Po cesarskim cięciu wyszeptałam przez łzy: „Czy ktoś mógłby potrzymać dziecko, żebym mogła odpocząć?”. Mijały godziny, a nikt się nie pojawił. Następnego ranka wciąż krwawiłam, ledwo stojąc, a moja mama z dumą pisała na Facebooku: „Najlepsze rodzinne wakacje!”. Sześć tygodni później, wciąż obolała i ze szwami, mój telefon eksplodował 88 nieodebranymi połączeniami. Potem przyszedł SMS od siostry: „POTRZEBUJEMY 5000 DOLARÓW TERAZ”. Spojrzałam na mojego nowonarodzonego synka, pocałowałam go w maleńkie czoło i odpisałam…
Światła jarzeniówek cicho brzęczały nade mną, gdy leżałam na szpitalnym łóżku, a moje ciało drżało z wyczerpania i morfiny. Cesarskie cięcie trwało dłużej niż się spodziewano – trzy godziny szarpania,