Mój brat rozbił mojego nowego Teslę w 11 minut i uśmiechnął się, myśląc, że rodzice znowu go wyciągną z odpowiedzialności, ale zapomniał o jednym: miałem dane z czarnej skrzynki, które dowodziły, że to nie był wypadek, i teraz dopilnuję, żeby zapłacił co do grosza… – Page 3 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Mój brat rozbił mojego nowego Teslę w 11 minut i uśmiechnął się, myśląc, że rodzice znowu go wyciągną z odpowiedzialności, ale zapomniał o jednym: miałem dane z czarnej skrzynki, które dowodziły, że to nie był wypadek, i teraz dopilnuję, żeby zapłacił co do grosza…

Wysłuchała całej tej obrzydliwej historii – wypadku, uśmieszku, konfrontacji i w końcu groźby mojej matki, że popełni krzywoprzysięstwo – ani razu nie przerywając.

Kiedy skończyłam, nie podała mi chusteczki. Nie powiedziała: „Och, kochanie, to okropne”.

Pochyliła się do przodu, opierając łokcie na biurku i spojrzała na mnie z intensywnością spojrzenia chirurga oceniającego pacjenta z urazem.

„Dobrze” – powiedziała. Jej głos był szorstki i profesjonalny. „Pozbądźmy się emocji. Twoja matka gra w tchórza. Zakłada, że ​​jej gotowość do kłamstwa jest silniejsza niż twoja gotowość do jej ujawnienia. Liczy na to, że jesteś dobrą córką, która nie wyśle ​​jej matki do więzienia”.

Spojrzałem na swoje dłonie.

„Nie chcę jej wsadzać do więzienia, Taran. Chcę tylko, żeby Evan zapłacił za samochód”.

Taran pokręciła głową.

„Błąd. Chcesz, żeby prawda była punktem odniesienia, a teraz prawda jest podważana. Jeśli Mara okłamie rzeczoznawcę, a ty nie przedstawisz jej twardych dowodów, przegrasz. Stracisz pieniądze, stracisz samochód i stracisz swoją pozycję w tej rodzinie na zawsze. Staniesz się kłamcą”.

Obróciła krzesło w stronę dwóch monitorów.

„Więc pozwól nam uzbroić twoje szkolenie z zakresu przestrzegania przepisów. Jesteś analitykiem ryzyka. Rory, zachowuj się jak analityk”.

„Ten samochód to Tesla Model S Plaid. To w zasadzie jeżdżąca farma serwerów. Mówiłeś mi, że masz logi odblokowania. To urocze, ale to tylko powierzchowne informacje. Musimy się w to zagłębić.”

Otworzyła pusty dokument i zaczęła pisać. Jej palce śmigały po klawiaturze.

„Czy poprosiłeś o surowe dane JSON?” – zapytała.

Mrugnęłam.

„Co?”

„Pliki JSON” – powiedział Taran, nie podnosząc wzroku. „Aplikacja oferuje przyjazny interfejs użytkownika. Informuje, że drzwi są odblokowane, ale dane z zaplecza – surowe dane telemetryczne przesyłane na serwery Tesli – mówią wszystko. Informują, który klawisz telefonu został użyty. Podają dokładne współrzędne GPS z dokładnością do cala. Podają ciężar na siedzeniu kierowcy”.

„Waga?” – zapytałem.

„Czujniki w fotelach” – powiedział Taran. „Jeśli kierowca waży 80 kilogramów, a ty 59 kilogramów, system poduszek powietrznych to rejestruje i dostosowuje siłę aktywacji. Jeśli uda nam się odczytać dane dotyczące klasyfikacji pasażerów w chwili wypadku, będziemy mogli fizycznie udowodnić, że to nie ty siedziałeś na fotelu, co wzmocni twoje alibi. Ale co ważniejsze, będziemy mogli udowodnić, kiedy kierowca wsiadł do pojazdu”.

Zatrzymała się i spojrzała na mnie.

„Ale prawdziwe pytanie brzmi, jak to zaczął. Powiedziałeś, że zabrał kartę magnetyczną, ale współcześni złodzieje – a w tym przypadku, bracia z uprawnieniami – zazwyczaj szukają wygody. Czy sprawdziłeś profile kierowców?”

Zmarszczyłem brwi. Nie zaglądałem do profilu odkąd go założyłem pierwszego dnia.

