„La sopa está deliciosa” – powiedziałem.
„Ona jest skorumpowaną dziewczyną z Instagrama” – mruknęła Camila do Sebastiana, nie ściszając głosu. Wygląda jak tandetna dziewczyna z Instagrama.
Nie przestawałam poruszać łyżką, a uśmiech nie znikał. Policzki mnie piekły, ale nie mrugnęłam.
Sebastian roześmiał się, dźwięk był ostry i nieznany. „Linda, pero tonta” – powiedział. Ładna, ale głupia.
Jego matka prychnęła delikatnie.
Pod stołem skręcałam serwetkę, aż zbielały mi kostki.
Danie za daniem. Ryba, sałatka, idealnie obsmażona wołowina. Z każdym talerzem dochodził kolejny hiszpański przysmak, kolejne maleńkie sznycle.
Moja risa molesta. Mój śmiech jest irytujący.
Parece mesera americana. Ubiera się jak amerykańska kelnerka.
Nie ma głębokich informacji. Jej rozmowa nie ma głębi.
Liczyłem obelgi jak koraliki na sznurku, a moja twarz ani drgnęła. Myśleli, że język to mur; nie zdawali sobie sprawy, że to okno.
W pewnym momencie jego ojciec przeszedł na angielski, patrząc prosto na Sebastiana i wskazując na mnie. „Ona jest bardzo blond, prawda?”
„Tata lubi dokuczać” – powiedział Sebastian, klepiąc mnie po dłoni, zanim odpowiedział po hiszpańsku: „No es tan vacía como parece”. Nie jest taka pusta, na jaką wygląda.
Więcej śmiechu.
Najgorsze było to, że ojciec zapytał go po hiszpańsku, czy jestem „tym jedynym”. Sebastian zaśmiał się cicho i pokręcił głową.
„Es una buena relleno hasta que vuelva a Colombia” – powiedział. Jest dobrym wypełniaczem, dopóki nie wrócę do Kolumbii.
Wypiłem wino i nie poczułem w nim nic oprócz metalu.
Później jego matka pochyliła się w moją stronę, gdy podano deser — idealny, drżący flan z espresso jako osobnym napojem.
„Sebastian powiedział nam, że studiujesz na studiach podyplomowych” – powiedziała po angielsku.
„Tak. Robię magisterkę z komunikacji.”
„Jakie to praktyczne” – odpowiedziała tonem sugerującym, że wcale tak nie jest. „A jak się poznaliście? Sebastian jest zazwyczaj taki wybredny”.
Opowiedziałem historię o księgarni, o wspólnym stole, o zimnej kawie. Kiedy mówiłem, Sebastian mruczał coś po hiszpańsku do Camili, co wywołało u niej uśmiech.
„Jaki romantyczny” – powiedziała jego mama, kiedy skończyłam. „Nie uważasz, kochanie?”
Jego ojciec mruknął coś pod nosem.
„Romy nie potrzebuje romansu” – powiedział Sebastian, ściskając mnie za ramię. „Jest bardzo… wyrozumiała”.
Podwójne znaczenie nie umknęło uwadze nikogo. Jego rodzina wymieniła porozumiewawcze spojrzenia. Uśmiechnąłem się szerzej.
Ponieważ wtedy miałem już plan.
Ojciec Sebastiana zwrócił się do mnie po angielsku, gdy talerze zostały sprzątnięte. „Czego nauczyłeś się na… studiach międzykulturowych?”
Spojrzałam mu w oczy. „Ludzie często mówią ci jedno w twarz, a za plecami drugie” – powiedziałam lekko. „Zwłaszcza gdy myślą, że nic nie rozumiesz”.
Nastała cisza tak ostra, że aż cięta.
„Jakże to trafne” – powiedziała po chwili matka, uśmiechając się sztywno. „Sebastian, opowiedz Romy o domku na plaży w Cartagenie”.
Rozmowa się zmieniła, ale niepokój pozostał. Patrzyłam, jak Sebastian odwraca się wokół nich – bardziej arogancki, bystrzejszy, bardziej udawany. Pewny siebie, uważny chłopak, którego znałam, rozmywał się na krawędziach.
Kiedy pokojówka wróciła, by sprzątać deser, złapałem wzrok ojca Sebastiana.
