„Jesteś winien swojej siostrze szpik kostny”, krzyczała moja matka, gdy sabotowała moją karierę, upierając się, że „to rodzina”, dopóki nie spojrzałem na nich wszystkich i nie powiedziałem: „tak naprawdę to nie jest moja siostra”, a w pokoju zapadła cisza, gdy wyciągnąłem wyniki testu DNA… – Page 2 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

„Jesteś winien swojej siostrze szpik kostny”, krzyczała moja matka, gdy sabotowała moją karierę, upierając się, że „to rodzina”, dopóki nie spojrzałem na nich wszystkich i nie powiedziałem: „tak naprawdę to nie jest moja siostra”, a w pokoju zapadła cisza, gdy wyciągnąłem wyniki testu DNA…

„Mama powiedziała mi, że pracujesz w jakiejś dużej placówce badawczej. Pomyślałam, że zrobię ci niespodziankę. Może pójdziemy na lunch? Mamy tyle do nadrobienia”.

Zerknęłam na Martina, który dyskretnie skinął głową, zachęcając mnie do wyjścia. Niechętnie się zgodziłam, chwyciłam płaszcz i poszłam za Amandą do pobliskiej ekskluzywnej restauracji.

Przy wykwintnym posiłku uparła się, żeby zamówić. Amanda opowiedziała nam historię swojego życia od czasu naszego ostatniego spotkania, mówiąc tak, jakby ją przećwiczyła.

Jej kariera modelki w Nowym Jorku chyliła się ku upadkowi po kilku obiecujących latach. „W branży panuje tak silna dyskryminacja ze względu na wiek” – narzekała. „Kiedy skończysz dwadzieścia osiem lat, zaczynają szukać młodszych twarzy”.

Wyszła za mąż za bogatego analityka finansowego, tylko po to, by osiemnaście miesięcy później się z nim rozwieść, gdy odkryła, że ​​miał romans ze swoją asystentką.

„Klasyka, prawda? Taki banał.”

Dramatycznie przewróciła oczami, po czym pochyliła się do przodu, a jej wyraz twarzy nagle przybrał poważny wyraz.

„Słuchaj, Cassandro, wiem, że nie zawsze nam się układało, kiedy dorastałyśmy. Nie byłam najlepszą starszą siostrą, ale dużo o tym myślałam i chcę, żebyśmy miały prawdziwą relację”.

„Jesteśmy już dorośli. Możemy zapomnieć o całym tym dzieciństwie, prawda?”

Jej pozorna szczerość zaskoczyła mnie. Część mnie – ta, która zawsze tęskniła za rodzinnymi więzami – chciała jej wierzyć.

Druga część, ta, która pamiętała lata manipulacji i faworyzowania, pozostała sceptyczna. Ale kiedy wspomniała, że ​​nasza matka o mnie pytała, poczucie winy zmusiło mnie do zgody na okazjonalne siostrzane obiady.

Przez kolejne kilka tygodni Amanda z zaskakującą wytrwałością wplatała się w moje życie. Pojawiała się w moim laboratorium z kawą, nalegała, żeby zabrać mnie na lunch i często dzwoniła, żeby po prostu pogadać.

Podczas tych rozmów jej pytania coraz bardziej skupiały się na mojej pracy.

„Więc, co dokładnie badasz?” – pytała. „Wytłumacz mi to jak pięciolatkowi”.

Początkowo moje wyjaśnienia były niejasne i uproszczone. Ale Amanda okazała się zaskakująco biegła w wyciąganiu szczegółów.

Wydawała się szczerze zainteresowana, zadawała wnikliwe pytania, które utwierdzały mnie w przekonaniu, że naprawdę stara się zrozumieć mój świat.

„Ta terapia komórkami macierzystymi brzmi niesamowicie” – zachwycała się podczas jednej z kolacji. „Jak dokładnie modyfikujecie komórki? Jaki jest wasz sekretny przepis?”

