Kiedy docieramy do biblioteki, plac przed nią jest już pełen ludzi. Białe krzesła ustawione w rzędach przed prowizoryczną sceną są prawie wszystkie zajęte. Nowe skrzydło, zbudowane z jasnej cegły i szkła, lśni w popołudniowym słońcu. Nad wejściem wisi złota tablica, wciąż przykryta materiałem: Skrzydło George’a Thornberry’ego.
Panna Prentice wita nas przy wejściu, promieniejąc radością.
„Edyto, nareszcie. Czekaliśmy na ciebie. Twoje miejsce jest oczywiście w pierwszym rzędzie – i dla twojego wnuka też.”
Prowadzi nas na miejsca dla gości honorowych. W tłumie dostrzegam Wesleya i Corę, stojących z boku i rozglądających się niepewnie. Kiedy Wesley mnie dostrzega, macha i rusza w naszym kierunku. Kiwam głową w odpowiedzi, ale nie zatrzymuję się, podążając za panią Prentice.
Siadając, rozglądam się po tłumie – wiele znajomych twarzy, sąsiedzi ze starej dzielnicy, nowi znajomi z domu, w którym teraz mieszkam, rodzice dzieci, z którymi pracuję w bibliotece, a wśród nich Lewis Quinlan w eleganckim, jasnoszarym garniturze. Zauważywszy moje spojrzenie, lekko kiwa głową i uśmiecha się.
Po tym wieczorze w restauracji widzieliśmy się jeszcze kilka razy. Wpadł do biblioteki – pozornie przypadkiem – kiedy tam pracowałam. Zaprosił mnie na kawę i zapytał, jak się aklimatyzuję w nowym miejscu. W jego towarzystwie czułam się nie jak stara wdowa, a po prostu kobieta – interesująca rozmówczyni.
Uroczystość rozpoczyna się od przemówienia burmistrza, standardowego przemówienia o znaczeniu edukacji i kultury dla małych miasteczek. Następnie przemawia pani Prentice, mówiąc o tym, jak długo biblioteka potrzebowała rozbudowy i jak moja darowizna to umożliwiła.
„A teraz chciałabym zaprosić na scenę kobietę, która nas tu wszystkich sprowadziła” – oznajmia. „Panią Edith Thornberry”.
Przy gromkich brawach wchodzę na scenę. Nigdy nie lubiłem publicznych wystąpień, ale dziś czuję dziwny spokój. Wiem, co mam do powiedzenia i wiem, że to właściwe słowa.
„Dzień dobry, przyjaciele” – zaczynam, gdy oklaski cichną. „Nie jestem mistrzynią przemówień, więc będę się streszczać. To skrzydło nosi imię mojego męża, George’a Thornberry’ego – człowieka, który kochał dwie rzeczy ponad wszystko: rodzinę i książki”.
Zatrzymuję się i patrzę na zgromadzonych ludzi.
Książki otwierają drzwi do innych światów. Uczą nas empatii, myślenia, marzeń. Pomagają nam uświadomić sobie, że nie jesteśmy sami w naszych uczuciach i myślach. George wierzył w moc książek. Czytał naszym dzieciom każdego wieczoru, mimo że był zmęczony po pracy. Wierzył, że dobra książka może odmienić życie dziecka.
Widzę, jak Wesley i Cora wciskają się bliżej sceny. Twarz Wesleya jest napięta, jakby oczekiwał, że powiem coś nieprzyjemnego na jego temat.
„Moją nadzieją jest, że to nowe skrzydło stanie się miejscem, w którym dzieci z Blue Springs znajdą książki, które odmienią ich życie – gdzie nauczą się kochać czytanie tak, jak kochał je mój George, i gdzie uświadomią sobie, że najważniejsze w życiu nie są dobra materialne, ale wiedza, miłość i dobroć”.
Patrzę prosto na moje dzieci. „Czasami zapominamy o tych prostych prawdach. Czasami za bardzo skupiamy się na pogoni za dobrami materialnymi, zapominając o tym, co naprawdę ważne. Ale nigdy nie jest za późno, żeby sobie przypomnieć. Nigdy nie jest za późno, żeby zmienić swoje życie”.


Yo Make również polubił
Potrzebuję pomysłów!
Wielkanocna Schiacciata: przepis na typowy słodki produkt na zakwasie z Pizy i Livorno
Sposoby na złagodzenie bólu gardła i zapalenia migdałków w zaledwie 4 godziny
Czym są męty? Oto co powinieneś zrobić, jeśli je zobaczysz