Mój narzeczony powiedział: „Zanim się z tobą ożenię, chcę intercyzy, która zabezpieczy wszystko, co zarobię. Nie chcę stracić tropu”. Odpowiedziałem: „Podpisz, co chcesz”. Myślała, że wygrała. Ale kilka miesięcy później, podczas spotkania z prawnikiem, zauważyła pewien stan, którego nigdy wcześniej nie zauważyła. A spojrzenie, którym mnie obdarzyła, było niczym innym jak paniką.
Nazywam się Marcus i mam 34 lata. Sześć miesięcy temu moja narzeczona nalegała na intercyzę, która chroniłaby cały jej majątek, jednocześnie całkowicie ignorując fakt, że po cichu budowałem coś, co byłoby warte o wiele więcej, niż jej się wydawało. Kiedy jej prawnik w końcu wyjaśnił, na co tak naprawdę się zgodziła, zrozumiała, że jej próba ochrony przede mną przyniosła spektakularny efekt.
Byłem z Diane od 2 lat, zaręczeni od 4 miesięcy. Poznaliśmy się na ślubie przyjaciółki, kiedy miałem 32 lata, a ona 30. Pracowała w sprzedaży farmaceutycznej, dobrze zarabiała, około 150 000 dolarów z premiami. Była ambitna, zdeterminowana, zawsze mówiła o swojej ścieżce kariery i celach finansowych. To mi się w niej od początku podobało. Ambicja jest atrakcyjna. Pracuję w branży technologicznej, ale nie w tak krzykliwy sposób, jak ludzie sobie wyobrażają. Jestem architektem oprogramowania. Stały dochód około 140 000 dolarów. Nic, co by przyciągało wzrok.
Diane nie wiedziała, bo nigdy nie robiłem z tego wielkiej sprawy, że od 6 lat buduję dodatkowy biznes. Platformę SAS, którą rozwijałem wieczorami i w weekendy, coś, co zaczęło się jako projekt hobbystyczny i stopniowo przerodziło się w coś realnego. Kiedy się zaręczyliśmy, platforma generowała około 400 000 dolarów rocznego przychodu przy minimalnych kosztach ogólnych. Po cichu reinwestowałem zyski, budując ją w sposób zrównoważony, nie pobierając z niej sowitej pensji. Żyłem skromnie, jeździłem praktycznym samochodem i nie rozgłaszałem swoich sukcesów.
Firma była moją siatką bezpieczeństwa, moim planem emerytalnym na przyszłość, czymś, z czego byłem dumny, ale czego nie potrzebowałem reklamować. Diane wiedziała, że mam zajęcie dodatkowe. Widziała mnie wieczorami przy laptopie, wiedziała, że prowadzę małą firmę programistyczną, ale nigdy nie pytała o szczegóły, nigdy nie wydawała się nimi zainteresowana. Skupiała się na swojej karierze, swoich zarobkach, swojej niezależności finansowej.
Sześć miesięcy temu, około 2 miesiące po naszych zaręczynach, Diane poruszyła temat intercyzy. Jedliśmy u niej kolację, a ona przez cały wieczór była wyjątkowo cicha.
„Muszę z tobą o czymś porozmawiać” – powiedziała.
„Okej, co się dzieje?”
„Myślałam o naszych finansach, o małżeństwie i o tym, co się stanie, jeśli coś pójdzie nie tak”.
“Dobra.”
„Chcę intercyzy przed ślubem. Chcę prawnej ochrony wszystkiego, co zarabiam i wszystkiego, co mam. Nie chcę stracić tropu, jeśli się rozwiedziemy”.
Odłożyłem widelec.
„Planujesz rozwód, zanim jeszcze weźmiemy ślub?”
„Jestem realistą. Ciężko pracowałem na to, co mam. Widziałem zbyt wielu przyjaciół, którzy się rozwiedli i stracili połowę majątku. Nie zrobię tego. Musisz się zgodzić na intercyzę, która rozdzieli wszystko. Co moje, pozostanie moje. Co twoje, pozostanie twoje”.
