Nigdy nie sądziłam, że w wieku 63 lat będę stała na chodniku z zaledwie dwiema walizkami, patrząc, jak moja córka patrzy na mnie, jakbym była problemem, którego nie może się doczekać, żeby się pozbyć. Ale życie ma to do siebie, że obnaża prawdę w najbardziej nieoczekiwanych momentach, jak wtedy, gdy los na loterię, który zapomniałam w torebce, okazał się wart 14 700 000 dolarów. A dziecko, które sprowadziłam na ten świat, powiedziało mi, że nie jestem już mile widziana.
Zanim przejdę dalej, powiedz mi, skąd słuchasz. A jeśli ta historia Cię poruszy, zostań ze mną, bo to, co wydarzyło się później, zmieniło wszystko.
Ten poranek rozpoczął się jak każdy inny wtorek w Port Harll. Kołdra morskiej mgły spowiła nasz stary wiktoriański dom w dzielnicy latarni morskich. Mieszkałam tam 37 lat, wychowując Jesseline wśród skrzypiących drewnianych podłóg i witraży, wypełniając każdy pokój ilustracjami botanicznymi, które kiedyś były moją pasją, dopóki nie odłożyłam ich na bok, by zostać matką.
Wciąż pamiętam moment, w którym zauważyłem małą kopertę od komisji loterii Port Harville schowaną wśród porannej poczty. Kupiłem ten los kilka miesięcy wcześniej, mały prezent urodzinowy dla siebie, a potem zupełnie o nim zapomniałem. Kiedy go otworzyłem, świat jakby się zatrzymał. Było to potwierdzenie wygranej z instrukcją, aby udać się do Pinnacle Tower w West Holm i odebrać nagrodę. Ręce mi drżały, gdy czytałem tę liczbę. 14 700 000 dolarów – około 8,9 miliona dolarów po opodatkowaniu.
Nie mogłam oddychać. Nie mogłam myśleć. To była odpowiedź na wszystkie zmartwienia, które nie dawały mi spać, odkąd Jesseline i jej mąż Rafferty wprowadzili się 6 miesięcy temu, mówiąc, że potrzebują czasu na odbudowę życia po upadku jego firmy inwestycyjnej. Wsunęłam list do kieszeni swetra, trzymając go blisko serca jak ciepły sekret. Nie byłam gotowa im powiedzieć. Tego wieczoru planowałam zrobić im niespodziankę specjalną kolacją, może nawet porozmawiać o remoncie domu. Jesseline ciągle wspominała o rzeczach, na które nigdy nie byłoby mnie stać z mojej skromnej emerytury z Port Harville Botanical Society. Te pieniądze wszystko zmienią. Ale najpierw musiałam się o nie ubiegać.
Właśnie powiedziałam, że wychodzę, gdy Jesseline zablokowała mi drzwi. Jej idealne blond włosy były pospiesznie związane, a twarz napięta.
„Mamo, musimy porozmawiać” – powiedziała.
Raph i ja długo się nad tym zastanawialiśmy i doszliśmy do wniosku, że nadszedł czas na zmiany. Rafferty wyszedł z kuchni z kubkiem kawy w dłoni, a jego pognieciona koszula wyglądała, jakby w niej spał. Na jego twarzy gościł ten typowy, wymuszony uśmiech, taki, który nigdy nie sięgał jego oczu.
„Tereso” – powiedział, zwracając się do mnie po imieniu, jak zawsze. „Byłaś bardzo hojna, pozwalając nam tu zostać, dopóki nie staniemy na nogi”.
Coś w jego tonie mnie zaniepokoiło. Ścisnęłam torebkę, wyczuwając w niej list.
„To mój dom, Rafferty. Oboje jesteście tu mile widziani.”
Jesseline usiadła przy stole w jadalni i gestem zaprosiła mnie do siebie. „Właśnie o to chodzi, mamo, Raph. I myślę, że najlepiej będzie, jeśli przejmiemy cały dom”.
„Przejąć?” powtórzyłem, nie rozumiejąc.
