Kolacja ucichła, gdy mój mąż wziął siostrę za rękę, a ona oznajmiła, że ​​jest w ciąży. Rodzice przesunęli długopis prawnika po stole, oczekując, że podpiszę umowę z moją firmą. Zachowałam spokój i zgodziłam się – bo nie przeczytali paragrafu 14. Do obiadu stracił prawo głosu, a „Dom”, którym się chwalił, okazał się niczym więcej niż umową najmu. – Page 3 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Kolacja ucichła, gdy mój mąż wziął siostrę za rękę, a ona oznajmiła, że ​​jest w ciąży. Rodzice przesunęli długopis prawnika po stole, oczekując, że podpiszę umowę z moją firmą. Zachowałam spokój i zgodziłam się – bo nie przeczytali paragrafu 14. Do obiadu stracił prawo głosu, a „Dom”, którym się chwalił, okazał się niczym więcej niż umową najmu.

„Powiedział, że to nagły wypadek” – wyjąkał Greg. „Powiedział, że zgubiłeś hasło”.

„A potem” – kontynuowałem, gorączkowo pisząc – „kiedy już miał dostęp, nie sprawdzał klientów. Nie sprawdzał harmonogramów projektów”.

Wyciągnąłem historię transakcji.

„Zatwierdził cztery przyspieszone płatności na łączną kwotę siedemdziesięciu pięciu tysięcy dolarów na rzecz dostawcy o nazwie Caldwell Brand Works LLC”.

Odwróciłam się, żeby spojrzeć na Ethana. Teraz się pocił, krople potu spływały mu po skroni.

Sloan próbowała zmniejszyć się na krześle, zdając sobie sprawę, że jej rola królowej dobiegła końca.

„Powiedz mi, Ethan” – powiedziałem – „jakie prace nad strategią marki wykonałeś o czwartej rano, które kosztowały siedemdziesiąt pięć tysięcy dolarów?”

„To zaliczka” – wyjąkał Ethan. „Na przyszłe konsultacje”.

„To defraudacja” – powiedział nowy głos.

Wszyscy się odwróciliśmy.

Maryanne Voss wyszła z windy.

Nie była sama. Obok niej szedł mężczyzna w pogniecionym garniturze, niosący sfatygowaną skórzaną torbę. Wyglądał jak profesor uniwersytecki, który spał w samochodzie.

„Kto to jest?” pisnęła Sloan.

„To Owen Price” – powiedziałem. „Jest księgowym śledczym i przegląda nasze księgi od szóstej rano”.

Owen nie przywitał się. Podszedł prosto do tablicy, wziął marker i napisał numer.

340 000 dolarów.

„To jest łączna kwota wystawiona przez Caldwell Brand Works LLC w ciągu ostatnich osiemnastu miesięcy” – powiedział Owen cichym, rzeczowym głosem. „Wszystko za usługi konsultingowe. Żadnych rezultatów. Żadnych grafików. Tylko faktury zatwierdzone przez” – sprawdził w notatkach – „Lelanda Brierwooda, działającego jako zewnętrzny doradca zarządu”.

Mój ojciec.

Mój ojciec tolerował kradzież.

„Wynoś się” – powiedziałem do Ethana.

„Heleno, nie rozumiesz” – spróbował Ethan, robiąc krok naprzód i przybierając minę miłego, niezrozumiałego faceta. „Budowaliśmy dla siebie oszczędności. Dla rodziny”.

„Wynoś się” – powtórzyłem.

Skinąłem głową w stronę Marcusa.

Dwóch strażników podeszło. Nie dotykali Ethana delikatnie. Chwycili go za ramiona.

Inny strażnik podszedł do Sloana.

„Nie dotykaj mnie!” krzyknęła Sloan. „Jestem w ciąży!”

„To idź pieszo” – powiedziałem. „Zanim zadzwonię na policję i każe cię aresztować za wtargnięcie – i zabierz ze sobą próbki tkanin. Nie będziesz remontował mieszkania”.

Ethan próbował się bronić, gdy ciągnięto go w stronę wind.

„Nie możesz tego zrobić! Mam czterdzieści procent udziałów w tej firmie. Mam podpisaną umowę!”