Wyciągnąłem telefon.

„Otwórz aplikację” – polecił Taran. „Przejdź do Sterowania, potem do Ustawień, a potem do Sterowników”.

Poruszałem się po menu. Mój kciuk zawisł nad ekranem.

Poczułem dziwną niechęć, jakbym miał zamiar otworzyć drzwi w moim domu, za którymi, jak wiedziałem, kryje się intruz.

Dotknąłem ikony.

Lista została zapełniona.

Zorza polarna.

Tryb parkingowy.

A tam, na samym dole, trzeci wpis.

Evan.

Poczułem dreszcz przechodzący mi po kręgosłupie, który nie miał nic wspólnego z klimatyzacją w biurze.

Wpatrywałem się w imię.

Wyglądało niegroźnie – zaledwie cztery litery w czcionce bezszeryfowej – ale jego obecność stanowiła tak poważne naruszenie, że zrobiło mi się niedobrze.

„Zrobił profil” – szepnąłem.

Taran obróciła krzesło w drugą stronę.

„Pokaż mi.”

Podniosłem telefon.

Posępnie skinęła głową.

„Oczywiście, że tak. Nie chciał tylko nim jeździć. Chciał go posiadać. Chciał, żeby jego pozycja za kierownicą była zapisana. Chciał, żeby ustawienia lusterek były zapisane. Chciał, żeby samochód witał go po imieniu”.

Wzięła telefon z mojej ręki i weszła na profil.

„Spójrz na datę utworzenia” – powiedziała, wskazując na szary tekst pod imieniem.

Utworzono wczoraj.

23:15

Zrobiłem obliczenia w myślach.

23:15.

Stało się to piętnaście minut przed rozpoczęciem mojej rozmowy z Taranem.

Minęło trzydzieści minut, zanim samochód został odblokowany i odjechał.

Był w samochodzie zanim wsiadł za kierownicę.

Zrozumiałem.

Taran skinął głową.

„Albo był w zasięgu Bluetootha. Sparował telefon jako klucz. Widzisz tę ikonę obok jego imienia? To oznacza, że ​​urządzenie mobilne jest autoryzowane. Nie tylko ukradł plastikową kartę. Rory, on zhakował twój samochód”.

„Na początku użył tej karty”, kontynuowała, „prawdopodobnie, gdy byłaś pod prysznicem albo przygotowywałaś kolację, a on autoryzował swój telefon, żeby móc wrócić później bez potrzeby używania karty”.

Poczułem ucisk w żołądku.

To było zaplanowane.

Nie był to pijacki impuls o drugiej w nocy.

On to zaplanował.

Przygotował dostęp, gdy ja byłem w sąsiednim pokoju i nic nie wiedziałem.

„To obala obronę w stylu »tylko pożyczyłam«” – powiedziała Taran, a jej oczy błyszczały z ekscytacji polowaniem. „To dowodzi celowego działania. Ominął protokoły bezpieczeństwa. Utworzył konto użytkownika bez uprawnień administratora, co oznacza, że ​​musiał użyć twojego ekranu głównego, gdy samochód był odblokowany, aby się autoryzować”.

Oddała mi telefon.

„Zrób zrzut ekranu” – rozkazała. „Natychmiast. Zanim zorientuje się, że wiesz, i spróbuje go zdalnie usunąć”.

Zrobiłem zrzut ekranu.

Potem wziąłem kolejną.

Następnie nagrałem ekran całego menu, aby udowodnić, że nie jest to przerobiony obraz.

„Dobrze” – powiedział Taran z zadowoleniem. „Mamy cyfrowy odcisk palca. Teraz potrzebujemy obrazu. Gdzie zaparkował samochód?”

„Mój kompleks apartamentowy” – powiedziałem. „Spot 402”.

„Zadaszony parking?”

„Nie. Otwarty parking.”

„Kamery?”

Zastanowiłem się. Kompleks był przyzwoity, ale niezbyt bezpieczny. Była brama. Przy wejściu były kamery.

„Przy głównej bramie jest kamera” – powiedziałem.

I zatrzymałem się.

„Pani Higgins.”

„Kim jest pani Higgins?”

