Mój kuzyn, nowy żołnierz piechoty morskiej, chciał się pobić na rodzinnym grillu. „No dalej” – zaśmiał się. „Obiecuję, że nie złamię paznokcia”. Rzucił się na mnie. W jednej sekundzie leżał twarzą w ziemi. Trzymałem go mocno, jak na treningu. „Odklep, Tyler. Już”. – Page 5 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Mój kuzyn, nowy żołnierz piechoty morskiej, chciał się pobić na rodzinnym grillu. „No dalej” – zaśmiał się. „Obiecuję, że nie złamię paznokcia”. Rzucił się na mnie. W jednej sekundzie leżał twarzą w ziemi. Trzymałem go mocno, jak na treningu. „Odklep, Tyler. Już”.

Widujemy się teraz może dwa razy w roku – głównie na spotkaniach rodzinnych. Święto Dziękczynienia u wujka Jamesa. Boże Narodzenie u cioci Marissy. Relacje są swobodne, łatwe, jak nigdy wcześniej po tym wszystkim, co się wydarzyło.

Rozmawiamy o naszych dzieciach. Mam siedmioletniego syna o imieniu Marcus z małżeństwa, które rozpadło się trzy lata temu. I rozmawiamy o pracy w sposób ogólny i niejasny, typowy dla wojskowych, gdy nie mogą rozmawiać o szczegółach.

Śmiejemy się z rzeczy, które robią nasze dzieci, porównujemy się z doświadczeniami dotyczącymi wyczerpującego rodzicielstwa i unikamy przeszłości, chyba że pojawia się naturalnie. A kiedy już się pojawia, nie towarzyszy temu napięcie ani uraza. To po prostu historia – coś, co się wydarzyło, coś, z czego oboje się nauczyliśmy, coś, co ukształtowało nas jako ludzi.

W zeszłe Święto Dziękczynienia Tyler i ja wylądowaliśmy razem w kuchni, z dala od hałasu salonu, gdzie dzieci biegały dookoła, a dorośli kłócili się o futbol. On zmywał naczynia, a ja je wycierałam – wpadliśmy w łatwy rytm, który ustaliliśmy bez dyskusji.

„Wiesz” – powiedział, nie patrząc na mnie, z dłońmi zanurzonymi w wodzie z mydłem. „Dużo myślę o tym dniu”.

Nie musiałem pytać, którego dnia.

„Tak” – powiedziałem, wycierając talerz i kładąc go na blacie.

Skinął głową. „Byłem takim idiotą”.

„Nie sprzeciwiłem się. „Miałeś dziewiętnaście lat” – powiedziałem. „Dziewiętnastolatkowie to idioci”.

Roześmiał się — był to krótki, ironiczny śmiech.

„Byłem gorszy niż większość” – powiedział. Wyciągnął garnek z wody i szorował go mocniej niż było trzeba. „Chciałem być tobą. Właśnie o to chodziło. Pragnąłem szacunku, jakim się cieszyłeś, autorytetu, tego, jak ludzie słuchali, kiedy mówiłeś. I nie wiedziałem, jak na to zasłużyć, więc zamiast tego próbowałem cię zniszczyć”.

Odłożyłam ręcznik i spojrzałam na niego.

„Mógłeś mnie po prostu zapytać, jak się tam znalazłem” – powiedziałem.

Spojrzał na mnie, a potem z powrotem na garnek. „Wiem. Ale to wymagałoby ode mnie przyznania, że ​​nie wiem już wszystkiego”.

Wypłukał garnek i podał mi go. „Teraz mówię moim marines – tym młodym, którzy przychodzą, myśląc, że są niezwyciężeni – że pewność siebie bez kompetencji to po prostu arogancja. A ta arogancja cię zrani. Albo, co gorsza, zrani kogoś innego”.

Powoli osuszyłem garnek, rozważając jego słowa.

„To dobra lekcja” – powiedziałem.

Skinął głową. „Nauczyłem się tego od ciebie. W trudny sposób”.

Dokończyliśmy naczynia w milczeniu, a kiedy wróciliśmy do salonu, coś między nami się ułożyło. Nie rozwiązane, bo zostało rozwiązane lata temu. Po prostu ustalone, jakbyśmy w końcu zrzucili z siebie ostatni ciężar, który dźwigaliśmy.

