Kiedy przybyłem na przyjęcie zaręczynowe mojej siostry, ochroniarz odesłał mnie do wejścia dla obsługi. Nie wiedział, że hotel jest moją własnością – ani że rodzina pana młodego miała się o tym przekonać na własnej skórze. – Page 2 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Kiedy przybyłem na przyjęcie zaręczynowe mojej siostry, ochroniarz odesłał mnie do wejścia dla obsługi. Nie wiedział, że hotel jest moją własnością – ani że rodzina pana młodego miała się o tym przekonać na własnej skórze.

Najwyraźniej Madison odesłała już trzy dostawy szampana, bo nie był wystarczająco szampański, cokolwiek to znaczyło. Kelnerzy obstawiali, ile razy zmieni zdanie co do ułożenia serwetek. Aktualnie było ich sześć, a impreza nawet oficjalnie się nie zaczęła.

Dowiedziałem się o mojej siostrze więcej w tej kuchni niż przez ostatnie pięć lat sporadycznych rodzinnych obiadów. Od tygodni terroryzowała personel swoimi żądaniami, siedemnaście razy zmieniając menu i nalegając, żeby kwiaty sprowadzić samolotem z Ekwadoru, bo lokalne róże wyglądały zbyt banalnie. Jedna z kelnerek wspomniała, że ​​doprowadziła cukiernika do płaczu, patrząc na projekt tortu zaręczynowego.

Ale prawdziwa herbata, jak to nazywali młodsi kelnerzy, dotyczyła Ashfordów. Stare pieniądze, jak mówili – tak stare, że praktycznie obróciły się w pył. Pani Ashford przyjechała wcześniej, żeby obejrzeć lokal i spędziła czterdzieści minut, opowiadając, jak ich rodzina urządzała przyjęcia, zanim jeszcze hotel powstał. Wymieniła tylu zmarłych krewnych, że pomyślałem, że może powinniśmy przygotować stół pamiątkowy.

Drzwi kuchni otworzyły się z hukiem, jakby ktoś je kopnął, i stanęła przed nimi Madison w całej swojej krasie godnej panny młodej zilli. Jej twarz miała ten szczególny odcień czerwieni, który oznaczał, że ktoś gdzieś zrobił coś niewybaczalnego – na przykład źle oddychał. Przeszła przez kuchnię, stukając obcasami jak wściekłe klawisze maszyny do pisania, domagając się wyjaśnienia, dlaczego szampan nie jest odpowiednio schłodzony do temperatury dokładnie 37,5 stopnia Celsjusza.

Felipe próbował wytłumaczyć, że szampan ma idealną temperaturę serwowania, ale Madison nie interesowały fakty. Chciała tego, czego chciała, a jej celem była perfekcja, która zrobi wrażenie na Ashfordach.

Przemknęła obok stanowiska przygotowawczego, gdzie tkwiłem po nadgarstki w krewetkach, na tyle blisko, że czułem zapach jej perfum – tych samych, które pożyczyła z mojego mieszkania trzy lata temu i nigdy nie wróciła. Nawet nie spojrzała w moją stronę. Dla niej byłem tylko kolejną niewidzialną parą rąk, która umożliwiała jej idealny dzień.

Kiedy wybiegła z domu, jeden z kelnerów mruknął, że Ashfordowie są już na górze i każdemu, kto chce słuchać, wmawiają, że ich synowi nie powiodło się lepiej. Chłopak zmywający naczynia zaśmiał się i powiedział, że podsłuchał panią Ashford w łazience, rozmawiającą przez telefon, jak przekonać syna do odwołania zaręczyn, zanim będzie za późno.

Ciągle obierałam krewetki, ale w głowie mi się kręciło. Ashfordowie próbują sabotować zaręczyny mojej siostry. Madison jest postrachem dla personelu. To wszystko zamieniało się w prawdziwą operę mydlaną, a ja jeszcze nawet nie dotarłam do głównego wydarzenia.

Skończyłem swoją pracę z krewetkami, powiedziałem Felipe, że muszę skorzystać z toalety i wymknąłem się z kuchni w fartuchu. Winda służbowa była pusta, co było idealne, bo potrzebowałem chwili dla siebie. Nacisnąłem przycisk piętra penthouse – nie piętra imprezowego, ale tego nad nim. Piętra dla kadry kierowniczej. Mojego.

