Kolejna długa pauza. „Musi być jakieś zamieszanie. Pozwól, że porozmawiam o tym z Tylerem. Jestem pewien, że jest jakieś wyjaśnienie”.
„Mamo, mam prawnika, który przejrzał wszystkie dokumenty. Tyler sfałszował dokumenty, żeby wyglądało, że mieszkanie jest jego i może je sprzedać”.
„To bardzo poważne oskarżenie, Barbaro. Tyler nigdy by czegoś takiego nie zrobił – to twój brat. Był odpowiedzialny i pomocny przez cały ten okropny czas po śmierci babci. Myślę, że może źle rozumiesz procedurę prawną. Prawo spadkowe jest bardzo skomplikowane”.
Poczułem, jak coś we mnie pęka. Nawet teraz – mimo dowodów – moja matka stawała po stronie Tylera.
„Mamo, niczego nie pomyliłem. Babcia chciała, żebym dostał to mieszkanie. Tyler o tym wiedział i postanowił je wziąć dla siebie”.
„Myślę, że musisz bardzo dobrze przemyśleć, co robisz” – powiedziała mama, a jej głos stawał się coraz bardziej stanowczy. „Oskarżasz własnego brata o przestępstwo. Czy zdajesz sobie sprawę, jak to wpłynie na tę rodzinę? Twój ojciec już jest zdenerwowany. Żona Tylera płacze. Dzieci nie rozumieją, co się dzieje. I po co? Dla pieniędzy?”
„Nie chodzi o pieniądze, mamo. Chodzi o uszanowanie życzeń babci”.
„Babcia byłaby załamana, widząc, jak jej wnuki się kłócą. Kochała was oboje”.
„Tak, zrobiła to. Zostawiła mi to mieszkanie, bo chciała wesprzeć moje życie w Niemczech. Pisała mi o tym w mailach. Mam na to dowody”.
„Muszę iść” – powiedziała nagle mama. „Twój ojciec i ja musimy o tym porozmawiać. Ale Barbaro, mam nadzieję, że przemyślisz to, co robisz. Rodzina jest ważniejsza niż majątek”.
Rozłączyła się zanim zdążyłem odpowiedzieć.
Stałam w łazience, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Twarz miałam zarumienioną, a oczy błyszczały od niespełnionych łez. Właśnie przed tym ostrzegał mnie Douglas. Tyler już snuł swoją opowieść, przedstawiając mnie jako chciwą siostrę, która porzuciła rodzinę i teraz wpada, żeby ich okraść. Ale nie mogłam się wycofać – nie, gdy znałam prawdę.
W ciągu następnego tygodnia sytuacja zaostrzyła się w sposób, którego się nie spodziewałam. Tyler wynajął własnego prawnika, który wysłał Douglasowi list, w którym twierdził, że go nękam i składam fałszywe oskarżenia. W liście stwierdził, że Tyler działał w pełni w ramach swoich praw jako wykonawca testamentu, a wszelkie wątpliwości dotyczące testamentu wynikały z mojego „dystansu od rodziny” i „braku zrozumienia prawa spadkowego”.
Douglas przesłał mi kopię listu z krótką notatką: Standardowa taktyka zastraszania. Nie martw się – mamy dokumentację, która wszystko potwierdza.
Ale trudno było się nie martwić, gdy mój telefon nieustannie wibrował od wiadomości od członków rodziny. Ciocia Patricia zadzwoniła, żeby powiedzieć, że jest „rozczarowana” moim „atakiem na Tylera w tak trudnym czasie”. Moja kuzynka Jennifer wysłała mi długiego SMS-a o tym, jak Tyler „zawsze był przy rodzinie” i że powinnam się wstydzić. Nawet mój tata – który zazwyczaj trzymał się z dala od rodzinnych dramatów – zostawił mi wiadomość głosową z prośbą o ponowne rozważenie tego kroku prawnego „dla dobra rodzinnej harmonii”.
Jedyną osobą, która się ze mną nie skontaktowała, był sam Tyler. Ta cisza wydawała się złowroga.
W pracy byłem rozkojarzony i wyczerpany. Różnica czasu sprawiała, że późno w nocy odbierałem telefony z Florydy i źle spałem. Pewnego popołudnia mój szef, Stefan, wziął mnie na bok i zapytał, czy wszystko w porządku.
