

Jej twarz odpłynęła.
„Nie słyszę bicia serca” – wyszeptała.
Strażnicy wymienili napięte spojrzenia, a w pomieszczeniu zrobiło się ciężko od strachu.
Potem, bez ostrzeżenia, rozpoczął się poród. Położna wyprostowała się, jej głos był stanowczy.
„Zawołajcie księdza! Jeśli dziecko urodzi się martwe, nie możemy pozwolić mu odejść w milczeniu. Musi być modlitwa”.
Kobieta na łóżku milczała. Drżącymi palcami ściskała tylko prześcieradło.
A potem – słaby dźwięk. Najpierw jak odległe echo. Potem mocniejszy. Bicie serca było. Słabe. Nierówne. Ale żywe.
„Żyje…” wyszeptała położna.
Od tamtej chwili liczyła się każda sekunda. Skurcze stawały się coraz silniejsze, kobieta krzyczała, strażnicy ją przytrzymywali, a położna walczyła ze wszystkich sił, by uratować matkę i dziecko. Czas w tym małym pokoju zdawał się zastygnąć w bezruchu.
Godziny mijały, aż w końcu ciszę przeciął delikatny krzyk. Najpierw ledwie jęk, potem coraz głośniejszy, coraz bardziej jednostajny.
Chłopiec. Mały, wątły, o niebieskawej skórze – ale oddychający.
Podali mu tlen, masowali klatkę piersiową i ramiona, aż oddech się pogłębił. A potem pokój wypełnił się głośnym, natarczywym krzykiem noworodka.
Położna zamknęła oczy, otarła pot z czoła i wyszeptała: „Dziękuję Ci, Panie…”
Po raz pierwszy odkąd weszła do pokoju, więźniarka podniosła wzrok. I uśmiechnęła się.
Yo Make również polubił
Szybka utrata wagi: babcina rada na szybką i zdrową utratę wagi!
Ciasto kruche z truskawkami
Elena! Kawa! Na kolana, jak mówiłem!
Jak zapobiec kiełkowaniu ziemniaków: jak zachować świeżość ziemniaków na dłużej