Nie musieliśmy.
To właśnie było teraz najpiękniejsze. To, co kiedyś było napiętą ciszą między nami, przerodziło się w spokój.
Jedliśmy powoli. Opowiedziała mi o zajęciach z historii sztuki, które ukończyła – o fakultecie, który nie „liczył się” do niczego poza jej własną radością.
„To jedyny rodzaj nauki, który ma znaczenie” – powiedziałem jej.
„Brzmisz jak ciasteczko z wróżbą” – zadrwiła.
„Brzmisz, jakbyś w końcu robiła to, czego chce” – powiedziałem.
„Może i tak”, powiedziała.
Nie rozmawialiśmy o Candace.
Nie dlatego, że udawaliśmy, że ona nie istnieje.
Bo w tamtej chwili ona po prostu nie miała znaczenia.
Po obiedzie wyszliśmy na mały taras z tyłu domu. Trzymałam tam kilka doniczkowych ziół – miętę, rozmaryn, tymianek. Proste rzeczy, które przypominały mi o porach roku i przeznaczeniu.
Bree uklękła obok największego garnka.
„Ten potrzebuje wody” – powiedziała. „Dajesz mu wyschnąć”.
„Czekałem, aż to zauważysz” – powiedziałem.
Spojrzała w górę i uśmiechnęła się złośliwie.
„Jesteś irytujący” – powiedziała.
„Jesteś powolny” – odpowiedziałem.
Roześmiała się, weszła do środka i wróciła z konewką. Usiadłem na słońcu i pozwoliłem mu ogrzać ramiona, jakbym w końcu na to zasłużył.
Nalała ostrożnie, nie za dużo, nie za mało.
„Chyba złożę podanie o staż w galerii” – powiedziała nagle.
„Ten w Portland?” – zapytałem.
Skinęła głową.
„Bałam się wyjść” – przyznała.
„Nie odchodzisz” – powiedziałem łagodnie. „Idziesz naprzód. Duża różnica”.
Przełknęła ślinę.
„A co jeśli za tobą zatęsknię?” zapytała.
„Tak, zrobisz to” – powiedziałem.
Jej oczy lekko się zawilgotniały.
„Będziesz za mną tęsknić?” zapytała.
„Każdego dnia” – powiedziałem.
Uśmiechnęła się przez łzy i otarła policzek grzbietem dłoni.
„Dobrze” – powiedziała.
Odchyliłem się do tyłu i zamknąłem oczy. Wiatr poruszał liśćmi nad nami. Gdzieś zaszczekał pies. W oddali cicho zawyła syrena.
„Wiesz” – powiedziałem – „kiedy byłem w twoim wieku, myślałem, że leczenie oznacza zapomnienie. Ruszenie naprzód. Udawanie, że nic nie boli”.
„A teraz?” zapytała.
„Teraz myślę, że chodzi po prostu o mówienie prawdy raz po raz” – powiedziałem – „aż wypowiedzenie jej na głos przestanie sprawiać mi tyle bólu”.
Bree skinęła głową.
„Nawet jeśli nikt w to nie wierzy?” – zapytała.
„Szczególnie wtedy” – powiedziałem.
Siedzieliśmy tam długo, nie rozmawiając.
Zanim odeszła, mocno mnie przytuliła.
Niegrzeczne. Niezwięzłe.
„Wiesz, że wszystko zmieniłeś” – powiedziała.
„Nie” – powiedziałem. „Po prostu przestałem udawać”.
Spojrzała na mnie przez chwilę, po czym skinęła głową i odeszła.
Nie płakałam.
Nie dlatego, że nie byłem wzruszony.
Bo byłem pełny.
A czasami to jest właśnie jedyny sens spokoju.
Nie brak bólu.
Właśnie ten moment, w którym ból w końcu nie ma już dokąd pójść.


Yo Make również polubił
„Napój, który piłem codziennie i który pomógł mi schudnąć 25 funtów przed ślubem”
Naturalne środki łagodzące refluks żołądkowy
🥑 Awokado z tuńczykiem i świeżymi dodatkami 🍅🍋
Matka mówi, że jej córka została ugryziona 25 razy w żłobku