Trzy lata temu kupiłem sieć hoteli Grand Meridian. Nie tylko ten hotel, ale wszystkie siedemnaście obiektów w całym kraju. Transakcja została przeprowadzona za pośrednictwem mojej spółki holdingowej, KU Enterprises, i celowo nie ujawniałem swojego nazwiska w większości dokumentów.

W ten sposób było czyściej i mogłem swobodnie przechadzać się po swoich posesjach, nie będąc traktowanym jak właściciel. Wiele można się dowiedzieć o swojej firmie, kiedy ludzie nie wiedzą, że jesteś szefem.

Winda otworzyła się do mojego prywatnego biura i użyłem odcisku kciuka, żeby otworzyć drzwi. Przestrzeń była wszystkim, czym nie była impreza na dole – cicha, minimalistyczna, z oknami od podłogi do sufitu z widokiem na miasto. Asystent zostawił cotygodniowe raporty na moim biurku, ale teraz nie interesowały mnie liczby. Interesowały mnie monitory bezpieczeństwa, które pokazywały wszystkie ogólnodostępne pomieszczenia hotelu.

Przerzucałam kamery, aż znalazłam salę balową. Oto byli, Ashfordowie w całej swojej okazałości. Pani Ashford wyglądała, jakby została zapakowana próżniowo w sukienkę, a na jej twarzy malowało się to dziwne napięcie, sugerujące, że jej chirurg plastyczny był nieco entuzjastycznie nastawiony do botoksu. Stała w pobliżu baru, otoczona grupą kobiet, które wyglądały, jakby zamówiono je z tego samego katalogu klubów wiejskich.

Historia o tym, jak zbudowałem to imperium, podczas gdy moja rodzina myślała, że ​​mam problemy z prowadzeniem małego biznesu online, była wręcz zabawna. Z perspektywy czasu Madison była bardzo dumna ze swojej pracy w marketingu w firmie średniej wielkości, zawsze chętnie udzielała mi porad zawodowych i przedstawiała oferty pracy, które mogły być bardziej odpowiednie dla kogoś z moim ograniczonym doświadczeniem.

Tymczasem po cichu budowałem imperium hotelarskie, zaczynając od jednego podupadającego hotelu, który kupiłem za każdy grosz oszczędności i pożyczkę, która nie dawała mi spać miesiącami. Remont był brutalny, ale wiele pracy wykonałem sam, ucząc się biznesu od podstaw. Ten hotel doprowadził do powstania kolejnego, a potem kolejnego, aż w końcu miałem portfel, który sprawiłby, że starzy Ashfordowie będą płakać na swoje fundusze powiernicze.

Jeśli nadal jesteś ze mną i podoba Ci się ta opowieść o rodzinnym dramacie i ukrytym sukcesie, poświęć chwilę, aby zasubskrybować kanał i zostawić komentarz. Twoje wsparcie pomaga bardziej, niż myślisz, a uwierz mi, najlepsze dopiero przed Tobą.

Przybliżyłem obraz z jednej z kamer akurat w porę, żeby uchwycić coś interesującego. Pani Ashford prowadziła ożywioną rozmowę z kimś z personelu cateringu, nie z Felipe ani z nikim, kogo znałem z kuchni. Wciskała mu w dłoń coś, co podejrzanie przypominało gotówkę. Mężczyzna skinął głową i pobiegł w stronę kuchni.

Zaciekawiony, odtworzyłem nagranie sprzed pięciu minut i obejrzałem całą ich interakcję. Dźwięk był stłumiony, ale mowa ciała była wyraźna. Pani Ashford wydawała polecenia, wskazując na różne miejsca w sali balowej, a mężczyzna kiwał głową jak podekscytowany szczeniak. Nie chodziło o temperaturę szampana ani o ułożenie serwetek.

Szybko zadzwoniłem do szefa ochrony, prosząc go, żeby obserwował sytuację, ale na razie nie interweniował. Potem przebrałem się z powrotem w fartuch kelnera. Jeśli pani Ashford chciała grać w gry w moim hotelu – w moim domu – cóż, wkrótce miała się przekonać, że kasyno zawsze wygrywa.