„Dziękuję za cenę” – powiedziałem wyraźnie, bez akcentu po hiszpańsku. „Wszystko było pyszne”.
Jego dłoń zamarła wokół kubka z kawą. Widelec Camili brzęknął o talerz. Sebastian znieruchomiał obok mnie.
„¿Perdón?” powiedział ostrożnie jego ojciec.
Uśmiechnęłam się niewinnie. „Dziękuję tylko za kolację” – odpowiedziałam po angielsku.
Sebastian zaśmiał się słabo. „Poduczyła się ode mnie kilku zwrotów” – powiedział rodzinie po hiszpańsku. „Słodka, prawda?”
Jego matka się uspokoiła, ale ojciec cały czas patrzył na mnie, jakbym właśnie zmienił kształt.
Wieczór dobiegał końca. Jego matka zapytała, czy chcę więcej wina; odmówiłem, a ona wyraźnie się odprężyła. Ojciec nalał sobie kolejną brandy. Luźna rozmowa unosiła się nad stołem niczym para.
Kiedy w końcu wstaliśmy, żeby wyjść, matka Sebastiana odciągnęła go na bok, sycząc po hiszpańsku. Usłyszałem suficientes problemas i no es seria – dość kłopotów, a nie coś poważnego.
Jego ojciec podszedł do mnie, gdy Sebastian był zajęty. „Byłeś dziś cicho” – zauważył.
„Słuchałem” – powiedziałem.
Coś w moim głosie sprawiło, że zmrużył oczy.
Sebastian pojawił się u mojego boku. „Gotowa, mamore?” zapytał.
Skinęłam głową, dziękując ponownie jego rodzicom po angielsku. Czułam ich wzrok na plecach, kiedy wychodziliśmy.
W holu mój wzrok padł na małą tablicę ogłoszeń przy drzwiach kuchennych. Tam, pod listą zakupów, wypisaną idealnym pismem, leżała pocztówka z wyblakłą amerykańską flagą, magnes na pamiątkę z podróży do Waszyngtonu. Pomyślałam o własnym breloku z flagą i o tym, jak jego matka mówiła „amerykański” jak żart.
Uśmiechnąłem się do siebie, wchodząc w ciepłą noc. Burza nadciągała, a ja miałem już dość powstrzymywania grzmotów.
Droga powrotna do mojego mieszkania była cichsza niż jakakolwiek inna, jaką kiedykolwiek odbyliśmy. Sebastian co chwila zerkał to na mnie, to na drogę.
„Cicho tu”, powiedział w końcu, ściszając radio. Sinatra ucichł w połowie tekstu. „Coś się stało?”
„Właśnie myślałem o twojej rodzinie” – powiedziałem, patrząc, jak latarnie uliczne wycinają kawałki złota na jego twarzy.
„Kochali cię” – powiedział szybko. „Moja mama mówiła, że jesteś czarujący”.
„Po angielsku czy hiszpańsku?” – zapytałem.
Zaśmiał się, ale dźwięk był kruchy. „Co za różnica?”
„Po prostu jestem ciekaw.”
Przejechaliśmy kolejną milę w milczeniu.
„Słuchaj, wiem, że potrafią być intensywni” – powiedział. „Ale mają dobre intencje”.
„Naprawdę?” – mruknąłem.
Westchnął. „Znowu za dużo myślisz, Romy. Wszystko w porządku.”
Podjechaliśmy pod mój budynek. Odpiąłem pas bezpieczeństwa, muskając palcami brelok z flagą, który zwisał ze stacyjki.
„Chcesz wpaść na kawę?” – zapytałem.
Na jego twarzy odmalowała się ulga. „Tak. Chętnie.”
Moje mieszkanie było małe i niedopasowane – kanapa z lumpeksu, przeładowane regały na książki, maleńka kuchnia, w której piekarnik się nagrzewał, a światło nad zlewem gasło co dwa tygodnie. Sebastian zawsze traktował to jak uroczy drobiazg, coś, z czego można się uśmiechnąć przed powrotem do swojego eleganckiego, biało-białego apartamentu.
Napełniłem czajnik i postawiłem go na kuchence. Znajomy grzechot metalu o palnik uspokoił mnie.
Sebastian opadł na kanapę i wyciągnął telefon. Przyszedł SMS; uśmiechnął się do ekranu.
