Problem z kluczami jest taki, że gdy zdasz sobie sprawę, że możesz zrobić swój własny, przestajesz z przyzwyczajenia trzaskać zamkniętymi drzwiami.
W miesiącach po tamtej spokojnej nocy z makaronem i deszczem, życie robiło to, co zawsze, gdy nie patrzy się na nie bezpośrednio: pędziło. Niektóre dni mijały w mgnieniu oka, w rozsypce telefonów z prośbą o przyjęcie, przesłuchań i pojemników na wynos. Inne były tak powolne, że szum lodówki brzmiał jak kazanie o cierpliwości.
„Myślałaś coś więcej o studiach prawniczych?” zapytała pewnego popołudnia profesor Wilkins, stojąc w moim biurze z filiżanką herbaty, którą przemyciła obok znaku „zakaz wnoszenia otwartych napojów w pobliżu akt klientów”.
„Myślę o tym bez przerwy” – powiedziałem, pocierając kciukiem wgniecioną krawędź biurka. „Po prostu nie wiem, czy jestem gotowy, żeby być biednym i zmęczonym przez kolejne trzy lata”.
Uśmiechnęła się. „Jesteś już biedny i zmęczony”.
„Dokładnie. Po co naprawiać coś, co działa?”
„Bo” – powiedziała, odstawiając herbatę na stos notatek – „robisz niesamowitą robotę z jedną ręką związaną za plecami. Wyobraź sobie, co mógłbyś zrobić z kartą barową w kieszeni”.
Fraza utkwiła mi gdzieś za żebrami. Karta barowa. Moja.
„Nie chcę opuszczać Bezpiecznej Przestrzeni” – powiedziałem.
„Kto powiedział, że musisz?” Usiadła na krześle dla gości, które skrzypiało, jakby protestowało przeciwko nominacji. „Wielu naszych studentów studiuje prawo na drugim końcu miasta. To nie Harvard, ale doprowadzi cię tam, dokąd zmierzasz. Mógłbyś tu dalej pracować na pół etatu. A może nawet przekształcić to w pełnoprawną klinikę prawną”.
Wyobraziłem sobie napis na naszych drzwiach – Inicjatywa Bezpiecznej Przestrzeni, czarny winyl na szkle – i wyobraziłem sobie mniejszą linię pod spodem: Klinika Prawna. Aż mi puls podskoczył.
„Napiszę ci list” – powiedziała, jakbym już złożyła podanie. „Dobry”.
„Nie jestem pewien, czy zasługuję na coś dobrego”.
Spojrzała na mnie wzrokiem, który niejednego ucznia powstrzymał przed oddaniem niechlujnego eseju. „Zasługujesz na więcej, niż sobie wyobrażasz”.
Tej nocy siedziałem przy kuchennym stole z laptopem i tanią świecą, która próbowała i nie potrafiła pachnieć morskim powietrzem. Migający na ekranie formularz podania o przyjęcie na studia prawnicze wydawał się wyzwaniem. List motywacyjny: 750–1000 słów. Wyjaśnij, dlaczego chcesz studiować prawo.
Mógłbym napisać o sędzim o siwych włosach i głosie młotka, o lecie w sądzie, o pierwszym nakazie eksmisji, jaki trzymałem w rękach, a który nie był mój. Zamiast tego, trzy razy wpisałem to samo zdanie otwierające, usunąłem je, a potem w końcu pozwoliłem mu pozostać:
Kiedy miałem dwadzieścia lat, moi rodzice zostawili całe moje życie w trzech workach na śmieci na ganku.


Yo Make również polubił
Ciasto z Nutellą bez pieczenia – Słodka rozkosz w kilka minut!
Dowiedz się, jak oczyścić 15 kilogramów odpadów z jelita grubego w nocy
Dowcip dnia
Rogaliki z nadzieniem z kurczaka