„Problemy rodzinne” – powiedziałem niejasno. „Nic, z czym nie mógłbym sobie poradzić”.
„Jeśli potrzebujesz wolnego, możesz go wziąć” – zaproponował. „Jesteś z nami od trzech lat i nigdy nie miałeś prawdziwych wakacji”.
Podziękowałem mu, ale odmówiłem. Praca była jedynym, co pozwalało mi zachować zdrowy rozsądek – jedynym miejscem, w którym mogłem skupić się na czymś innym niż chaos w Tampie.
Douglas zadzwonił do mnie w czwartek wieczorem z aktualizacją. „Sąd wyznaczył rozprawę za dwa tygodnie. Obie strony przedstawią swoje dowody, a sędzia wyda orzeczenie wstępne w sprawie ewentualnego unieważnienia sprzedaży”.
„Czy muszę tam być?”
„To by pomogło – tak. Czy możesz wrócić do Tampy?”
Myślałam o swojej pracy, mieszkaniu, życiu w Berlinie. Powrót do Stanów na rozprawę sądową wydawał się surrealistyczny – jakbym została wciągnięta z powrotem w świat, który próbowałam zostawić za sobą. Ale chodziło o babcię Eleanor. Chodziło o sprawiedliwość.
„Będę tam” – powiedziałem.
W ten weekend kupiłam bilet lotniczy na następny czwartek. Zatrzymałam się u koleżanki ze studiów, która mieszkała w Tampie, całkowicie unikając domu moich rodziców. Nie byłam gotowa spotkać się z nimi osobiście – nie, kiedy wciąż stali po stronie Tylera.
W poniedziałek wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Otrzymałem e-mail od Patricii Williams – kobiety, która kupiła mieszkanie babci od Tylera. Temat wiadomości brzmiał: Pytania dotyczące zakupu nieruchomości.
Otworzyłem je drżącymi rękami.
Szanowna Pani Barbaro,
Mój mąż i ja kupiliśmy mieszkanie od Twojego brata, Tylera, dwa tygodnie temu. Niedawno nasz prawnik poinformował nas, że sprzedaż może wiązać się z problemami prawnymi. Jesteśmy bardzo zaniepokojeni tą sytuacją, ponieważ sprzedaliśmy nasz poprzedni dom, aby kupić tę nieruchomość i już wprowadziliśmy się do niej z naszymi dziećmi. Byliśmy przekonani, że Twój brat jest prawowitym właścicielem mieszkania. Przedstawił całą niezbędną dokumentację, a nasz prawnik wszystko sprawdził, zanim przystąpiliśmy do zakupu. Nie mieliśmy powodu, by sądzić, że cokolwiek jest nie tak. Czy mógłbyś się ze mną skontaktować, aby omówić tę sytuację? Jesteśmy stronami niewinnymi w sporze między Tobą a Twoim bratem i teraz grozi nam utrata domu.
Z poważaniem,
Patricia Williams
Poczułem falę winy i współczucia. Ci ludzie zostali wciągnięci w oszustwo Tylera. Kupili mieszkanie w dobrej wierze, wierząc, że Tyler ma prawo je sprzedać. Teraz ich życie wywróciło się do góry nogami przez jego kłamstwa.
Natychmiast przesłałem e-mail Douglasowi. Oddzwonił do mnie w ciągu godziny.
„To właściwie dobrze dla naszej sprawy” – powiedział. „To pokazuje, że Tyler oszukał nie tylko ciebie, ale także kupujących. Będą świadkami jego przekłamań”.
„Ale co się z nimi stanie? Czy stracą mieszkanie?”
„Sprzedaż zostanie unieważniona, tak. Odzyskają pieniądze z depozytu. Nie stracą nic finansowo, choć będą musieli znaleźć inne miejsce zamieszkania. To przykre, ale padli ofiarą oszustwa Tylera, tak jak ty”.
Odpisałem Patricii, wyrażając współczucie i wyjaśniając, że dowiedziałem się o sprzedaży dopiero po jej zawarciu. Zaproponowałem, że skontaktuję ją z Douglasem, aby mogła zrozumieć swoje możliwości prawne. Odpisała z wdzięcznością, mówiąc, że docenia moją życzliwość w tej ewidentnie trudnej dla wszystkich sytuacji. Kontrast między uprzejmą odpowiedzią Patricii a wrogością mojej rodziny był uderzający. Obcy traktowali mnie z większym szacunkiem niż mój brat i rodzice.