Mój syn Marcus czasami pyta o wujka Tylera. Jest w takim wieku, że fascynuje go wojsko, idea bycia twardym, odważnym i silnym. Kiedy go odwiedza, widzi mundur Tylera i pyta, czy wujek Tyler kiedyś walczył.

Mówię mu, że w wojsku nie chodzi o walkę. Chodzi o dyscyplinę, służbę i wykonywanie swojej pracy, nawet gdy jest ciężko.

Marcus jeszcze tego do końca nie rozumie. Ale zrozumie.

Tyler jest dla niego dobry – cierpliwy w sposób, którego nie spodziewałbym się po jego dziewiętnastoletniej wersji. Pozwala Marcusowi przymierzyć swoją okładkę, pokazuje mu, jak stanąć na baczność, wyjaśnia różne wstążki na jego mundurze galowym. A kiedy Marcus pyta, czy wujek Tyler mógłby mnie pokonać w walce, Tyler śmieje się i mówi: „Twoja mama by mnie powaliła, zanim bym się zorientował, co mnie spotkało”.

Marcus uważa, że ​​to najzabawniejsza rzecz jaką kiedykolwiek słyszał.

Rozwód z ojcem Marcusa był trudny, ale konieczny. David był dobrym człowiekiem, cywilnym wykonawcą, którego poznałam w Pentagonie. Ale chcieliśmy różnych rzeczy. On chciał stabilizacji, rutyny, partnera, który co wieczór wracałby do domu na kolację. Ja chciałam kariery, która miałaby znaczenie, misji, które stawiałyby przede mną wyzwania, życia, które nie wpisywałoby się w przewidywalny schemat.

Przez trzy lata próbowaliśmy to naprawić. Chodziliśmy na terapię. Prowadziliśmy długie rozmowy o kompromisie i poświęceniu. Ale w końcu oboje zdaliśmy sobie sprawę, że za bardzo poświęcamy siebie.

Rozwód przebiegł polubownie. Dobrze współwychowujemy dziecko. Marcus spędza połowę tygodnia ze mną, a połowę z Davidem i jakoś sobie radzimy, bo oboje kochamy naszego syna bardziej niż mamy do siebie pretensje.

To nie jest życie, jakie sobie wyobrażałam, gdy byłam młodsza. Ale to dobre życie – szczere, prawdziwe, zbudowane na świadomych wyborach, a nie na tym, czego, jak mi się zdawało, powinnam chcieć.

Ciocia Marissa ma teraz sześćdziesiąt lat i nadal jest emocjonalnym centrum rodziny. Dwa lata temu przeszła na emeryturę i większość czasu spędza z córką Tylera, Emmą, którą uwielbia. Jest teraz łagodniejsza niż dwanaście lat temu – mniej niespokojna, bardziej pogodzona z tym, jak potoczyły się sprawy.

Powiedziała mi kiedyś, około rok po tym, jak Tyler i ja zaczęliśmy odbudowywać nasz związek, że popełniła błąd, prosząc mnie, żebym odpuścił.

„Wiedziałeś, czego potrzebował” – powiedziała. „Po prostu próbowałam go chronić przed zranieniem. Ale ty chroniłeś go przed czymś gorszym – przed tym, że nigdy nie dorośnie”.

Doceniam to. Wymagało to od niej odwagi, żeby to powiedzieć – przyznać, że źle oceniła sytuację.

Wujek James ma sześćdziesiąt dwa lata, jest na pół-emeryturze, ale wciąż jest patriarchą rodziny pod każdym względem, który ma znaczenie. Organizuje spotkania, mediuje w sporach i dba o to, by wszyscy byli w kontakcie.

Jest dumny z Tylera i ze mnie, ale na różne sposoby. Mówi ludziom, że jego siostrzenica jest podpułkownikiem, a siostrzeniec sierżantem sztabowym. I słychać dumę w jego głosie, kiedy to mówi.

Lydia też jest teraz podpułkownikiem, stacjonuje w Colorado Springs i pracuje w NORTHCOM. Nie widujemy się już tak często jak kiedyś, ale rozmawiamy co kilka tygodni – długie rozmowy telefoniczne, podczas których nadrabiamy zaległości w pracy, życiu i wszystkim, co się dzieje.

Cztery lata temu wyszła za mąż za inną oficer, Rachel, która pracuje w wywiadzie. Są szczęśliwi, stabilni, budują taki rodzaj partnerstwa, jaki ja próbowałem zbudować z Davidem, ale mi się nie udało.