Nagrania z monitoringu wciąż się przewijały, a ja patrzyłam, jak Madison gorączkowo próbuje zaimponować swojej przyszłej teściowej, poprawiając sukienkę za każdym razem, gdy pani Ashford na nią spojrzała, śmiejąc się zbyt głośno z każdego okropnego żartu pana Ashforda o jego grze w golfa. To było bolesne, jak patrzenie na kogoś, kto próbuje wcisnąć się w buty o trzy rozmiary za małe.

Wróciłam do mojego kelnerskiego uniformu, wzięłam z kuchni tacę z kieliszkami do szampana i poszłam do sali balowej. Przemiana z zaplecza do sali imprezowej przypominała przejście przez portal z Kansas do Krainy Oz – gdyby Krainę Oz udekorował ktoś, kto miał za dużo pieniędzy, a za mało gustu. Madison postawiła na coś, co mogłabym opisać jedynie jako połączenie Kardashian i Downton Abbey. Kryształowe żyrandole rywalizowały z oświetleniem LED, a kwiatów było tyle, że można by nimi obsadzić ogród botaniczny.

Ashfordowie stali w samym centrum tego wszystkiego, wyglądając, jakby woleli być gdzie indziej. Ich syn Brett – bo oczywiście miał na imię Brett – stał obok nich z miną człowieka powoli duszonego własną muszką.

Krążyłem z tacą, niewidzialny w ten osobliwy sposób, w jaki obsługa staje się na wystawnych przyjęciach. Bogaci ludzie mają tę niesamowitą zdolność zabierania rzeczy z twojej tacy, patrząc na ciebie przez okno, jakby szampan po prostu zmaterializował się w ich rękach siłą woli.

Pani Ashford rozwodziła się na temat ich rodzinnej posiadłości w Connecticut, tłumacząc każdemu w zasięgu słuchu, że musieli zwolnić część personelu, bo w dzisiejszych czasach trudno o dobrą pomoc. Ironia losu, że powiedziała to, biorąc szklankę z mojej tacy, nawet na mnie nie patrząc, nie umknęła mojej uwadze.

Jej mąż skinął głową, choć jego wzrok wciąż wędrował w stronę najbliższego wyjścia.

Wtedy usłyszałem coś, co sprawiło, że się zatrzymałem. Pani Ashford opowiadała Madison o tym, że będą musieli omówić kwestie finansowe związane ze ślubem – a konkretnie o tym, jak rodzina Madison będzie dokładać się do portfela inwestycyjnego syna. Mówiła to swobodnie, ale ja wynegocjowałem wystarczająco dużo umów biznesowych, żeby rozpoznać wymuszenie, gdy je słyszałem.

Madison kiwała z zapałem głową, obiecując, że jej rodzina ma środki, a jej siostra jest bardzo utalentowaną inwestorką, która z pewnością zechce wesprzeć związek. O mało nie upuściłam tacy. Madison wykorzystywała mnie – siostrę, którą skierowała do wejścia dla służby – jako swoje wyimaginowane wsparcie finansowe.

Brat Bretta, Chase – te imiona, przysięgam – podszedł do mnie, gdy uzupełniałam tacę na stacji benzynowej. Był typem faceta, który uważał, że jego fundusz powierniczy czyni go nieodpartym, z gładko zaczesanymi do tyłu włosami i uśmiechem, który pewnie działał na dziewiętnastoletnie modelki z Instagrama. Nachylił się, cuchnąc wodą kolońską i poczuciem wyższości, i zapytał, czy będę pracować na tej imprezie całą noc, czy może dostanę jakieś przerwy.

Powiedziałem mu, że będę pracował, dopóki robota nie będzie skończona, a on wręcz puścił do mnie oko – puścił, jakbyśmy grali w jakiejś kiepskiej komedii romantycznej, w której bogaty chłopak zakochuje się w służącej. Wsunął mi na tacę coś, co pewnie wziął za subtelny banknot stu dolarowy i powiedział, żebym później go znalazł, jeśli chcę zarobić trochę prawdziwych pieniędzy.

Żółć podeszła mi do gardła, ale uśmiechnąłem się i odszedłem, dodając jego propozycję do mojej mentalnej listy rzeczy, które uczyniłyby ten wieczór jeszcze ciekawszym.