We wtorek dostałem wiadomość na Facebooku od żony Tylera, Jennifer. Zawsze dobrze się dogadywałem z Jennifer, chociaż nigdy nie byliśmy sobie szczególnie bliscy. Jej wiadomość mnie zaskoczyła.
Barbaro,
Muszę z tobą porozmawiać na osobności. Czy możemy porozmawiać przez wideo, kiedy Tylera nie będzie w pobliżu?
Zgodziłem się i umówiliśmy się na rozmowę w środę wieczorem – czyli w środę po południu w Tampie. Kiedy na ekranie pojawiła się twarz Jennifer, byłem w szoku. Wyglądała na wyczerpaną, jej oczy były zaczerwienione, jakby płakała. Jej zazwyczaj schludne włosy były związane w niedbały kucyk i nie miała na sobie makijażu.
„Dziękuję za rozmowę” – powiedziała cicho. „Wiem, że między tobą a Tylerem jest teraz naprawdę źle”.
„Przykro mi, że znalazłeś się w samym środku tego wszystkiego” – powiedziałem szczerze.
Pokręciła głową. „Barbaro, muszę cię o coś zapytać – i chcę, żebyś była ze mną całkowicie szczera. Czy twoja babcia naprawdę zostawiła ci to mieszkanie?”
„Tak. Mam kopię jej testamentu. Jest bardzo jasny.”
Jennifer zamknęła oczy na dłuższą chwilę. „Obawiałam się tego”.
„Nie wiedziałeś?”
„Tyler powiedział mi, że mieszkanie jest jego do sprzedania. Powiedział, że jest częścią majątku, którym zarządza jako wykonawca testamentu. Ale niektóre rzeczy, które powiedział, nie trzymały się kupy. A kiedy złożyłaś skargę, zaczęłam zadawać więcej pytań. Przybrał postawę obronną – był naprawdę wściekły. To do niego niepodobne. A przynajmniej nie wydawało mi się, żeby to było do niego podobne”. Zrobiła pauzę, odrywając wzrok od kamery. „Barbaro, mamy kłopoty. Poważne kłopoty. Tyler przeznaczył większość tych pieniędzy na zaliczkę za nowy dom – znacznie większy, niż faktycznie nas stać. Powiedział mi, że wszystko w porządku, bo dobrze zainwestował i miał pieniądze. Ale jeśli sprzedaż zostanie unieważniona i będziemy musieli zwrócić pieniądze, to ich nie mamy. Są już zamrożone w tej nowej nieruchomości”.
Ścisnęło mnie w żołądku. „Jennifer, przepraszam, ale nie mogę tego tak zostawić. Babcia chciała, żebym to ja dostała to mieszkanie. Tyler nie miał prawa go sprzedać”.
„Wiem” – powiedziała, a łzy zaczęły spływać jej po policzkach. „Wiem i nie winię cię. Nie dzwonię, żeby prosić cię o wycofanie skargi. Dzwonię, bo uważam, że Tyler musi ponieść konsekwencje za to, co zrobił. I myślę, że ja muszę zmierzyć się z rzeczywistością tego, kogo poślubiłam”.
Wyznanie Jennifer otworzyło mi drogę. W ciągu następnej godziny opowiedziała mi o Tylerze rzeczy, o których nigdy nie wiedziałam – a może wolałam ich nie widzieć. Opisała serię drobnych oszustw na przestrzeni lat – każde z nich racjonalizowała jako „ochronę rodziny” lub „podejmowanie mądrych decyzji finansowych”. Wziął pieniądze od rodziców bez jej wiedzy, twierdząc, że to pożyczka, którą jej zaproponowali, podczas gdy w rzeczywistości sam o nią prosił. Kłamał we wnioskach o pożyczkę, zawyżając swoje dochody. Przekonał ją, żeby zapisała dom wyłącznie na siebie „ze względów podatkowych”, co później zrozumiała, że nie miało sensu.
