“Nie wiem.”
„Przyprowadź ją z powrotem” – powiedziała Norah do recepcjonistki. „Ale niech ochroniarz będzie w pogotowiu”.
Chwilę później drzwi się otworzyły.
Weszła Cara Vance. W niczym nie przypominała eleganckiej, przerażonej asystentki, którą pamiętałam z kilku rodzinnych imprez, w których uczestniczyłam. Miała na sobie dżinsy i luźny sweter. Jej makijaż był minimalistyczny. Ale najbardziej uderzyły mnie jej oczy. Były zmęczone. To były oczy kogoś, kto widział za dużo i za mało spał.
Zatrzymała się na końcu stołu i ścisnęła torebkę białymi kostkami.
„Isa” – powiedziała. Jej głos drżał. „Nie wiedziałam, gdzie indziej cię szukać. Widziałam wiadomości o twoim prawniku”.
„Czego chcesz, Caro?” zapytałam, trzymając się na dystans. „Deline wysłała cię, żebyś szpiegowała, czy żeby przyniosła ci kolejne zagrożenie?”
„Już nie pracuję dla Deline” – powiedziała Cara. „Zrezygnowałam 3 dni temu. A właściwie, odeszłam, zanim zdążyła mnie zwolnić za to, że przyniosłam jej niewłaściwą wodę gazowaną”.
Spojrzała na Norę, a potem na mnie.
„Widziałam artykuł w Coastal Chronicle” – powiedziała Cara. „Ten o tym, że porzuciłaś babcię”.
„To kłamstwo” – odparłem w obronie.
„Wiem” – powiedziała Cara. „Napisałam pierwszy szkic”.
W pokoju zapadła cisza. Norah pochyliła się do przodu, mrużąc oczy.
„Przepraszam?” powiedziała Norah.
„Delphine kazała mi to napisać” – powiedziała Cara, a słowa same wypłynęły z jej ust. „Dwa tygodnie temu, jeszcze przed śmiercią twojej babci, podyktowała mi tematy do rozmów. Powiedziała: »Potrzebujemy gotowej narracji na czas, kiedy stary nietoperz w końcu się podda«. Kazała mi napisać komunikat prasowy, który przedstawi cię jako naciągaczkę. Powiedziała: »Jeśli kontrolujemy historię, kontrolujemy wynik«”.
Poczułem falę mdłości.
„Zaplanowała kampanię oszczerstw, kiedy babcia jeszcze żyła?”
„Ona wszystko zaplanowała” – powiedziała Cara. Sięgnęła do torby i wyjęła plik złożonych papierów. „Podpisałam umowę o zachowaniu poufności, kiedy zaczęłam dla nich pracować, ale rozmawiałam ze znajomym prawnikiem. Umowy o zachowaniu poufności są nieważne, jeśli służą do zatuszowania przestępstwa”.
Przesunęła papiery po mahoniowym stole.
„Wydrukowałam je, zanim straciłam dostęp do serwera” – powiedziała Cara. „To e-maile między Deline i Gavinem z zeszłego miesiąca”.
Wziąłem wierzchnią kartkę. To był e-mail od Delphine do Gavina sprzed 3 tygodni.
Temat: Problem.
Tekst: „Musimy zadbać o to, żeby dziewczyna wyglądała na niezrównoważoną. Zacznijcie siać ziarno już teraz. Powiedzcie członkom klubu, że ma problemy finansowe. Sprawcie, żeby wyglądała na zdesperowaną wariatkę. Żeby nikt jej nie uwierzył, kiedy przyjdzie prosić o pieniądze”.
Przeczytałem następny.
Temat: Rozpala się na nowo.
Tekst: „Gavin, przestań się martwić. Wystarczy jeden podpis. Po złożeniu pełnomocnictwa nie będzie miała gdzie przejść. Starsza pani i tak przez połowę czasu bełkocze. Komu uwierzą, szanowanemu prawnikowi czy mechanikowi łodzi? Po prostu zrób grafikę”.
Ręce trzęsły mi się tak mocno, że papier brzęczał. Wszystko tam było. Złośliwość, premedytacja, absolutna, zapierająca dech w piersiach arogancja.
„Dlaczego nam to dajesz?” – zapytałam, patrząc na Carę. „Możesz mieć kłopoty”.
