Jeszcze nie.
W ósmym miesiącu wylądowałem w Barcelonie. Moja firma konsultingowa się rozwijała. Miałem stałe grono klientów, głównie małych producentów z Azji, którzy potrzebowali pomocy w dotarciu na rynki europejskie i amerykańskie. Wynająłem maleńkie mieszkanie w dzielnicy z wąskimi uliczkami, balkonami z kutego żelaza i praniem powiewającym na wietrze.
Nauczyłem się znośnie mówić po hiszpańsku, przyzwoitym tajsku i całkiem sensownie po wietnamsku. Dowiedziałem się, która piekarnia ma najlepsze croissanty i w którym barze na rogu w niedziele grają futbol amerykański, żebym mógł oglądać, jak Broncos przegrywają w dogrywce, jak to zwykle bywa.
Zbudowałem życie, które należało wyłącznie do mnie.
A potem otrzymałem wiadomość, która wszystko zmieniła.
Wiadomość nadeszła z LinkedIn – najbardziej korporacyjnego i najmniej romantycznego miejsca, w którym los może interweniować. Pochodziła od niejakiej Victorii, która przedstawiła się jako starszy kupiec w średniej wielkości firmie dystrybuującej produkty farmaceutyczne w Chicago.
„Samantho, mam nadzieję, że ta wiadomość zastanie Cię w dobrym zdrowiu” – napisała. „Dowiedziałam się o Tobie od wspólnego kontaktu, który powiedział mi, że wykonujesz imponującą pracę w zakresie doradztwa w zakresie międzynarodowych łańcuchów dostaw. Mamy problemy z naszymi azjatyckimi dostawcami, szczególnie w Wietnamie i Tajlandii. Kontrola jakości jest niespójna, a koszty wysyłki są wyższe niż powinny. Czy byłabyś zainteresowana omówieniem umowy konsultingowej? Twoje doświadczenie w poprzedniej firmie sugeruje, że idealnie nadawałabyś się do tego projektu”.
Długo wpatrywałem się w wiadomość, a gwar panujący w kawiarni wokół mnie ucichł.
Następnie kliknąłem na profil Victorii.
Firma nazywała się Apex Pharmaceutical Distribution. Z siedzibą w USA. Siedziba główna w Chicago. Była konkurencją dla mojego poprzedniego pracodawcy, ale mniejszą i bardziej zwinną. Według ich strony internetowej, dynamicznie rozwijali się w Stanach Zjednoczonych i Europie.
Odpisałem: „Chciałbym dowiedzieć się więcej. Obecnie mieszkam w Europie, ale jestem dostępny na konsultacje wideo. Jaki jest harmonogram współpracy?”
Jej odpowiedź nadeszła w ciągu godziny.
„Jak wygląda jutro? 14:00 czasu centralnego.”
Rozmowa wideo odbyła się następnego dnia w przestrzeni coworkingowej w Barcelonie. Promienie słońca wpadały przez duże okna na drewniane stoły zastawione laptopami i niedopitymi latte.
Na moim ekranie pojawiła się Victoria – bystra kobieta po pięćdziesiątce, z siwymi włosami spiętymi w niski kok i o zdecydowanym usposobieniu. Za nią widziałem panoramę Chicago i przebłysk rzeki.
„Pozwól, że powiem wprost” – powiedziała po krótkim przedstawieniu. „Tracimy pieniądze w naszym azjatyckim łańcuchu dostaw. Opóźnione dostawy, problemy z jakością i płacimy za dużo za fracht. Słyszałam, że w ciągu ostatnich sześciu miesięcy udało się wam obniżyć koszty wysyłki o trzydzieści procent dla trzech różnych klientów, jednocześnie skracając czas dostawy. Jak?”
Opowiedziałem jej o mojej metodologii: budowaniu relacji z rzetelnymi lokalnymi dostawcami, zrozumieniu regionalnych sieci logistycznych, negocjowaniu jako partner, a nie tylko kupujący, projektowaniu systemów kontroli jakości, które szanują lokalne praktyki produkcyjne, a jednocześnie spełniają standardy FDA i międzynarodowe.
Słuchała uważnie, od czasu do czasu zadając konkretne, celne pytania, które świadczyły o tym, że nie tylko kiwała głową.
„Będę z tobą szczera, Samantho” – powiedziała, kiedy skończyłam. „Pracuję w tej branży od dwudziestu ośmiu lat. Większość konsultantów dużo mówi, ale nie potrafi tego zrobić. Wygląda na to, że naprawdę wiesz, co robisz. Chcę ci zaproponować sześciomiesięczny kontrakt – pracę zdalną, ale będziesz musiała okresowo dojeżdżać do naszych dostawców. Wynagrodzenie jest wysokie”.
Wymieniła liczbę, która sprawiła, że moje serce zabiło mocniej.
Było to więcej, niż zarobiłem przez rok w mojej poprzedniej pracy w Denver.
„Muszę się nad tym zastanowić” – powiedziałem, starając się, żeby mój głos brzmiał spokojnie.
