„Pod jednym warunkiem” – powiedziałem. „Koniec z sekretami. Koniec z planowaniem bez wcześniejszej rozmowy. Jeśli ktoś zwróci się do ciebie z propozycją biznesową lub inwestycyjną, powiedz mi. Jeśli będę rozważał ważne decyzje dotyczące pieniędzy z górnictwa, powiem ci. Jesteśmy rodziną, Robercie. Czas zacząć się tak zachowywać”.
Oczy mojego brata napełniły się łzami — to było pierwsze prawdziwe uczucie, jakie u niego widziałam odkąd byliśmy dziećmi.
„Alicjo, nie zasługuję na…”
„Nie chodzi o to, na co zasługujesz” – przerwałem. „Chodzi o to, czego potrzebuje nasza rodzina. Tata spędził ostatnie dwa lata sprzątając bałagan i chroniąc nas przed katastrofami, o których nawet nie wiedzieliśmy, że nadejdą. Najmniej, co możemy zrobić, to starać się dbać o siebie nawzajem w przyszłości”.
Robert skinął głową, nie mogąc wydobyć głosu.
Tego popołudnia pojechaliśmy razem do biura pana Mitchella, aby omówić praktyczne szczegóły powrotu Roberta do Milfield. Dziwne, ale słuszne było układanie planów jako partnerzy, a nie przeciwnicy. Ale kiedy wychodziliśmy z biura prawnika, zauważyłem znajomy samochód jadący za nami w oddali. Kiedy zwróciłem na niego uwagę Robertowi, jego twarz zbladła.
„To samochód Vincenta” – powiedział.
Torres wrócił i najwyraźniej dowiedział się o pieniądzach z górnictwa.
Co Twoim zdaniem wydarzy się dalej? Podziel się swoimi przewidywaniami w komentarzach poniżej.
Następnego ranka o szóstej rano zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu widniał nieznany numer, ale coś podpowiadało mi, że mam odebrać.
„Pani Hartwell, tu Vincent Torres. Uważam, że musimy porozmawiać o pani niedawnym niespodziewanym sukcesie”.
Jego głos był spokojny i pewny siebie — dokładnie taki, jakiego spodziewałam się po kimś, kto spędził lata manipulując ludźmi.
„Panie Torres” – powiedziałem, włączając głośnik, żeby Robert mógł usłyszeć – „nie sądzę, żebyśmy mieli o czym rozmawiać”.
„Och, myślę, że tak. Widzisz, śledzę rozwój sytuacji z majątkiem twojego ojca i obawiam się, że możesz nie do końca rozumieć złożoność tego, z czym masz do czynienia”.
Robert gorączkowo potrząsał głową i bezgłośnie mówił: Nie wdawaj się z nim w dyskusję.
Ale byłem ciekaw, co ma do powiedzenia Torres.
„Słucham” – powiedziałem.
Zarządzanie wielomilionową transakcją dotyczącą praw do złóż mineralnych wymaga wiedzy specjalistycznej, której większość ludzi po prostu nie posiada. Branża górnicza jest znana z wykorzystywania niedoświadczonych właścicieli gruntów. Bez odpowiedniej reprezentacji można łatwo stracić miliony z powodu niekorzystnych warunków umowy.
„A ty oferujesz mi pomoc z dobroci serca.”
Torres zaśmiał się cicho.
„Nic w biznesie nie jest za darmo, panno Hartwell. Pobrałbym standardową opłatę konsultingową – powiedzmy piętnaście procent od ostatecznego rozliczenia. To znacznie mniej niż większość firm, a gwarantuję, że ostatecznie zarobisz znacznie więcej niż gdybyś próbowała poradzić sobie z tym sama”.
Piętnaście procent z osiemdziesięciu milionów. Dwanaście milionów dla Torresa za samo przybycie.
„To bardzo hojna oferta” – powiedziałem. „Ale myślę, że dam sobie radę sam”.
„Pani Hartwell” – głos Torresa stwardniał – „nie sądzę, żeby rozumiała pani, co pani odrzuca. Mam piętnaście lat doświadczenia w negocjacjach dotyczących praw do wydobycia minerałów. Mam kontakty w całej branży. Wiem, które firmy są godne zaufania, a które panią oszukają”.
„Tak jak oszukałeś mojego ojca.”
W kolejce na chwilę zapadła cisza. Potem Torres się roześmiał – dźwięk, który przyprawił mnie o dreszcze.
„Widzę, że twój ojciec opowiedział ci swoją wersję naszego sporu biznesowego. Prawdopodobnie nie wspomniał, że mam dokumentację kilku bardzo wątpliwych decyzji finansowych, które podejmował przez lata. Decyzji, które urząd skarbowy (IRS) mógłby uznać za interesujące”.
Krew mi zmroziła krew. Torres groził, że doniesie na tatę do urzędu skarbowego, co mogłoby skutkować kontrolą i zamrożeniem całego majątku rodzinnego.