Cara wybuchnęła gorzkim śmiechem.
„Czy wiesz, jak traktowała Marjorie w tych ostatnich tygodniach?”
Pokręciłem głową.
„Była okrutna” – szepnęła Cara. „Izolowała ją. Mówiła pielęgniarkom, żeby nie pozwalały ci przychodzić. A potem mówiła Marjorie, że nie chcesz przychodzić. Przechwytywała twoje kartki. Wyrzucała kwiaty, które wysłałaś”.
Oczy Cary napełniły się łzami.
„Widziałem, jak złamała serce starszej kobiecie tylko po to, żeby ukraść jej pieniądze. A potem zobaczyłem ten artykuł dziś rano i po prostu nie mogłem już tego znieść”.
Norah wstała. Podeszła do papierów i przyjrzała się nagłówkom. Sprawdziła wydrukowane na górze informacje o routingu IP.
„To są prawdziwe” – powiedziała Norah. Jej głos był niski, wibrujący z intensywnością. „Możemy namierzyć ścieżkę serwera. To nie są tylko plotki. To dokumentalny dowód spisku”.
„Jest jeszcze jedna rzecz” – powiedziała Cara. Wyciągnęła telefon. „Nagrałam notatkę głosową. Tak naprawdę to był przypadek. Próbowałam dyktować listę zakupów i zapomniałam przerwać nagrywanie, kiedy Deline weszła do pokoju. To było dzień po pogrzebie”.
Nacisnęła przycisk odtwarzania. Dźwięk był początkowo stłumiony. Słychać było szelest materiału. Potem głos Deline przebił się wyraźnie i ostro jak nóż.
„Martwisz się o testament? Proszę. Isa nie ma odwagi do walki. Zasypiemy ją kosztami sądowymi i złą sławą, dopóki nie wróci do swoich małych łódek. Zanim sąd odmrozi aktywa, pieniądze znajdą się na kontach na Kajmanach, a ona będzie tylko przypisem”.
Nagrywanie zakończone.
Spojrzałem na Norę. Na twarzy prawniczki pojawił się powolny, niebezpieczny uśmiech.
„Natarczywa ingerencja” – wyliczała Norah, licząc na palcach. „Zniesławienie. Umyślne spowodowanie cierpienia psychicznego. Spisek w celu oszustwa. Oszustwo elektroniczne”.
Spojrzała na mnie.
„Isa, 10 minut temu walczyliśmy o sprawę spadkową. Teraz walczymy z grupą przestępczą i właśnie zdobyliśmy kody do ich bunkra”.
Spojrzałem na Carę.
„Dziękuję” – powiedziałem. „Nie masz pojęcia, co to znaczy”.
„Chyba tak” – powiedziała Cara, ocierając oczy. „Myślę, że to oznacza, że Deline Merrick w końcu zrozumie, że nie może traktować ludzi jak śmieci i oczekiwać, że nie będą śmierdzieć”.
Norah podniosła stos maili. Trzymała je jak broń.
„Złożę to jako dowód uzupełniający do naszego nakazu” – powiedziała Norah. „I prześlę kopię sędziemu w sprawie o wtargnięcie. Kiedy sędzia Voss zobaczy, że Gavin planował wrobić cię, zanim jeszcze złożył zawiadomienie na policji, dostanie zawału”.
Podszedłem do okna. Spojrzałem na panoramę miasta. Gdzieś tam Deline pewnie popijała szampana, myśląc, że jej artykuł mnie zniszczył. Gdzieś tam Gavin pewnie przybijał piątki swoim prawnikom, myśląc, że jego pozew o wtargnięcie mnie odstraszył.
Byli silni, bo polegali na milczeniu. Polegali na tym, że ludzie są zbyt przestraszeni, zbyt biedni lub zbyt uprzejmi, by się bronić. Polegali na założeniu, że nikt nigdy nie zobaczy, co się dzieje za kurtyną. Ale zapomnieli o jednym. Zapomnieli, że nie da się zbudować fortecy na fundamencie ludzi, których skrzywdziłeś. W końcu pęknięcia się rozprzestrzeniły. W końcu ludzie, na których nadepnąłeś, staną na nogi.
„Isa” – zapytała Norah. „Co to za sztuka?”
