnosząc teczkę – „zaraz się pani dowie, że w hierarchii rządu Stanów Zjednoczonych wiosenna gala nie zajmuje zbyt wysokiego miejsca”.

Spojrzała na nią jak na ostrzegawczą etykietę.

„Próbowałeś rozegrać partię szachów z Pentagonem. Właśnie straciłeś swoją królową”.

Sloan dał mi broń.

Ale to ja nacisnąłem spust.

Nie czułem się winny.

Poczułem zimną, czystą satysfakcję z dobrze wykonanej pracy.

Odgłos długopisu skrobiącego po papierze był ogłuszający w bibliotece, mimo że był to jedyny dźwięk w pomieszczeniu.

Moja matka siedziała przy ciężkim dębowym biurku ojca. Nie podpisywała czeku ani kartki z podziękowaniami za uroczystą darowiznę. Podpisywała umowę o zachowaniu poufności tak grubą, że wyglądała mniej jak kontrakt, a bardziej jak nowela.

Zastępca dyrektora Marquez stał nad nią i stukał wypielęgnowanym palcem w linię podpisu.

„Inicjały tutaj” – powiedział Marquez. „I pełny podpis tutaj. Proszę zrozumieć, co to oznacza, pani Everly. Przyjmuje pani do wiadomości, że wszelkie dalsze rozmowy na temat zatrudnienia pani córki, jej statusu bezpieczeństwa lub wydarzeń tego dnia z jakąkolwiek nieupoważnioną osobą – w tym z pani mężem, księdzem lub fryzjerem – będą skutkować natychmiastowym postępowaniem karnym na podstawie Ustawy o szpiegostwie”.

Ręka Celeste zadrżała. Atrament się rozmazał.

Spojrzała w górę, ze łzami w oczach. „Nie mogę nawet powiedzieć Beatrice, że popełniłam błąd”.

„Jeśli powiesz Beatrice cokolwiek poza tym, że pogoda jest piękna” – zagrzmiał Pike z kąta – „potraktujemy to jako włamanie. Jesteś skutecznie uciszony. Chciałeś poznać sekrety. Teraz musisz dźwigać ciężar dochowania tajemnicy”.

Celeste podpisała i upuściła długopis, jakby go paliło.

Spojrzała na mnie, czekając na pocieszenie. Dałem jej spokój.

Udało mi się uspokoić podpalacza, który podpalił mój dom.

Mój ojciec wpatrywał się w swojego iPada, drżącymi palcami odświeżając pocztę.

„To się dzieje” – wyszeptał Richard.

„Co się dzieje, tato?” zapytał Sloan.

„Powiadomienia” – powiedział Richard głuchym głosem. „System jest zautomatyzowany. Właśnie dostałem alert z portu w Norfolk. Nasze priorytetowe miejsce postoju dla Everly Queen zostało anulowane. Przenieśli nas na koniec kolejki. To czterdziestoośmiogodzinne opóźnienie”.

Przesunął palcem.

„I oto – Agencja Logistyki Obronnej – wydała nakaz wstrzymania prac nad kontraktem z Niemcami do czasu przeprowadzenia administracyjnej oceny kwalifikowalności dostawcy”.

Spojrzał na Pike’a szeroko otwartymi oczami.

„Zatrzymaliście statki. Naprawdę zatrzymaliście statki.”

„Nie powstrzymaliśmy ich, proszę pana” – powiedział Pike. „System ich powstrzymał. Stanowi pan zagrożenie dla bezpieczeństwa. Komputer nie przejmuje się tym, że ma pan urodziny. Przejmuje się tym, że główny właściciel firmy jest mężem kobiety, która przyznała się do fabrykowania informacji wywiadowczych”.

„To będzie nas kosztować setki tysięcy dolarów dziennie” – powiedział Richard, czując narastającą panikę. „Jeśli klienci dowiedzą się, dlaczego…”

„Nie zrobią tego” – powiedział Marquez. „Dopóki im nie powiesz. A jeśli to zrobisz, złamiesz umowę o poufności, którą właśnie podpisała twoja żona”.

Przechyliła głowę.

„Jest pan w pułapce, panie Everly. Jedynym wyjściem jest siedzieć bezczynnie i czekać na zakończenie przeglądu, co może potrwać osiemnaście miesięcy”.

Richard osunął się.

