Stałem przy wejściu do naszego dziewięciopiętrowego, ceglanego apartamentowca, z ciężką torbą podróżną w jednej ręce i bladoniebieskim tobołkiem, w którym trzymał mojego nowo narodzonego syna, Michaela, w drugiej. Nogi nie uginały się pode mną z wyczerpania po czterech nieprzespanych dniach i nocach na oddziale położniczym, ale z pierwotnego, zwierzęcego przerażenia, które otoczyło całe moje ciało lodową skorupą.
strzałka_do_przodu_iosPrzeczytaj więcej
To przez staruszkę. Zmaterializowała się z gęstej jesiennej mgły niczym duch, widmo w znoszonym, ciemnoszarym płaszczu z postrzępionymi rękawami. Chwyciła mnie za ramię cienkimi, zaskakująco silnymi palcami i syknęła mi prosto w twarz, a jej oddech pachniał jakimś dziwnym, gorzkim ziołem.
„Nie waż się tam wchodzić” – wychrypiała, wpatrując się we mnie wzrokiem. „Słyszysz mnie, dziewczyno? Zadzwoń do ojca. Natychmiast. Natychmiast.”
Próbowałam uwolnić rękę, instynktownie przyciskając Mikeya mocniej do piersi, osłaniając go swoim ciałem. Z tą kobietą było coś nie tak, coś niepokojącego. Nie przypominała typowych babć, które siedziały na ławkach przy wejściu, plotkując o sąsiadach. Jej oczy były przenikliwe, niemal czarne, bez śladu mętnej mgiełki starości. Płonęły żarliwym wewnętrznym ogniem, zrozumieniem rzeczy niedostępnych dla zwykłych ludzi. Ciemnoniebieska, niemal fioletowa chusta była zawiązana nisko na głowie, opadając aż do siwych brwi, rzucając cień na twarz. Zmarszczki miała głębokie, jak pęknięcia w wyschniętej ziemi, ale uścisk dłoni stalowy.
Nasza podmiejska dzielnica na skraju miasta miała swoich wróżbitów i mistyków. Rozstawiali składane stoły w pobliżu stacji metra, rozkładali karty i nawoływali przechodniów, oferując wróżenie z przyszłości za dwadzieścia lub trzydzieści dolarów. Ale nigdy nie zaskakiwali młodych matek tajemniczymi, przerażającymi ostrzeżeniami.
„Proszę, puść mnie” – wyszeptałem, rozglądając się w rozpaczliwej nadziei, że zobaczę sąsiada, choćby jedną żywą duszę. Ale dziedziniec był martwo pusty, jakby wszyscy mieszkańcy po prostu wyparowali. Zimny październikowy wiatr smagał pożółkłe liście po mokrym asfalcie, wzbijając je w małe wiry. W oddali z dachu sąsiedniego budynku dobiegał krakanie wrony – długi, złowieszczy głos, który zdawał się zwiastować katastrofę. Była dopiero szesnasta trzydzieści, ale słońce już skryło się za grubą warstwą chmur, pogrążając świat w szarym, niespokojnym zmierzchu.


Yo Make również polubił
Aby nie dać zaskoczyć się starości, wykonaj „przeplatanie palców”
BISZKOPT IDEALNY DO NADZIEWANIA – LEKKI I PUSZYSTY!
Niesamowite domowe ciasto na drożdżowe bułeczki. Zawsze wychodzą puszyste i pyszne
Uważa się, że jest to najskuteczniejszy NATURALNY środek na ból kolan i stawów: pij go, aby zmniejszyć stan zapalny, ból i objawy reumatyzmu!