Gdybym teraz o tym pomyślał, zauważyłbym te sygnały ostrzegawcze: jej notatnik, w którym zapisywała rzeczy, gdy myślała, że ​​nie patrzę, sposób, w jaki robiła zdjęcia artykułów w czasopismach pozostawionych otwartych na moim biurku, jej nagłe zainteresowanie poznaniem moich kolegów.

Ale oślepiło mnie to, że Amanda faktycznie interesowała się moim życiem i osiągnięciami.

Pierwsze konkretne ostrzeżenie przyszło od Martina. Pewnego wieczoru wpadł do mojego biura i zamknął za sobą drzwi.

„Cass, widziałem wczoraj twoją siostrę pijącą kawę z Richardem Wellsem.”

Krew mi zmroziła krew w żyłach. Dr Richard Wells był naszym największym konkurentem, kierującym podobnym programem badawczym w Szpitalu Ogólnym w Massachusetts.

Nasze laboratoria ścigały się ze sobą, aby opracować skuteczne terapie, wykorzystując nieco inne podejścia.

„Jesteś pewien, że to była ona?” – zapytałem, choć już znałem odpowiedź.

Martin ponuro skinął głową. „Zdecydowanie. Wydawali się całkiem przyjaźni. Mogli być niewinni, ale…”

Ale to nie było niewinne. Dwa dni później, gdy weszłam do laboratorium, zastałam moją asystentkę badawczą, Priyę, w panice.

Brakowało dysku zapasowego zawierającego najnowsze dane z naszych badań, w tym nasz opatentowany protokół modyfikacji komórek — sekretny składnik, który sprawił, że nasza terapia była tak wyjątkowo skuteczna.

Szukaliśmy wszędzie, ale ślad po nim zniknął.

Od razu podejrzewałem Wellsa, ale nie miałem żadnych dowodów na jego udział aż do następnego tygodnia, kiedy opublikował artykuł ogłaszający przełom w leczeniu białaczki z wykorzystaniem metody modyfikacji komórek macierzystych praktycznie identycznej z tą, którą opracował mój zespół.

Instytut wszczął wewnętrzne dochodzenie. Nagrania z monitoringu nie wykazały obecności osób nieupoważnionych na terenie naszego laboratorium.

Podejrzenia skupiły się na osobie mającej do niej prawo dostępu.

Biorąc pod uwagę, że miałem najwięcej do stracenia w wyniku kradzieży danych, nie byłem poważnie brany pod uwagę jako podejrzany, ale śledztwo wytworzyło atmosferę nieufności, która zatruła naszą niegdyś wspólną atmosferę.

A potem nadeszła sensacja. Nagranie z monitoringu przy głównym wejściu do budynku pokazało Amandę wchodzącą pewnego wieczoru, używając mojej karty dostępu, której brak zgłosiłem i którą wymieniłem tydzień wcześniej.

Nagrano, że wyszła dwie godziny później z dużą torebką, która wydawała się cięższa niż w momencie przybycia.

Kiedy przedstawiono mi te dowody, dr Winters spojrzał na mnie z mieszaniną współczucia i rozczarowania.

„Cassandra, czy dałaś swojej siostrze dostęp do laboratorium?”

„Absolutnie nie” – upierałem się. „Musiała zabrać moją kartę bez mojej wiedzy”.

„Zarząd jest zaniepokojony pańską opinią w tej sprawie” – powiedział stanowczo. „Stanowisko, o którym rozmawialiśmy – kierowanie nowym działem badań – jest przez nich ponownie rozważane”.

Poczułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg. Wszystko, na co pracowałam, rozpłynęło się w powietrzu przez zdradę Amandy.

Tego wieczoru poszedłem do jej hotelu i zażądałem wyjaśnień.

Kiedy otworzyła drzwi, niewinność natychmiast zniknęła. Jej uśmiech stał się zimny, wyrachowany, niczym zdjęta maska.

„A czego się spodziewałaś, Cassandro?” – zapytała. „Że będę tylko stała z boku i patrzyła, jak stajesz się przykładem sukcesu twojej rodziny? Genialnej lekarki ratującej życie, podczas gdy biedna Amanda nie mogła nawet utrzymać pracy modelki ani męża?”