Cieszę się z jej szczęścia. Zasługuje na to. Nadal jest jedną z najmądrzejszych i najkompetentniejszych oficerów, jakich znam. I nie raz jej mówiłem, że zostanie generałem, zanim przejdzie na emeryturę. Śmieje się, kiedy to mówię, ale mówię serio. Ma wizję, umiejętności przywódcze i polityczny zmysł, jakiego wymaga kierownictwo wyższego szczebla.

Mam kilka z tych cech, ale nie wszystkie. Lepiej radzę sobie na stanowiskach operacyjnych, w terenie, kierując ludźmi bezpośrednio, niż zarządzając z dystansu.

Czasami myślę o grillu. Nie często, ale kiedy już to robię, ogarnia mnie dziwna mieszanka emocji. Żal, że tak się stało. Wdzięczność za to, co nastąpiło później.

Sam incydent trwał krótko – może trzydzieści sekund od rzucenia się Tylera do jego odklepania. Ale jego skutki ciągnęły się latami – cisza, granice, powolna, bolesna praca nad odbudową.

Gdybym mógł cofnąć czas, nie wiem, co bym zmienił. Może bym odszedł, zamiast się angażować. Może wziąłbym Tylera na bok, zanim sytuacja by się zaogniła, i odbył z nim trudną rozmowę w cztery oczy.

Ale może nie. Może musiało się to wydarzyć dokładnie tak, jak się wydarzyło. Może Tyler potrzebował publicznego upokorzenia, bo prywatne rozmowy nie zadziałały. Może musiałam postawić tę granicę tak wyraźnie, żeby nie było żadnych niejasności, miejsca na błędną interpretację czy bagatelizowanie tego, co się wydarzyło.

Młodsze pokolenie w naszej rodzinie nie zna całej historii. Wiedzą, że kilka lat temu na grillu doszło do incydentu – coś związanego ze sparingiem poszło nie tak – ale szczegóły zbladły w rodzinnej legendzie.

Nie mam nic przeciwko. Nie mam zamiaru ponownie tego roztrząsać ani tłumaczyć się ludziom, którzy tam nie byli.

Tyler i ja poszliśmy dalej. Rodzina poszła dalej. A ludzie, którzy się liczą – ci, którzy byli tam i widzieli, co się stało – rozumieją. Niektórzy z nich zrozumieli od razu. Inni potrzebowali lat. Kilku pewnie nadal uważa, że ​​przesadziłem.

Pogodziłem się z tym. Nie masz wpływu na to, jak ludzie interpretują twoje działania, zwłaszcza gdy te działania podważają ich założenia na temat tego, kim powinieneś być.

Przez lata wyszkoliłem setki lotników – młodych mężczyzn i kobiet, którzy dołączają do Sił Powietrznych z najróżniejszym doświadczeniem i motywacją. Niektórzy przychodzą tam dla pieniędzy na studia. Niektórzy, bo nie wiedzieli, co innego robić. Jeszcze inni, bo naprawdę chcą służyć.

Staram się uczyć ich tego samego, czego pułkownik Reeves nauczył mnie. Dyscyplina nie polega na sztywności. Chodzi o konsekwencję. Przywództwo nie polega na byciu najtwardszą osobą w pokoju. Chodzi o bycie najbardziej niezawodną. Szacunek to nie coś, czego się wymaga. To coś, co zdobywa się swoimi działaniami, dzień po dniu, w sposób, którego nikt nie zauważy, dopóki nie stanie się to istotne.

Opowiadam im o błędach, które popełniłem, decyzjach, których żałuję, momentach, w których pozwoliłem, by ego przeszkodziło mi w zrobieniu tego, co słuszne. Nie opowiadam im o Tylerze. Ta historia jest zbyt osobista, zbyt konkretna. Ale lekcje z niej płynące są widoczne we wszystkim, czego nauczam.

Marcus zapytał mnie w zeszłym miesiącu, co było najtrudniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiłem. Jechaliśmy do domu z jego treningu piłkarskiego, utknęliśmy w korku, a on był w jednym z tych nastrojów, kiedy zadaje trudne pytania znienacka.

Myślałem o tym przez chwilę. Wyjazdy były trudne. Utrata przyjaciół w wypadkach na szkoleniach była trudna. Rozwód był trudny.

Ale co jest najtrudniejsze?

„Ustalanie granic w relacjach z kimś, kogo kocham” – powiedziałem.

Spojrzał na mnie zdezorientowany.

„Co to jest granica?”