„Więc mi nie ufasz.”
„Nie chodzi o zaufanie. Chodzi o ochronę. Chodzi o mądre planowanie finansowe”.
„A co jeśli powiem nie?”
„W takim razie nie mogę cię poślubić. To nie podlega negocjacjom, Marcus. Potrzebuję tej ochrony.”
Zastanawiałem się nad tym może z 10 sekund. Potem powiedziałem: „Podpisz, co chcesz. Jeśli potrzebujesz intercyzy, żeby czuć się bezpiecznie, to ją podpiszemy”.
Wyglądała na ulżoną, wręcz zaskoczoną.
„Naprawdę? Zgadzasz się?”
„Tak. Jeśli chcesz, żeby wszystko było oddzielone, w porządku. Twoje pieniądze są twoje. Moje pieniądze są moje. Cokolwiek sprawi, że poczujesz się komfortowo.”
„Dziękuję. Wiem, że niektórzy faceci dziwnie się zachowują w takich sprawach, ale muszę się chronić.”
„Rozumiem. Niech twój prawnik coś napisze. Ja dam swojemu prawnikowi to do przejrzenia.”
Uśmiechnęła się, przytuliła mnie, wydawała się szczerze szczęśliwa, że tak łatwo się zgodziłam. Nie zdawała sobie sprawy, że nie mam nic przeciwko rozdzielaniu finansów. Właściwie, wolałam to.
Tydzień później prawnik Diany przesłał projekt umowy przedmałżeńskiej. Był szczegółowy. 20 stron przepisów prawnych, które w zasadzie stanowiły, że cały majątek przedmałżeński pozostaje odrębny. Wszystkie dochody uzyskane w trakcie małżeństwa pozostają odrębne. Żadnych alimentów, żadnych roszczeń do kont emerytalnych ani inwestycji partnera. Wszystko zostało podzielone po połowie. Ty zachowujesz swoje, ja swoje.
Wysłałem to do mojego prawnika, Toma, z którym współpracowałem przy kontraktach biznesowych. Przejrzał to i zadzwonił do mnie.
„To dość agresywne” – powiedział. „Ona chce całkowitej separacji finansowej”.
„Tak, o to właśnie prosiła.”
„Zgadzasz się na to?”
„Całkowicie. Czy możesz dodać klauzulę dotyczącą aktywów firmy?”
„Jaki rodzaj klauzuli?”
„Każda działalność gospodarcza lub instrument inwestycyjny należący do osoby przed zawarciem małżeństwa lub założony w trakcie jego trwania pozostaje wyłączną własnością osoby, która go utworzyła, łącznie z całym dochodem i kapitałem własnym pochodzącym z tej działalności. Coś w tym stylu”.
„Chcesz chronić swoją firmę produkującą oprogramowanie”.
„Dokładnie. Jeśli ona chce zabezpieczenia finansowego, ja chcę tego samego. Upewnij się, że żaden mój biznes nie zostanie naruszony”.
„To uczciwe. Dodam to. Coś jeszcze?”
„Jeszcze jedno. Dodaj klauzulę o ujawnieniu informacji finansowych. Jeśli któraś ze stron błędnie przedstawi swoją sytuację finansową lub ukryje majątek, intercyza staje się nieważna. Wymagana jest pełna transparentność.”
„Ciekawe. Po co ta klauzula?”
„Bo jeśli mam podpisać coś tak restrykcyjnego, chcę mieć pewność, że oboje jesteśmy uczciwi w kwestii naszych finansów”.
„Wydaje się sprawiedliwe. Dodam to. Będzie jednak musiała się zgodzić na te modyfikacje”.
„Zgodzi się. Tak bardzo pragnie tej intercyzy, że zgodzi się na wszystko, co rozsądne”.
Tom dodał obie klauzule i wysłał poprawioną wersję prawnikowi Diane. Dwa dni później dostałem SMS-a od Diane.