„Sprzedałeś moje badania Wellsowi” – ​​powiedziałem, a głos trząsł mi się z wściekłości. „Masz pojęcie, co zrobiłeś? Te protokoły mogą ratować życie”.

Wzruszyła ramionami, nie przejmując się tym. „Nadal będą… tylko z nazwiskiem Wellsa zamiast twojego. Nawiasem mówiąc, bardzo dobrze za nie zapłacił”.

„Dlaczego?” – zapytałem. „Dlaczego mi to zrobiłeś?”

Jej wyraz twarzy stwardniał. „Bo zawsze musiałaś być idealna, prawda? Ta mądra, ta wyjątkowa”.

„Mama i tata może i obdarowywali mnie prezentami i uwagą, ale szanowali ciebie. Byli z ciebie dumni w sposób, w jaki nigdy nie byli dumni ze mnie”.

„Kogo obchodzą pokazy mody Amandy, skoro Kasandra leczy raka?”

Jej głos stał się szyderczy, falsecikiem, a ja patrzyłem na nią i w końcu dostrzegłem głębię jej urazy.

„Nigdy nie miałam niczego, czego chciałaś, Amanda” – powiedziałam. „Miałaś wszystko – miłość, wsparcie, uwagę. Ja miałam tylko swoją pracę”.

„A teraz nie masz nawet tego.”

Uśmiechnęła się — zimnym, zadowolonym uśmiechem, który przez kolejne miesiące miałem widywać w koszmarach.

„Kto jest teraz faworytem?”

Wyszedłem z jej pokoju hotelowego z uczuciem, że zostałem wydrążony. W ciągu kilku tygodni skutki były całkowite.

Choć nie zostałem zwolniony, odsunięto mnie od kierowania moim projektem badawczym i umieszczono pod ścisłym nadzorem. Moja reputacja w środowisku naukowym została nadszarpnięta przez plotki o nepotyzmie i naruszeniach bezpieczeństwa.

Stanowisko szefa nowego działu przypadło koledze z innego działu. Mój starannie skonstruowany świat – tożsamość, którą zbudowałem jako szanowany badacz – legła w gruzach.

A najgorsze było to, że nikt w mojej rodzinie nie wierzył, że Amanda jest za to odpowiedzialna.

Kiedy zadzwoniłam do rodziców, żeby wyjaśnić, co się stało, zbagatelizowali moje oskarżenia, uznając je za przejaw zazdrości i zasugerowali, żebym poszła na terapię w związku z moją paranoją. Po raz kolejny Amandzie uwierzono bez wahania, a mnie obsadzono w roli awanturnika.

Wydawało się, że niektóre wzorce nigdy się nie zmieniają.

Miesiące po zdradzie Amandy były najciemniejszymi w moim życiu. Poruszałam się przez życie jak duch, wykonując rutynowe czynności w pracy, gdzie teraz byłam nadzorowana jak niegodna zaufania stażystka, a nie jak doświadczona badaczka, którą kiedyś byłam.

Moi koledzy unikali kontaktu wzrokowego na korytarzach, czując się nieswojo z powodu skandalu, który wisiał nade mną jak cień. Depresja otuliła mnie niczym ciężki koc.

Przestałam oddzwaniać, nawet do Martina, którego niezachwiane wsparcie wydawało mi się czymś więcej, niż zasługiwałam. Kwestionowałam wszystko w sobie, zastanawiając się, czy nie ma we mnie jakiejś fundamentalnej wady, która sprawia, że ​​nie zasługuję na lojalność – nawet ze strony własnej siostry.

To Martin w końcu przełamał moją izolację. Pewnego sobotniego poranka pojawił się w moim mieszkaniu z kawą i ultimatum.

„Masz dwie możliwości” – powiedział, stawiając kawę na moim zagraconym stole. „Możesz kontynuować tę imprezę użalania się nad sobą – która, szczerze mówiąc, zupełnie ci nie odpowiada – albo możesz się bronić”.

„Nie dla twojej pracy, ani nawet nie dla twojej reputacji, ale dla twojego własnego spokoju ducha”.