Imperium, które zbudował – dziedzictwo, którym mnie okładał – chyliło się ku upadkowi, bo nie potrafił opanować potrzeby dramatyzowania u swojej żony.

Ale prawdziwą demolką nie był biznes.

To było małżeństwo.

Grant siedział na małej pufie, spocony, z dzikim wzrokiem. Pike skonfiskował mu telefon i laptopa.

„Teraz” – powiedziała Marquez, zwracając się do niego – „zajęliśmy się wyciekiem”. Wskazała Celeste. „Teraz zajmiemy się hakerem”.

Podeszła bliżej.

„Wiemy, że zatrudniłeś Cerberusa. Wiemy, że zapłaciłeś za dogłębną analizę, ale niepokoi mnie ta chronologia. Zatrudniłeś ich trzy tygodnie temu – cały tydzień przed wysłaniem maila przez Celeste. Szukałeś informacji, zanim jeszcze poprosiła cię o pomoc przy liście”.

Grant przełknął ślinę. „Mówiłem ci, że działam proaktywnie. Wiedziałem, że Celeste się martwi”.

„Proaktywnie” – powiedziałem.

Słowo to miało metaliczny posmak.

Moja rodzina odwróciła się, żeby na mnie spojrzeć. Nigdy przy nich nie przeklinałam. To nie było kobiece.

„Nie obchodziły cię zmartwienia mamy” – powiedziałam, podchodząc do Granta. „I nie zależało ci na tym, żeby mnie sprowadzić do domu. Gdybym wróciła – gdybym odeszła z Departamentu Obrony i podjęła pracę w Everly Atlantic – znów stałabym się następczynią. Byłabym najstarszą córką powracającą do rodziny”.

Przyglądałem mu się uważnie.

„Byłbym dla ciebie zagrożeniem”.

Grant nerwowo się zaśmiał. „Groźba, Luna? Jesteś analitykiem językowym. Ja zajmuję się zgodnością. Działamy na różnych płaszczyznach”.

„Chcesz fotela dyrektora generalnego” – powiedziałem.

Spojrzałem na Sloan. Obserwowała męża z dziwną intensywnością, mrużąc oczy.

„Tata ma sześćdziesiąt pięć lat” – kontynuowałem. „Szuka następcy. Sloan jest twarzą, ale ty jesteś operatorem. Chcesz zająć najwyższe stanowisko”.

Odwróciłem się z powrotem do Granta.

„Gdybym wrócił, tata dałby mi stanowisko wiceprezesa, żeby tylko coś udowodnić. Skłóciłby nas ze sobą. Nie chciałeś tego. Nie chciałeś, żebym wrócił”.

„To dlaczego miałbym pomóc Celeste doprowadzić do twojego zwolnienia?” – odparł Grant.

„Bo nie chciałeś po prostu, żeby mnie zwolnili” – powiedziałem. „Zatrudniłeś Cerberusa, żeby znaleźć prawdziwe brudy. Nielegalną działalność. Moralną niegodziwość. Chciałeś skandalu tak wielkiego, że tata całkowicie wykreśli mnie z testamentu”.

Grant otworzył usta. Nic z nich nie wyszło.

„Chciałeś, żebym się skompromitował” – powiedziałem. „Chciałeś mieć pewność, że nawet jeśli wrócę do domu, nigdy nie będzie mi wolno zbliżać się do sali konferencyjnej. Chciałeś mieć otwartą drogę do tronu”.

„Grant” – wyszeptał Sloan.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Mój mąż zostawił mnie na poboczu drogi ze słowami: „Jesteś dla nikogo bezwartościowa”.

Myślał, że mnie pokonał. Ale tak naprawdę, to właśnie wtedy zacząłem wygrywać. Kilka dni później, na opustoszałej drodze niedaleko Barcelony, ...

Muszę już iść i zacząć zbierać!

6. Aromaterapia Wiadomo, że aromat rozmarynu poprawia koncentrację i zmniejsza zmęczenie. Przygotuj woreczek z rozmarynem, wypełniając mały woreczek z materiału ...

Schowałam się za kurtyną, żeby zrobić mężowi niespodziankę w dniu jego urodzin – to, czego byłam świadkiem, zmieniło wszystko i zemściłam się

Kobieta stojąca w salonie | Źródło: Midjourney Urodziny Anthony'ego były już za kilka dni i nie mogłam pozbyć się wrażenia, ...

Leave a Comment