„Mój prawnik twierdzi, że zmiany są w porządku. Możemy podpisać w przyszłym tygodniu”.
Zgodziła się, nawet nie pytając mnie, jakie zmiany wprowadziła. To powiedziało mi wszystko, co potrzebowałem wiedzieć o tym, jak uważnie czytała dokument. Skupiła się na ochronie własnej osoby i założyła, że moje modyfikacje były równie skuteczne, co zresztą było prawdą, tylko bardziej, niż jej się wydawało.
Podpisaliśmy intercyzę 3 tygodnie później. Obecni byli obaj prawnicy, oboje inicjowaliśmy każdą stronę, podpisywaliśmy się na końcu. Diane wyglądała na zadowoloną, wręcz ulżoną. Dostała to, czego chciała – pełne zabezpieczenie finansowe z mojej strony. Nie zdawała sobie sprawy, że ja dostałem to samo od niej i że miałem o wiele więcej do ochrony, niż ona wiedziała.
Aktualizacja pierwsza.
Ślub odbył się 4 miesiące po podpisaniu intercyzy. Piękna ceremonia, duża frekwencja, drogie przyjęcie, na które Diane nalegała i sama za nie zapłaciła. Chciała pochwalić się przed kolegami i rodziną. Chciała, żeby wszystko było idealne. Nie miałem nic przeciwko. To były jej pieniądze, jej wybór.
Założyliśmy wspólne życie małżeńskie. Finanse były całkowicie oddzielne, zgodnie z zapisami intercyzy. Mieliśmy wspólne konto na wydatki domowe, na które każdy z nas dokładał się po równo. Wszystko inne – nasze oszczędności, inwestycje, dochody – pozostało oddzielne. Diane wydawała się zadowolona z tego układu. Przynosiła do domu premię i od razu przelewała ją na swoje osobiste konto inwestycyjne. Nigdy o tym ze mną nie rozmawiała, nigdy nie pytała o moje finanse.
Byliśmy małżeństwem, ale niezależnym finansowo.
Po trzech miesiącach małżeństwa moja firma software’owa została przejęta. Nie w całości, raczej w formie większościowego pakietu akcji, wykupionego przez większą firmę technologiczną. Kupili 60% udziałów za 8 milionów dolarów. Zachowałem 40% udziałów i zostałem konsultantem. Nie powiedziałem o tym od razu Diane, nie dlatego, że to ukrywałem, ale dlatego, że sam to przetwarzałem. To było 6 lat pracy, które nagle zyskały na wartości, nagle stały się płynne. Musiałem porozmawiać z prawnikami i księgowymi, zrozumieć konsekwencje podatkowe i podjąć decyzje dotyczące pozostałego kapitału.
Dwa tygodnie po przejęciu w końcu wspomniałem o tym Diane. Jedliśmy kolację w domu, a ona opowiadała o dużej sprzedaży, którą sfinalizowała w pracy.
„To wspaniale” – powiedziałem. „Ja też miałem dobre wieści. Moja firma software’owa została przejęta”.
Spojrzała w górę.
„Twój projekt poboczny?”
„Tak. Firma technologiczna kupiła większość udziałów.”
„O, super. Ile?”
„8 milionów za 60%”.
Przestała jeść, tylko się na mnie patrzyła.
„8 milionów dolarów”.
„Tak, zachowałem 40% udziałów. Całkowita wycena wyniosła około 13 milionów dolarów. Mój udział w sprzedaży wyniósł 8 milionów dolarów”.
„Masz 8 milionów dolarów?”
„Po opodatkowaniu będzie bliżej pięciu, ale tak, mniej więcej.”
„I nie pomyślałeś, żeby o tym wspomnieć?”
„Wspominam o tym teraz. Zamknęli to zaledwie dwa tygodnie temu. Rozmawiałem z prawnikami i księgowymi.”
Przetwarzała, jej twarz wyrażała wiele emocji.
„Więc potajemnie prowadzisz wielomilionową firmę”.