„Moja sąsiadka z mieszkania 104” – powiedziałem. „To emerytka z nadmiarem czasu i paranoicznym lękiem przed złodziejami paczek. Ma wideodomofon i kamerę skierowaną na swoje miejsce parkingowe, dwa miejsca dalej od mojego”.

Taran się uśmiechnął.

To był drapieżny uśmiech.

„Niech Bóg błogosławi paranoicznym emerytom” – powiedziała.

Odwróciła się z powrotem do klawiatury.

„Napiszemy dwa e-maile. Jeden do firmy zarządzającej nieruchomością, formalnie prosząc o nagranie z bramy w godzinach od jedenastej wieczorem do pierwszej w nocy. Podajemy numer raportu policyjnego, żeby wiedzieli, że trwa dochodzenie. Mogą się sprzeciwić bez wezwania, ale zazwyczaj, jeśli użyjesz wystarczająco dużo prawniczego żargonu, przychylają się, żeby uniknąć kłopotów”.

„A drugi e-mail?” – zapytałem.

„Do pani Higgins?”

„Nie” – powiedział Taran. „Upieczesz pani Higgins ciasto albo kupisz jej bardzo dobrą butelkę sherry i poprosisz ją o to grzecznie. Ale musimy sporządzić list z prośbą o zabezpieczenie dowodów, który będzie dla ciebie dokumentem, z zaznaczeniem, że poprosiłeś o te dowody, na wypadek gdyby prawnik twojego brata próbował później twierdzić, że je sfałszowałeś”.

Przyglądałem się, jak pisze. Z przerażającą szybkością przygotowywała wniosek do zarządcy nieruchomości.

„Do kogo może to dotyczyć: Uprzejmie informujemy, że na terenie posesji doszło do kradzieży i zniszczenia pojazdu. Zwracamy się z formalną prośbą o zachowanie wszystkich nagrań z monitoringu. Niezachowanie tych dowodów może skutkować sankcjami za zniszczenie mienia”.

„Złodziejstwo” – powtórzyłem. – „Nie słyszałem tego słowa od czasów studiów”.

„To odstrasza ludzi” – powiedział Taran. „Brzmi drogo”.

Kliknęła „Drukuj”.

Drukarka laserowa w kącie ożyła.

„Oto plan” – powiedział Taran, podając mi ciepłą kartkę papieru. „Wyślesz to. Potem dostaniesz nagranie. Jeśli uda nam się nagrać go, jak podchodzi do samochodu sam, skradając się jak złodziej, to będzie pasowało do czasu utworzenia profilu. To da obraz. Rory, zmienia się on powiedział, ona powiedziała w on planował. Wykonał.”

Przyjrzałem się dokumentowi.

Było ciężko.

Wyglądało to jak broń.

„A co, jeśli mama dotrzyma słowa?” – zapytałem cicho. „A co, jeśli powie rzeczoznawcy, że dałem mu pozwolenie?”

Taran odchyliła się do tyłu i skrzyżowała nogi.

„Następnie pokaż rzeczoznawcy rejestr utworzonych profili” – powiedziała. „Zapytaj rzeczoznawcę: skoro dałam mu pozwolenie o 11:45, jak twierdzi moja matka, dlaczego poczuł potrzebę skrytego autoryzowania swojego telefonu i utworzenia ukrytego profilu trzydzieści minut wcześniej? Zgoda sugeruje zaufanie. Hackowanie oznacza oszustwo. Te dwie narracje do siebie nie pasują. Dane przeczą jej kłamstwu”.

Spojrzała mi prosto w oczy.

„Rory, przestań próbować wygrać kłótnię z rodzicami. Nie wygrasz. Oni działają na emocjach i poczuciu winy. Nie da się kogoś wyprowadzić z sytuacji, w której sam się nie postawił.”

Wskazała na papier, który trzymałam w ręce.

„Wygrywasz w aktach. Wygrywasz z likwidatorem. Wygrywasz z policją. Niech dane będą złym człowiekiem. Nie musisz być mściwą siostrą. Jesteś tylko osobą wskazującą na znaczniki czasu”.

Wziąłem głęboki oddech.

Miała rację.

Próbowałem zmusić ich, żeby przyznali się do błędu.

Próbowałem uzyskać przeprosiny.

To było marnotrawstwo energii.

Nie potrzebowałem ich przeprosin.

Potrzebowałem ich porażki.

Wstałem.