„Przeczytaj regulamin, Ethan” – krzyknąłem za nim. „Nie jesteś niczemu winien”.

Drzwi windy zaczęły się zamykać.

Drzwi się zamknęły.

Nastąpiła absolutna cisza.

„Greg” – powiedziałem, nie patrząc na niego – „posprzątaj biurko. Ochrona wyprowadzi cię za dziesięć minut. Jeśli dotkniesz komputera, wniesiemy oskarżenie”.

Greg osunął się i odszedł.

Zwróciłem się do reszty personelu.

„Spektakl skończony. Wracajcie do pracy. Mamy kontrakt do zrealizowania”.

Wszedłem do biura i zamknąłem szklane drzwi.

Nogi w końcu odmówiły mi posłuszeństwa. Usiadłem ciężko na krześle, wpatrując się w panoramę miasta.

Broniłem zamku.

Ale oblężenie się nie skończyło.

Owen Price zapukał w szybę i wszedł bez czekania. Położył teczkę na moim biurku.

„To nie wszystko” – powiedział Owen.

„Co jeszcze?” – zapytałem, pocierając skronie. „Czy ukradli też artykuły biurowe?”

„Sprawdziłem twoją zdolność kredytową” – powiedział Owen. „Standardowa procedura, gdy podejrzewamy kradzież tożsamości w rodzinie. Znalazłem coś niepokojącego”.

Otworzył folder.

„Dwa lata temu zaciągnięto linię kredytową pod zastaw nieruchomości, którą kupiłeś, zanim poznałeś Ethana”.

„Nie mam kredytu hipotecznego na nieruchomość w Vail” – powiedziałem. „Jestem jej właścicielem bez żadnych zobowiązań”.

„Według banku” – powiedział Owen – „pożyczyłeś czterysta pięćdziesiąt tysięcy”.

Na dokumentach widniał mój podpis — nie ten sfałszowany, którego użył dziś Ethan, ani prawdziwy, ani idealna kopia.

Wpatrywałem się w dokument.

Data.

Dwa lata temu.

„Byłam w szpitalu” – wyszeptałam. „To był tydzień mojego pierwszego poronienia. Byłam pod silnym znieczuleniem”.

„Kto miał twoje pełnomocnictwo do podejmowania decyzji medycznych?” zapytał Owen.

„Moi rodzice” – powiedziałem. „Ethan był zbyt zdenerwowany”.

„Twój ojciec poświadczył notarialnie dokument pożyczki” – powiedział Owen, wskazując na pieczątkę. „A środki nie zostały wpłacone na twoje konto. Zostały przelane bezpośrednio na fundusz nieruchomości w Nevadzie”.

„Kto zarządza funduszem?” – zapytałem.

„Technicznie anonimowy” – powiedział Owen. „Ale zarejestrowanym agentem jest Rex Har…”

Poczułem, jak krew odpływa mi z twarzy.

Nie zaczęli kraść dopiero, gdy Sloan zaszła w ciążę. Od lat kanibalizują moją tożsamość finansową. Wykorzystali mój smutek i moją słabość zdrowotną, żeby zastawić moje aktywa.

Mój telefon zasygnalizował.

To był anonimowy e-mail. Bez tematu. Tylko tekst.

Sprawdź akt własności domu twoich rodziców w Cherry Ridge. Nie spłacili go 10 lat temu, jak twierdzili. Są pod wodą. Potrzebowali twojego imperium, żeby załatać dziurę.

Spojrzałem na ekran.

Wszystko wskoczyło na swoje miejsce.

Desperacja. Pośpiech, żeby zmusić mnie do podpisania.

Nie była to tylko chciwość.

To była panika.

Byli spłukani.

Wszystkie.

A oni przez lata traktowali mnie jak ludzki bankomat.

„Chcę ich zabić” – powiedziałem, a mój głos drżał z wściekłości tak czystej, że aż kipiał. „Chcę, żeby ich natychmiast aresztowano. Oszustwo. Defraudacja. Kradzież tożsamości”.

„Nie” – powiedziała Maryanne od progu. Nasłuchiwała.

„Dlaczego nie?” – warknąłem. „Mam dowody”.

