Mama powiedziała: „Lepiej, żebyś nie przyszedł – zepsułbyś atmosferę”. Milczałem. Dwa miesiące później zobaczyła, że ​​mój film ślubny stał się hitem na całym świecie – a lista gości DOPROWADZIŁA JĄ DO OMDLENIA. – Page 2 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Mama powiedziała: „Lepiej, żebyś nie przyszedł – zepsułbyś atmosferę”. Milczałem. Dwa miesiące później zobaczyła, że ​​mój film ślubny stał się hitem na całym świecie – a lista gości DOPROWADZIŁA JĄ DO OMDLENIA.

Pocałował mnie i po raz pierwszy od kilku dni ciasny węzeł bólu w mojej piersi nieco zelżał.

Ten człowiek mnie dostrzegł. Docenił moją inteligencję, moją pasję, moje zaangażowanie w pracę. Nie potrzebował, żebym była kimś innym.

„Powinniśmy świętować” – powiedział, po czym zawahał się. „Czekaj, chcesz powiedzieć rodzinie?”

Zastanawiałem się nad tym przez około trzy sekundy.

„Nie. Dali mi jasno do zrozumienia, że ​​nie będę częścią uroczystości Vanessy. Nie potrzebuję ich zaangażowania w moją.”

„A co z twoimi przyjaciółmi?”

Uśmiechnąłem się powoli.

„To co innego. A właściwie, mam pomysł.”

Przez następny tydzień rzuciłam się w wir planowania. Nie takiego ślubu jak Vanessa. Nie interesowały mnie pretensjonalne ceremonie w winnicy i formalne nakrycia stołu, ale coś autentycznego, coś, co odzwierciedlałoby to, kim tak naprawdę jesteśmy z Killianem.

Zaczęłam od nazwania Bethany moją kuzynką. Była jedyną osobą z rodziny, którą szczerze lubiłam, prawdopodobnie dlatego, że w dzieciństwie była nieco przyćmiona przez złocistą poświatę Vanessy.

„Wychodzisz za mąż?” – pisnęła do telefonu. „Julia, to niesamowite! Kiedy?”

„Za osiem tygodni. Zaraz po ślubie Vanessy”.

Zapadła cisza.

„Twoja mama nie wie, prawda?”

“Nie.”

„Och, to jest pyszne. Opowiedz mi wszystko.”

Opowiedziałem jej o Killianie, o zaręczynach, o moich planach na małą, znaczącą ceremonię. Bethany spotkała Killiana kiedyś w kawiarni i stwierdziła, że ​​jest „absolutnie idealny dla ciebie”, a to było dokładnie takie wsparcie, jakiego potrzebowałem.

„Kto jeszcze wie?” – zapytała.

„Na razie tylko ty. Ale planuję coś nieco niekonwencjonalnego.”

„Podoba mi się to.”

Kolejne dni spędziłem na nawiązywaniu kontaktów z ludźmi, którzy naprawdę mieli dla mnie znaczenie: z moim zespołem badawczym z centrum biologii morskiej, przyjaciółmi ze studiów podyplomowych, kolegami, z którymi współpracowałem przy projektach ochrony środowiska, kilkoma naukowcami, których bardzo podziwiałem i którzy na przestrzeni lat stali się dla mnie mentorami.

A potem podjąłem decyzję, która zmieniła wszystko.

Dr Patricia Lawrence była legendarną biolog morską, osobą, którą podziwiałam od czasów nastoletnich, kiedy czytałam jej przełomowe prace na temat zakwaszenia oceanów. Dwa lata temu przemawiała na konferencji w Seattle, a ja zebrałam się na odwagę, żeby się przedstawić. Pozostawałyśmy w kontakcie, od czasu do czasu wymieniając e-maile na temat postępów w badaniach.

„Julia” – odpowiedziała ciepło. „Co za miła niespodzianka”.

„Doktorze Lawrence, mam do pana prośbę. To trochę nietypowe.”

„Jestem zaintrygowany.”

Opowiedziałem jej o ślubie, o tym, że chcemy stworzyć coś, co doceni naszą pracę i społeczność, którą zbudowaliśmy, i że mam nadzieję, że przyjdzie.

„Byłabym zaszczycona” – powiedziała natychmiast. „Ale mam lepszy pomysł. Pozwól mi zadzwonić do kilku osób”.