„Czuję…” Zatrzymałem się, szukając odpowiedniego słowa.

„Zimno” – zasugerował Taran.

„Skupiony” – powiedziałem.

„Dobrze” – powiedziała. „A teraz idź i zdobądź to nagranie i na litość boską, zmień hasło do Tesli i włącz funkcję Przypnij do Dysku”.

Wyszedłem z jej biura.

Szum podłogi w Stonebridge stał się teraz inny.

Wcześniej był to tylko szum tła.

Teraz miałem wrażenie, że to rytm, w którym mogę maszerować.

Podszedłem do biurka i usiadłem. Otworzyłem swoją prywatną pocztę. Załączyłem list, który przygotował Taran. Wpisałem adres zarządcy nieruchomości.

Temat: Pilna prośba o zabezpieczenie dowodów — Jednostka 402.

Kliknąłem „Wyślij”.

Potem ponownie otworzyłem aplikację Tesli. Spojrzałem na profil Evana po raz ostatni. Ustawił preferowaną pozycję fotela na nisko odchyloną. Ustawił tryb przyspieszenia na kratę. Ustawił układ kierowniczy na sportowy.

Dostosował narzędzie własnej zagłady.

Przeszedłem do ustawień bezpieczeństwa. Znalazłem opcję, o której wspomniał Taran.

Przypnij do dysku.

Ustawiłem czterocyfrowy kod.

Potem przeszedłem do listy kierowców i kliknąłem na Evana.

Przycisk usuwania był czerwony.

To było kuszące.

Byłoby tak satysfakcjonujące usunąć go z systemu, wymazać jego nazwisko z mojego samochodu.

Ale przestałem.

NIE.

To był dowód.

Zostawiłem tam profil.

Teraz był to nagrobek – cyfrowy pomnik jego arogancji.

Złapałem moją torbę.

Musiałem odwiedzić panią Higgins.

Miałem nadzieję, że spodoba jej się merlot, bo zamierzałem kupić najdroższą butelkę, jaką uda mi się znaleźć.

Gdy szedłem do windy, mój telefon zawibrował.

To była wiadomość od Evana.

„Tata mówi, że jesteś dupkiem. Daj spokój, Rory. Masz mnóstwo pieniędzy.”

Wpatrywałem się w wiadomość.

Dzień wcześniej doprowadziłoby mnie to do płaczu.

Zmusiłoby mnie to do zwątpienia w samą siebie.

Teraz zrobiłem zrzut ekranu i dodałem go do folderu: Case Evan West.

Nie odpowiedziałem.

Wszedłem do windy i nacisnąłem przycisk holu.

Drzwi się zamknęły, odcinając mnie od świata zewnętrznego.

Przyglądałem się odliczaniu.

Parter.

Skończyłem negocjacje.

Oficjalnie rozpoczęto śledztwo.

Nowoczesne miejsce pracy projektuje się jako dźwiękoszczelne pudełko.

Ale skandal ma to do siebie, że przenika przez systemy HVAC i szklane ściany.

We wtorek o 8:00 rano wszedłem do Stonebridge Risk and Compliance, uzbrojony w czarną kawę Venti i zdecydowany, by zagłębić się w arkusze kalkulacyjne, aż oczy zaczną krwawić. Potrzebowałem odrętwienia danych. Potrzebowałem przewidywalnego, liniowego świata oceny ryzyka, gdzie A plus B zawsze równa się C.

Ale atmosfera na czwartym piętrze była niewłaściwa.

Zazwyczaj w biurze rozbrzmiewał cichy szmer rozmów telefonicznych i stukot klawiszy.

Dziś panowała ciężka cisza.

To był ten rodzaj ciszy, który powstaje, gdy rozmowa nagle się urywa, bo osoba, której jest ona tematem, właśnie weszła do pokoju.

Minąłem boks Marcusa, młodszego analityka, którego uczyłem przez sześć miesięcy. Patrzył na swój telefon, chowając go pod biurkiem. Na mój widok wzdrygnął się i schował urządzenie do kieszeni.

„Dzień dobry, Rory” – powiedział, jego głos był odrobinę za wysoki i zbyt radosny.

„Dzień dobry, Marcusie” – powiedziałem, zwalniając. „Wszystko w porządku?”