„Jakiego rodzaju decyzje?” zapytałem ostrożnie.
„Po pierwsze, dochody z dzierżawy złóż mineralnych. Bardzo kreatywne metody księgowe minimalizujące zobowiązania podatkowe. Do tego dochodzi kwestia niektórych umów budowlanych, które zostały zrealizowane, powiedzmy, z elastycznym przestrzeganiem przepisów budowlanych”.
Robert złapał mnie za ramię i gwałtownie pokręcił głową. To były ewidentne kłamstwa, mające na celu wystraszenie mnie i skłonienie do współpracy.
„Panie Torres” – powiedziałem – „gdyby miał pan dowody na rzeczywiste przestępstwo, użyłby ich pan lata temu, zamiast kraść pieniądze z firmy mojego ojca”.
„Kto powiedział, że cokolwiek ukradłem?” – głos Torresa stał się zimny. „Oskarżenia twojego ojca nigdy nie zostały udowodnione w sądzie. Były jedynie paranoicznymi urojeniami chorego człowieka, który nie mógł znieść młodszej, bardziej innowacyjnej partnerki”.
Bezczelność jego kłamstw zapierała dech w piersiach.
„Powiem ci co” – powiedziałem. „Może wpadniesz do nas dziś po południu? Możemy to omówić osobiście”.
„Alicjo, nie” – Robert szepnął stanowczo.
„Doskonale” – powiedział Torres. „Będę o 14:00. I mam nadzieję, pani Hartwell, że będzie pani bardziej rozsądna osobiście niż przez telefon”.
Gdy się rozłączył, Robert spojrzał na mnie, jakbym stracił rozum.
„Alice, nie możesz mu tu pozwolić. Jest niebezpieczny… i zdesperowany. Ludzie robią głupie rzeczy, kiedy są zdesperowani”.
„Właśnie dlatego musimy podejść do tego ostrożnie”. Wyciągnąłem telefon i wybrałem numer pana Mitchella. „Nie spotkamy się z Torresem sami”.
Godzinę później przybył pan Mitchell z dwiema dodatkowymi osobami: detektyw Sarah Martinez z wydziału ds. oszustw policji stanowej i agentem FBI Davidem Parkiem z wydziału ds. przestępczości białych kołnierzyków.
„Torres jeszcze o tym nie wie” – wyjaśnił detektyw Martinez – „ale od osiemnastu miesięcy jest objęty śledztwem federalnym. Gromadzimy dowody w oparciu o skargi siedmiu różnych rodzin, których firmy zniszczył. Problem w tym, że większość jego ofiar była zbyt zawstydzona lub zrujnowana finansowo, by wnieść oskarżenie”.
Agent Park dodał: „Torres bardzo ostrożnie zaciera ślady i dyskredytuje każdego, kto próbuje go zdemaskować. Ale teraz popełnia błąd”.
„Grożąc panu i próbując wyłudzić opłaty za konsultacje” – powiedział pan Mitchell – „daje nam podstawy do natychmiastowego aresztowania”.
Dokładnie o 14:00 Vincent Torres zapukał do naszych drzwi. Otworzyłem i zobaczyłem mężczyznę, który w niczym nie przypominał pewnego siebie geniusza przestępczości, jakiego sobie wyobrażałem. Torres był niższy niż przeciętnie, pewnie po pięćdziesiątce, z przerzedzonymi włosami i w drogim garniturze, który nie do końca mógł ukryć jego desperację.
„Pani Hartwell” – powiedział z wyćwiczonym urokiem – „dziękuję, że zgodziła się pani na spotkanie ze mną”.
„Proszę wejść” – powiedziałem. „Chciałbym, żebyś poznał kilka osób”.
Wyraz twarzy Torresa, gdy zobaczył detektywa Martineza i agenta Parka, był wart każdej chwili niepokoju, jaki odczuwałem w związku z tym spotkaniem.
„Vincent Torres” – powiedział agent Park, wstając i pokazując swoją odznakę. „Jesteś aresztowany za spisek mający na celu popełnienie oszustwa, pranie pieniędzy i wymuszenie”.
Kiedy kajdanki zatrzasnęły się na nadgarstkach Torresa, spojrzał na mnie z nieskrywaną nienawiścią.
„To jeszcze nie koniec” – warknął. „Nie masz pojęcia, w co się pakujesz z tą umową górniczą. Te firmy zjedzą cię żywcem”.
„Może” – powiedziałem spokojnie. „Ale przynajmniej nie są przestępcami”.
Kiedy radiowóz zniknął za naszym podjazdem, a Torres siedział na tylnym siedzeniu, Robert odwrócił się do mnie z wyrazem przypominającym podziw.
„Alice, skąd wiedziałaś, że trzeba zadzwonić do FBI?”
„Nie zrobiłem tego” – przyznałem. „Ale w liście taty była wzmianka, że pan Mitchell ma polecenie, żeby się z nimi skontaktować, gdyby Torres próbował skontaktować się z naszą rodziną. Pomyślałem, że warto zadzwonić”.