„Usprawiedliwiałam go” – powiedziała, ocierając oczy – wmawiając sobie, że on jest po prostu ambitny, że próbuje nas utrzymać. Ale ta sprawa z mieszkaniem twojej babci – to co innego. To nie jest szara strefa. To ewidentne oszustwo, a on zrobił to swojej siostrze.
„Co zamierzasz zrobić?” zapytałem łagodnie.
„Jeszcze nie wiem. Muszę chronić moje dzieci. Nie mogą dorastać w przekonaniu, że takie zachowanie jest akceptowalne. Ale Barbaro, chcę, żebyś wiedziała, że jeśli twój prawnik będzie potrzebował, żebym zeznawał w sprawie czegokolwiek, co Tyler powiedział o mieszkaniu, zrobię to. Powiem prawdę”.
Po rozłączeniu się siedziałem w mieszkaniu, czując dziwną mieszankę satysfakcji i smutku. Miałem rację co do oszustwa Tylera, ale poznanie jego pełnego wymiaru – obserwowanie, jak wpłynęło to na Jennifer i ich dzieci – przyprawiło mnie o mdłości. Nie chodziło już tylko o pieniądze. Chodziło o całą osobowość Tylera – o kłamstwa, które budował przez lata.
Douglas zadzwonił do mnie następnego ranka z nowiną. „Prawnik Tylera chce negocjować ugodę. Proponują, żeby Tyler zapłacił ci 150 000 dolarów za wycofanie pozwu i pozostawienie sprzedaży w mocy”.
„Absolutnie nie” – odpowiedziałem natychmiast. „To mieszkanie jest warte więcej – i nie chodzi tu o pieniądze. Chodzi o to, czego chciała babcia”.
„Mówiłem mu, że tak powiesz. Ale Barbaro, chcę, żebyś zrozumiała, co oznacza odrzucenie tej ugody. Oznacza pójście do sądu. Oznacza, że cała twoja rodzina będzie zmuszona publicznie opowiedzieć się po którejś ze stron. Prawnik Tylera grozi, że zrobi z tego bardzo obrzydliwą aferę. Planują argumentować, że twoja babcia była niepoczytalna, kiedy spisywała testament – że nią manipulowałaś”.
Poczułam, jak ogarnia mnie złość. „To obrzydliwe. Babcia była całkowicie przytomna. Mamy lata e-maili, które to potwierdzają”.
„Wiem – i przedstawimy wszystkie te dowody. Ale oni spróbują. Wezmą pod lupę twoją relację z babcią. Zmuszą cię do obrony każdej rozmowy, każdej wizyty, każdego prezentu, jaki ci dała. To będzie brutalne emocjonalnie”.
„Niech spróbują” – powiedziałem stanowczo. „Babcia zasługuje na coś lepszego niż ignorowanie jej ostatniej woli tylko dlatego, że Tyler chciał większego domu”.
„W porządku” – powiedział Douglas. „W takim razie idziemy do sądu. Poinformuję prawnika Tylera, że odrzucamy ofertę ugody”.
Rozprawa miała się odbyć w poniedziałek. Wyleciałem z Berlina w czwartek – długi lot dał mi zbyt wiele czasu na rozmyślanie o wszystkim, co się wydarzyło. Wyjechałem z Tampy trzy lata temu, szukając przygód i niezależności. Teraz wracałem, by walczyć o coś, co próbowała mi dać babcia – coś, co ukradł mi mój brat.
Moja koleżanka ze studiów Melanie odebrała mnie z lotniska. Śledziła sytuację dzięki moim sporadycznym wiadomościom SMS i mocno mnie przytuliła, kiedy mnie zobaczyła.
„Nie mogę uwierzyć, że Tyler to zrobił” – powiedziała, gdy jechaliśmy w stronę jej mieszkania. „To znaczy, zawsze uważałam go za trochę pretensjonalnego, ale prawdziwy oszust? To już zupełnie inna bajka”.
„Wiem” – powiedziałem zmęczony. „Ciągle czekam, aż się obudzę i okaże się, że to wszystko było nieporozumieniem. Ale jest coraz gorzej”.