„Tak, tak, całkowicie w porządku” – powiedział. „Tylko sprawdzam pogodę”.

Poszedłem do biura, czując mrowienie na karku. Usiadłem i odblokowałem komputer.

Powtarzałem sobie, że jestem paranoikiem.

Powtarzałem sobie, że wypadek sprawił, że stałem się nadwrażliwy.

Wtedy mój telefon zawibrował.

To nie był tekst.

To było powiadomienie z Facebooka.

Od dwóch lat nie zamieszczałam żadnego wpisu na Facebooku. Mój profil był aktywny tylko po to, by oglądać zdjęcia dzieci mojej kuzynki.

Evan West oznaczył Cię w poście.

Mój żołądek się przewrócił.

Zawahałem się, trzymając kciuk nad ekranem.

Byłem pewien, że to, co znajdowało się po drugiej stronie tego powiadomienia, będzie boleć.

Otworzyłem.

To był długi wpis – manifest ofiary.

„Nie jestem typem, który pierze brudy na wierzchu” – napisał Evan, co było pierwszym kłamstwem. „Ale dziś jestem po prostu załamany. Moja własna siostra, ktoś, kogo podziwiałem przez całe życie, próbuje mnie zniszczyć przez prosty wypadek. Pożyczyłem od niej samochód za pozwoleniem, a przynajmniej tak mi się wydawało, a drogi były śliskie. Mogłem zginąć. Jestem w szoku. Ale zamiast zapytać, czy wszystko w porządku, ona mnie pozywa. Bardziej zależy jej na swojej wypasionej Tesli niż na życiu brata. To niesamowite, jak pieniądze zmieniają ludzi. Proszę, prześlijcie dobre wibracje. Naprawdę to przeżywam”.

Pod tekstem znajdowało się zdjęcie.

To było selfie, które zrobił sobie w szpitalnej łazience – szpitalu, w którym spędził zaledwie dwadzieścia minut, żeby się przebadać.

Mimo że nie odniósł żadnych obrażeń, wyglądał na pogrążonego w żałobie.

W rzeczywistości zastosował filtr, aby oświetlenie wyglądało bardziej klinicznie i przygnębiająco.

Przewinąłem do komentarzy.

„O mój Boże, Evan, bardzo mi przykro.”

„To jest toksyczne. Pozwij ją, bracie.”

„Bogaci ludzie są najgorsi, nawet rodzina.”

„Cieszę się, że żyjesz, stary. Samochody można zastąpić”.

Poczułem, jak krew odpływa mi z twarzy.

Tak bardzo przeinaczył całą historię, że stałam się czarnym charakterem w operze mydlanej, w której brałam udział, nawet nie wiedząc, że biorę udział.

Pominął część o zabraniu klucza, kiedy spałem.

Pominął przekroczenie prędkości.

Pominął uśmieszek.

Spojrzałem w górę przez szklaną ścianę mojego biura. Dwie recepcjonistki patrzyły na ekran komputera i szeptały. Jedna z nich zerknęła na mnie i szybko odwróciła wzrok.

Oni wiedzieli.

Wszyscy wiedzieli.

Mój telefon znów zawibrował.

Tym razem wiadomość tekstowa od Evana.

„Widzę, że widziałeś ten post. Już ma mnóstwo udostępnień. Jeśli wycofasz roszczenie i powiesz ubezpieczycielowi, że to był wypadek, usunę go. Opublikuję nawet przeprosiny, że źle zrozumiałem. Piłka jest po twojej stronie.”

Wpatrywałem się w ekran.

Nie był to już tylko dramat rodzinny.

To było wymuszenie.

To była próba wymuszenia.

Wykorzystywał moją reputację zakładnika, żeby uniknąć kary za przestępstwo.

Nie napisałem odpowiedzi.

Nie uwolniłem krzyku narastającego mi w gardle.

Nacisnąłem dwa przyciski z boku telefonu.

Trzask.

Zrzut ekranu.

Zrobiłem zrzut ekranu wpisu na Facebooku.

Zrobiłem zrzut ekranu komentarzy.

Zrobiłem zrzut ekranu jego wiadomości tekstowej, na którym wyraźnie widać znacznik czasu.

Wszystkie zapisałem w folderze: K7 West.

Myślałem, że najgorsze ze wszystkiego było publiczne upokorzenie.