„Bo jeśli ich teraz aresztujesz, postępowanie rozwodowe utknie w martwym punkcie” – wyjaśniła Maryanne, wchodząc. „Zarzuty karne wstrzymują sprawy cywilne. Nawet jeśli rozwód nie jest prawomocny, Ethan nadal jest twoim mężem. Nadal ma prawa. Nadal może powoływać się na przywileje małżeńskie. Nadal może cię pogrążyć”.

Położyła rękę na biurku.

„Musisz poczekać. Musisz pozwolić sędziemu podpisać ten wyrok rozwodowy na podstawie ugody, do której go podstępem namówiliśmy. Kiedy ten atrament wyschnie, Ethan będzie dla ciebie prawnie obcy. Trucizna jest nieodwracalna”.

A potem Maryanne się uśmiechnęła. To był przerażający widok.

„A potem zrzucimy bombę atomową. Nie będziemy ich po prostu pozywać. Przekażemy te akta prokuratorowi okręgowemu”.

„Jak długo?” zapytałem.

„Przyspieszone przesłuchanie odbędzie się za cztery dni” – powiedziała Maryanne. „Czy możesz wstrzymać ogień przez dziewięćdziesiąt sześć godzin?”

Spojrzałem na dokument pożyczki. Spojrzałem na podpis, który ojciec mi ukradł, gdy leżałem nieprzytomny na szpitalnym łóżku, opłakując moje nienarodzone dziecko.

„Dziewięćdziesiąt sześć godzin” – powiedziałem. „Dam radę”.

„Dobrze” – powiedział Owen. „Bo potrzebuję tego czasu, żeby dowiedzieć się, gdzie pochowano resztę ciał. Skoro zaciągnęli pożyczkę w Vail, gwarantuję ci, że mają karty kredytowe na twoje nazwisko w trzech innych stanach”.

„Znajdźcie wszystko” – rozkazałem. „Chcę znać każdego centa, którego ukradli. Chcę znać cenę każdej zdrady”.

Wróciłem do komputera. Czerwony alert zniknął, zastąpiony spokojnym błękitem ekranu logowania.

Chcieli imperium.

Chcieli się dowiedzieć, dlaczego to ja zasiadam na tronie.

„Wynoście się z mojego biura” – powiedziałem im obojgu. „Mam firmę do prowadzenia. I wojnę do wygrania”.

Korporacyjne mieszkanie, które Blackwater Meridian wynajmował dla wizytujących dyrektorów, znajdowało się na trzydziestym drugim piętrze budynku w centrum miasta, trzy przecznice od mojego biura. Było sterylne, urządzone w odcieniach łupka i chromu, i pozbawione charakteru.

Było idealnie.

Przez następne dziewięćdziesiąt sześć godzin nie potrzebowałem domu. Potrzebowałem bunkra.

Ustaliłem rutynę, która w swojej sztywności przypominała monastyczną. Budziłem się o czwartej rano. Przebiegałem osiem kilometrów na bieżni w siłowni budynku, podczas gdy reszta miasta spała. Piłem czarną kawę. Poszedłem do biura. Pracowałem do dziesiątej wieczorem. Z nikim nie rozmawiałem o życiu prywatnym. Nie odbierałem telefonów z nieznanych mi numerów.

Stałem się duchem we własnym mieście.

Moje milczenie było bronią. Ale też solą powiększającą. Odmawiając zaangażowania, zmuszałem ich do wypełnienia pustki własnym hałasem. A w dobie mediów społecznościowych ten hałas był ogłuszający.

Siedziałam przy szklanym stole w jadalni, trzymając w jednej ręce telefon komórkowy i patrząc przez okno na życie, które zostawiłam za sobą.

Sloan mnie odblokował.

Oczywiście, że tak.

Nie ma radości w kradzieży życia, jeśli poprzedni właściciel nie patrzy.

O dziesiątej rano wrzuciła zdjęcie. Zrobiono je w kuchni domu w Juniper Hollow – mojej kuchni. Poranne światło padało na marmurowe blaty, które sprowadziłam z Włoch. Sloan miała na sobie jedwabny szlafrok, który podejrzanie przypominał ten, który zostawiłam. Trzymała brzuch, stojąc obok wazonu z białymi liliami.