„Oczywiście” – odpowiedziała. „Ale potrzebuję odpowiedzi do piątku. Tracimy pozycję na rzecz konkurencji i potrzebuję kogoś, kto potrafi działać szybko”.
Po zakończeniu rozmowy siedziałem w tej przestrzeni coworkingowej przez dwie godziny, a mój kursor nie znajdował się nad niczym konkretnym.
To była prawdziwa okazja. Nie tylko zbiór drobnych zleceń konsultingowych, nie tylko ja i mój laptop przeskakujący między tanimi Airbnb. Legalny kontrakt z rozwijającą się amerykańską firmą, z ludźmi z tytułami, biurami i kapitałem inwestycyjnym.
Oznaczałoby to strukturę, stabilność i potwierdzenie wartości wszystkiego, co zbudowałem w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy.
Oznaczałoby to również wyjście z dobrowolnego wygnania.
Myślałem o swojej rodzinie, o wiadomościach, które ignorowałem, o tym, że nie było mnie przez miesiące, a oni nadal nie mieli pojęcia, gdzie jestem ani co robię.
Część mnie chciała na zawsze pozostać ukryta — budować nowe życie, w którym nikt nie będzie znał mnie jako zapomnianego średniego dziecka, w którym nikt nie będzie prosił mnie o przyniesienie dodatkowego lodu albo o kupienie ciasta.
Ale inna część mnie, ta, która stawała się silniejsza z każdym odwiedzonym krajem i każdą sfinalizowaną umową, wiedziała, że prawdziwy rozwój oznaczał w końcu stawienie czoła temu, co zostawiłam za sobą.
Nie dlatego, że byłem im cokolwiek winien.
Ponieważ byłem sobie winien satysfakcję z pokazania im, kim naprawdę się stałem.
Wysłałem Victorii e-mail.
„Akceptuję twoją ofertę. Kiedy zaczynamy?”
Jej odpowiedź była natychmiastowa.
„Poniedziałek. Witamy w Apex.”
W ten weekend rozpocząłem proces powrotu do widzialnego świata.
Po raz pierwszy od miesięcy włączyłem telefon na full. Lawina powiadomień była przytłaczająca – nieodebrane połączenia, wiadomości głosowe, SMS-y, e-maile z numerów, których już nawet nie znałem. Zignorowałem je wszystkie.
Zamiast tego otworzyłem LinkedIn.
Zaktualizowałem swój profil, dodając nowy tytuł: Konsultant ds. Międzynarodowego Łańcucha Dostaw, Apex Pharmaceutical Distribution. Dodałem szczegóły dotyczące mojej pracy konsultingowej w ciągu ostatnich miesięcy – starannie profesjonalnie, ale ewidentnie z sukcesem. Następnie opublikowałem jedną aktualizację.
„Z przyjemnością ogłaszam, że dołączam do Apex Pharmaceutical Distribution jako konsultant, który pomoże mi optymalizować międzynarodowe łańcuchy dostaw. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział”.
Wiedziałem, że w świecie mojej rodziny w Kolorado eksploduje niczym bomba.
Nie mieli pojęcia, gdzie byłem ani co robiłem.
Teraz zobaczą, że nie tylko wszystko jest w porządku.
Rozkwitałem.
Mój telefon zaczął dzwonić po dziesięciu minutach.
Jessica.
Pozwoliłem mu zadzwonić.
Potem mama.
Potem Danny.
Zignorowałem ich wszystkich.
Zamiast tego spędziłem wieczór przygotowując się do nowej roli. Victoria przesłała mi pliki szczegółowo opisujące aktualne wyzwania związane z łańcuchem dostaw w Apex. Przeglądając je, uświadomiłem sobie coś, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
Jednym z ich największych konkurentów, firmą, która podbijała rynki azjatyckie, był mój dawny pracodawca w Denver.
To samo miejsce, w którym pracowałem przez sześć lat, gdzie byłem niezawodny, cichy, łatwo było mnie przeoczyć, Samantha.
A teraz zostałem zatrudniony specjalnie po to, żeby pomóc Apexowi ich pokonać.
Ironia była lepsza niż jakakolwiek fantazja o zemście, jaką kiedykolwiek potajemnie pielęgnowałem.
W niedzielny wieczór w końcu otworzyłem wiadomości od mojej rodziny.
Miesiące zmartwień, poczucia winy, złości, dezorientacji i ostatecznie rozpaczliwych próśb wylewały się na mój ekran.
Przeczytałem każdy z nich i nie czułem nic poza odległym współczuciem i dziwnym, chłodnym spokojem.
Następnie napisałem jedną wiadomość do czatu grupowego rodziny.


Yo Make również polubił
Mączka z larw w produktach spożywczych: dowiedz się, które produkty mogą teraz zawierać ten składnik
Korzyści z rozciągania palca serdecznego kciukiem
Liście lecznicze na wszystkie Twoje dolegliwości: cukrzycę, słabe krążenie, stłuszczenie wątroby, wysokie ciśnienie krwi i raka. 👇
Jagodzianki – Puszyste bułeczki z jagodami 🫐