W miarę jak krążyłem, słyszałem coraz więcej elementów układanki. Ashfordowie to rzekomo słynni koneksje, okazje inwestycyjne, których szukali, nieruchomości, które posiadali. Ale coś w tym wszystkim było nie tak, jakby za bardzo starali się udowodnić swoją reputację.

W chwili ciszy wślizgnąłem się do centrum biznesowego z głównej sali balowej i wyciągnąłem telefon. Kilka szybkich wyszukiwań i kilka telefonów do sieci ujawniło to, co podejrzewałem: Ashfordowie byli spłukani. Nie tylko trochę biedni, ale tonący w długach, wyprzedawający rodzinne srebra. Ich majątek obciążony był trzema hipotekami. Ich portfel inwestycyjny został zlikwidowany dwa lata temu, a na ich majątkach ciążyły liczne zastawy od wierzycieli.

Nagle wszystko nabrało sensu. Nie próbowali powstrzymać ślubu, bo Madison im nie odpowiadał. Desperacko chcieli, żeby się odbył, bo myśleli, że rodzina Madison ma pieniądze. Ustalenia finansowe, o których wspomniała pani Ashford, nie były wkładami; liczyli na pomoc finansową.

Ten kosmiczny żart o mało mnie nie rozbawił. Oto Ashfordowie, patrzący na wszystkich z góry swoimi chirurgicznie ulepszonymi nosami, jednocześnie skrycie licząc na to, że wyimaginowana, bogata rodzina mojej siostry uratuje ich przed bankructwem. A oto Madison, udająca kogoś, kim nie była, żeby zaimponować ludziom, którzy udawali jeszcze mocniej.

Wróciłem do serwowania szampana, ale teraz naprawdę się skupiłem. Pani Ashford nabierała śmiałości, wspominając swoim znajomym, że rodzina Madison zainwestuje w niektóre przedsięwzięcia Bretta. Madison stała obok, uśmiechając się i kiwając głową, zupełnie nieświadoma, że ​​jest wrabiana w oszustwo.

Impreza rozkręcała się na całego, a poziom hałasu rósł z każdą kolejką drinków. Mężczyzna, którego pani Ashford wcześniej przekupiła, robił coś podejrzanego w pobliżu systemu nagłośnieniowego, a ja patrzyłem, jak trzyma w ręku coś, co wyglądało na pendrive. Cokolwiek zaplanowała, miało się wydarzyć, a ja musiałem zdecydować, czy pozwolić mu się rozegrać, czy interweniować.

Wtedy właśnie dostrzegłem mojego dyrektora generalnego, Davida, stojącego przy wejściu do sali balowej z zatroskanym wyrazem twarzy i teczką w ręku. Rozglądał się po tłumie, szukając kogoś, a ja miałem całkiem niezłe pojęcie, co jest w tej teczce. Czek Ashfordów na imprezę właśnie został zwrócony, a David był tutaj, żeby dyskretnie się nim zająć.

Wieczór zapowiadał się bardzo ciekawie.

Wślizgnąłem się z powrotem do centrum biznesowego i wykonałem serię telefonów, które zawróciłyby Madison w głowie, gdyby o nich wiedziała. Po pierwsze, do mojego dyrektora finansowego, który potwierdził moje podejrzenia dotyczące sytuacji finansowej Ashfordów – byli o jakieś sześć tygodni od utraty majątku w Connecticut w wyniku egzekucji hipotecznej. Po drugie, do mojego zespołu prawnego, który zaczął przygotowywać dokumenty, które mogły się później przydać. Po trzecie, i najważniejsze, do Davida, mojego dyrektora generalnego, który wciąż krążył przy wejściu do sali balowej niczym zaniepokojony ojciec na imprezie dla nastolatków.

Poprosiłem Davida, żeby dał mi dwadzieścia minut, zanim zwróci się do kogokolwiek w sprawie bezwartościowego czeku. Zgodził się, choć słyszałem w jego głosie konsternację. Wiedział, że coś jest nie tak, ale ufał mi na tyle, żeby nie zadawać pytań. Dlatego był wart każdego centa ze swojej sześciocyfrowej pensji, która, nawiasem mówiąc, była prawdopodobnie wyższa niż suma wszystkich rachunków Ashfordów.