„Nie potajemnie. Opowiedziałem ci o mojej firmie programistycznej. Nigdy nie pytałeś o szczegóły.”
„Bo myślałem, że to jakaś drobnostka. Nie wiedziałem, że prowadzisz coś wartego miliony”.
„Kiedy się poznaliśmy, nie było warte milionów. Z czasem rosło. Reinwestowałem zyski i powoli je budowałem”.
„Od kiedy wiedziałeś, że to jest aż tak warte?”
„Nie byłem tego pewien, dopóki nie wpłynęła oferta przejęcia. Trudno wycenić takie rzeczy, dopóki ktoś faktycznie nie zaoferuje zakupu”.
Usiadła wygodnie i skrzyżowała ramiona.
„To zmienia postać rzeczy”.
„Co zmienia?”
„Nasza sytuacja finansowa. Nasza intercyza została wynegocjowana na podstawie ujawnionych dochodów. Sprawiałeś wrażenie, że zarabiasz 140 000 dolarów rocznie”.
„Zarabiam 140 000 dolarów rocznie z mojej codziennej pracy. Dochód z działalności gospodarczej był oddzielny, co zgodnie z naszą umową przedmałżeńską jest w całości moją własnością i jest chronione przed wszelkimi roszczeniami”.
„Powinieneś mi powiedzieć.”
„Dlaczego? Chciałeś całkowitej separacji finansowej. Nalegałeś. Dostałeś dokładnie to, o co prosiłeś.”
„To niesprawiedliwe.”
„To całkowicie sprawiedliwe. Chciałeś intercyzy, która chroniłaby wszystko, co zarabiasz, żebyś nie stracił nic ze swojego majątku. Podpisałem ją. Ta sama intercyza chroni wszystko, co zarabiam, w tym mój biznes.”
Nie odpowiedziała. Skończyliśmy kolację w napiętej ciszy.
Aktualizacja druga.
W ciągu następnego tygodnia Diane była coraz bardziej zdenerwowana tym przejęciem. Ciągle o tym wspominała. O tym, jak to przed nią ukrywałam. O tym, że intercyza powinna zostać renegocjowana. O tym, że to niesprawiedliwe, że mam tyle pieniędzy, do których ona nie ma dostępu.
„Niczego nie ukrywałam” – tłumaczyłam. „Wiedziałeś o mojej firmie. Wolałeś nie zadawać pytań. A intercyza, na którą tak nalegałeś, chroni moje dochody z firmy. To była dosłownie jedna z klauzul, które dodałam i które zatwierdził twój prawnik”.
„Nie przeczytałem każdego szczegółu”.
„To nie mój problem. Chciałeś intercyzy. Dostałeś ją. Twój prawnik ją przejrzał. Podpisałeś. Wszystko jest legalne i uczciwe.”
„Powinniśmy renegocjować.”
„Dlaczego miałbym to zrobić? Umowa chroni nas oboje w równym stopniu. Ty możesz zatrzymać wszystko, co zarobisz. Ja mogę zatrzymać wszystko, co zarobię. Właśnie tego chciałeś.”
„Ale nie wiedziałem.”


Yo Make również polubił
Tytuł: 8 niezwykłych korzyści z cytryny i imbiru – naturalny sposób na usuwanie narośli skórnych
Moi rodzice dzwonili w sprawie pożyczki mojego brata na 590 000 dolarów – nigdy nie pożyczałem. Powiedzieli: „Twoim obowiązkiem jest mu ją oddać”. Uśmiechnąłem się… Skonfrontowałem się z nimi przy kolacji… I to, co powiedzieli, mnie zszokowało. PRAWDA BYŁA BOLESNA.
Mała dziewczynka dzwoni pod numer 911 i szepcze: „Jestem w szkole! Coś mnie kłuje w brzuchu…”. To, co odkryła policja, zszokuje Cię.
Pan tramvai: przepis na słodki chleb typowy dla Brianzy