„Camila?” zapytałem od progu kuchni.
„Tak”. Szybko napisał. „Chce wiedzieć, czy przeżyłeś Inkwizycję”.
„Co jej mówisz?”
„Że byłaś idealna” – powiedział. „Idealną amerykańską dziewczyną”.
Podeszłam i usiadłam na stoliku kawowym naprzeciwko niego, na tyle blisko, że nasze kolana prawie się stykały.
„Czy mogę cię o coś zapytać?” zapytałem.
Uśmiechnął się, sięgając po moje dłonie. „Oczywiście, mamo. Cokolwiek.”
„Co oznacza „linda pero tonta”?”
Krew odpłynęła mu z twarzy. Jego uścisk osłabł.
„I naprawdę jestem ciekawa ‘relleno hasta que vuelva a Colombia’” – dodałam. „To był mój osobisty faworyt”.
Za nami zaczął buczeć czajnik.
„Czekaj” – powiedział powoli. „Mówisz po hiszpańsku?”
„Och, płynnie” – powiedziałam, cofając ręce. „Od szesnastego roku życia. Barcelona, lekcje konwersacji, cała ta sprawa. Naprawdę się dziś przydało”.
Zerwał się na równe nogi i przeczesał włosy dłonią. „Czemu mi nie powiedziałeś?”
„Dlaczego mi nie powiedziałeś, że jestem tylko chwilową rozrywką?” – odparłem, nie ruszając się z miejsca. „Dlaczego mi nie powiedziałeś, że twoja rodzina spędzi trzy godziny, naśmiewając się ze mnie przy kolacji?”
„To nie było tak” – zaczął.
„Dokładnie tak było” – powiedziałam, wstając. „Twoja siostra nazwała mnie tandetną dziewczyną z Instagrama. Twoja matka mówiła, że nie jestem wystarczająco dobra. Ty mówiłeś ojcu, że byłam tylko wypełniaczem do Kolumbii. To nie jest przekomarzanie się, Sebastianie. To okrucieństwo z nutą tchórzostwa”.
Czajnik zaczął gwizdać, a ostry dźwięk rozniósł się po pomieszczeniu.
„Moja rodzina jest skomplikowana” – powiedział. „Nie rozumiesz tej presji”.
„Rozumiem doskonale” – odpowiedziałem. „Grasz z nimi oddanego syna, a ze mną czarującego chłopaka. Ale dziś wieczorem zapomniałeś o tym, czego się uczę zawodowo: co ludzie mówią, kiedy myślą, że nikt ich nie słucha”.
Zrobił krok w moją stronę. „Tak, dzisiejszy wieczór był zły, ale moje uczucia do ciebie…”
„Które uczucia?” – przerwałem. „Te po angielsku prosto w twarz, czy te po hiszpańsku za plecami?”
Czajnik zaczął teraz wrzeszczeć. Odwróciłem się, zgasiłem palnik i pozwoliłem, by nagła cisza zapadła niczym młotek.
„Popełniłem błąd” – powiedział. „Okropny błąd. Nigdy nie sądziłem, że zrozumiesz”.
„W tym właśnie problem” – powiedziałem cicho. „Nigdy byś nie pomyślał, że tak zrobię”.
Przełknął ślinę. „Możemy to naprawić. Pozwól mi porozmawiać z rodziną. Zaprosimy cię ponownie, oni…”
„Nie ma nic do naprawienia” – powiedziałem, podchodząc do drzwi i otwierając je. „Dzisiaj nie było nieporozumienia. To było tłumaczenie”.
„Zrywasz ze mną? Tak po prostu?”
„Tak po prostu” – powiedziałem. „Chociaż szczerze? Złamałeś nas na długo przed deserem”.
„Romy, proszę”. Jego głos się załamał. „Porozmawiamy, jak się uspokoimy. Jutro…”
„Do widzenia, Sebastianie” – powiedziałem, opierając rękę na drzwiach. „Zgub mój numer. Biegle władasz kłamstwami, a ja już nie muszę ich tłumaczyć”.
Wpatrywał się we mnie przez dłuższą chwilę, jakby widział mnie po raz pierwszy. Potem wyszedł.
