Później tej nocy, gdy Noah już spał, wyszedłem z telefonem na tylny taras. Powietrze było chłodne. Niebo czyste. Pies sąsiada szczekał na coś, co tylko on mógł zobaczyć.
Wybrałem numer mojej mamy. Odebrała po pierwszym sygnale.
„Włączę ci głośnik” – powiedziała, a potem, po chwili niezdarności, dodała: „Dobra. Proszę bardzo”.
Głos Ryana brzmiał ciszej, niż zapamiętałem. Cieńszy. Jakby ktoś przyciszył jego pewność siebie.
„Danny?” zapytał.
„Tak” – powiedziałem.
Wydechnął.
„Chyba słyszałeś” – powiedział, próbując się roześmiać, ale mu się nie udało. „Moje serce w końcu zrozumiało, że jestem dupkiem”.
Nie śmiałem się.
„Czego chcesz, Ryan?” zapytałem.
Cisza. Potem:
„Nie wiem” – powiedział. „Chyba żeby nie umrzeć, kiedy mój brat mnie nienawidzi”.
Oparłem się o balustradę tarasu.
„Nie nienawidzę cię” – powiedziałem.
Wydawał się szczerze zaskoczony.
„A co wtedy…”
„Po prostu… ci nie ufam” – powiedziałem. „I nie chcę cię w swoim życiu. To różnica”.
Przez długi czas milczał.
„Zrobiłem mnóstwo złych rzeczy” – powiedział w końcu.
„Tak” – powiedziałem.
„Przekroczyłem granice, których nie powinienem był przekraczać”.
“Tak.”
„Zraniłem cię. Zraniłem Emmę. Zraniłem Noaha.”
Jego głos załamał się, gdy wymówił imię mojego syna.
„Tak” – powiedziałem ponownie.
„Przepraszam… przepraszam” – powiedział.
Słowa nie były eleganckie. Nie towarzyszyła im żadna wzniosła przemowa. Trafiły do moich uszu niezgrabnie i z opóźnieniem.
Przez chwilę pozwoliłam sobie wyobrazić inne życie. Takie, w którym wypowiedział te słowa dziesięć lat wcześniej. Takie, w którym wziął na siebie odpowiedzialność przed audytorami, prawnikami, policją. Takie, w którym siedzieliśmy razem na tarasie, popijając piwo, podczas gdy nasze dzieci goniły świetliki po podwórku.
To życie nie istniało.
Ten tak.
„Doceniam, że to powiedziałeś” – powiedziałem. „Naprawdę doceniam”.
„Czyli… oznacza to, że możemy…”
„To znaczy” – powiedziałam, przerywając mu delikatnie, ale stanowczo – „że nie muszę spędzić reszty życia, odtwarzając w głowie te sceny, zastanawiając się, czy zwariowałam. To znaczy, że słyszałam, jak przyznałeś się do tego, co zrobiłeś. To… coś”.
“Ale-”
„Ale” – powiedziałem – „to nie oznacza, że wracamy do tego, co było. To nie oznacza, że możesz przyjechać na Święto Dziękczynienia. To nie oznacza, że możesz zadzwonić do Noaha. On nie czuje się z tobą bezpiecznie. Nie zamierzam tego zmieniać”.
Wypuścił oddech, który brzmiał trochę jak szloch, trochę jak przekleństwo.
„Więc to tyle?” zapytał. „Po prostu… wychodzę?”


Yo Make również polubił
Ten Prostym Trikiem Przechowasz Czosnek Świeży Przez Cały Rok – Szokująca Sztuczka Szefów Kuchni!
Ciasto Ricotta: Przepis na super pyszny deser z kawałkami czekolady
Świetny trik na czyszczenie płytek łazienkowych z osadu mydła i plam wodnych
Rajski ogród – ciasto bez pieczenia z chrupiącym spodem i pianką malinową!