„Chcemy założyć tu rodzinę” – wyjaśniła tym eleganckim, przekonującym tonem, który doprowadziła do perfekcji jako dyrektor ds. rekrutacji w Thornfield Academy. „Ale dom wymaga gruntownego remontu. Trzy pokolenia pod jednym dachem mogą być skomplikowane”.
„Co wy dwaj mówicie?” Mój głos nawet nie brzmiał jak mój.
Rafferty zacisnął dłonie, rezygnując z uprzejmości. „Uważamy, że byłbyś szczęśliwszy w domu spokojnej starości. Serenity Gardens ma doskonałe opcje. Już z nimi rozmawialiśmy”.
Spojrzałem na nich, na moją córkę i zięcia, i zobaczyłem dwóch nieznajomych.
„Chcesz mnie umieścić w domu opieki? Mam 63 lata i nie jestem chory”.
„Mamo” – westchnęła Jesseline, a jej głos stał się teraz formalny. „Bądź rozsądna. Dom jest za duży, żebyś sobie z nim poradziła”.
„Nigdy nie narzekałem na schody” – powiedziałem.
„A podatki od nieruchomości są wysokie” – ciągnęła, jakbym w ogóle się nie odezwał. „Zajmiemy się wszystkim, o ile przepiszesz to na nas”.
List w mojej kieszeni palił jak ogień. Mogłem od razu zakończyć rozmowę, mówiąc prawdę, ale coś mnie powstrzymało. Straszne uświadomienie sobie. Oni to zaplanowali.
„Dom jest na moje nazwisko” – powiedziałem cicho. „Kupiłem go za pieniądze zarobione na ilustrowaniu Encyklopedii Flory Wybrzeża”.
Rafferty pochylił się do przodu, jego ton był ostry. „I przez 20 lat przypominałeś Jesseline o tej ofierze. Nie sądzisz, że czas przestać?”
Zamarłam. To było kłamstwo. W każde urodziny, w każde Boże Narodzenie, wtrąciła się Jesseline. Wspomniałaś, że porzuciłaś karierę, żeby mnie wychować, tak jak ja zmuszałam cię do bycia moją matką. Jej słowa uderzyły mnie jak noże. W ciągu 10 lat wspominałam o swojej dawnej pracy tylko trzy razy i zawsze z czułością. Nigdy nie żałuję.
„To niesprawiedliwe” – powiedziałem.
„To niesprawiedliwe” – ripostował Rafferty – „to oczekiwanie od nas zawieszenia życia, bo boisz się zmian. Jesseline musi dbać o swoją reputację w Thornfield. Musimy podejmować gości. Ten dom ma potencjał, ale nie z tymi wszystkimi koronkowymi firankami i wyblakłymi akwarelami na ścianach”.
Łzy napłynęły mi do oczu, ale powstrzymałam je mruganiem.
„Te akwarele pomogły ci opłacić edukację i ślub” – powiedziałem.
Jesseline zmrużyła oczy. „Znowu to samo, gra ofiary”.
Wstałem. Potrzebowałem powietrza. „Wychodzę. Porozmawiamy później”.
„Właściwie” – powiedział Rafferty, zerkając na Jesseline. „Już się umówiliśmy”.
„Co?” Zamarłem.
„Jutro przyjdą przeprowadzkowcy.”
„Jutro?” Ledwo mogłem oddychać. „Oczekujesz, że spakuję całe swoje życie w jeden dzień?”
„Zatrudniliśmy pomoc” – powiedziała Jesseline swoim spokojnym, zarządczym tonem. „A Serenity Gardens ma dla ciebie zarezerwowany pokój do jutra po południu”.
„Zarezerwowany pokój?” – powtórzyłem. „Nie potrzebuję wsparcia”.
„Mamo” – naciskała. „Zapominasz o różnych rzeczach. W zeszłym miesiącu dwa razy zostawiłaś włączoną kuchenkę. Zapodziałaś leki”.
„Jestem po prostu niespokojna, bo wy dwoje zajęliście moją przestrzeń” – powiedziałam. „Przemeblowaliście moje codzienne czynności. Rafferty zajął mój gabinet, a ty przeniosłeś wszystko z kuchni, więc nie mogę już nawet znaleźć swoich rzeczy”.