Zamknąłem drzwi, przyciskając je plecami, a nogi groziły ugięciem. W kuchni czajnik wciąż tykał, stygnąc, a metal wracał do pierwotnego kształtu po zagotowaniu wody.
W ciągu następnych kilku dni mój telefon zamienił się w tablicę wyników.
Dwadzieścia dziewięć nieodebranych połączeń.
Czterdzieści trzy teksty.
Notatki głosowe początkowo były przepraszające, potem przechodziły w defensywne, a potem w gniewne.
Przesadzasz. To były tylko rodzinne przekomarzania. Tęsknię za tobą. Dobrze nam było razem. Jesteś mi winien szansę, żeby to wyjaśnić.
Nic mu nie byłam winna.
Tydzień po kolacji zablokowałam jego numer. Cisza, która nastąpiła, wydawała się mniej nieobecnością, a bardziej tlenem.
Mimo to nie byłam na niego zła. Byłam wściekła na siebie – za to, że zignorowałam instynkt Zoe, za to, że wyśmiałam pierwsze nietrafione żarty, za to, że skurczyłam się, żeby dopasować do wersji siebie, która sprawiała, że on czuł się większy.
W poniedziałek po tym, jak go zablokowałam, spotkałam się z Zoe w naszej ulubionej kawiarni, tej z niedopasowanymi krzesłami i tablicą z menu, która nigdy nie została do końca zmazana.
„Wyglądasz okropnie” – powiedziała, gdy wślizgnąłem się na siedzenie naprzeciwko niej.
„Dzięki” – powiedziałem sucho. „Czuję się gorzej”.
Opowiedziałem jej wszystko. O kolacji. O obelgach. O konfrontacji w salonie. O wrzeszczącym czajniku, gdy moje serce w końcu się obudziło.
Słuchała, nie przerywając. Kiedy skończyłem, nie powiedziała „A nie mówiłem?”. Po prostu sięgnęła przez stół i ścisnęła moją dłoń.
„Jestem z ciebie taka dumna” – powiedziała. „To wymagało odwagi”.
„Za długo to trwało” – przyznałem. „Powinienem był to zobaczyć wcześniej”.
„Wszyscy mamy ślepe punkty, gdy chcemy, żeby coś zadziałało” – powiedziała. „Ważne, żeby w końcu dostrzegłeś prawdę i odszedłeś. Wielu ludziom nigdy się to nie udaje”.
Tej nocy siedziałam na podłodze w sypialni z otwartym dziennikiem i wszystko zapisywałam – nie po to, by to przeżywać na nowo, ale by to uwiecznić. Każdą czerwoną flagę, którą przemalowałam na biało. Każdy raz, kiedy wyśmiałam komentarz, który mnie umniejszał. W każdej chwili, gdy moje wnętrzności szeptały: „To nie w porządku”, a ja to uciszałam.
Moja nauczycielka hiszpańskiego w liceum, pani Ortega, mawiała: „Język to potęga. Kiedy uczysz się czyjegoś języka, wkraczasz w jego świat. Nigdy nie pozwól, żeby ktoś wykorzystał to, żebyś poczuł się gorszy”.
Niesiłam jej słów przez Barcelonę, przez nocne spotkania grup dyskusyjnych, przez lata studiowania, jak kultura i język się ze sobą splatają. Z Sebastianem jakimś sposobem pozwoliłam sobie o tym zapomnieć. Udawałam głupią w tej jedynej dziedzinie, w której byłam zupełnie inna.
Trzy dni później, gdy oceniałem posty dyskusyjne na zlecenie asystenta, do mojej skrzynki odbiorczej wpadł e-mail. Dwujęzyczna agencja copywriterska w centrum miasta oferowała mi stanowisko – wymagana biegła znajomość hiszpańskiego. To była praca, o którą aplikowałem kilka miesięcy wcześniej, a potem w myślach odłożyłem ją na półkę – prawdopodobnie nie.
Wpatrywałem się w list ofertowy, a słowa stawały mi się niewyraźne.


Yo Make również polubił
Kasza manna, mąka, wrząca woda i 10 minut. Nigdy nie mam dość gotowania tego pysznego posiłku.
5 oznak raka jelita grubego
Wow, te pomysły są genialne
Mało znane korzyści z zamykania drzwi sypialni na noc