Podpis brzmiał: „Buduję gniazdo, jestem tak wdzięczna za ten nowy początek i miłość mężczyzny, który stawia rodzinę na pierwszym miejscu. Nowy rozdział. Cudowne dziecko. Nasz dom”.

Nie rzuciłam telefonem. Nie płakałam.

Nacisnąłem przyciski przechwytywania znajdujące się z boku urządzenia.

Kliknij. Zapisz w chmurze.

Trzy godziny później, kolejny post. Zbliżenie na pierścionek z diamentem.

To nie był ten, który dał mi Ethan. Ten był skromny. Kupiony, zanim zarobiłem miliony.

To był kamień. Z pewnością trzykaratowy.

Powiedział: „Zasługuję na to, co najlepsze”.

Podpis głosił: Ulepszenie.

Przybliżyłem zdjęcie. Nie patrzyłem na diament. Patrzyłem na tło. Paragon był częściowo widoczny na ladzie za jej dłonią. Nie mogłem odczytać numerów, ale rozpoznałem logo jubilera. To był ten sam butik w Cherry Creek, w którym kupił bransoletkę tenisową.

Przesłałem zrzut ekranu Owenowi Price’owi z notatką.

Sprawdź datę zakupu. Jeśli kupił go przed uprawomocnieniem się rozwodu, wykorzystał majątek małżeński na zakup pierścionka obietnicowego dla swojej kochanki. To jest roztrwonienie majątku.

Odpowiedź Owena nadeszła cztery minuty później.

Już to robię. Mam też coś, co musisz zobaczyć. Mogę wejść?

Dziesięć minut później Owen siedział naprzeciwko mnie przy szklanym stole. Biegły rewident wyglądał na bardziej zmęczonego, niż ja się czułem. Jego oczy były podkrążone, ale emanował energią psa, który złapał trop.

„Wiedzieliśmy, że Caldwell Brand Works LLC to wydmuszka” – powiedział Owen, otwierając laptopa. „Ale musieliśmy się dowiedzieć, kto pociąga za sznurki. Ethan jest za głupi, żeby stworzyć wielostanowy system fakturowania. Ma problemy z obsługą Excela”.

„Kto to jest?” – zapytałem.

„Prześledziłem adres IP używany do zatwierdzania faktur” – powiedział Owen. „Sprawdziłem też zgodność podpisu cyfrowego z bankowymi autoryzacjami płatności”.

Obrócił laptopa w moją stronę.

Na ekranie nie widniało nazwisko Ethan Caldwell.

To był Leland Brierwood.

„Mój ojciec” – powiedziałem. Słowa smakowały jak popiół.

„On nie tylko aprobował kradzież” – wyjaśnił Owen. „Był jej architektem. Ustanowił się jako starszy doradca strategiczny w fikcyjnej firmie. Wystawiał twojej firmie rachunki za mentoring. Ethan był tylko dostawcą. Twój ojciec brał sześćdziesiąt procent zysku”.

„Dlaczego?” – zapytałem, choć podejrzewałem, że znam odpowiedź. „Ma własne pieniądze”.

„Majątek Brierwood to domek z kart” – przerwał mu Owen. „Przejrzałem publiczne rejestry. Twoi rodzice nie płacili podatków od nieruchomości od trzech lat. Za dwa miesiące będą musieli sprzedać dom z powodu zastawu hipotecznego. Cztery razy refinansowali dom. Toną. Heleno, potrzebowali twojej firmy nie po to, żeby pomnożyć majątek, ale żeby uchronić się przed bezdomnością”.

Wpatrywałem się w światła miasta. Czułem dziwny dystans, jakbym oglądał dokument o czyimś życiu.

„Sprzedali mnie za podatki od nieruchomości”.

„To nie wszystko” – powiedział Owen delikatnie. „Uzyskałem dostęp do zarchiwizowanego serwera poczty elektronicznej firmy, dla której pracuje Rex Harland. Nie pytaj mnie, jak”.

Kliknął plik.

To był łańcuch e-maili.

Temat wiadomości brzmiał: Projekt Monarch.

