„Zapisałam się na lekcje angielskiego” – podzieliła się inna. „Zawsze chciałam się uczyć, ale mój mąż powiedział, że to strata czasu i pieniędzy. Teraz nikt mi nie mówi, co mam robić”.
Amara słuchała i zdała sobie sprawę, że każda z nich odzyskiwała prawo do własnego życia. Małymi krokami, ale posuwały się naprzód.
„Mam też wieści” – powiedziała Amara. „Zmieniam pracę – z księgowej na projektantkę. Wracam do tego, o czym marzyłam dwadzieścia lat temu”.
„Wow. Za odwagę, za nowe początki” – Tamara uniosła kubek.
Stuknęli się kubkami i Amara poczuła, jak coś w niej się rozgrzewa. Miała teraz przyjaciół. Prawdziwych przyjaciół, którzy rozumieli ją bez słów.
Po kawiarni poszli na spacer po sklepach. Irene zaciągnęła Amarę do sklepu sportowego.
„Potrzebujesz odpowiedniego stroju do ćwiczeń” – powiedziała. „Nie tych luźnych spodni dresowych. Musisz zobaczyć swoje ciało. Zobaczyć, jak się zmienia. To cię motywuje”.
Amara stawiała opór, ale Irene była nieugięta. Ostatecznie wybrały kilka zestawów: jasne, piękne legginsy i topy.
Kiedy Amara przymierzyła legginsy i spojrzała na siebie w lustrze, jej pierwszą reakcją było zażenowanie. Legginsy przylegały do jej bioder. Top podkreślał brzuch.
„Nie podoba mi się to” – powiedziała.
„Teraz spójrz jeszcze raz”. Irene stanęła obok niej. „Nie patrz na to, czego nie lubisz. Spójrz na to, co już się zmieniło. Widzisz? Twoje nogi są bardziej umięśnione. Ręce też. Twoja postawa jest lepsza. Nie jesteś tą samą osobą, którą byłaś miesiąc temu”.
Amara przyjrzała się bliżej.
To prawda. Zmiany były niewielkie, ale jednak były.
„Biorę to” – powiedziała zdecydowanie.
Tego wieczoru, rozpakowując zakupy w domu, Amara przyłapała się na tym, że uśmiecha się ot tak. Bez powodu.
Kiedy ostatni raz uśmiechnęła się ot tak?
Niedziela rozpoczęła się od porannego biegania.
Amara wstała wcześnie, gdy Caleb jeszcze spał, włożyła jeden ze swoich nowych strojów i wyszła na zewnątrz. Biegła powoli, krótko, tylko dwadzieścia minut, ale to był jej czas, jej wysiłek, jej zwycięstwo nad samą sobą.
Po obiedzie poszła do Denise. Jej kuzynka mieszkała w małym domku na obrzeżach z ogrodem i patio. Kiedy Amara przyjechała, byli już goście – kilka par z dziećmi, grillowali burgery, grała muzyka.
„Amara, poznaj Jamala”. Denise poprowadziła w jej stronę mężczyznę po czterdziestce. „Mój współpracownik, ten, o którym ci opowiadałam”.
Jamal był wysoki, miał miłą twarz i łagodne oczy. Uśmiechnął się i wyciągnął rękę.
„Bardzo miło cię poznać. Denise opowiadała mi o tobie same dobre rzeczy.”
„Mam nadzieję, że tylko dobre rzeczy” – powiedziała Amara, ściskając mu dłoń.
„Wyłącznie. Mówi, że jesteś utalentowanym projektantem.”
Rozmawiali swobodnie i swobodnie. Jamal pracował jako programista. Rozwiódł się dwa lata temu i wychowywał dwójkę dzieci, chłopca i dziewczynkę. Nie zadawał niewygodnych pytań, nie wścibski. Po prostu opowiadał o sobie i słuchał jej opowieści.
„Wiesz, co jest najtrudniejsze po rozwodzie?” – zapytał, kiedy siedzieli na tarasie ze szklankami soku. „Uwierzyć, że znów można być szczęśliwym, że życie się nie skończyło. Przez pierwszy rok byłem jak zombie. Praca, dzieci, dom i tyle. Potem zdałem sobie sprawę, że nie mogę tak żyć. Muszę żyć naprawdę”.
„A jak to się zaczęło?” zapytała Amara.
„Małymi krokami. Zapisałem się do klubu pływackiego, zacząłem czytać książki, które odkładałem latami, spotkałem się ze starymi przyjaciółmi. Potem stopniowo pojawiły się nowe hobby i nowi ludzie. A teraz, dwa lata później, jestem szczęśliwy na swój sposób. Ale szczęśliwy”.
Amara słuchała i myślała: Może to jest recepta. Małe kroki. Rób coś dla siebie każdego dnia. Nie czekaj na wielki przełom. Po prostu idź naprzód.
Kiedy wychodzili tego wieczoru, Jamal powiedział:
„Naprawdę miło było cię poznać. Może kiedyś znów się spotkamy, żeby po prostu porozmawiać. Czuję, że jesteśmy do siebie podobni. Oboje uczymy się żyć na nowo”.
„Tak” – zgodziła się Amara. „Zróbmy to”.
Wymienili się numerami telefonów.
Amara nie żywiła żadnych romantycznych uczuć do Jamala. Ale teraz była osoba, która rozumiała ją bez słów, a to było ważne.