„Jak?” – zapytałem, a mój głos brzmiał szorstko od nieużywania. „Nikt mi nie wierzy. Ani zarząd, ani moi rodzice. Wszyscy uważają, że jestem albo niekompetentny, albo paranoikiem”.

„To udowodnij im, że się mylą” – powiedział po prostu. „Jesteś badaczem, Cass. Więc badaj. Coś jest nie tak z tą całą sytuacją z twoją rodziną. Wspominałeś o tym wcześniej – drobiazgi, które nigdy się nie zgadzały. Może czas przyjrzeć się bliżej”.

Jego słowa trafiły w czuły punkt. Przez całe życie czułem się outsiderem we własnej rodzinie, i to nie tylko z powodu faworyzowania.

Były różnice fizyczne, brak zdjęć z dzieciństwa, tajemnicze komentarze mojej babci. A co, jeśli w tej historii kryje się coś więcej, niż wiem?

Moje śledztwo rozpoczęło się od wizyty u mojej babci w domu opieki Silver Pines. Zaawansowana choroba Alzheimera pozbawiła ją większości świeżych wspomnień, ale czasami przeszłość powracała z zaskakującą wyrazistością.

Znalazłem ją w pokoju wspólnym, wpatrującą się przez okno w ogród.

„Babciu, to ja, Cassandra” – powiedziałem, biorąc ją za delikatną dłoń.

Odwróciła się do mnie, jej oczy zaszły mgłą, a potem nagle się skupiła. „Cassandra” – powiedziała – „ta z zielonymi oczami”.

Wyciągnęła rękę, żeby dotknąć moich kręconych włosów. „Nie jesteś taka jak inne, prawda?”

„Nie, babciu, nie jestem” – powiedziałem. „Pamiętasz, kiedy się urodziłem?”

Zmarszczyła brwi, a na jej twarzy malowało się zakłopotanie. „Urodzony? Nie… nieurodzony. Przyszedł później”.

„Twoja matka była taka smutna po drugim. Lekarz powiedział: «Koniec», ale ona tak bardzo chciała kolejnego.”

Serce zaczęło mi walić jak młotem. „Drugi? Masz na myśli po Amandzie?”

„Chłopiec” – powiedziała. „Mały chłopiec, który umarł”.

Jej uścisk na mojej dłoni stał się mocniejszy. „Mam trzy dni. Płuca nie działają. Twoja matka by tego nie zniosła”.

„A potem pojawiłaś się ty – inna, ale wciąż ich” – powiedziała. „Powiedzieli: ‘Kochaj ją tak samo’. Powiedzieli”.

Zanim zdążyłem zadać więcej pytań, jej jasność umysłu zgasła i zaczęła opowiadać o swoim dzieciństwie. Rozmowa, na którą liczyłem, zaginęła pośród jej słabnącego umysłu.

Ale dała mi już wystarczająco dużo — nić, za którą mogłam pociągnąć.

W następny weekend pojechałem do domu rodziców, którzy akurat byli na imprezie charytatywnej, używając zapasowego klucza, o którym nie wiedzieli, że wciąż mam. W piwnicznym schowku znajdowały się dziesiątki lat rodzinnych dokumentów, uporządkowanych z charakterystyczną dla mojej matki precyzją.

Akty urodzenia, polisy ubezpieczeniowe, dokumentacja medyczna — wszystko starannie opisane i uporządkowane.

Bez trudu znalazłem akt urodzenia Amandy. W oryginale wyraźnie widniały imiona moich rodziców jako biologicznych.

W moich aktach znajdował się jedynie uwierzytelniony odpis aktu urodzenia, wystawiony, gdy miałem rok. Nie oryginał.

Niezwykłe, ale nie jest to ostateczny dowód czegokolwiek.

Potem znalazłam dokumentację medyczną. Historia położnicza mojej matki wskazywała na trzy ciąże: Amandę, syna Michaela, który zmarł wkrótce po porodzie z powodu zespołu niewydolności oddechowej, a potem nic.

Nie ma żadnego zapisu o mojej ciąży.