„Przeczytaj datę” – powiedział Owen.

12 stycznia, dwa lata temu.

Czytam na głos.

To było osiemnaście miesięcy przed zajściem Sloan w ciążę.

Owen wskazał palcem.

„Przeczytaj treść e-maila od Rexa Harlanda do Margot Brierwood.”

Temat: Projekt przeniesienia praw głosu – Margot załączyła projekt. Gdy Helena go przypisze, prawo głosu przejdzie na Lelanda. Możemy to przedstawić jako planowanie spadkowe. Jeśli będzie się sprzeciwiać, możemy wykorzystać omówiony przez nas aspekt stresu. Musimy działać przed audytem.

„Planowali to przed całą aferą” – wyszeptałam.

„Ciąża nie była przypadkiem” – potwierdził Owen. „To był po prostu potrzebny im środek przyspieszający. Czekali na chwilę słabości”.

Mój telefon zawibrował na stole.

Nie było to powiadomienie ze strony banku ani prawników.

To była wiadomość tekstowa od nieznanego numeru.

Jestem przyjaciółką Ethana. Prawdziwą przyjaciółką, a nie pochlebcami, z którymi się zadaje. Musisz coś wiedzieć. Chwali się dzieckiem, ale chronologia wydarzeń się nie zgadza. Sloan spotykała się z facetem z siłowni w Boulder trzy tygodnie przed tym, jak poznała Ethana. Nie sądzę, żeby to on był ojcem, ale jest zbyt zdesperowany, żeby być bohaterem, żeby to sprawdzić.

Wpatrywałem się w wiadomość.

Gdyby dziecko nie było Ethana, jego pretensje do moralnej wyższości zniknęły. Cała narracja, którą budowali – że „zakładają rodzinę”, a ja jestem bezpłodną przeszkodą – runęłaby.

Ale się nie uśmiechnąłem. Nie poczułem przypływu satysfakcji.

Poczułem, że we mnie bierze górę chłodna kalkulacja.

„Heleno” – zapytał Owen – „co się stało?”

„To tylko kolejny luźny wątek” – powiedziałem, przesyłając wiadomość Maryanne Voss.

Napisałem wiadomość do Maryanne.

Dodanie klauzuli o ojcostwie do ostatecznego orzeczenia rozwodowego. Obowiązkowe testy DNA w celu ustalenia odpowiedzialności finansowej za alimenty. Jeśli dziecko nie jest jego, majątek nie zapewnia żadnych alimentów. Uczynić to niepodlegającym negocjacjom.

Nie obchodziło mnie, kto był ojcem. Obchodziło mnie to, że używają nienarodzonego dziecka jako taranu do wyważenia bram mojego zamku. Jeśli taran był fałszywy, chciałem, żeby to zostało udokumentowane w sądzie.

Kolejne dwa dni minęły w mgnieniu oka na przygotowaniach prawnych. Maryanne Voss była chirurgiem ze skalpelem. Sporządziła nakazy egzekucyjne. Przygotowała nakaz eksmisji z domu w Juniper Hollow. Przygotowała porządek obrad zebrania akcjonariuszy, który oficjalnie pozbawiłby Ethana i mojego ojca prawa głosu w momencie zadziałania „trucizny”.

Byliśmy precyzyjni. Byliśmy cicho.

Po południu czwartego dnia byłem w swoim biurze i podpisywałem zgodę na wypłatę wynagrodzenia — było to jedno z niewielu zadań, które mogłem wykonać bez powiadamiania zarządu — gdy weszła Maryanne.

Nie pukała.

Jej twarz była ponura.

„Mamy problem” – powiedziała.

„Czy odkryli pigułkę trucizny?” – zapytałem, a moje serce zabiło mocniej.

„Nie” – powiedziała Maryanne. „Są na to zbyt aroganccy. Ale Ethan właśnie złożył wniosek o pilne postępowanie”.

Rzuciła na moje biurko paczkę papierów.

„Twierdzi, że cierpi na zaburzenia emocjonalne. Twierdzi, że wysyłałeś mu groźby. Twierdzi, że groziłeś Sloan i nienarodzonemu dziecku”.