W sali balowej Madison przejęła mikrofon i dziękowała wszystkim za przybycie, by świętować ich miłość. Użyła sformułowania „połączenie dwóch wspaniałych rodzin”, a ja patrzyłam, jak twarz pani Ashford wykrzywia się w coś, co mogłoby być uśmiechem, gdyby nadal potrafiła się poruszać. Botoks sprawił, że wyglądała, jakby próbowała rozwiązać skomplikowane zadanie matematyczne.

Madison mówiła o tym, jak bardzo jest wdzięczna, że ​​znalazła Bretta, jak idealnie dopasowali się do siebie w swoich rodzinach. A potem – i to był punkt kulminacyjny – oznajmiła, że ​​jej niezwykle utalentowana siostra, inwestorka, jest tu dziś wieczorem, obserwując wszystko i że później ogłosi ważną wiadomość dotyczącą ślubu.

O mało się nie udławiłem własną śliną. Madison wykorzystała mnie jako rekwizyt w swojej fantazji, nie wiedząc, że stoję trzy metry ode mnie, trzymając tacę krabowych kotletów, których nikt nie je, bo pani Ashford głośno nazwała je „przechodniami”.

Facet od pendrive’a, o którym wcześniej pisałem, zdecydowanie coś knuł. Podłączał coś do systemu audio i rozpoznałem konfigurację. Za jakieś pięć minut zacznie grać plik audio, który dała mu pani Ashford. Sądząc po jej uśmieszku, nie zapowiadało się na dzwony weselne.

Wysłałem SMS-a do szefa ochrony, żeby ściągnął wszystko z USB, zanim będzie można to odtworzyć, a potem zrobił kopię zapasową wszystkich nagrań z monitoringu z ostatnich dwóch godzin. Jeśli pani Ashford chciała zagrać nieczysto, zaraz się przekona, że ​​wybrała niewłaściwy hotel.

Chase Ashford ponownie zaskoczył mnie w pobliżu stacji benzynowej, tym razem kładąc mi rękę na dolnej części pleców i opowiadając o swoich kryptowalutowych przedsięwzięciach i o tym, jak mógłby odmienić moje życie, gdybym był dla niego miły. Fakt, że kryptowaluty upadły trzy miesiące temu, a jego przedsięwzięcia były prawdopodobnie warte mniej niż kłaczki w mojej kieszeni, sprawił, że jego propozycja stała się jeszcze bardziej żałosna.

Powiedziałam mu, że muszę dolać sobie jedzenia i uciekłam, zanim zrobię coś, co na pewno by mnie zdemaskowało — na przykład będę musiała mu wytłumaczyć, ile razy mogę kupić i sprzedać całą jego rodzinę.

Felipe wyszedł z kuchni, wyglądając, jakby właśnie przeżył wojnę. Madison najwyraźniej wysłała mu serię sprzecznych wiadomości dotyczących serwowania obiadu: najpierw przyspieszono go o trzydzieści minut, potem cofnięto o czterdzieści pięć, a potem cofnięto do pierwotnego czasu, ale z zupełnie innym menu. Personel kuchni był gotowy do buntu i nie winiłem ich za to.

Podjąłem decyzję i kazałem Felipe podać kolację o pierwotnej porze z pierwotnym menu. Spojrzał na mnie sceptycznie. W końcu byłem tylko dziewczyną od krewetek, która przyszła z ulicy. Ale coś w moim tonie musiało go przekonać, bo skinął głową i wycofał się do swojego kuchennego królestwa.

Nagranie z monitoringu, o które prosiłam, było już na moim telefonie i było jeszcze lepsze, niż się spodziewałam. Pani Ashford nie dość, że przekupiła kogoś, żeby sabotował imprezę, to jeszcze została nagrana, jak grzebała w torebce Madison, gdy moja siostra zostawiła ją przy jej stoliku. Sfotografowała coś w środku – prawdopodobnie dowód osobisty lub karty kredytowe Madison – informacje potrzebne do sprawdzenia przeszłości lub raportu kredytowego.

David w końcu wszedł do sali balowej z teczką w dłoni i zaczął przeciskać się przez tłum. Zespół grał jakiś generyczny jazz, który brzmiał tak samo, niczym muzyczny odpowiednik tapety z windy. Patrzyłem, jak podchodzi do stołu, przy którym siedziały obie rodziny – Ashfordowie wyglądali dostojnie w pożyczonych strojach, a rodzice Madison wyglądali, jakby woleli siedzieć w domu i oglądać teleturniej Jeopardy.