Na dnie pudełka oznaczonego jako ubezpieczenie znalazłem starą kopertę od Eastern States Adoption Services zawierającą korespondencję dotyczącą badania domowego przeprowadzonego, gdy moi rodzice byli w trakcie adopcji dziecka.

Listy były datowane na rok przed moimi narodzinami.

Ręce mi się trzęsły, gdy ostrożnie odkładałem wszystko na miejsce. Nie byłem jeszcze gotowy na konfrontację z rodzicami – nie bez dodatkowych informacji.

Wychodząc z dzielnicy, impulsywnie zatrzymałem się w domu pani Patterson, starszej sąsiadki, która mieszkała obok mojej rodziny jeszcze przed moimi narodzinami.

Zawsze była dla mnie miła, podsuwała mi ciasteczka, kiedy Amanda nie patrzyła.

Pani Patterson powitała mnie z prawdziwą serdecznością, zachwycając się moim dorastającym wyglądem i nalegając, żebym został na herbatę. Siedząc w jej zagraconym salonie, ostrożnie skierowałem rozmowę na przeszłość.

„Pracuję nad projektem z historii rodziny” – wyjaśniłem – w najlepszym razie półprawda. „Próbuję uzupełnić luki z czasów, gdy byłem bardzo młody”.

„Och, jaki cudowny pomysł” – powiedziała, nalewając herbatę do delikatnych filiżanek. „Twoi rodzice muszą być zachwyceni”.

„Właściwie to nie są sentymentalni” – powiedziałam. „Miałam nadzieję, że coś zapamiętasz, skoro byłaś naszą sąsiadką przez tak długi czas. Na przykład, czy pamiętasz, jak wróciłam ze szpitala jako niemowlę?”

Cień przemknął po jej twarzy, a ona z lekkim brzękiem odstawiła filiżankę.

„Cassandro, kochanie… Chyba nie powinienem być tym, kto…”

„Proszę, pani Patterson” – powiedziałem. „Chyba już wiem, ale muszę to usłyszeć od kogoś innego”.

Westchnęła głęboko, jej łagodne oczy posmutniały. „Miałeś jakieś sześć miesięcy, kiedy się urodziłeś. Takie śliczne dziecko, z tymi niezwykłymi zielonymi oczami”.

„Twoi rodzice byli zdruzgotani po stracie małego Michaela. Lekarze powiedzieli twojej matce, że nie może mieć więcej dzieci po tym trudnym porodzie. Właśnie zaczęli rozważać adopcję, kiedy zostali dopasowani do ciebie”.

„Stało się to bardzo szybko, o ile dobrze pamiętam.”

„Czy wszyscy wiedzieli, że zostałem adoptowany?”

„Na początku tak” – powiedziała. „Ale w miarę jak dorastałeś, twoi rodzice zdawali się o tym wspominać coraz rzadziej. Kiedy byłeś w szkole, chyba w ogóle o tym nie mówili”.

„Zawsze wydawało mi się dziwne, że nigdy ci o tym nie powiedzieli, ale nie miałam prawa nic mówić”.

„A Amanda – czy ona wiedziała?”

Pani Patterson zawahała się. „Nie sądzę. Miała zaledwie cztery lata, kiedy się tu pojawiłeś. Dzieci w tym wieku nie zawsze rozumieją i pamiętają rzeczy jasno”.

Podziękowałem pani Patterson za szczerość i wyszedłem z dziwnym poczuciem zdrady i ulgi.

Elementy układanki z mojego dzieciństwa w końcu zaczęły do ​​siebie pasować, wyjaśniając subtelne, lecz uporczywe uczucie bycia innym, oddzielonym, gorszym.

Ale potrzebowałem niezbitego dowodu — czegoś, czego nie da się wytłumaczyć ani zaprzeczyć.

Zdecydowałem się na test DNA, zamawiając online zestaw, który miał porównać mój materiał genetyczny z ustalonymi grupami rodzinnymi. Proces był prosty: próbka śliny wysłana do laboratorium, a wyniki były dostępne w ciągu czterech do sześciu tygodni.