W domu czekała na nią niespodzianka.
Na stole leżała notatka od Caleba, narysowana kolorowymi kredkami.
Mamo, jesteś najlepsza. Kocham cię.
Obok znajdował się rysunek przedstawiający ją i Caleba trzymających się za ręce na tle słońca, kwiatów i tęczy.
Amara przycisnęła rysunek do piersi i uśmiechnęła się przez łzy.
O to właśnie walczyła. O tego chłopaka. O ich wspólną przyszłość.
Tego wieczoru, gdy Caleb zasnął, Amara otworzyła laptopa i sprawdziła pocztę.
Wiadomość od pana Everetta.
Amara, wizualizacja jest rewelacyjna. Jestem zachwycona. Kiedy możecie rozpocząć realizację projektu? Mam jeszcze dwie nieruchomości. Chciałbym omówić możliwość stałej współpracy.
Amara przeczytała e-mail trzy razy.
Stała współpraca. Więcej projektów.
Oznaczało to stały dochód i możliwość rozwoju w zawodzie, który kochała.
Napisała odpowiedź.
Jestem gotowy do pracy w każdej chwili. Chętnie omówię dalszą współpracę.
Po wysłaniu maila odchyliła się na krześle i spojrzała przez okno.
Miesiąc temu jej świat się zawalił. Myślała, że to koniec. Ale okazało się, że to początek.
Początek nowego życia. Jej życia.
Jej telefon zawibrował.
Wiadomość od Jamala.
Dziękuję za wspaniały wieczór. Jesteś niesamowitą kobietą. Nie pozwól, żeby ktokolwiek wmówił ci coś innego.
Amara się uśmiechnęła.
Może naprawdę była niesamowita. Może zawsze taka była i po prostu o tym zapomniała.
Minęły kolejne dwa tygodnie.
Amara oficjalnie objęła stanowisko projektantki etatowej, a jej życie diametralnie się zmieniło. Teraz przychodziła do pracy nie o ósmej rano, żeby siedzieć nad nudnymi raportami, ale o dziesiątej, żeby spotykać się z klientami, omawiać projekty i realizować pomysły.
Projekt dla pana Everetta zakończył się sukcesem, a on zaoferował jej dwie kolejne nieruchomości: kawiarnię i prywatny dom. Amara pracowała do późna, ale to był inny rodzaj wyczerpania – nie wyczerpujący, lecz dodający energii.
Schudła 14 kilogramów. Stare dżinsy, niezapinane od sześciu miesięcy, teraz luźno na nią leżały. Twarz jej wyszczuplała. Kości policzkowe były wyraźniejsze.
W lustrze zobaczyła kobietę, o której prawie zapomniała. Pewną siebie, pełną życia, promienną.
Jamal stał się jej przyjacielem. Pisali do siebie niemal codziennie, dzielili się nowinkami, a czasem spotykali się na spacerach z dziećmi. Nie było między nimi nic romantycznego, ale było wsparcie, zrozumienie i przyjaźń.
Pewnego wieczoru, siedząc w parku i obserwując dzieci bawiące się na placu zabaw, Jamal powiedział:
„Wiesz, patrzę na ciebie i jestem zdumiona. Tak bardzo się zmieniłaś w ciągu półtora miesiąca. I nie tylko pod względem wyglądu. Promieniejesz od środka.”
„Naprawdę?” Amara się uśmiechnęła.
„Naprawdę. Kiedy się poznaliśmy, wydawałeś się złamany, osaczony. A teraz, teraz jesteś jak feniks odradzający się z popiołów.”
„Może właśnie o to chodzi” – powiedziała zamyślona Amara. „Może musiałam spłonąć doszczętnie, żeby zacząć od nowa”.
Tego wieczoru, wracając do domu, wyjęła pamiętnik, który zaczęła pisać po odejściu Dariusza. Przeczytała ponownie pierwsze wpisy, pełne bólu, rozpaczy i nienawiści do siebie. Potem przeczytała ostatnie, o nowych projektach, treningach, spotkaniach z przyjaciółmi i planach na przyszłość.
Dzień 45. Dziś, po raz pierwszy od lat, spojrzałem na siebie w lustrze i nie odwróciłem wzroku. Jeszcze nie jestem tam, gdzie chcę być, ale nie jestem już tam, gdzie byłem, i to jest najważniejsze.
Następnego dnia Marcus Cole zadzwonił i poinformował, że rozprawa sądowa odbędzie się za dwa tygodnie.
„Bądź gotowa” – ostrzegł. „Prawnik Dariusza będzie próbował przedstawić cię jako osobę niezrównoważoną, niezdolną do odpowiedniej opieki nad dzieckiem. Potrzebujemy dowodu, że jest inaczej”.
„Jaki dowód?” zapytała Amara z niepokojem.


Yo Make również polubił
Jeśli masz 1 jajko, 1 jabłko, mąkę i mleko. przygotować ten pyszny słodki przepis.
Zaskakujący powód, dla którego nigdy nie powinieneś brać zimnego prysznica, gdy jest gorąco
Pączki kwadratowe wypełnione kremem cukierniczym: pyszna odmiana
Kobieta z rakiem jelita grubego w stadium 4 dzieli się objawami, które ignorowała 10 miesięcy przed diagnozą