Odwróciłam się do nich. Poczułam, jak ogarnia mnie spokój, zimna, twarda jak stal pewność, której nie czułam od pogrzebu.
„Gra jest prosta” – powiedziałem. „Nie tylko bronimy. My atakujemy. Przygotuj komunikat prasowy, Nora. Jeśli chcą wojny medialnej, to im ją zafundujmy. Ale nasze nie będą miały anonimowych źródeł. Nasze będą miały e-maile. Nasze będą miały nagrania głosowe”.
Przyjrzałem się stosowi dowodów, fałszywemu podpisowi, chronologii, e-mailom od Cary.
„Chcieli, żebym wyglądał na złoczyńcę” – powiedziałem. „Dobrze. Będę złoczyńcą w ich historii. Będę złoczyńcą, który spali ich królestwo”.
„Przyniosę kawę” – powiedziała Cara, a na jej ustach w końcu pojawił się lekki uśmiech. „Doskonale wiem, jak Deline tego nienawidzi”.
Po raz pierwszy od trzech dni nie czułem się jak ofiara. Czułem się jak kapitan statku, który właśnie skierował działa w stronę wroga. Wiatr się zmienił i nadciągała burza.
Wiadomość tekstowa od Gavina przyszła o czwartej po południu, wibrując w mojej klatce piersiowej, gdzie trzymałam telefon schowany w kieszeni kurtki.
„Spotkajmy się przy starym nabrzeżu paliwowym niedaleko North Bay Village. O 19:00. Przyjdź sam. Musimy to wyjaśnić, zanim jeszcze bardziej się skompromitujesz”.
To był klasyczny ruch Gavina. Wybrał lokalizację, która technicznie rzecz biorąc była neutralna, ale wydawała się na tyle odludna, że onieśmielała. North Bay Village to pas wysp łączący Miami z plażą, mieszanka wysokich apartamentowców i starzejących się kompleksów komercyjnych. Stary dok paliwowy był pozostałością po latach 80., betonowym palcem wystającym w ciemną wodę, z dala od wścibskich oczu parkingów parkingowych i kamer bezpieczeństwa ekskluzywnych klubów.
Pokazałem wiadomość Norze. Poprawiła okulary i zmarszczyła brwi, czytając ekran.
„On chce cię zastraszyć” – powiedziała Norah. „Chce cię odciągnąć od twoich prawników i akt, żeby móc cię zastraszyć i wymusić na tobie ugodę. To standardowa taktyka nacisku”.
„Wiem” – powiedziałem. „Właśnie dlatego jadę”.
„Nie pojedziesz sama” – powiedziała stanowczo Norah. „Wyślę prywatnego detektywa, żeby siedział w samochodzie na końcu mola”.
„Nie” – powiedziałem. „Jeśli zobaczy ogon, to odejdzie, a ja chcę, żeby mówił. Chcę, żeby czuł się na tyle bezpiecznie, żeby się poślizgnąć”.
„Isa, on jest zdesperowany. Zdesperowani mężczyźni są niebezpieczni.”
„Nie idę sama, Noro” – powiedziałam, zapinając kurtkę wiatrówkę. „Frank spotka się ze mną tam. Jest już na miejscu”.
Dotarłem do doku o 6:55. Słońce zaszło, pozostawiając niebo w kolorze sinego fioletu, który szybko blakł i czerniał. Wilgotne powietrze niosło ze sobą zapach martwych ryb, oleju napędowego i specyficzny metaliczny posmak stygnącego miasta. Woda w zatoce była wzburzona, rytmicznie uderzając o betonowe pale.
Stałam na końcu mola, plecami do wody, obserwując parking. Sprawdziłam małe urządzenie przyklejone taśmą do spodu kołnierzyka – wysokiej jakości mikrofon kierunkowy, który przesyłał sygnał bezpośrednio do serwera w chmurze Norah.
Punktualnie o 7:00 światła reflektorów przesunęły się po spękanym chodniku. Srebrne Porsche Panamera zatrzymało się. Gavin wysiadł. Nawet w mroku świateł na nabrzeżu wyglądał, jakby właśnie wyszedł z sesji zdjęciowej do magazynu. Miał na sobie granatową marynarkę nałożoną na elegancką białą koszulę, nie miał krawata i mokasyny, które prawdopodobnie kosztowały więcej niż moja miesięczna rata kredytu hipotecznego.