Te tygodnie oczekiwania były zarówno bolesne, jak i rozjaśniające. Wykonywałam rutynowe czynności w pracy, uczestniczyłam w obowiązkowych rodzinnych obiadach, gdzie napięcie można było kroić nożem, i czekałam na naukowe potwierdzenie tego, co już wiedziałam w głębi serca.

Kiedy w końcu otrzymałem e-mail z wynikami, nie byłem zaskoczony. Nie było żadnego związku genetycznego między mną a rodziną, w której dorastałem.

Na pewno nie byłem spokrewniony biologicznie z żadnym z nich.

Prawda, którą podejrzewałem od miesięcy, została teraz potwierdzona zimnymi, twardymi danymi. Nie spodziewałem się jednak, jak ta wiedza wpłynie na mnie emocjonalnie.

Zamiast czuć się jeszcze bardziej wyobcowanym, poczułem dziwne wyzwolenie. Tajemnica, która prześladowała mnie przez całe życie, miała logiczne wytłumaczenie.

Powodem, dla którego nigdy tak naprawdę nie pasowałam, nie był fakt, że byłam z gruntu nielubiana czy wadliwa, ale to, że byłam zupełnie inna.

Teraz pytanie brzmiało, co zrobić z tą informacją.

Nie wiedziałem jeszcze, kiedy los wkroczył w moje życie w postaci rozpaczliwego telefonu od mojej matki. Telefon zadzwonił we wtorek wieczorem, gdy przeglądałem artykuły w czasopismach przy kuchennym stole, wciąż analizując wyniki testu DNA, które otrzymałem zaledwie kilka dni wcześniej.

Imię mojej matki migające na ekranie telefonu było na tyle nietypowe, że dało mi do myślenia. Nie rozmawialiśmy od czasu naszej kłótni o rolę Amandy w moim zawodowym upadku.

„Dzień dobry” – odpowiedziałem ostrożnie.

„Cassandra”. Głos mojej matki brzmiał dziwnie, napięty emocjonalnie. „Musisz natychmiast przyjechać do Szpitala Ogólnego w Massachusetts. Mówi Amanda. Jest bardzo chora”.

Moją pierwszą myślą było, że to jakaś misterna manipulacja – kolejny plan Amandy.

„Co jej jest?”

„Ma ostrą białaczkę szpikową”.

Ironia sytuacji nie umknęła mojej uwadze. Ta sama choroba, na którą szukałem lekarstwa, teraz dotknęła moją siostrę.

„To agresywne, Cassandro” – powiedziała moja mama. „Lekarze twierdzą, że potrzebuje przeszczepu szpiku kostnego jak najszybciej”.

Poczułem falę złożonych emocji: szok, wstydliwą iskrę satysfakcji, którą szybko zastąpiło poczucie winy, a pod tym wszystkim autentyczne zaniepokojenie.

Mimo wszystko nie chciałem, żeby Amanda cierpiała.

„Będę za godzinę” – powiedziałem, sięgając już po płaszcz.

Oddział onkologiczny w szpitalu Mass General był boleśnie znajomy z moich lat badań. Zapach antyseptyków, ściszone głosy, wszechobecny strach – wszystko to stanowiło tło mojej pracy.

Jednak doświadczenie tego zjawiska w roli członka rodziny, a nie lekarza, nadało mu nowy, niepokojący wymiar.

Moi rodzice byli w poczekalni. Ojciec krążył, a matka siedziała sztywno na plastikowym krześle. Oboje wyglądali na starszych, niż pamiętałem, wyczerpani zmartwieniami.

Moja matka wstała, gdy mnie zobaczyła, a na jej twarzy malowała się ulga.

„Dziękuję za przybycie” – powiedziała, jakby zaskoczona, że ​​zjawiam się na kryzysie zdrowotnym mojej siostry. „Lekarz wkrótce tu będzie i wszystko wyjaśni”.

Doktor Patel była drobną kobietą o miłych oczach i bezpośrednim usposobieniu typowym dla onkologów, którzy nauczyli się, że jasność przekazu jest oznaką życzliwości przy przekazywaniu trudnych wiadomości.