„Połączenia?”

Ona się zaśmiała.

„Zaufaj mi, moja droga. Jeśli masz to zrobić, zróbmy to porządnie.”

Nie miałem pojęcia, co miała na myśli, ale coś w jej głosie sprawiło, że moje serce zabiło szybciej z powodu możliwości.

Ślub Vanessy zdominował każdą rozmowę przez następny miesiąc. Mój telefon nieustannie wibrował od aktualizacji, których nie powinienem widzieć. Bethany przesyłała mi zrzuty ekranu z czatu rodzinnego, częściowo z lojalności wobec mnie, a częściowo dlatego, że cała sytuacja wydawała jej się zabawnie absurdalna.

„Twoja matka właśnie poświęciła trzy akapity na omówienie sposobu składania serwetek” – głosiła jedna z wiadomości.

„Vanessa ma załamanie nerwowe, bo florysta zaproponował kremowe róże zamiast białych” – powiedział ktoś inny.

Obserwowałam ten perfekcyjny występ z dystansu, czując się dziwnie oderwana od rzeczywistości. Kilka miesięcy temu wykluczenie by mnie zdruzgotało. Teraz, planując własny ślub, czułam przede wszystkim ulgę, że nie będę musiała siedzieć przez pięć godzin na pokazowej elegancji.

Moje przygotowania posuwały się naprzód w ciszy. Dr Lawrence rzeczywiście zadzwonił, a reakcje były oszałamiające. Trzech innych wybitnych biologów morskich potwierdziło swoją obecność. Filmowiec dokumentalny, który prezentował moje badania nad ochroną koralowców, powiedział, że bardzo chętnie przyjedzie. Fotograf National Geographic, z którym współpracowałem przy projekcie w Australii, przesłał mi entuzjastyczne potwierdzenie.

„Julio” – powiedział Killian pewnego wieczoru, czytając listę gości – „czy zdajesz sobie sprawę, kim są ci ludzie?”

„Naukowcy i przyjaciele”.

„Niektórzy z najbardziej szanowanych badaczy ochrony oceanów na świecie. Na tej liście są osoby posiadające strony na Wikipedii.”

Wzruszyłem ramionami, ale w głębi duszy poczułem ciepło. To byli ludzie, którzy doceniali to, co robiłem, którzy uważali moją pracę za ważną, którzy chcieli świętować razem ze mną.

Samo miejsce na ślub pojawiło się niemal magicznie. Jeden z moich kolegów z ośrodka badawczego miał rodzinną posiadłość na wyspie Whidbey, pięknym odcinku plaży z widokiem na zatokę Puget Sound. Nic wyszukanego, ale autentycznego i znaczącego. Ceremonia miała odbyć się o zachodzie słońca, tuż na piasku.

„Bardzo w twoim stylu” – powiedziała Bethany, kiedy pokazałam jej zdjęcia. „Twoja mama by tego absolutnie nie zniosła”.

„Nie dlatego to robię.”

„Wiem, ale to miły bonus.”

Rodzina Killiana planowała przylecieć z Irlandii. Jego matka zadzwoniła do mnie bezpośrednio, witając mnie w rodzinie z tak szczerym ciepłem, że aż się popłakałam po odłożeniu słuchawki. Kontrast między jej entuzjastycznym przyjęciem a odrzuceniem mojej rodziny nie mógł być wyraźniejszy.

Dwa tygodnie przed ślubem Vanessy wpadłam na mojego ojca w kawiarni w centrum miasta. Wyglądał na zaskoczonego moim widokiem, jakbym była jego znajomą, o której zapomniał, a nie córką.

„Julia. Jak się masz?”

„Dobrze, tato.”

„Jesteś zajęty przygotowaniami do ślubu? Zbliża się wielki dzień twojej siostry”.

„Słyszałem.”

Zapadła między nami niezręczna cisza. Czekałam, czy wspomni o niezaproszeniu, przeprosi, w jakikolwiek sposób przyzna się do okrucieństwa. Nie zrobił tego.

„No cóż” – powiedział w końcu – „muszę już iść. Miło cię widzieć”.

Odszedł, nie pytając o moją pracę, o moje życie, o nic. Patrzyłam, jak odchodzi, i czułam jedynie lekkie poczucie zamknięcia. Taki właśnie był, tacy byli wszyscy, i w końcu to akceptowałam.