Zadzwonił dzwonek do drzwi. Jesseline poszła otworzyć i wróciła z Octavią Harkort, swoją starą koleżanką ze studiów i wpływową członkinią zarządu Thornfield. Ścisnął mi się żołądek.
„Oktawia.”
Zachowanie Jesseline natychmiast się zmieniło. Błysnęła idealnym uśmiechem. „Przyszedłeś w idealnym momencie. Właśnie pokazywałam mamie broszurę Serenity Gardens”.
Octavia spojrzała na mnie z politowaniem, które wywołało u mnie dreszcze.
„Teresa, wszystko w porządku?”
Jesseline opowiedziała mi o trudnej decyzji, przed którą stoisz.
Zwróciłam się do córki. „Co jej powiedziałaś?”
„Że masz problemy z domem” – powiedziała cicho Octavia – „i że przyznałaś, że to dla ciebie za dużo. To odwaga wiedzieć, kiedy czas na zmianę”.
Uświadomienie sobie tego faktu uderzyło mnie z całą siłą. Już powiedzieli ludziom, że chcę odejść. Kontrolowali narrację, sprawiając, że wyglądało to na mój wybór.
„Nigdy…” zacząłem, ale Rafferty płynnie mi przerwał.
„Wciąż nad tym dyskutujemy” – powiedział do Octavii. „Ale wszyscy się zgadzają, że tak będzie najlepiej”.
Spojrzałam na nich troje: moją córkę, jej męża i jej przyjaciela, którzy rozmawiali o mojej przyszłości, jakby mnie w ogóle nie było w tym pokoju.
Opowiedzenie tej historii wymaga czasu. Jeśli nadal jesteś ze mną, zostań do końca. To, co wydarzyło się później, zmieniło wszystko.
A teraz kontynuujmy.
List w mojej kieszeni nie był już radosnym sekretem, ale dowodem czegoś, czego do tej pory nie dostrzegałem. I wtedy właśnie podjąłem decyzję.
„Muszę zaczerpnąć świeżego powietrza” – powiedziałem, chwytając płaszcz.
„Mamo, mamy ważną rozmowę” – warknęła Jesseline.
„I muszę pomyśleć” – odpowiedziałem, ruszając w stronę drzwi. „Chyba że zamierzasz mnie powstrzymać”.
Wyraz konsternacji na jej twarzy, zwłaszcza w obecności Octavii, dał mi wystarczająco dużo czasu. Szedłem szybko ulicą w kierunku portu, a w głowie kręciło mi się w głowie. Kiedy dotarłem do starej latarni morskiej, wiedziałem dokładnie, co robić. Zadzwoniłem po taksówkę prosto do Pinnacle Tower.
Kilka godzin później siedziałem naprzeciwko Lany Kreswell, urzędniczki ds. wypłat, i podpisywałem ostateczne dokumenty dotyczące przelewu 8 900 000 dolarów do nowo utworzonego funduszu powierniczego na moje nazwisko. Była sprawna i uprzejma, a nawet umówiła mnie na spotkanie z doradcą finansowym zaraz po tym.
„Jeszcze raz gratuluję, panno Thornwick” – powiedziała Lana, wręczając mi tymczasową kartę debetową z zaliczką w wysokości 250 000 dolarów. „Pełna kwota będzie dostępna w ciągu dwóch dni. Czy możemy pani w czymś jeszcze pomóc?”
Zawahałem się, a potem zapytałem: „Czy jest jakiś sposób, żeby to zachować w tajemnicy? Nie chcę, żeby moje nazwisko zostało ujawnione”.
Lana skinęła głową. „W Port Harvel zwycięzcy mają prawo pozostać anonimowi. Twoja tożsamość nie zostanie ujawniona, chyba że wyrazisz na to zgodę”.
Odetchnęłam z ulgą. „Dziękuję”.
Przechodząc przez lśniący hol, dostrzegłem swoje odbicie w szklanych drzwiach. Te same brązowe i srebrne włosy, ta sama zniszczona twarz, ale coś we mnie się zmieniło. Zamiast wracać do domu, wstąpiłem do kancelarii Valencii Moretti, jednej z najbardziej szanowanych prawniczek w Port Harville.