Myślałam, że to, że moi współpracownicy uważają mnie za bezdusznego potwora, to już przesada.

Myliłem się.

O 10:30 rano w mojej skrzynce odbiorczej pojawił się e-mail.

Nadawcą był Arthur Henderson.

Arthur Henderson był dyrektorem ds. ryzyka w Optimus Capital, jednym z największych klientów Stonebridge.

Zarządzałem ich kontem.

Zajmowałem się ich wrażliwymi audytami zgodności.

Temat: Sprawa osobista — stabilność konta.

Moje ręce zrobiły się zimne.

Otworzyłem e-mail.

„Szanowna Pani West,

Mam nadzieję, że ten e-mail zastanie Cię w dobrym zdrowiu. Piszę do Ciebie w sprawie, która zwróciła moją uwagę dziś rano. Kilku członków naszego zespołu śledzi Twojego brata w mediach społecznościowych, ponieważ w zeszłym roku krótko doradzał naszemu działowi marketingu. Dotarły do ​​nas publiczne oskarżenia dotyczące sporu prawnego dotyczącego oszustwa i kradzieży w Twojej rodzinie.

Choć szanujemy Twoją prywatność, Stonebridge zajmuje się poufnymi ocenami ryzyka dla Optimusa. Musimy mieć pewność, że osoby przetwarzające nasze dane nie są obecnie uwikłane w spory sądowe, które mogłyby podważyć ich osąd lub stabilność finansową. W naszej branży percepcja to rzeczywistość. Auroro, prosimy o informację, jak sobie z tym radzimy.

Pozdrawiam,
Artur.

Oparłem się o krzesło i nie mogłem oddychać.

Evan pracował dla nich przez dwa tygodnie jako freelancer — to ja mu załatwiłem tę pracę.

A teraz ta więź zaczęła mieć wpływ na moją karierę.

Mój samochód był moją własnością.

Mógłbym kupić inny samochód.

Ale moja kariera – moja reputacja w Stonebridge – to osiemnaście lat nauki. Dziesięć lat sześćdziesięciogodzinnych tygodni pracy.

To była moja tożsamość.

Evan nie rysował już tylko lakieru.

Chciał rozwalić młotem fundament mojego życia.

Poczułam, jak łza spływa mi po policzku.

Było gorąco i strasznie.

Wstałem i poszedłem prosto do biura Tarana.

Nie pukałem.

Wszedłem i zamknąłem za sobą drzwi.

„Przeczytaj to” – powiedziałem, podając jej telefon z otwartym e-mailem.

Taran to przeczytał.

Jej wyraz twarzy stał się napięty.

Zdjęła okulary i potarła grzbiet nosa.

„Dobrze” – powiedziała. „To eskalacja”.

„On mnie szantażuje” – powiedziałem drżącym głosem. „Zamieszczał kłamstwa, a teraz mówi, że je zdemaskuje tylko wtedy, gdy popełnię oszustwo ubezpieczeniowe. A teraz Arthur Henderson uważa, że ​​jestem niezrównoważony”.

Taran wstała. Obeszła biurko i położyła mi ręce na ramionach. Ścisnęła mnie mocno, uziemiając.

„Posłuchaj mnie” – powiedziała. „Nie odpowiadaj Evanowi. Nie odpowiadaj jeszcze Arthurowi”.

Podeszła do tablicy i otworzyła czerwony marker.

Sabotaż społeczny.

Ona napisała te słowa.

„On próbuje stworzyć sytuację kryzysową” – powiedziała. „Chce, żebyś spanikował. Chce, żebyś myślał, że ratowanie twojej posady wymaga ratowania jego”.

„Ale Arturze…” – zacząłem.

„Arthur to garnitur” – wtrącił Taran. „Arthur dba o odpowiedzialność. Jeśli wyglądasz jak bałagan, martwi się. Jeśli wyglądasz jak zimny, wyrachowany profesjonalista zajmujący się sprawą prawną, szanuje cię”.

Odwróciła się do mnie.