„Nie rozmawiałam z nim od czasu kawiarni” – powiedziałam oburzona. „To kłamstwo”.

„Nie ma znaczenia, czy to kłamstwo” – powiedziała Maryanne. „Ważne, że złożył je ex parte. Domaga się tymczasowego nakazu sądowego i natychmiastowego zamrożenia wszystkich aktywów małżeńskich, w tym kont firmowych, do czasu przeprowadzenia przez ciebie oceny psychiatrycznej”.

„On chce zamrozić firmę” – powiedziałem, wstając. „Nie może tego zrobić. Mamy listę płac. Mamy dostawców”.

„On o tym wie” – powiedziała Maryanne. „Próbuje cię udusić. Myśli, że jeśli odetnie ci dopływ gotówki, wrócisz do stołu i będziesz renegocjować ugodę. Chce więcej pieniędzy”.

„Kiedy będzie przesłuchanie?” zapytałem.

Maryanne spojrzała na zegarek.

„W tym tkwi sedno sprawy. Sąd jest pełen. Sędzia wcisnął nas na pilne posiedzenie jutro rano o dziewiątej.”

Spojrzałem na kalendarz na ścianie. Jutro była sobota, ale to była również data zaznaczona na czerwono.

„Jutro jest dzień ich ślubu” – powiedziałem.

Maryanne skinęła głową.

„Zaplanowali małą ceremonię w sądzie przed przyjęciem w domu twoich rodziców. Chcą wziąć ślub, uzyskać wyrok przeciwko tobie, a potem świętować swoje zwycięstwo”.

„Chce stanąć przed sędzią, przedstawić mnie jako potwora, zamrozić mój majątek, a godzinę później poślubić moją siostrę” – powiedziałem.

Ta śmiałość zapierała dech w piersiach. To było wręcz imponujące.

„Co robimy?” zapytałem.

„Przychodzimy” – powiedziała Maryanne. „I zabieramy miotacz ognia. Wniosek o badanie DNA. I raport księgowy. I dokumenty dotyczące pożyczki od Vail. I e-mail od Rexa Harlanda dowodzący spisku”.

„Nie bronimy się tylko przed nakazem, Heleno. Oddajemy całą dokumentację sędziemu”.

„Ale jeśli to zrobimy, rozwód nie będzie jeszcze sfinalizowany” – martwiłam się. „Trucizna…”

„Trucizna zadziałała w momencie, gdy podpisał ugodę w kawiarni” – poprawiła Maryanne. „Ta umowa jest ważna. Orzeczenie rozwodowe to tylko pieczątka administracyjna. Nawet jeśli sędzia zamrozi aktywa, nie może unieważnić statutu spółki holdingowej. Ethan jest już zgubiony. Teraz tylko nas denerwuje”.

Wyjrzałem przez okno. Słońce zachodziło, rzucając długie cienie na panoramę Denver.

„Chce mieć show w dniu swojego ślubu” – powiedziałam cicho. Pomyślałam o sukni, którą prawdopodobnie kupiła Sloan. Pomyślałam o mojej matce układającej kwiaty. Pomyślałam o moim ojcu wznoszącym toast za ich świetlaną przyszłość szampanem kupionym za pieniądze ukradzione z mojej linii kredytowej.

„Dobra” – powiedziałem, odwracając się do Maryanne. „Jeśli chcą show, dajmy im występ, którego nigdy nie zapomną”.

Sięgnąłem po telefon jednorazowy. Wysłałem jednego SMS-a do Marcusa, mojego szefa ochrony.

Przygotujcie ekipę. Jutro w południe odbieramy rezydencję w Juniper Hollow. Chcę, żeby zamki zostały wymienione, zanim panna młoda i pan młody przybędą na wesele.

Odłożyłem słuchawkę.

„Do zobaczenia w sądzie” – powiedziałem.

Cisza w mieszkaniu nie przypominała już bunkra.

To było jak cisza przed ostrzałem artyleryjskim.

Czekanie dobiegło końca.

Ostrze było wystarczająco ostre.

Nadszedł czas na cięcie.

W sali rozpraw 4B unosił się zapach pasty do podłóg i stęchłego niepokoju. Siedziałem przy stole oskarżonego, z rękami złożonymi na nieskazitelnej teczce manilowej, obserwując przedstawienie życia.