Zaprowadziła nas do małego pokoju konsultacyjnego i szczegółowo wyjaśniła stan zdrowia Amandy.

„Białaczka postępuje agresywnie” – powiedziała. „Rozpoczęliśmy chemioterapię, ale biorąc pod uwagę specyficzne markery genetyczne jej raka, przeszczep szpiku kostnego stanowi dla niej największą szansę na długoterminowe przeżycie”.

Spojrzała na każdego z nas po kolei. „Będziemy musieli sprawdzić zgodność członków rodziny. Rodzeństwo często zapewnia najlepsze dopasowanie”.

Moi rodzice natychmiast zgodzili się na wykonanie badań, choć dr Patel delikatnie wyjaśnił, że rodzice rzadko kiedy idealnie do siebie pasują.

„Największą nadzieją jest zazwyczaj rodzeństwo” – powiedziała, zwracając się do mnie z oczekiwaniem w oczach.

Skinąłem głową, nie ufając sobie na tyle, by przemówić. Ironia sytuacji była niemal nie do zniesienia.

Latami zgłębiałam metody leczenia nowotworów krwi, a u mojej siostry zdiagnozowano właśnie ten nowotwór. A teraz ja – siostra, której karierę sabotowała – mogłam być jej jedyną nadzieją na przetrwanie.

W szpitalnym pokoju Amandy panował półmrok, a żaluzje były zasłonięte, aby chronić ją przed popołudniowym słońcem.

Wyglądała zdumiewająco inaczej niż elegancka, pewna siebie kobieta, która weszła do mojego laboratorium kilka miesięcy wcześniej. Jej niegdyś lśniące włosy zaczęły już przerzedzać się od chemioterapii.

Jej cera była ziemista, a ona schudła tyle, na co nie mogła sobie pozwolić.

Widok jej w tak zmniejszonym stanie zaszokował mnie bardziej, niż się spodziewałem.

Jej oczy szeroko się otworzyły, gdy podszedłem do łóżka.

„Cassandra” – wyszeptała słabym głosem. „Przyszłaś?”

„Oczywiście, że przyszedłem” – odpowiedziałem automatycznie, zajmując krzesło obok jej łóżka. „Co innego mogłem zrobić?”

„Muszę ci coś powiedzieć” – powiedziała, z trudem podnosząc się lekko. „O twoich badaniach”.

„Wziąłem to. Dałem Wellsowi. Byłem zazdrosny i chciałem ci zrobić krzywdę.”

Łzy napłynęły jej do oczu. „A teraz mam dokładnie tę samą chorobę, którą próbowałeś wyleczyć. Karma to… prawda?”

Nie wiedziałem, jak zareagować na jej wyznanie. Z jednej strony doceniałem jej szczerość, z drugiej zastanawiałem się, czy to nie kolejna manipulacja – skrucha na łożu śmierci, mająca na celu zdobycie mojego współczucia, a co ważniejsze, mojego szpiku kostnego.

„Porozmawiamy o tym później” – powiedziałem w końcu. „Teraz musisz skupić się na powrocie do zdrowia”.

Proces testowania przebiegł szybko: wystarczyło pobrać krew, aby określić zgodność.

Podczas oczekiwania na wyniki presja zaczęła narastać.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Korzystne działanie tego składnika na dnę moczanową i kwas moczowy.

Ocet jabłkowy to skuteczny naturalny środek obniżający poziom kwasu moczowego i łagodzący objawy dny moczanowej. Jego właściwości zasadowe pomagają rozpuścić ...

Ekspresowe Tiramisu Truskawkowe: Gotowe w 10 Minut!

To tiramisu to prawdziwa eksplozja smaku! Połączenie słodkich truskawek, kremowego mascarpone i aromatycznego likieru tworzy harmonię, która zachwyci każdego miłośnika ...

Korzyści z codziennego picia wody ze skórką cytrynową

15-dniowe badanie na rybach wykazało, że stosowanie suszonej skórki cytryny poprawiło ich odpowiedź immunologiczną. Przegląd 82 badań wykazał, że spożywanie ...

Leave a Comment