„Zajmę tę pozycję.”
Rozmowy grupowe w gronie rodzinnym zakończyły się zanim dotarłem do mieszkania.
Michael: „Wyjście królowej dramatu. Zakłady, ile czasu minie, zanim wróci na kolanach”.
Sarah: „Daj jej maksymalnie trzy dni”.
Ciocia Helen: „Twój ojciec ma rację, Willow. Ten kompleks ofiary jest wyczerpujący”.
Mama: „PROSZĘ, nie rób sceny na jutrzejszej gali. Reputacja twojego ojca ma znaczenie”.
Jego reputacja.
Po tym, jak kazała mi zniknąć, zaczęła się martwić o jego reputację.
Siedziałem w zaparkowanym samochodzie z włączonym silnikiem, a ogrzewanie rozgrzewało mnie do czerwoności w grudniowym chłodzie. Ręce mi się trzęsły, gdy otwierałem telefon Jamesa i klikałem „Zadzwoń”.
„Willow” – powiedział z ciepłem i troską w głosie. „Jest późno. Wszystko w porządku?”
„Przyjmę to stanowisko” – powiedziałem. „Ale muszę coś wiedzieć. Jutro ogłoszenie. Mój ojciec będzie. Pierwszy rząd, stolik VIP. Jest brany pod uwagę jako dyrektor szpitala”.
James zrobił pauzę.
„Czy to problem?”
„Nie” – powiedziałem. „Właściwie jest idealnie”.
Powoli wypuścił powietrze.
„Technova jest głównym darczyńcą nowego skrzydła szpitala Seattle Grace. 50 milionów dolarów – nasza największa deklaracja na rzecz służby zdrowia w historii”.
Jego ton uległ zmianie; zrozumiał.
„Twój system sztucznej inteligencji będzie napędzał to skrzydło. Zarząd prosił cię o to osobiście. Twój ojciec… będzie miał bardzo pouczający wieczór”.
„W takim razie upewnijmy się, że lekcja zostanie w pamięci” – odpowiedziałem.
Hej wszystkim, chwila na krótką pauzę. Co byście zrobili na moim miejscu – przyjąć rolę CTO i stawić czoła gniewowi rodziny, czy milczeć, żeby zachować spokój? Podzielcie się swoimi przemyśleniami w komentarzu poniżej. A jeśli kiedykolwiek musieliście wybierać między aprobatą rodziny a własnym sukcesem, chętnie poznam Waszą historię. Nie zapomnijcie zasubskrybować, żeby nie przegapić tego, co wydarzy się na gali.
24 grudnia, godz. 19:00. Wielka sala balowa w hotelu Fairmont Olympic rozbłysła od elity medycznej Seattle. Pięciuset gości w designerskich sukniach i szytych na miarę smokingach, szampan lał się strumieniami, a rozmowy huczały o finansowaniu, badaniach i reputacji.
Weszłam głównymi drzwiami w prostej czarnej sukience i z odznaką absolwenta MIT – jedyną biżuterią, jakiej potrzebowałam. Gospodyni sprawdziła listę, marszcząc brwi.
“Nazwa?”
„Willow Ifield.”
Jej oczy się rozszerzyły.
„Och. Siedzisz przy stoliku numer jeden z Technovą.”
Stół pierwszy. Stół głównego sponsora. Bezpośredni widok na scenę.
Mój ojciec stał przy stoliku numer trzy, w sektorze VIP-ów, trzymając się razem z kolegami chirurgami i śmiejąc się zbyt głośno. Jeszcze mnie nie zauważył. Michael obok niego, gestykulując, opisując jakiś zabieg. Mama w perłach, śmiejąca się na zawołanie.
„Willow” – głos Jamesa Morrisona przebił się przez hałas. „Oto nasz nowy dyrektor”.
Zaprowadził mnie do stolika numer jeden, gdzie obok głównych akcjonariuszy Technovy zasiadali członkowie zarządu. Nie było to subtelne rozmieszczenie. Każdy, kto się liczył, zauważyłby córkę Ifielda siedzącą z największymi darczyńcami szpitala.
„Zdenerwowany?” zapytał cicho James.
„Nie” – uświadomiłem sobie. „Jestem gotowy”.
