Ali rozejrzał się dookoła i ze współczuciem zmarszczył brwi.
„Wszystko w porządku?”
„Tak” – powiedziałem. „Po prostu… wymazywanie kogoś jest dziwne”.
„Nie wymażesz go” – powiedział Ali. „Przywrócisz oryginalną warstwę farby”.
Ta kwestia powinna być tandetna, ale taka nie była.
Poświęciliśmy dwie godziny na przemeblowanie salonu — odwróciliśmy kanapę, wymieniliśmy oprawione obrazy, powiesiliśmy kilka moich prac artystycznych, stare szkice węglem, które trzymałam w szafie, bo Ethan kiedyś powiedział, że wydają mi się „zbyt intensywne”.
Cofnąłem się.
Znów poczułem się, jakbym był w swoim domu. Nie naszym. Moim.
Krok czwarty: bomba prawna.
Kline zadzwonił tego popołudnia.
„Wszystko jest złożone” – powiedział. „Dokumenty są gotowe do doręczenia. Chcesz mu je osobiście przekazać, kiedy wróci, czy mam zorganizować formalne doręczenie?”
„Dam mu to” – powiedziałem. „Chcę, żeby zobaczył, kto dokładnie podjął tę decyzję”.
„Bardzo dobrze. Wszystko gotowe.”
Rozłączyłam się i wpatrywałam w kopertę leżącą na ladzie – pozew rozwodowy, intercyza, indeks dowodowy. Gdzieś w Górach Kaskadowych Ethan pewnie medytował nad jeziorem, opowiadając Saszy, jak w końcu poczuł się „wolny”.
Tymczasem jego przyszłość leżała w zwykłej kopercie manilowej obok mojego tostera.
Krok piąty: Drobna zemsta Alego, ciąg dalszy.
Gdy odłożyłam kopertę, z jadalni wyszedł Ali z laptopem i wyglądał na o wiele za dumnego.
„Aktualizacja” – oznajmił. „Mamy ruch”.
„Ali” – ostrzegłem.
„Posłuchaj mnie” – powiedział, obracając laptopa w moją stronę.
Na stronie wydarzenia Sashy pojawiło się dwanaście nowych zapisów. Każdy z nich był fałszywym e-mailem Alego.
„Wysyła pakiety potwierdzające” – powiedział radośnie. „Z ograniczeniami dietetycznymi i zrzeczeniem się odpowiedzialności. I nie ma pojęcia, że tacy ludzie nie istnieją”.
„Ali…”
„Daj mi to.”
Kliknął inną zakładkę.
„I spójrzcie – ktoś już oznaczył moją opinię na temat jego praktyki coachingowej jako pomocną”.
Przeczytał ją jeszcze raz na głos, po prostu dla przyjemności.
Spojrzałem na niego.
„Ali.”
„Dobra, dobra. Będę się zachowywać. Trochę.”
Odłożył laptopa i skrzyżował ramiona.
„A tak serio, Sienna – jestem z ciebie dumny. Radzisz sobie z tym z większą gracją niż ktokolwiek, kogo znam.”
Nie żartował. Nie tym razem.
„Nie krzyczałeś. Niczego nie zniszczyłeś. Nie spaliłeś jego ubrań podczas ceremonialnego oczyszczenia duchowej głupoty. Zaplanowałeś. Udokumentowałeś. Chroniłeś się.”
Ścisnęło mnie w gardle.
„Zasługujesz na kogoś lepszego niż ktoś, kto używa „wyrównania energetycznego” jako wymówki do oszukiwania” – kontynuował.
Skinęłam głową i przełknęłam ślinę.
„Wiem” – szepnąłem.
Krok szósty: zemsta Harrisa.
Tego wieczoru mój telefon zawibrował.
Harris.
Zakończyłem to. Próbowała mnie zmanipulować. Potem opublikowałem wszystko w jej grupie coachingowej dla absolwentów. Pomyślałem, że powinieneś wiedzieć.
Wpatrywałem się w wiadomość.
Ali zajrzał mi przez ramię.
„O tak, jasne. Kostki domina się przewracają.”
Krok siódmy: noc przed burzą.
W niedzielę wieczorem mój telefon znów zasygnalizował dźwiękiem.
Ethan: Ten weekend był niesamowity. Zmienił moje życie. Czuję, że odnajduję siebie w prawdziwym życiu. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku.
Wpatrywałem się w te słowa. Nie byłem zły. Nie byłem ranny. Po prostu skończony.
W odpowiedzi wysłałem emotikonę kciuka w górę.
Ali wybuchnął śmiechem.
“Okrutny.”
Uśmiechnąłem się.
„To jedyna odpowiedź, jaką mu jestem winien.”
Krok ósmy: powrót.
W poniedziałek wieczorem samochód Ethana pojawił się na podjeździe. Wszedł do środka, nucąc, z torbą podróżną przewieszoną przez ramię, pachnącą szałwią i drogim olejkiem eukaliptusowym.
Stałem w salonie.
Zamarł, widząc brakujące zdjęcia, przestawione meble i poukładane pudła ze swoimi rzeczami.
„Sienna, co się dzieje?”
„Kuchnia” – powiedziałem cicho. „Jest coś dla ciebie”.
Szedł powoli i zdezorientowany, jakby zbliżał się do dzikiego zwierzęcia.
Podniósł kopertę, otworzył ją. Przeczytał stronę tytułową. Jego twarz zbladła.