Zamknął samochód z ćwierknięciem, które w ciszy zabrzmiało absurdalnie radośnie. Ruszył w moją stronę pomostem. Nie spieszył się. Kroczył pewnym, kołyszącym krokiem człowieka, który jest panem ziemi, po której stąpa. Ale gdy podszedł bliżej, dostrzegłem napięcie w jego ramionach. Widziałem, jak jego wzrok powędrował w stronę cieni pod palami.
„Przyszedłeś” – powiedział, zatrzymując się 2 metry ode mnie. Nie podał mi ręki. Nie uśmiechnął się.
„Pytałeś” – powiedziałem. „Założyłem, że masz coś do powiedzenia, czego bałeś się napisać mailem”.
Gavin parsknął krótkim, lekceważącym śmiechem. Spojrzał na wodę, a potem z powrotem na mnie, a jego wyraz twarzy zmienił się w maskę litości.
„Patrzę na ciebie” – powiedział, wskazując niejasno na moje robocze buty i dżinsy. „Jesteś zagubiony. Przeczytałem dokumenty, które przesłał ci twój prawnik. Nakaz sądowy. Oskarżenia o oszustwo. To żenujące. Szargasz dobre imię rodziny, bo boli cię, że babcia nie zostawiła ci fortuny”.
„Nic mi nie jest, Gavin” – powiedziałem spokojnym głosem. „Jestem zły. To różnica”.
„Rozbijasz rodzinę” – warknął, podnosząc głos. „Tata jest wrakiem człowieka. Deline płacze całymi dniami. I po co? Bo myślisz, że należą ci się domy, za które nigdy nie zapłaciłaś. Jesteś samolubna, Isa. Zachowujesz się jak bachor”.
„Zachowuję się jak gówniarz, bo nie chcę, żeby majątek mojej babci został skradziony przez fałszerstwo?”
„To nie jest fałszerstwo” – krzyknął Gavin. Pozory spokoju pękały. „To dokument prawny poświadczony przez notariusza. To, że nie podoba ci się wynik, nie oznacza, że jest fałszywy”.
„Naprawdę?” Sięgnąłem do kieszeni. Nie wyciągnąłem pistoletu. Wyciągnąłem telefon. „To wyjaśnij mi to” – powiedziałem.
Dotknąłem ekranu. Głośność była podkręcona na maksa. Głos mojej babci przebijał się przez wilgotne nocne powietrze głośno i wyraźnie.
„Po 12 maja ubiegłego roku nie podpisałem żadnych dokumentów upoważniających Harlona, Deline’a ani Gavina. Każdy dokument, który przedstawią, to kłamstwo”.
Gavin zamarł. Jego twarz zwiotczała. Na ułamek sekundy arogancja zniknęła, zastąpiona przez jawną, nagą grozę człowieka, który patrzy, jak jego życie się rozpada. Wpatrywał się w telefon, jakby to był jadowity wąż, ale chwila minęła. Zamrugał, pokręcił głową, a maska prawnika wróciła na swoje miejsce.
„To żałosne” – zadrwił Gavin. „Technologia deep fake jest dostępna dla każdego, kto ma dostęp do internetu, Isa. Myślisz, że sędzia zaakceptuje cyfrowy plik głosowy? Mogę zapłacić dzieciakowi w piwnicy 500 dolarów za nagranie papieża popierającego pokera. To niczego nie dowodzi”.
„Ona podaje datę, Gavin” – powiedziałem. „Ona podaje ciebie”.
„Sztuczna inteligencja jest bardzo zaawansowana” – powiedział, machając lekceważąco ręką. „To niedopuszczalne. To plotka generowana przez komputer”.
„Dobrze” – powiedziałem. „Jeśli dźwięk jest fałszywy, co z tuszem?”
Wyciągnąłem z wewnętrznej kieszeni złożoną kartkę papieru. Był to raport podsumowujący dr. Arisa Thorne’a.
„Daliśmy pełnomocnictwo do analizy dokumentów kryminalistycznych” – powiedziałem, podchodząc bliżej. „Nie stwierdził żadnych zmian nacisku w podpisie. Stwierdził pikselizację zgodną z grafiką wektorową. Nawet tego nie narysowałeś, Gavin. Stworzyłeś to w Adobe Illustratorze. Skopiowałeś imię naszej babci, jakby to było logo z clip artu”.