Nie planowałem tego, ale coś mi mówiło, że powinienem.
Valencia słuchała uważnie, gdy wszystko wyjaśniałem. Kiedy skończyłem, jej przenikliwe spojrzenie stwardniało.
„Upewnię się, czy dobrze rozumiem” – powiedziała. „Dom jest na twoje nazwisko, kupiony za twoje własne zarobki. Twoja córka i jej mąż wprowadzili się 6 miesięcy temu, rzekomo tymczasowo, a teraz próbują zmusić cię do przeniesienia się do domu spokojnej starości, żeby przejąć kontrolę nad twoją nieruchomością”.
„To prawda” – powiedziałem.
„I mówią wszystkim, że to był mój pomysł, twierdząc, że nie mogę już dłużej żyć sama”.
Wyraz twarzy Valencii stał się zimny. „A dziś dowiedziałeś się, że wygrałeś pokaźną nagrodę na loterii, o której oni nie wiedzą”.
“Tak.”
Stuknęła długopisem o biurko, ważąc słowa. „Panno Thornwick, zazwyczaj nie radzę klientom ukrywania tajemnic finansowych przed rodziną, ale w tym przypadku” – zrobiła pauzę. „Uważam, że powinna pani zabezpieczyć swoją pozycję, zanim cokolwiek ujawni. Ich zachowanie sugeruje, że zamierzają przejąć kontrolę nad pani majątkiem”.
Kiedy wychodziłam z jej biura, miałam już jasny plan i zabezpieczenia prawne na wygrane pieniądze. Czułam się lżejsza niż od miesięcy, mimo że wiedziałam, że w domu czeka mnie burza.
Kiedy wróciłem, było już po kolacji. Jesseline i Rafferty byli w salonie z trzema nieznajomymi, wszyscy robili notatki i oceniali meble.
„Kim są ci ludzie?” zapytałem od progu.
Jesseline odwróciła się, a na jej twarzy malowała się mieszanka irytacji i wymuszonej cierpliwości. „Zespół projektowy z Harrow Interiors. Przygotowują kosztorys remontu w moim domu bez mojej zgody”.
Rafferty zrobił krok naprzód. „Tereso, już o tym rozmawialiśmy. Decyzja zapadła”.
„Nie z mojej winy” – powiedziałem cicho, ale stanowczo.
„Mamo” – wtrąciła Jesseline. „Już zaczęliśmy. Serenity Gardens zarezerwowało salę. Przeprowadzka odbędzie się jutro. Nie utrudniaj tego bardziej niż to konieczne”.
Rozejrzałam się po pokoju, patrząc na obcych, którzy oceniali moje rzeczy. Na niecierpliwą minę córki, na zimne spojrzenie Rafferty’ego. To był dom, w którym samotnie wychowywałam córkę po śmierci jej ojca, gdzie spędzałam bezsenne noce, malując rzadkie nadmorskie rośliny, żeby spłacić kredyt hipoteczny. Każdy przedmiot, każdy obraz, każda książka nosiła w sobie cząstkę mnie.
„Wyjdź” – powiedziałem tak stanowczo, że zaskoczyłem nawet siebie.
Projektanci wymienili niepewne spojrzenia. Młoda kobieta ściskająca teczkę mruknęła coś o tym, że wróci później.
„Mamo, nie rób nam wstydu” – syknęła Jesseline.
„Nie rozmawiam z nimi” – powiedziałem. „Rozmawiam z tobą i Raffertym. Wynoście się z mojego domu”.
Rafferty roześmiał się, ale jego napięcie było wyraźnie widoczne. „Nie mówisz poważnie”.
Nigdy nie podchodziłem do tego poważniej. To mój dom. Moje nazwisko widnieje w akcie własności. Zapłaciłem za niego. Utrzymywałem go. Włożyłem w niego całe życie. I nie zamierzam się stąd wyprowadzić.
Twarz Jesseline poczerwieniała. „Już się umówiliśmy. Nie masz prawa”.