„Sienna” – wyszeptał. „Co to jest?”
„Dokumenty” – powiedziałem. „I intercyza, o której podpisaniu zapomniałeś”.
Cofnął się, szeroko otwierając oczy i trzymając w rękach drżące strony.
„To… to nie może być prawda. To szaleństwo. Nie możesz mówić poważnie.”
„Mówię poważnie” – powiedziałem spokojnie.
„Możemy to naprawić” – powiedział. „Po prostu… poruszamy się za szybko. Ledwo zaczęliśmy eksplorację. Nie musimy tego robić”.
„Już jesteśmy” – powiedziałem. „Skończyliśmy”.
„Sienna, proszę.”
Podniosłem rękę.
Zatrzymał się, jakbym nacisnął przycisk wyciszenia.
„To nie jest nagłe” – powiedziałem cicho. „Odszedłeś miesiące temu. Po prostu nie miałeś dość uczciwości, żeby się do tego przyznać”.
Próbował mówić, ale nie mógł wydobyć z siebie ani jednego słowa.
Minąłem go i poszedłem na górę. Na dole schodów zatrzymałem się.
„Och” – dodałem. „A Ethan?”
Spojrzał w górę, jego oczy były pełne rozpaczy.
„Chciałeś eksplorować” – powiedziałem. „Gratulacje. Jesteś wolny”.
Zamknąłem za sobą drzwi sypialni i po raz pierwszy od dłuższego czasu dobrze spałem.
Ethan nie wyprowadził się od razu.
Spędził noc siedząc na podłodze w salonie, ściskając intercyzę, jakby mogła magicznie się przepisać, gdyby patrzył wystarczająco długo. Słyszałem, jak krąży o trzeciej nad ranem, mamrocząc i oddychając panicznie.
Kiedy zszedłem na dół po kawę o 6:30, wciąż stał w tym samym miejscu. Wyglądał na drobnego – nie oświeconego, nie przebudzonego – po prostu człowieka, którego duchowa podróż rozbiła się o mur z napisem „konsekwencje”.
Wstał, gdy wszedłem.
„Sienna, proszę” – powiedział ochrypłym głosem. „Nie musimy tego robić”.
„Już jesteśmy” – powiedziałem, nalewając kawę.
„Nie myślisz jasno. Działasz pod wpływem strachu”.
„Nie” – powiedziałem, odwracając się do niego. „Po raz pierwszy od miesięcy myślę jasno”.
Znów otworzył usta, ale przeszedłem obok niego, wziąłem się do pracy, zacząłem budować coś na zamówienie, skupiając się na prawdziwym metalu przede mną, a nie na tandetnej folii aluminiowej, w którą się zamienił.
Po jednej panice prawnika i kolejnym telefonie Kline zadzwonił, aby mnie poinformować.
„Wynajął prawnika” – powiedział. „Pana Rothmana. Próbuje negocjować”.
„Negocjować co?” – zapytałem.
Kline zaśmiał się cicho.
„Głównie chodzi o klauzulę. Twierdzi, że jest zbyt surowa.”
„Czy jest to wykonalne?”
„Zdecydowanie” – powiedział Kline. „Jego prawnik też o tym wie. On po prostu udaje nadzieję”.
„Pozwólcie mu wystąpić” – powiedziałem.
Ton Kline’a złagodniał.
„Przygotuj się, Sienna. On i jego rodzina mogą próbować cię naciskać.”
Naturalnie.
Nie musiałem długo czekać.
Tego popołudnia matka Ethana, Marilyn, zadzwoniła do mnie dwa razy.
Poczta głosowa nr 1: „Sienna, kochanie, chyba doszło do nieporozumienia. Ethan jest zdruzgotany. Proszę, zadzwoń do mnie”.
Wiadomość głosowa nr 2: „Wierzymy, że małżeństwo to komunikacja i przebaczenie. Nie można tego po prostu zmarnować”.
Zabawne, że nie powiedziała tego, kiedy cztery lata temu wciskali mi przed oczy umowę przedmałżeńską.
Nie oddzwoniłem.
W czwartek ojciec Ethana, Peter, próbował. Prosto na pocztę głosową.
W piątek rano dostałem SMS-a od Toby’ego.
Powinniśmy porozmawiać. Spotkanie rodzinne jutro o 14:00 w domu mamy. Bądźcie tam.
Tak po prostu. Bez przeprosin. Bez wstydu. Ani słowa o tym, jak sypiał z byłą dziewczyną swojego brata i nazywał to „rozwojem”.
Wpatrywałem się w ekran.
Ali zobaczył to po raz pierwszy, gdy spotkaliśmy się na lunchu.
„Nie” – powiedział z ustami pełnymi pity. „Absolutnie nie. To pułapka. Jak interwencja duchowa, ale głupia”.
„Idę” – powiedziałem spokojnie.
Upuścił jedzenie.


Yo Make również polubił
Jeśli to zrobisz, nigdy więcej nie zobaczysz komarów
Jeśli ścięgno pęka, gdy dotykasz małego palca kciukiem, oto co to oznacza
Zrobiłem dla ciebie tego łabędzia. Co o nim myślisz?
Mój mąż składa pozew o rozwód, a moja siedmioletnia córka pyta sędziego: „Czy mogę pokazać panu coś, czego mama nie wie, Wysoki Sądzie?”.