„Napiszemy notatkę, a nie emocjonalną obronę – oświadczenie o przestrzeganiu przepisów. Odpiszesz Arthurowi, a następnie przekażesz kopię naszemu szefowi i napiszesz: »Panie Henderson, dziękuję za zwrócenie mi na to uwagi. Obecnie toczy się śledztwo karne w sprawie nieautoryzowanego korzystania z mojej nieruchomości. Ponieważ jest to sprawa prawna, obejmująca raporty policyjne i zapobieganie oszustwom ubezpieczeniowym, nie mogę komentować jej publicznie, ale zapewniam, że przestrzegane są wszystkie zasady etyczne. Posty w mediach społecznościowych to taktyka odwetowa, która jest obecnie dodawana do akt sprawy«”.

Spojrzałem na nią.

„To brzmi mechanicznie.”

„Brzmi niewinnie” – poprawił Taran. „Winny reaguje emocjonalnie na Facebooku. Niewinny przestrzega procedur. Nazywając to taktyką odwetową, dyskredytujesz Evana bez wdawania się w kłótnię”.

Miała rację.

Wziąłem głęboki oddech.

Wróciłem do biurka i napisałem maila.

Załączam zrzut ekranu z treścią szantażującej wiadomości od Evana — tej, w której oferował usunięcie posta w zamian za wycofanie zarzutów.

Dodałem notatkę: W celu wyjaśnienia kontekstu odnośnie charakteru zarzutów.

Kliknąłem „Wyślij”.

Moja ręka zawisła nad myszką.

Właśnie ujawniłem próbę wymuszenia, jakiej mój brat dokonał na dużym kliencie korporacyjnym.

Nie było powrotu.

Resztę dnia spędziłem w zamglonych szeptanych rozmowach, których udawałem, że nie słyszę.

Trzymałem głowę nisko.

Pracowałem.

Pozwalam, aby cisza była moją zbroją.

O 4:00 Taran napisał do mnie na Slacku.

Taran: Sprawdź jego relację na Instagramie. Nie reaguj, po prostu obserwuj.

Założyłem słuchawki. Otworzyłem Instagram w przeglądarce, korzystając z konta jednorazowego, które Taran założył na potrzeby śledztw.

Na zdjęciu profilowym Evana widać, jak zamyślony patrzy w dal.

Kliknąłem na pierścień otaczający jego zdjęcie.

Rozpoczął się film.

Był w barze.

Było głośno.

Trzymał piwo.

Jego oczy były szklane.

Najwyraźniej sprawiało mu przyjemność współczucie, jakie otrzymywał.

„Dzięki za całe wsparcie, chłopaki” – krzyknął, przekrzykując muzykę. „Poważnie, to wiele znaczy. Moja siostra ma fazę. Człowieku, zachowuje się, jakbym włamał się do Fort Knox”.

Wziął łyk piwa i otarł usta grzbietem dłoni.

„Naprawdę? To było takie proste. Po prostu użyłem aplikacji na telefonie. Kliknąłem „otwórz”. Skoro nie chciała, żebym prowadził, to dlaczego aplikacja działa na moim telefonie? Rozwiąż mi tę zagadkę, Batmanie. Ona po prostu jest wściekła, bo mam lepszy refleks od niej”.

Zamarłem.

Przewinąłem film.

Właśnie użyłem aplikacji na swoim telefonie.

Na przykład kliknij „Otwórz”.

Odtworzyłem to po raz trzeci.

Właśnie przyznał na nagraniu wideo, że użył telefonu, aby dostać się do samochodu.

Gdybym dał mu kartę-klucz, jak twierdził policji, użyłby jej.

Jednak przyznając się do korzystania z aplikacji, potwierdził teorię Tarana.

Sparował swój telefon.

Ale tu tkwił haczyk.

Nigdy nie dałem mu dostępu do aplikacji.

Aby autoryzować nowy kluczyk do telefonu, musisz znajdować się w samochodzie i mieć przy sobie kartę główną.

To dowodzi, że przed kradzieżą był w samochodzie i go ustawiał.

To dowodzi, że było to działanie z premedytacją.

Co najważniejsze, było to sprzeczne z jego zeznaniami złożonymi oficerowi Millerowi, gdzie powiedział: „Ona dała mi kartę magnetyczną”.

Był tak pijany uwagą, że nie potrafił zachować powagi w kłamstwach.

Poczułem przypływ adrenaliny.

To nie był ten niepewny strach, który czułem wcześniej.

To było dreszczyk emocji związany z szachem-matem.

„On uważa, że ​​media społecznościowe są jego bronią” – szepnęłam do siebie.

