Porcelana eksploduje mi na czaszce.
Nie słyszę, żeby się roztrzaskało.
Czuję to.
Rozgrzany do białości trzask rozchodzi się w mojej skroni i przeszywa przez zęby. Ciepła ciecz spływa mi po twarzy.
Sos. Poncz. Krew.
Nie potrafię powiedzieć, który.
W pokoju zapada cisza, słychać jedynie brzęk białych ceramicznych kawałków uderzających o drewnianą podłogę niczym zepsute dzwonki wietrzne.
Talmage stoi metr od niej, wciąż trzymając rękę uniesioną z huśtawki. Jej klatka piersiowa unosi się i opada. Jej twarz ma barwę światła sygnalizacji świetlnej.
„Jak śmiesz odmawiać mojej matce, głupia kobieto.”
Jej słowa odbijają się echem od ścian jadalni mojego syna.
Jadalnia Quentyna.
Pokój, który pomagałam mu malować zeszłego lata, kiedy się wprowadzili. Pamiętam, jak farba rozchlapała się na moich dobrych butach i jak się z tego śmialiśmy.
Teraz moje palce dotykają skroni. Robią się czerwone.
Zdecydowanie krew.
Potem, jakby to wszystko było widowiskiem telewizyjnym, a nie moim życiem, słyszę w głowie swój własny głos, ten, którego używam przed kamerą:
Cześć, widzowie. Powiedzcie mi, skąd oglądacie i która jest godzina.
Bethany – matka Talmage’a – przyciska obie dłonie do ust, oczy ma szeroko otwarte i wilgotne. To ona zaczęła ten cały bałagan trzy miesiące temu, prosząc o moje mieszkanie.
Moje mieszkanie.
Ten kupiłem w 1987 roku za pieniądze, które zaoszczędziłem, rezygnując z obiadów przez dwa lata.
Quentyn stoi jak sparaliżowany w drzwiach kuchni. Mój syn. Mój syn, którego wychowałam sama po tym, jak jego ojciec odszedł. Dwadzieścia lat podwójnych zmian w fabryce tekstyliów. Dwadzieścia lat dawania mu wszystkiego, podczas gdy ja nosiłam te same trzy pary dżinsów, aż przetarły mi się kolana.
Wendell, brat Talmage’a, cofa się do drzwi wejściowych. Jest prawnikiem. Specjalizuje się w prawie osób starszych. Przyszedł tu dziś wieczorem, żeby być świadkiem mojego podpisywania dokumentów – dokumentów, które miałyby przenieść mój majątek na Talmage’a. Dokumentów, które dałyby jej kontrolę nad wszystkim, na co pracowałem.
Krew kapie na moją elegancką sukienkę. Tę niebieską, którą kupiłam na wyprzedaży w Macy’s. Założyłam ją, bo Quentyn powiedział, że to święto – rodzinne przyjęcie z okazji jego awansu w pracy.
To nie była impreza.
To była zasadzka.
„Przepisz mieszkanie na mnie” – żąda Talmage. Jej głos drży, ale nie ze strachu, tylko ze złości. „Albo płać mojej matce półtora tysiąca dolarów miesięcznie za czynsz. Ty trzymasz to mieszkanie tam sobie, z obcymi ludźmi, podczas gdy moja matka cierpi”.
Przyglądam się każdemu z nich.
Talmage z ręką wciąż uniesioną do połowy.
Bethany ściskała perły i udawała zdziwienie.
Wendell już obmyśla strategię wyjścia.
A mój syn, Quentyn, nic nie mówi. Nic nie robi. Nic nie wybiera.
I się uśmiecham.
Uśmiech zaczyna się od małego, zaledwie w kącikach ust. Potem rozprzestrzenia się tak szeroko, że ciągnie mnie po policzkach. Na tyle szeroko, że ręka Talmage’a powoli opada.
„Nie masz pojęcia, co właśnie zrobiłem” – mówię.


Yo Make również polubił
„Jesteś bezużytecznym dzieciakiem!” – uśmiechnął się mój ojciec, wręczając wszystko mojemu rodzeństwu. „Oni na to zasługują, ty nie!”. Ale gdy tylko podpisywał papiery, prawnik odchrząknął i powiedział: „Właściwie… jest coś, o czym powinieneś wiedzieć…”.
Korzyści płynące ze stosowania eliksiru zdrowia: zwiększenie odporności, odtrucie organizmu, walka ze złym cholesterolem i ochrona serca
Kremowy Biały Sernik – Idealny Przepis na Każdą Okazję
Ból balonowy: delikatny i szybki przepis