Wtrąciłem się. „Nie jestem chory. Nie jestem bezradny. I nie oddam swojego domu tylko dlatego, że nie pasuje do wizerunku, jaki chcesz kreować w Thornfield”.
„To śmieszne” – warknął Rafferty.
„A wy dwaj zachowujecie się jak złodzieje” – powiedziałem. „Możecie wyjechać jutro”.
Zamarli zszokowani. Stawiłem im czoła.
Wtedy wyraz twarzy Jezeline stwardniał, wykrzywił się w coś nierozpoznawalnego.
„Dobrze” – powiedziała lodowato. „Jeśli tego chcesz, ale nie przychodź z płaczem, kiedy nie będzie cię stać na podatki od nieruchomości albo kiedy przecieka dach. Nie oczekuj, że cię wyratujemy, kiedy skończy ci się emerytura”.
„Dam sobie radę” – powiedziałem.
„Z czego? Z twojej marnej emerytury od Towarzystwa Botanicznego?” – zadrwił Rafferty. „Nie oszukuj się, Tereso. Potrzebujesz nas bardziej niż my ciebie”.
Prawie wyciągnąłem list z kieszeni, a potem prawie im pokazałem, jak bardzo się mylą. Ale coś mnie powstrzymało. Jeśli pieniądze były jedyną rzeczą, która mogła zmienić ich ton, to nigdy tak naprawdę mnie nie kochali.
„Myślę, że nasza rozmowa jest zakończona” – powiedziałem.
Wzrok Jesseline się wyostrzył. „Ten dom nie jest tylko twój. Tata zostawił mi jego część”.
To było kłamstwo. Mój mąż zostawił mi wszystko, wierząc, że zaopiekuję się naszą córką, i tak się stało.
Ale Jesseline tak naprawdę uwierzyła we własną historię.
„Sprawdź akt własności, Jesseline” – powiedziałem spokojnie. „Jest na moje nazwisko. Zawsze tak było”.
„No, widzisz” – odkrzyknęła, a jej głos zmienił się w groźbę. „Jeśli nas wyrzucisz, pozwiemy cię. Mieszkamy tu wystarczająco długo, żeby ubiegać się o prawo pobytu”.
„To porozmawiaj z moim prawnikiem” – powiedziałem, odsuwając się. „A teraz wyjdź”.
Wyglądało na to, że Rafferty chce się kłócić, ale ponieważ projektanci nadal tam stali, jego duma wzięła górę.
„To jeszcze nie koniec” – mruknął, wychodząc.
Kiedy wyszli, projektanci szybko przeprosili i poszli za nimi. Siedziałem sam w salonie, otoczony ciszą mojego domu. Na tę krótką chwilę odzyskałem przytomność.
Ale wiedziałem lepiej. Jesseline i Rafferty nie zamierzali się łatwo poddać.
Chwyciłem telefon i zadzwoniłem do Valencii, opowiadając jej wszystko, co się właśnie wydarzyło.
„Powiedzieli, że moja córka ma prawa do dziedziczenia po swoim ojcu” – dokończyłem.
Odpowiedź Valencii była natychmiastowa i stanowcza.
„Absolutnie nie. Przejrzałem dokumenty. Dom jest wyłącznie na twoje nazwisko. Twój mąż zostawił ci wszystko, więc nie mają żadnych roszczeń prawnych?”
„Żadnych poza prawem do pobytu tymczasowego, a to można załatwić w ramach procedury eksmisyjnej” – powiedziała. „Będę miała zawiadomienie gotowe jutro rano”.
„Jeśli jednak będą stawiać opór, ich legalne usunięcie może zająć co najmniej 30 dni”.
Westchnęłam. „Co mam dziś robić? Oni wciąż są w domu”.
„Dokumentuj wszystko” – powiedziała Valencia. „Jeśli ci grożą, zadzwoń na policję”.
„Tereso, rozważ znalezienie tymczasowego miejsca na nocleg. Napięcie może szybko wzrosnąć, gdy ludzie mieszkają pod jednym dachem”.
Zastanowiłem się. Te 250 000 dolarów, które już miałem na koncie, w zupełności wystarczyło na przyzwoite mieszkanie. Ale po co miałbym opuszczać własny dom?