„Wrobiłeś go” – powiedział Robert z podziwem.
„Nie” – poprawiłem. „Dałem mu wystarczająco dużo sznura, żeby się powiesił. To różnica”.
Ale nawet gdy poczułem ulgę z powodu aresztowania Torresa, wiedziałem, że to dopiero początek. Za dwa dni przyjadą przedstawiciele Mountain View Mining, aby rozpocząć poważne negocjacje w sprawie zakupu praw do minerałów. I w przeciwieństwie do Torresa, byli to całkowicie uczciwi przedsiębiorcy, którzy oczekiwali, że będę dokładnie wiedział, co robię.
Przedstawiciele Mountain View Mining przybyli w czwartek rano w konwoju, który wyglądał jak z wizytą prezydencką. Trzy czarne SUV-y, siedem osób w drogich garniturach i tyle teczek, że starczyłoby na całą kancelarię prawną. Spotkałem się z nimi w gabinecie taty, który przygotowałem, usuwając wszystkie zdjęcia rodzinne i przedmioty osobiste, które mogłyby mnie wystawić na naiwność lub wzruszenie. Robert siedział obok mnie, robiąc notatki i zadając techniczne pytania, które dowodziły, że nie jesteśmy kompletnymi amatorami.
„Pani Hartwell” – powiedziała dr Sarah Chen, główna negocjatorka Mountain View – „jesteśmy bardzo podekscytowani potencjałem pani nieruchomości. Nasze badania geologiczne wskazują na złoża mineralne, które mogą być niezwykle cenne dla obu stron”.
Rozłożyła wykresy i raporty techniczne, które wyglądały jak coś z podręcznika do nauk ścisłych.
„Jednakże” – kontynuował dr Chen – „chcę być wobec państwa całkowicie transparentny w kwestii wyzwań związanych z tym projektem. Wydobycie surowców mineralnych to złożone, długoterminowe przedsięwzięcie, które wiąże się ze znaczącymi problemami środowiskowymi i logistycznymi”.
To nie była nachalna sprzedaż, jakiej się spodziewałem. Zamiast tego dr Chen wyjaśniał potencjalne problemy.
„Nasza początkowa oferta w wysokości sześćdziesięciu pięciu milionów dolarów opiera się na aktualnych cenach rynkowych i szacunkach kosztów wydobycia. Kwoty te mogą jednak ulec znacznej zmianie ze względu na czynniki, na które nie mamy wpływu – przepisy środowiskowe, wahania rynkowe, trudności w wydobyciu lub zmiany popytu na minerały ziem rzadkich”.
Robert pochylił się do przodu.
„Czy próbujesz nas odwieść od sprzedaży Tobie?”
Doktor Chen się uśmiechnął.
„Właściwie staramy się upewnić, że dokładnie rozumiesz, na co się zgadzasz. Mountain View w przeszłości było oszukiwane przez właścicieli nieruchomości, którzy mieli nierealistyczne oczekiwania co do działalności górniczej. Uważamy, że szczera komunikacja na początku zapobiega kosztownym sporom prawnym w przyszłości”.
Podała mi dokument, który był o wiele grubszy, niż się spodziewałem.
„To nasza kompletna oferta, zawierająca wszystkie warunki. Zdecydowanie zalecam, aby zapoznali się z nią prawnicy specjalizujący się w prawie dotyczącym praw do kopalin, a nie tylko prawnicy prowadzący ogólną praktykę.”
Spędziłem następną godzinę zadając pytania, które pan Mitchell pomógł mi przygotować. Dr Chen odpowiadał na każde z nich wyczerpująco, nie wydając się niecierpliwy ani protekcjonalny.
„Pani Hartwell” – powiedziała w końcu – „czy mogę zapytać, dlaczego rozważa pani bezpośrednią sprzedaż praw, zamiast negocjować umowę dzierżawy z płatnościami tantiem?”
To było dobre pytanie – takie, które Robert i ja szczegółowo omawialiśmy.


Yo Make również polubił
Korzyści z goździków dla skóry: olejek goździkowy, olejek goździkowy i kostki lodu z goździków
Na kolacji emerytalnej mojego taty wzniósł toast i powiedział: „Tylko dzieci, z których jestem dumny, są naprawdę moje”. Wszyscy klaskali i wiwatowali. Potem spojrzał na mnie i powiedział: „Możesz odejść”. Powoli wstałam. Ale wtedy wstał też mój mąż. To, co zrobił potem… Wprawiło wszystkich w osłupienie.
Poślubił córkę swojego najlepszego przyjaciela – a prawda, którą odkrył tamtej nocy, zrujnowała jego świat
Ryzyko Związane z Pozostawianiem Ładowarek Podłączonych do Gniazdka: Dlaczego Nie Powinieneś Tego Robić?