Przygasły światła, by rozpocząć kolację. Po posiłku dr Patricia Hayes weszła na podium, by wygłosić przemówienie otwierające. Powitała gości, podziękowała darczyńcom, a następnie:
„Powitajmy naszego głównego mówcę, dr. Roberta Ifielda, który opowie o trzech pokoleniach doskonałości medycznej”.
Tata wszedł na podium, skąpany w ciepłym świetle sceny, w chwili, w której ćwiczył przez całe swoje życie.
„Dziedzictwo Ifielda” – zaczął. „Trzy pokolenia chirurgów, niezliczone uratowane życia. Medycyna to nie tylko kariera – to powołanie”.
Opowiadał o innowacjach mojego dziadka, o swoich 4000 operacjach, o „niezwykłym awansie” Michaela. Moje nazwisko nigdy nie padło z jego ust.
„Doskonałości medycznej nie da się odtworzyć za pomocą maszyn ani algorytmów” – oświadczył. „Wymaga to ludzkiej intuicji, mądrości pokoleń, świętego zaufania między lekarzem a pacjentem”.
Niektórzy skinęli głowami. Inni poruszyli się, świadomi, że ich działy już polegają na mojej sztucznej inteligencji.
„Moja córka” – powiedział w końcu – „wybrała inną drogę. Niektórzy wolą klawiatury od skalpeli. Mniej presji. Mniej odpowiedzialności. Mniej wpływu”.
Wśród tłumu rozległ się szmer.
Doktor Chen z pediatrii wstał.
„Z całym szacunkiem, doktorze Ifield, czy sztuczna inteligencja pańskiej córki nie jest powodem, dla którego troje moich pacjentów z białaczką żyje?”
„To… co innego” – warknął tata. „Jej praca to… uzupełnienie. Narzędzia. Nie medycyna”.
Napięcie sięgało zenitu. Mama wpatrywała się w serwetkę. Michael uśmiechnął się ironicznie. Scena była tronem jego ojca. Publiczność jego dworem.
Tata podniósł kieliszek.
„Dziś oddajemy hołd tym, którzy wybrali trudniejszą drogę – tym, którzy naprawdę ratują życie”.
Oklaski były rozproszone.
„Właściwie” – wtrącił się wyraźny głos – „chciałbym to omówić”.
James Morrison wstał.
„Dr Ifield mówi o tych, którzy nie dali rady w medycynie” – powiedział James, idąc w stronę sceny. „Ciekawe, czy wie, że jego córka właśnie zdobyła Złoty Medal Genewski za innowacyjność medyczną”.
Powietrze opuściło pomieszczenie.
„To niemożliwe” – wyjąkał tata.
„Naprawdę?” James skinął głową w stronę Patricii.
Ekrany za sceną ożyły, wyświetlając objęty embargiem komunikat prasowy:
„Złoty Medal Genewski 2024 – Odbiorca: Willow Ifield”
Pierwszy od czterdziestu lat zwycięzca niebędący lekarzem.
„Sześć miesięcy temu” – powiedział James – „wdrożyliśmy platformę diagnostyczną opartą na sztucznej inteligencji we współpracy z Seattle Grace. Uratowała ona już ponad 15 000 istnień ludzkich”.
Ekrany przełączyły się na liczby. Wyniki przed i po. Redukcja błędów. Wzrost przeżywalności.
„Ta platforma” – kontynuował – „została stworzona przez kogoś, kogo dr Ifield publicznie nazwał rozczarowaniem. Kogoś, kto jego zdaniem powinien zniknąć z tej rodziny”.
Wszystkie oczy zwróciły się ku mojemu ojcu.
„I dziś wieczorem” – powiedział James – „jestem zaszczycony, mogąc ogłosić, że ta sama osoba została nowym dyrektorem ds. technologii w Technova”.
W centrum uwagi. Przy stoliku numer jeden.
„Proszę powitać” – powiedział James – „dyrektor ds. technicznych działu medycznego Technova i architektkę przyszłości medycyny – panią Willow Ifield”.
Stałem, ze spokojnym sercem, pewnym krokiem. Dźwięk był surrealistyczny – najpierw cisza, potem niepewne oklaski, potem coraz głośniejsze, wielowarstwowe, narastające. Przeszedłem obok stolika numer trzy.