Próbowałem to wytłumaczyć w sposób zrozumiały dla siedmiolatka.

„To wtedy, gdy mówisz komuś, co jest w porządku, a co nie” – powiedziałem. „I trzymasz się tego, nawet gdy jest to niewygodne”.

Zastanowił się nad tym. „Na przykład, kiedy mówię Jackowi, że nie może pożyczyć moich zabawek bez pytania?”

Uśmiechnęłam się. „Dokładnie tak.”

Skinął głową, zadowolony, i wrócił do patrzenia przez okno. Zastanawiałem się, czy będzie pamiętał tę rozmowę, kiedy będzie starszy, czy wtedy będzie to dla niego coś, czego nie może znaczyć teraz.

Córka Tylera, Emma, ​​to istna energia, ciekawość i nieustraszoność. Przypomina mi Tylera w jego wieku – ciągle w ruchu, ciągle przekraczając granice. Zastanawiam się, jaką osobą się stanie. Czy odziedziczy po ojcu ducha rywalizacji, cierpliwość matki, czy może kombinację obu? Czy wstąpi do wojska, jak tata i ciotka, czy też całkowicie je odrzuci i wybierze coś zupełnie innego.

Mam nadzieję, że cokolwiek wybierze, Tyler i jego żona wychowają ją z umiejętnością radzenia sobie z porażkami, przyznawania się do błędów i proszenia o pomoc, gdy jej potrzebuje. Tego Tyler nie miała w wieku dziewiętnastu lat. To właśnie one sprawiły, że wszystko było o wiele trudniejsze, niż być powinno.

Ostatnio myślałem o emeryturze. Nie od razu. Mam jeszcze co najmniej sześć lat do dwudziestki i chcę zobaczyć, czy awans na stopień O-6 zostanie mi przyznany. Ale co będzie później?

Całe dorosłe życie spędziłem w Siłach Powietrznych. Dało mi to strukturę, cel i tożsamość. Wymagało też wiele – czasu z rodziną, stabilności w związkach, możliwości zapuszczenia korzeni w każdym miejscu.

Nie żałuję. Wybrałem to życie, wiedząc, ile to będzie kosztować. Ale zaczynam myśleć o tym, jak będzie wyglądał kolejny rozdział. Może wykładowca w akademii wojskowej. Może konsultant dla firm zbrojeniowych. Może coś zupełnie niezwiązanego z wojskiem – coś, czego jeszcze nawet nie rozważałem.

Przyszłość wydaje się otwarta jak nigdy od lat.

W zeszłe święta Bożego Narodzenia rozmawialiśmy z Tylerem o czymś, co utkwiło mi w pamięci. Staliśmy na zewnątrz, z dala od domowego zgiełku, na podwórku wujka Jamesa, podczas gdy wokół nas cicho padał śnieg. Emma była w domu z ciocią Marissą. Marcus grał w gry wideo z młodszym przyrodnim bratem Tylera i oboje potrzebowaliśmy chwili wytchnienia od tego chaosu.

„Żałujesz kiedyś, jak potoczyły się sprawy?” – zapytał Tyler, a jego oddech unosił się w zimnym powietrzu.

Wiedziałem, co miał na myśli.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Jestem lekarzem, który bada niszczycielskie skutki długiego COVID-19, a teraz wywraca on moje własne życie do góry nogami.

Włóknienie płuc   , które utrudnia oddychanie Przewlekłe zapalenie serca Zespół POTS (tachykardia ortostatyczna posturalna)  , w którym serce zaczyna bić szybciej przy ...

7 naturalnych rozwiązań, aby pożegnać się z mrówkami i chronić swój dom

Ten klasyczny środek odsłania nową twarz. Strategicznie umieszczony w pobliżu punktów wejścia, działa jak koń trojański: mrówki robotnice nieświadomie przynoszą ...

Przepisy na kefir i wodę kokosową – korzyści zdrowotne i przepisy!

1 szklanka wody kokosowej Sok z połowy limonki Kilka listków mięty Plasterki ogórka (opcjonalnie) Przygotowanie: Wymieszaj wodę kokosową z sokiem ...

12 domowych sposobów na leczenie żylaków i poprawę krążenia

10. Ćwiczenia na mięśnie łydek 🦵 Przykłady: Stawanie na palcach (wznosy na przemian). Krążenie stopami w powietrzu (leżąc na plecach). 11. Unikanie długiego ...

Leave a Comment