Otworzyłem swoją pocztę.

Napisałem nową wiadomość do Dereka Hanleya, rzeczoznawcy majątkowego w State Farm.

Temat: Dowód uzupełniający — Roszczenie 49202 — przyznanie się do włamania.

„Kochany Dereku,

W załączniku przesyłam nagranie wideo opublikowane przez stronę przeciwną, Evana Westa, o godzinie 16:15 dziś po południu. Na tym nagraniu pan West przyznaje się do dostępu do pojazdu za pośrednictwem aplikacji mobilnej Tesla. Proszę porównać to z dziennikami pojazdu, które udostępniłem wczoraj. Zobaczą Państwo, że nowy klucz mobilny został nieautoryzowanie dodany do systemu pojazdu o godzinie 23:15.

Nagranie wideo potwierdza, że ​​pan West ominął protokoły bezpieczeństwa, aby uzyskać dostęp do środka, co przeczy jego zeznaniom na policji, że otrzymał fizyczną kartę magnetyczną.

Załączam również zrzuty ekranu wiadomości tekstowych wysłanych przez pana Westa, w których próbował on zmusić mnie do wycofania roszczenia w zamian za usunięcie zniesławiających wpisów w mediach społecznościowych. Uważam, że stanowi to przyznanie się do winy i próbę wymuszenia.

Pozdrawiam,
Aurora.”

Kliknąłem „Wyślij”.

Obserwowałem pasek postępu przesuwający się po ekranie.

Wiadomość wysłana.

Usiadłem wygodnie.

W biurze robiło się coraz ciszej, bo ludzie kończyli pracę.

Słońce zachodziło, rzucając długie cienie na moje biurko.

Evan myślał, że zawstydzi mnie i zmusi do uległości.

Myślał, że ogłaszając swoją wersję prawdy, zdoła zastraszyć mnie i zmusić do powrotu do roli milczącej, posłusznej siostry, która płaci rachunki.

Zapomniał o jednej rzeczy.

Internet jest napisany atramentem.

Potraktował media społecznościowe jak megafon, krzycząc swoje kłamstwa całemu światu.

Ale nie zdawał sobie sprawy, że każdy post, każdy komentarz, każdy pijacki filmik to tak naprawdę jego odcisk palca.

Pozostawiał za sobą ślady, które prowadziły prosto do jego własnego poczucia winy.

Spojrzałem jeszcze raz na zrzut ekranu jego wiadomości szantażowej.

Piłka jest po Twojej stronie.

Zamknąłem laptopa.

Piłka nie była po mojej stronie.

Piłka pędziła w jego stronę z prędkością stu mil na godzinę.

A on był zbyt zajęty patrzeniem na swoje odbicie, żeby się uchylić.

Spakowałem torbę.

Wyszedłem z biura.

Marcus, młodszy analityk, podniósł wzrok, gdy go mijałem. Wyglądał, jakby chciał o coś zapytać – może przeprosić za to, że uwierzył w ten wpis.

„Dobranoc, Marcusie” – powiedziałem spokojnym i wyraźnym głosem.

„Dobranoc, Rory” – wyjąkał.

Poszedłem do windy.

Poczułem się lżejszy.

Strach przed otrzymaniem wiadomości e-mail od klienta zniknął, zastąpiony przez chłodną pewność procesu.

Postępowałem zgodnie z zasadami.

Udokumentowałem ryzyko.

Zminimalizowałem szkody.

Nie byłem już tylko analitykiem.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Dlaczego czujnik dymu włącza się, gdy nie ma ognia?

Zainstaluj czujniki dymu we właściwym miejscu Lokalizacja czujnika dymu może również powodować jego niepotrzebne włączanie. Na przykład czujnik dymu umieszczony ...

Synowa uderza teściową męża i żąda kluczy do domu — ale wtedy wchodzi syn…

„Słyszałaś” – syknęła Sophia. „Daj mi klucze, albo dopilnuję, żeby Daniel sam cię wyrzucił”. Oczy Margaret napełniły się łzami. Już ...

Jak pozbyć się pluskiew w domu?

Wskazówka bezpieczeństwa  : Zawsze używaj ziemi okrzemkowej o jakości spożywczej i noś maskę podczas aplikacji. W przypadku olejków eterycznych należy je ...

Leave a Comment