Gavin wyrwał mi kartkę z ręki. Przejrzał ją w słabym żółtym świetle lampy na nabrzeżu. Patrzyłem, jak jego oczy poruszają się tam i z powrotem coraz szybciej. Zobaczyłem, jak kropla potu spływa mu po skroni.
„To bzdura” – wyjąkał, ale w jego głosie brakowało przekonania. „Ten ekspert to partacz. Sprowadzimy własnych ekspertów. Zatrzymamy to w sądzie na pięć lat. Masz na to pieniądze, Isa?”
Pochylił się.
„Czy możesz sobie pozwolić na płacenie Norze Winslow przez 5 lat, podczas gdy twoja mała firma zajmująca się łodziami upada?”
„Nie muszę jej płacić przez pięć lat” – powiedziałem. „Bo aktywa są zamrożone”.
Podałem mu drugi dokument. Była to kopia nakazu tymczasowego podpisanego przez sędziego Vossa 45 minut temu.
„Sędzia podpisał to dziś wieczorem, Gavin” – powiedziałem, rozkoszując się widokiem opadającej mu szczęki. „Nakaz nadzwyczajny. Nie możesz sprzedać domu na Wyspach Weneckich. Nie możesz zastawić posiadłości w Bal Harbor. Nie możesz nawet przelać dolara ze wspólnych kont. Konta bankowe są zablokowane. Firmy zajmujące się obrotem nieruchomościami zostały powiadomione. Jesteś spłukany”.
Gavin zgniótł kartkę w pięści. Spojrzał na mnie z nienawiścią tak czystą, że aż imponującą.
„Ty głupi…” – syknął. „Czy ty w ogóle wiesz, co zrobiłeś? Tata ma kredyt do spłacenia w przyszłym tygodniu. Jeśli nie będzie miał dostępu do płynności, zbankrutuje. Zabiorą mu wszystko.”
„W takim razie może nie powinien pożyczać pieniędzy pod zastaw domu, którego nie był właścicielem” – powiedziałem chłodno.
Gavin krążył w kółko, przeczesując dłonią swoje idealne włosy, mierzwiąc je. Wyglądał teraz dziko. Elegancki prawnik zniknął. To było zwierzę przyparte do muru.
Przestał chodzić i odwrócił się do mnie. Jego głos się zmienił. Stał się pochlebczy, miękki, manipulacyjny.
„Słuchaj, Isa” – powiedział, wkraczając w moją przestrzeń osobistą. „Jesteśmy rodziną. Nie powinniśmy się kłócić przed sędziami. To źle wygląda dla wszystkich. Zawrzyjmy umowę”.
„Nie jestem tu po to, żeby zawierać umowy”.
„Posłuchaj tylko” – powiedział nagląco. „Oddamy ci bungalow w Surfside za darmo. Jest wart 2 miliony dolarów. Weźmiesz bungalow, wycofasz pozew, a my zapomnimy, że to się w ogóle wydarzyło. Tata zatrzyma resztę. Dostaniesz dom za darmo. Wszyscy na tym zyskają”.
„Oferujesz mi własny dom?” – zapytałem z niedowierzaniem. „Fundacja zostawia mi wszystko, Gavin. Ofiarowujesz mi okruszek z bochenka, który i tak jest mój”.
„To gwarantowane 2 miliony” – krzyknął Gavin. „W sądzie, zamiast hazardu. Weź dom, Isa. Nie bądź chciwa”.
„Chciwy?” Zaśmiałem się. „Ukradłeś 50 milionów dolarów i nazywasz mnie chciwym”.
„Zasłużyliśmy na to” – krzyknął Gavin. „Znosiliśmy ją. Słuchaliśmy jej niekończących się opowieści. Zajmowaliśmy się jej sprawami. Ciebie już nie było. Nie zasługujesz na to”.
„Nie przyjmuję tej oferty, Gavin.”
„W takim razie nic nie dostaniesz” – ryknął. Zrobił krok naprzód, unosząc rękę, jakby chciał mnie złapać. „Pochowam cię. Dopilnuję, żebyś nigdy więcej nie pracował w tym mieście. Ja…”
„Na twoim miejscu bym tego nie robił” – rozległ się chropawy głos z ciemności za nim.
