Siedzieliśmy chwilę z tym obrazem – dwoje dorosłych ludzi w podróży donikąd – wznosząc toast za małe, uparte wspomnienie, które zachowało swój kształt. Kiedy zapaliła się lampa na ganku, wstałem i spojrzałem na ramę na ścianie przez szybę. Przez sekundę zobaczyłem obie wersje dziewczyny, do której należała: tę, która siedziała na skraju czyjegoś przyjęcia, i tę, która zbudowała pokój, w którym w ogóle nie potrzebowała reflektora.
Telefon zawibrował na stole – nieznany numer, lokalny numer kierunkowy. Nie odebrałem. Wieczór pozostał taki, jaki sobie wybrał. Jezioro skrywało ostatnie promienie słońca niczym obietnicę, której nikt nie musiał wypowiadać na głos. A gdzieś za zakrętem autobus skręcił, zatrzymał się, otworzył drzwi i czekał. To najlepsze, czego można oczekiwać od miasta. To najlepsze, czego można oczekiwać od życia: drzwi, które otwierają się, gdy przyjeżdżasz, kierowcy, którzy cię widzą, miejsce do siedzenia, które należy do ciebie tak długo, jak go potrzebujesz, ani chwili dłużej.
Wszedłem do środka i zamknąłem drzwi z najcichszym kliknięciem. Zasady. Granice. Systemy. Słowa, które inni słyszą jako zasady, ja słyszę jako troskę. Umyłem naczynia, wytarłem je i odłożyłem, nie mówiąc nikomu. Bez oklasków. Bez publiczności. Tylko ciepła woda, czyste talerze i cicha arytmetyka dnia, który się sumował. Potem zgasiłem światło w kuchni i patrzyłem, jak idealne koło znika z blatu, nie jako koniec, ale jako pokój przypominający sobie swój własny mrok.


Yo Make również polubił
Urodziny Leonies
Smakuje bombastycznie, ciasto wiśniowe z posypką i budyniem waniliowym
Kruszone ziemniaki i kiełbaski: idealne danie na wykwintny obiad!
Nieoczekiwane odkrycie: Dlaczego okolice intymne mogą pachnieć rybą?