Mimo wszystko, przebywanie pod jednym dachem z ludźmi, którzy próbowali mnie wyrzucić, było niebezpieczne.
Kiedy tak myślałem, usłyszałem ciężkie kroki na schodach. W drzwiach pojawił się Rafferty z twarzą ściągniętą tłumionym gniewem.
„Popełniasz błąd” – powiedział stanowczo.
„Masz na myśli odmowę przymusowego umieszczenia w domu spokojnej starości?” – zapytałem.
Założył ramiona. „Nie widzisz szerszego kontekstu. Jesseline zasługuje na ten dom. To jej dom z dzieciństwa, a także dom, który pomagaliśmy utrzymać przez ostatnie 6 miesięcy, próbując go odbudować za pieniądze, które zarobiłeś na tych obrazach”.
Zaśmiał się szyderczo.
„Zabawne” – powiedziałem cicho. „Jesseline powiedziała mi, że jej ojciec zapłacił za dom”.
Kolejne kłamstwo.
Każdy dolar, który zainwestowałem w ten dom, pochodził z mojej pracy.
„Wierz w co chcesz” – rzekł lekceważąco.
„Prawda nie potrzebuje twojej akceptacji” – odpowiedziałem zmęczony, ale spokojny.
Podszedł bliżej, zniżając głos. „Wiesz, jaki masz problem, Tereso? Jesteś tylko ilustratorką z małego miasteczka, której raz poszczęściło się z kontraktem na książkę. Od tamtej pory żyjesz z tego jednego sukcesu. Myślisz, że jesteś kimś wyjątkowym”.
Jego słowa mnie nie zniechęciły. Wszystko wyjaśniły.
„Jeśli po tych wszystkich latach naprawdę tak mnie postrzegasz”, powiedziałem cicho, „to zdecydowanie czas, żebyś odszedł”.
„Nie wyjeżdżamy” – warknął. „A jeśli zostaniesz, życie tutaj okaże się dla ciebie bardzo niewygodne”.
Groźba wisiała w powietrzu. Przez sekundę poczułem niepokój, nie dlatego, że bałem się tego, co mogliby mi zrobić fizycznie, ale dlatego, że wiedziałem, jak okrutna potrafi być wojna psychologiczna.
Wtedy przypomniałem sobie o liście, o spotkaniu z Valencią i o 8 900 000 dolarów, które miały trafić na moje konto za dwa dni. Nie musiałem dziś wygrać. Musiałem po prostu wytrwać, aż wszystko się zmieni.
„Dobranoc, Rafferty” – powiedziałem, wstając. „Idę spać”.
Wyglądał na zaskoczonego moim opanowaniem, ale odsunął się, gdy wchodziłam po schodach.
„To jeszcze nie koniec!” – krzyknął za mną.
„Zgadzam się” – powiedziałem. „To dopiero początek”.
Tej nocy prawie nie spałem, nasłuchując każdego dźwięku na korytarzu, bojąc się, że coś spróbują. Ale poranek nadszedł spokojnie, przynosząc ze sobą nowe poczucie determinacji.
Wybrałam ubrania, które dodawały mi siły: ciemnoniebieską bluzkę, która podkreślała moje spojrzenie, dopasowane spodnie i moje najlepsze buty. Ten dzień był ważny i musiałam wyglądać na opanowaną.
Kiedy zszedłem na dół, Jesseline siedziała przy kuchennym stole, popijając kawę i pracując na laptopie. Spojrzała na mnie, a potem z powrotem na ekran, nie mówiąc ani słowa.
Nalałem sobie kawy, napięcie w pokoju było tak gęste, że aż chciało się dotknąć. Sięgając po kubek, zauważyłem, że kilka moich ilustracji botanicznych zniknęło ze ściany.
„Gdzie są moje obrazy?” zapytałem.
Jesseline spojrzała w górę.
„Spakowaliśmy je.”
„Ponieważ odmówiliście współpracy, postanowiliśmy zacząć bez was.”
Dreszcz przeszedł mi przez żołądek.
„To moje oryginały. Gdzie je położyłeś?”