David pochylił się, żeby przemówić cicho, prawdopodobnie prosząc panią Wong o omówienie pilnej sprawy. Zobaczyłem, jak twarz Madison się rozjaśniła. Oczywiście założyła, że ​​to ona. Wstała, wygładzając sukienkę, gotowa poradzić sobie z każdą drobną katastrofą, jaka się wydarzyła.

Ale David minął ją. Szedł dalej, rozglądając się po sali, i wiedziałem, że nadszedł ten moment. Odstawiłem tacę z przekąskami i ruszyłem w jego stronę.

Madison mówiła coś o tym, że pewnie jest zdezorientowany, że to pani Wong, ale David już nie słuchał. Zauważył mnie. Wyraz twarzy Madison, kiedy David do mnie podszedł – ja w poplamionym fartuchu kelnera, z włosami spiętymi w niedbały kok – był wart więcej niż wszystkie hotele w moim portfelu. Jej usta otwierały się i zamykały jak u ryby, która właśnie odkryła, że ​​powietrze to nie woda.

David podał mi teczkę, skinął głową z profesjonalizmem i powiedział wystarczająco głośno, by usłyszeli go przy sąsiednich stolikach: „Pani Wong, mamy problem z płatnością za przyjęcie w Ashford. Czek został zwrócony z powodu braku środków”.

Nastała cisza tak głęboka, że ​​można by usłyszeć dźwięk szpilki spadającej z kosmosu.

Twarz Madison zmieniła się z zakłopotanej na zawstydzoną, a potem wściekłą w ciągu jakichś trzech sekund. Zaczęła wrzeszczeć, że psuję jej imprezę swoimi żałosnymi próbami humoru i że ochrona musi mnie natychmiast wyprosić.

Wtedy właśnie zrobiłem coś, na co miałem ochotę przez cały wieczór. Rozwiązałem fartuch, starannie go złożyłem i podałem przechodzącemu kelnerowi. Potem odwróciłem się do sali i powiedziałem najlepszym głosem prezesa: „Chyba doszło do pewnego zamieszania. Nazywam się Kinsley Wong i jestem właścicielem tego hotelu. Właściwie, jestem właścicielem wszystkich siedemnastu hoteli Grand Meridian”.

Słychać było westchnienia. Twarz pani Ashford próbowała wyrazić szok, ale botoks trzymał się mocno. Madison wyglądała, jakby ktoś jej właśnie powiedział, że Święty Mikołaj istnieje, ale celowo unikał jej domu.

Ale nie skończyłem.

Wyciągnąłem telefon i podłączyłem go do systemu audiowizualnego sali balowej – małej funkcji, którą zainstalowałem we wszystkich moich nieruchomościach. Na ogromnych ekranach, na których wyświetlano romantyczne zdjęcia Madison i Bretta, zaczęły się odtwarzać nagrania z monitoringu.

Pani Ashford, wyraźnie widoczna jak słońce, przekupywała pracownicę. Znów grzebała w torebce Madison. A potem w moim telefonie zaczął odtwarzać się plik audio, który próbowała podrzucić. Było to nagranie Madison z jakiejś wcześniejszej rozmowy, zmontowane tak, żeby brzmiało, jakby obgadywała Ashfordów i przechwalała się, że zabrała im pieniądze.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Na ślubie syna panna młoda czuła się upokorzona — dopóki ojciec panny młodej nie powiedział jej prawdy…

factripple.com Could Prefabricated Homes Be Part Of Future Living Trends? Learn more rodziną . Zebrawszy się na odwagę, wstała i ...

Pan tramvai: przepis na słodki chleb typowy dla Brianzy

ciąg dalszy na następnej stronie Jak przygotować pan tramvai Krok 1 Na bigę: wszystkie składniki wymieszać w misce, przykryć i ...

Mój mąż cieszył się każdym kęsem tego posiłku i dał mu ocenę 5 gwiazdek! Nalega, żebym zachowała go takim, jaki jest.

Składniki 1,5 funta piersi kurczaka bez kości i skóry, pokrojonych na kawałki wielkości kęsa 4 szklanki ziemniaków, obrane i pokrojone ...

Leave a Comment