W ten weekend Melanie próbowała odwrócić moją uwagę filmami i projektami kulinarnymi, ale moje myśli wciąż krążyły wokół zbliżającej się rozprawy. W sobotę wieczorem Douglas wysłał mi e-mail z zarysowaną strategią: przedstawimy oryginalny testament, sfałszowane dokumenty złożone przez Tylera oraz zeznania Jennifer dotyczące oświadczeń Tylera dotyczących sprzedaży. Zaprosimy również kupujących, Patricię i jej męża, aby udowodnić, że Tyler oszukał wiele stron.
W niedzielę wieczorem Douglas zadzwonił z nieoczekiwaną wiadomością. „Barbaro, prawnik Tylera skontaktował się ze mną godzinę temu z nową propozycją ugody. Chcą całkowicie odwrócić sprzedaż i przenieść na ciebie mieszkanie. Tyler zajmie się całą logistyką i kosztami związanymi z odwróceniem transakcji”.
Byłem oszołomiony. „Skąd ta nagła zmiana?”
„Moje przypuszczenie? Jennifer z nim rozmawiała. Musiała dać mu jasno do zrozumienia, że nie poprze jego wersji wydarzeń. Bez jej poparcia cała jego linia obrony rozpada się na kawałki. Jego prawnik prawdopodobnie powiedział mu, że przegra w sądzie, i w ten sposób unika skazania za oszustwo”.
„A co z kupującymi – Patricią i jej rodziną?”
„Odzyskają pieniądze i zostaną zwolnieni z obowiązku zakupu. Tyler będzie musiał pokryć wszelkie poniesione w tym procesie straty – w tym koszty przeprowadzki i tymczasowego zakwaterowania. Będzie go to sporo kosztować, ale to lepsze niż kartoteka kryminalna”.
Długo się nad tym zastanawiałem. „A jeśli zaakceptuję tę ugodę, co stanie się z Tylerem? Czy poniesie jakieś konsekwencje?”
Douglas milczał. „Z prawnego punktu widzenia? Jeśli zaakceptujesz i podpiszesz umowę o zachowaniu poufności, zarzuty oszustwa prawdopodobnie zostaną oddalone. Odejdzie z nadszarpniętą reputacją w rodzinie, ale bez karalności. Finansowo straci wszystko, co już wydał ze sprzedaży, plus koszty odwrócenia wszystkiego. Ale nie trafi do więzienia”.
„A co jeśli nie zaakceptuję?”
„W takim razie jutro pójdziemy do sądu. Przedstawimy wszystkie dowody. Tyler prawie na pewno zostanie skazany za oszustwo. Grozi mu więzienie, a na pewno kartoteka kryminalna. Jego kariera legnie w gruzach. Jego małżeństwo może tego nie przetrwać. Ale będziesz miał absolutne usprawiedliwienie”.
Stałem w oknie Melanie, patrząc na panoramę Tampy i myśląc o babci Eleanor. Czego by ode mnie chciała? Czy chciałaby, żebym zniszczył życie Tylera? A może chciałaby, żebym wziął to, co mi się prawnie należy, i poszedł naprzód?
Myślałem o Jennifer i ich dzieciach, o Patricii i jej rodzinie, o moich rodzicach, którzy znaleźli się w samym środku tego bałaganu. Ale myślałem też o Tylerze, który zadzwonił do mnie o drugiej w nocy, żeby pochwalić się sprzedażą mieszkania – oferując mi 10 000 dolarów, jakby to był hojny dar. Myślałem o tym, jak fałszował dokumenty i okłamywał wszystkich – o tym, jak stworzył narrację, w której to ja byłem czarnym charakterem, bo odważyłem się chcieć tego, co zostawiła mi babcia.
„Chcę się nad tym zastanowić przez noc” – powiedziałem Douglasowi. „Czy mogę dać ci odpowiedź rano?”
„Rozprawa jest o dziesiątej” – powiedział. „Muszę się dowiedzieć najpóźniej do dziewiątej”.
„Dostaniesz moją odpowiedź do ósmej” – obiecałem.


Yo Make również polubił
Milioner wrócił do domu szybciej, a to, co zobaczył, zmieniło wszystko
Naleśniki jabłkowe, super soczyste i pyszne
Zastosowania mąki: zaskakujące korzyści w Twoim domu
54-letnia kobieta dowiedziała się, że ma raka tarczycy, dzięki objawowi, który często pozostaje niezauważony