Gavin odwrócił się. Frank Dillard wyszedł zza sterty pułapek na homary. W swojej ciemnej wiatrówce wyglądał jak widmo, z ponurą i niewzruszoną twarzą. Trzymał w dłoni dużą teczkę.
„Kim ty, do cholery, jesteś?” – zapytał Gavin, choć widziałem, że go rozpoznał.
„Jestem tym facetem, który pilnuje koszy na śmieci, które wypełniasz” – powiedział Frank. Szedł naprzód, aż stanął tuż obok mnie, niczym milcząca siła mięśni. „Mam nagranie, jak wchodzisz do domu w Venetian Isles o drugiej w nocy” – powiedział spokojnie Frank. „Mam nagranie, jak twoje Porsche w domu w Surfside wyrzuca falsyfikaty. I mam przysięgłe oświadczenie urzędnika spedycyjnego, który poświadczył notarialnie autentyczny testament”.
Twarz Gavina przybrała barwę popiołu.
„Jesteś najemcą. Starszym facetem w garażu.”
„Jestem emerytowanym śledczym federalnym” – powiedział Frank, uśmiechając się bez cienia humoru. „Złożyłem w sądzie zeznanie pod przysięgą godzinę temu. Jest w systemie, synu. Nie możesz go usunąć”.
Gavin patrzył to na mnie, to na Franka. Patrzył na wodę. Patrzył na swój samochód. Robił obliczenia, a liczby wychodziły zero.
„Blefujesz” – wyszeptał Gavin. „Nie masz nagrania z mojego pobytu w domu”.
„Mam nagranie z rufy jachtu Hendersona” – powiedziałem. „Widzieliśmy cię, Gavin. Widzieliśmy torbę. Widzieliśmy skaner”.
„Nie było widać, co było w torbie” – krzyknął Gavin. „To mogło być cokolwiek. To mogły być moje ubrania sportowe”.
„Stroje sportowe?” – zapytałem. „O drugiej w nocy? Kiedy wchodziłeś przez drzwi tarasowe?”
„Miałem klucz” – krzyknął. „Babcia dała mi klucz”.
„Nie, nie zrobiła tego” – powiedziałem. „Zmieniła zamki 3 tygodnie przed śmiercią. Tylko ona i Elena miały klucze”.
„To kłamstwo” – argumentował Gavin wysokim, nerwowym głosem. „Użyłem zapasowego klucza, który trzymała w sejfie z podwójnym dnem w bibliotece. Tego za boazerią”.
Zapadła absolutna cisza. Gapiłem się na niego. Frank też się w niego wpatrywał. Gavin szeroko otworzył oczy. Zakrył usta dłonią, ale słowa zawisły już w lepkim nocnym powietrzu.
„Fałszywe dno sejfu w bibliotece” – powtórzyłam powoli. Stuknęłam w mikrofon na kołnierzyku. „Rozumiesz, Nora?”
„Głośno i wyraźnie” – usłyszałam w słuchawce głos Norah, choć Gavin go nie słyszał.
Marjorie nigdy nikomu nie powiedziała o fałszywym dnie w tym sejfie. Został zainstalowany w latach 70. Jedyny powód, dla którego wiedział o jego istnieniu, to to, że go wywiercił lub że znalazł plany podczas przeszukiwania domu.
„Skąd wiedziałeś o fałszywym dnie, Gavin?” – zapytałem. „Babcia nigdy nie powiedziała tacie. A na pewno nie tobie”.
Gavin się cofnął. Potknął się o luźny klocek.
„Pokazała mi” – wyjąkał. „Lata temu”.
„Nie wiedziała o twoim istnieniu lata temu, kiedy instalowano ten sejf” – powiedział Frank. „I powiedziała mi wprost, że trzyma tam swoje szmaragdy, bo nikt nie wie o fałszywym dnie”.
„Właśnie przyznałeś się do przeszukania domu” – powiedziałem. „Właśnie przyznałeś się do znajomości rozkładu jej ukrytych aktywów”.


Yo Make również polubił
Dlaczego często budzimy się w nocy i jak temu zaradzić?
Dorsz Z Warzywami
Przyczyna dziwnych białych pryszczy na ciele
Podstawowy przepis na ciasto naleśnikowe: szybki i łatwy sposób przygotowania