Ślub Vanessy nadszedł w piękną czerwcową sobotę. Spędziłam dzień na plaży na wyspie Whidbey z Killianem, pływając w zimnej wodzie i planując ostatnie szczegóły naszej ceremonii. Mój telefon co jakiś czas wibrował od zdjęć od Bethany: winnica udekorowana kaskadami białych kwiatów, Vanessa w wyszukanej sukni, goście przybywający w strojach wieczorowych.

„Wygląda pięknie” – powiedział Killian, zerkając mi przez ramię na jedno ze zdjęć.

„Tak” – zgodziłem się.

I tak się stało. Vanessa wyglądała na szczęśliwą. Oprawa była elegancka. Wszystko wyglądało idealnie.

Nie czułam z tego powodu żadnej goryczy, co mnie zaskoczyło. Gdzieś w trakcie planowania własnego ślubu przestało mnie obchodzić jej ślub.

Tego wieczoru zadzwoniła Bethany.

„Więc twoja mama pytała, gdzie dzisiaj byłeś.”

„Co jej powiedziałeś?”

„Nic. Powiedziałem tylko, że cię nie widziałem, ale Julia wydawała się niemal zdezorientowana, że ​​i tak się nie pojawiłeś, mimo że nie byłeś zaproszony. Jakby oczekiwała, że ​​przyjdziesz i będziesz się płaszczył, żeby móc usiąść z tyłu.”

„Brzmi to całkiem sensownie.”

„Cała ta sytuacja była dokładnie taka, jakiej można się było spodziewać. Mnóstwo przemówień o tym, jaka idealna jest Vanessa, jakie sukcesy odnosi Gregory, jak dumni są twoi rodzice. Ani jednej wzmianki o tobie.”

“Oczywiście.”

„Oczywiście. Twoja mama ciągle powtarzała, że ​​to był ślub jej marzeń, że wszystko było absolutnie idealne.”

Bethany zrobiła pauzę.

„Jules, naprawdę się cieszę, że nie przyszedłeś. Nienawidziłbyś tego”.

Ja też się cieszyłem. Bo byłem zajęty budowaniem czegoś prawdziwego, czegoś, co miało dla mnie znaczenie. Podczas gdy Vanessa miała swoją performatywną perfekcję, ja zebrałem listę gości, którzy naprawdę mnie znali i cenili za to, kim jestem.

Trzy dni po ślubie Vanessy zadzwonił do mnie doktor Lawrence.

„Julia, skontaktowała się ze mną ciekawa osoba – producent z platformy streamingowej, który tworzy materiały dokumentalne. Pracują nad serią o działaniach na rzecz ochrony oceanów i chcą pokazać twoje badania nad rafami koralowymi”.

Moje serce podskoczyło.

“Poważnie?”

„Bardzo poważnie. Byli pod wrażeniem artykułu, który opublikowałeś w zeszłym roku i uważają, że twoja praca będzie stanowić interesujący materiał. Chcą przeprowadzić z tobą wywiad, sfilmować niektóre z twoich badań”. Zrobiła pauzę. „Wspomnieli, że chcieliby również uchwycić kilka osobistych chwil. Zapytali konkretnie, czy zbliżają się jakieś ważne wydarzenia w twoim życiu”.

Uśmiechnąłem się powoli.

„Właściwie, może być.”

„Tak myślałem. Chyba wspominałem, że wkrótce wychodzisz za mąż” – powiedział dr Lawrence. „Chcą to pokazać, Julio. Ceremonia ślubna, która zgromadzi badaczy ochrony oceanów, pokazująca osobistą stronę naukowców pracujących na rzecz ratowania naszej planety. Uważają, że to może być poruszający materiał”.

Myślałam o moim kameralnym ślubie na plaży, o liście gości pełnej niezwykłych osób, o prawdziwej uroczystości, którą zaplanowaliśmy. I o mojej rodzinie, która uważała mnie za wstydliwą, która wykluczyła mnie z idealnego dnia Vanessy.

„Powiedz im, że tak” – powiedziałem.

„Doskonale. Zajmę się tym. A, i jeszcze Julia – mają sporą aktywność w mediach społecznościowych. Miliony obserwujących. Cokolwiek pokażą, zazwyczaj staje się viralem”.