Ethan miał na sobie garnitur, który był na niego nieco za duży, prawdopodobnie dobrany tak, by wyglądał na pomniejszonego i bezbronnego. Siedział zgarbiony, wpatrując się w swoje dłonie. Obok niego Rex Harland szepnął mu do ucha, kiwając głową z poważnym zaniepokojeniem.

W galerii za nimi moja matka, Margot, ocierała oczy chusteczką. Nie szlochała głośno. To byłoby niegrzeczne. Płakała z cichym, szlachetnym cierpieniem babci, która boi się o swojego nienarodzonego potomka.

Była dziewiąta rano.

Za trzy godziny Ethan i Sloan mieli stanąć przed innym sędzią, aby wziąć ślub.

Ale najpierw chcieli się upewnić, że jestem w klatce.

„Wysoki Sądzie” – zaczął Rex Harland, a jego głos ociekał udawanym opór – „nie sprawia nam przyjemności przebywanie tutaj. Pan Caldwell bardzo troszczy się o swoją żonę, ale jej zachowanie od czasu ogłoszenia ciąży jest nieobliczalne i agresywne. Groziła, że ​​spali dom. Groziła, cytuję, że odetnie pieniądze, dopóki dziecko nie umrze z głodu. Prosimy jedynie o tymczasowe zamrożenie kont i wydanie nakazu sądowego, aby zapewnić bezpieczeństwo dzisiejszej ceremonii ślubnej”.

Sędzia – kobieta o stalowosiwych włosach i okularach osadzonych na czubku nosa – spojrzała na mnie zza okularów.

„Pani Brierwood?” zapytała.

Nie odezwałem się. Nawet nie mrugnąłem. Po prostu patrzyłem na Maryanne Voss.

Maryanne wstała. Nie miała chusteczki.

Miała segregator o szerokości trzech cali.

„Wysoki Sądzie” – powiedziała Maryanne szorstko i znudzonym głosem – „powód twierdzi, że mój klient jest nadużywający środków finansowych i niestabilny. Chcielibyśmy przedstawić dowód A. To jest sporządzony przez biegłego sądowego raport o majątku wspólnym pary z ostatnich dwudziestu czterech miesięcy”.

Oddała segregator komornikowi.

„Jeśli przejdziesz do zakładki trzeciej, zobaczysz nieautoryzowane przelewy na łączną kwotę trzystu czterdziestu tysięcy dolarów na rzecz spółki-wydmuszki kontrolowanej przez powoda i ojca pozwanego. Jeśli przejdziesz do zakładki czwartej, zobaczysz wyciąg z karty kredytowej pokazujący zakup pierścionka z trzykaratowym diamentem za środki mojego klienta dwa dni temu. A jeśli przejdziesz do zakładki piątej, znajdziesz transkrypcję nagrania głosowego z nocy, kiedy pan Caldwell został poproszony o opuszczenie rezydencji”.

Maryanne zrobiła pauzę dla efektu.

„Na tym nagraniu to pan Caldwell grozi zniszczeniem mojej klientki, jeśli przestanie finansować jego styl życia. To pan Caldwell grozi, że wykorzysta prasę, by zrujnować jej interesy. Pani Brierwood ani razu nie wypowiada się w tonie groźby. Po prostu prosi go, żeby opuścił jej posesję”.

Ethan gwałtownie podniósł głowę. Spojrzał na Rexa. Rex spojrzał na segregator.

Nie spodziewali się, że audyt śledczy zostanie przeprowadzony tak szybko.

Myśleli, że nadal płaczę w swoim mieszkaniu.

„To jest wymyślone” – wyjąkał Ethan, zapominając o swojej roli milczącej ofiary.

„Panie Caldwell” – powiedziała sędzia, a jej głos opadł o oktawę – „szukam autoryzacji bankowych z podpisami cyfrowymi. Czy sugeruje pan, że bank je sfałszował?”

„Ona jest hakerką!” – wyrzucił z siebie Ethan. „Ona ma firmę technologiczną!”

„Proszę usiąść, panie” – warknął sędzia.