Michael wpatrywał się w swój talerz. Oczy mamy były wilgotne, dłonie zaciśnięte na serwetce aż pobielały. Tata wyglądał… na małego.
Wszedłem na scenę. James podał mi mikrofon.
„Dobry wieczór” – powiedziałam. „Tak, jestem córką Roberta Ifielda. Tego, który wybrał klawiatury zamiast skalpeli. Tego, który „nie zniósłby prawdziwej medycyny”.
Nerwowy śmiech. Lekko się uśmiechnąłem.
„Dwanaście godzin temu” – kontynuowałem – „mój ojciec powiedział, że najlepszym prezentem świątecznym będzie moje zniknięcie z rodziny. Osiemnastu krewnych biło brawo”.
Widzowie niespokojnie się poruszali.
„Więc spełniam jego życzenie” – powiedziałem. „Znikam z medycznego dziedzictwa Ifield – i zamiast tego pojawiam się tutaj”.
Wskazałem logo Technova.
„Jako dyrektor techniczny firmy, która będzie napędzać przyszłość szpitala”.
Kliknąłem pilota. Za mną slajd zmienił się w prosty numer:
15 237
„Życia uratowane w ciągu sześciu miesięcy. Zweryfikowane. Udokumentowane. Prawdziwe.”
Mówiłem spokojnie, najpierw odnosząc się do faktów:
„Ta sztuczna inteligencja nie zastępuje lekarzy. Wzmacnia ich. Wychwytuje to, co ludzie przeoczą. Przywraca im czas. Rozpoznała nowotwory w stadium zerowym, przewidziała incydenty kardiologiczne przed wystąpieniem objawów, wykryła rzadkie choroby na ostrym dyżurze, zanim pacjenci zginęli”.
Kliknąłem ponownie. Na ekranie pojawiły się dane departamentu Seattle Grace.
Radiologia: 34% wzrost wczesnego wykrywania. Onkologia: 47% spadek liczby błędnych diagnoz. Nagły wypadek: 89% szybsza identyfikacja stanów krytycznych.
„Podczas gdy ja «bawiłem się komputerami», ten system robił coś niezwykłego: po cichu ratował życie, także w tym konkretnym szpitalu”.
Patricia dołączyła do nas na scenie z mikrofonem w ręku.
„Chciałabym powiedzieć jasno” – powiedziała. „Ten szpital nie pójdzie naprzód bez wdrożenia tego poziomu innowacji. Nie możemy mieć liderów, którzy kpią z tego, co ratuje naszych pacjentów”.
Skinęła głową w stronę mojego ojca.
„Zarząd już głosował. Technologia Technova AI zostanie wdrożona w całym szpitalu. Pod nadzorem naszego komitetu ds. innowacji, któremu współprzewodniczy pani Ifield”.
Wiadomość była jednoznaczna.
Zakończyłem jednym zdaniem.
„Dziedzictwo nie polega na robieniu rzeczy tak, jak zawsze robiono. Chodzi o to, by mieć odwagę, by robić to, co trzeba , nawet jeśli najbliżsi ci ludzie tego nie rozumieją”.
Oklaski były teraz gromkie. Żadnych wahań. Żadnych rozproszonych oklasków. Ryk, który wypełnił sufit z żyrandolami.
Kiedy zszedłem ze sceny, dziennikarze rzucili się na mnie. Mój ojciec się przez nich przecisnął.
„Willow, musimy porozmawiać” – powiedział napiętym głosem.
„Rozmawialiśmy” – odpowiedziałem. „Po prostu wtedy nie zdawałeś sobie z tego sprawy”.
„Upokarzasz mnie” – syknął.
„Nie” – powiedziałem cicho. „Sam to zrobiłeś. Ja tylko włączyłem światło”.
Do Nowego Roku nie dało się już ukryć skutków.


Yo Make również polubił
Paraliż senny: przyczyny, objawy, ryzyko, leczenie
Rolada Jabłkowa, Która Podbije Twoje Serce! Niezwykle Prosty Deser o Delikatnym Smaku, Który Zaskoczy Każdego!
Aby pozbyć się mrówek, możesz wykorzystać fusy po kawie.
Absolut der Hammer: Kwiat Cabbage z Serem Zapiekany – Przepis, Który Zachwyca!