Po zakończeniu rozmowy siedziałem zupełnie nieruchomo, analizując to, co się właśnie wydarzyło.

Killian znalazł mnie na kanapie, wpatrującą się w przestrzeń.

„Co się stało?”

„Nic się nie stało” – powiedziałem powoli. „Coś jest po prostu bardzo w porządku”.

Ekipa produkcyjna przybyła na wyspę Whidbey trzy dni przed ślubem. Była mniejsza, niż się spodziewałem – zaledwie pięć osób z kamerami i sprzętem, a przewodziła jej kobieta o imieniu Sophia, która miała dobre oczy i poruszała się z cichą sprawnością.

„Nie jesteśmy tu po to, żeby robić z tego widowisko” – zapewniła mnie podczas naszego pierwszego spotkania. „Chcemy uchwycić coś autentycznego – związek między osobistym zaangażowaniem a zawodowym poświęceniem, miłością i ochroną środowiska”.

Killian i ja oprowadziliśmy ich po obiekcie. Plaża ciągnęła się w złocistym świetle popołudniowego słońca, a spokojna woda odbijała niebo. Proste białe krzesła ustawione były w półkolu, zwrócone w stronę wody. Żadnych wyszukanych dekoracji, tylko naturalne piękno wybrzeża.

„To jest idealne” – powiedziała Sophia, już kadrując ujęcia dłońmi. „Czy możesz mi opowiedzieć o niektórych swoich gościach?”

Podałem jej listę. Przeczytała ją, a jej brwi unosiły się coraz wyżej.

„Dr Patricia Lawrence, profesor James Okoy, dr Yuki Tanaka…” Spojrzała na mnie. „Julia, czy zdajesz sobie sprawę, że to właściwie lista najważniejszych osobistości w dziedzinie ochrony środowiska morskiego?”

„Są moimi przyjaciółmi i mentorami.”

„To legendy”. Uśmiechnęła się. „To będzie niesamowita treść. Odbiorcy naszej platformy będą zachwyceni. Młoda naukowczyni poślubia miłość swojego życia, otoczona społecznością działającą na rzecz ratowania oceanów. To dokładnie taka pozytywna, inspirująca historia, jakiej potrzebujemy”.

Przez kolejne kilka dni kręcili materiał filmowy z wyspy, przeprowadzali wywiady z kilkoma wcześniej przybyłymi gośćmi na temat ochrony oceanów i uchwycili mnie i Killiana spacerującego po plaży, rozmawiającego o naszych badaniach. Wydawało się to naturalne, niewymuszone. Dokumentowali nasze życie, a nie odgrywali jakiś spektakl.

Rodzina Killiana przyjechała z Irlandii dwa dni przed ceremonią. Jego matka objęła mnie w ramiona, gdy tylko mnie zobaczyła, mówiąc, że jestem jeszcze piękniejsza niż na zdjęciach. Jego ojciec uścisnął mi dłoń z autentyczną serdecznością, a jego trzy siostry natychmiast przyjęły mnie jak własne dziecko.

„Wreszcie kolejna kobieta, która zrównoważy tę rodzinę” – powiedziała najstarsza siostra, Siobhan. „Zbyt długo mieliśmy przewagę liczebną nad szwagrami”.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

5 najczęstszych błędów popełnianych przez ludzi w przypadku czajników elektrycznych

3. Włączanie czajnika przed dolaniem wody Niektórzy ludzie mają zwyczaj najpierw włączać czajnik elektryczny, a następnie napełniać go wodą. Może ...

Jak Nawlec Igłę W Kilka Sekund: Prosty Trik z Klamerką do Bielizny

Chwyć końcówkę nitki i przytrzymaj ją tak, aby była napinana. Teraz delikatnie podejdź do oczka igły – dzięki trzymaniu igły ...

Moje niezawodne makowce zawijane

ciasto: ok. 500 g mąki pszennej plus do podsypania 250 ml mleka 100 g roztopionego i schłodzonego masła 3 żółtka ...

Jeśli zauważysz ten szczegół na swoim arbuzie, nie kupuj go: wszyscy go kochają

Mówiąc wprost, arbuz jest jednym z najbardziej odpowiednich owoców do przeciwdziałania uczuciu gorąca, ponieważ pozwala odzyskać dużą ilość soli mineralnych ...

Leave a Comment