Zwróciła się do Rexa.

„Panie Harland, pańska klientka domaga się zadośćuczynienia, stojąc w stercie brudnych rąk. Prosi mnie pan o zamrożenie aktywów prezeski na podstawie zeznań mężczyzny, który najwyraźniej defrauduje jej majątek”.

„Chcemy tylko bezpieczeństwa” – próbował zmienić zdanie Rex.

„W takim razie zatrudnij ochronę” – powiedziała sędzia, uderzając młotkiem. „Wniosek o tymczasowy zakaz zbliżania się został odrzucony. Wniosek o zamrożenie aktywów został odrzucony. Panie Harland, jeśli jeszcze raz wniesie pan do mojej sali sądowej w dniu ślubu jakiś błahy wniosek, zgłoszę pana do izby adwokackiej”.

„Zwolniony.”

Zajęło to dokładnie dwanaście minut.

Wyszedłem z sali sądowej, nie patrząc na nich. Usłyszałem, jak matka woła moje imię.

„Helena, proszę.”

Ale szedłem dalej. Stukot moich obcasów na marmurowej posadzce był jedyną odpowiedzią, na jaką zasługiwała.

Na korytarzu Maryanne spojrzała na zegarek.

„Pierwsza runda dla nas” – powiedziała. „Ale to był tylko cios. Teraz przygotowujemy się do nokautu”.

„Idą na ślub” – powiedziałem. „Myślą, że i tak wygrali wojnę, bo mają podpisaną ugodę. Myślą, że posiadają czterdzieści procent udziałów w mojej firmie i w domu”.

„Niech sobie pomyślą” – powiedziała Maryanne. „Dekret rozwodowy zostanie rozpatrzony przez urzędnika o czwartej po południu. W chwili, gdy pieczątka trafi na papier, ugoda stanie się wiążąca. A w chwili, gdy stanie się wiążąca, wejdzie w życie statut twojej spółki holdingowej. Legalnie nabędą akcje, co legalnie uruchomi „truciznę”.

Spojrzała na mnie twardym wzrokiem.

„Mamy sześć godzin. Będą na przyjęciu. Dom będzie pusty.”

Zadzwoniłem. „Sentinel Gate Protective jest w pogotowiu. Ślusarze są zarezerwowani na dwie osoby”.

„Dobrze” – powiedziała Maryanne. „Ja zajmę się papierkową robotą. Ty zajmij się egzekucją”.

„I Heleno” – dodała – „nie odbieraj telefonu”.

Wróciłem do mieszkania służbowego. Adrenalina zaczęła się przekształcać w zimną, twardą determinację. Zdjąłem garnitur w czarne dżinsy i golf. Nie ubierałem się na wesele. Ubierałem się na rozbiórkę.

Mój telefon leżał na szklanym stoliku. Wibrował co pięć minut. SMS-y od kuzynów. SMS-y od ciotek.

Nie mogę uwierzyć, że nie przyjdziesz.

Bądź dojrzalszą osobą.

Heleno, to piękny dzień na ślub.

Zignorowałem ich wszystkich.

Usiadłem przy laptopie i otworzyłem bezpieczną pocztę. Napisałem wiadomość do zarządu Blackwater Meridian Systems.

Temat: Pilne. Nadzwyczajne posiedzenie zarządu. Prawo głosu. Stabilność kierownictwa.

Data: Jutro, niedziela, godz. 10:00

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Niezwykłe Triki z Mikrofali, które Odmienią Twoje Życie! Nie Uwierzycie, Jakie To Proste!

Składniki: Miska Cytryna Woda Przygotowanie: Nalej gorącej wody do miski, wyciśnij do niej sok z cytryny i wrzuć wyciśnięte połówki ...

„Próbowała wykorzystać swoją „alergię”, żeby doprowadzić do usunięcia mojego psa asystującego z samolotu — ale to, co wydarzyło się później, pozostawiło całą załogę bez słowa”

Kilka rzędów dalej lekarz odwrócił się i obdarzył mnie delikatnym, uspokajającym uśmiechem. Kiedy wylądowaliśmy, kobieta szybko zniknęła. Ale kilku współpasażerów ...

Leave a Comment