„W magazynie” – powiedziała nonszalancko. „Nie martw się, są bezpieczne”.
Sposób, w jaki opowiadała o moim dziele życia, o ilustracjach, które kiedyś muzea chciały wystawić, sprawił, że coś we mnie pękło.
„Chcę ich odzyskać natychmiast” – powiedziałem.
Jesseline w końcu spojrzała mi w oczy, jej wyraz twarzy był beznamiętny. „Już ich tu nie ma. Raph zabrał je do przechowalni dziś rano”.
Bez mojej zgody mój głos zadrżał. „Te dzieła są warte tysiące dolarów”.
„To tylko rysunki botaniczne, mamo” – powiedziała, przewracając oczami. „Nikogo nie obchodzą te przestarzałe szkice”.
Odstawiłem kubek tuż przed tym, jak wypadł mi z ręki. Nagle poczułem, że miękną mi palce.
„Gdzie jest Rafferty?”
„Na spotkaniu z naszym prawnikiem” – powiedziała z samozadowoleniem. „Omawiamy nasze prawa do tej nieruchomości”.
Nie zawracałem sobie głowy kłótnią. Zamiast tego zapytałem, o który magazyn chodzi.
„Muszę wiedzieć.”
„Czemu ci zależy? W końcu je odzyskasz” – powiedziała.
Uspokoiłem głos.
„Jesseline, te prace są moją własnością intelektualną. Zabranie ich bez zgody to kradzież”.
Zaśmiała się, jej głos był ostry jak szkło. „Naprawdę dzwonisz na policję z powodu swoich obrazów? Och, to będzie świetnie wyglądać dla nas obojga w Thornfield”.
Miała rację. To by przyciągnęło uwagę. Ale jeśli myślała, że to mnie powstrzyma, to się myliła.
Wziąłem telefon i zacząłem wybierać numer.
„Do kogo dzwonisz?” – warknęła.
Nie odebrałem. Czekałem na połączenie.
„Wydział Policji w Port Harville, linia niealarmowa” – rozległ się głos operatora.
Oczy Jesseline rozszerzyły się. Poderwała się tak gwałtownie, że jej krzesło zgrzytnęło o podłogę.
„Nie odważyłbyś się.”
Spojrzałem jej w oczy i zacząłem mówić wyraźnie do telefonu.
„Tak, chcę zgłosić kradzież mienia.”
„Mamo” – syknęła, rzucając się na telefon.
Cofnąłem się i spokojnie kontynuowałem.
„Nazywam się Teresa Thornwick. Moja córka i zięć zabrali cenne dzieła sztuki z mojego domu bez mojej zgody i odmówili ujawnienia, gdzie zostały zabrane”.
Kiedy rozmawiałem z dyspozytorem, wyraz twarzy Jesseline uległ zmianie – najpierw szok, potem wściekłość, a potem kalkulacja. Chwyciła swój telefon i wyszła na korytarz, mówiąc cicho, pospiesznie.
10 minut później, gdy właśnie się rozłączyłem, przez drzwi wejściowe wpadł Rafferty z twarzą czerwoną ze złości.
„Co ty sobie wyobrażasz, że robisz?”
„Chronię swoją własność” – powiedziałem spokojnie. „Policja idzie spisać protokół”.
„Naprawdę, to tylko stare rysunki!” – krzyknął.
„Wziąłeś je bez mojej zgody i ukryłeś przede mną” – powiedziałem.
Jesseline wtrąciła się z wyzwaniem. „Są w Port Harville Storage Harbor Road, lokal numer 217. Już tam, zadowoleni? Nadal dzwonią na policję?”
„Nie” – powiedziałem. „To już zaszło za daleko. Chcę, żeby wszystko było oficjalnie udokumentowane”.
Twarz Rafferty’ego pociemniała. „Nie masz pojęcia, z kim masz do czynienia. Mam znajomości w tym mieście. Jeden telefon i twoja reputacja jest skończona”.
„Czy to groźba?” zapytałem, upewniając się, że włączyłem nagrywanie w telefonie.
Zamarł, zdając sobie sprawę ze swojego błędu.
„Po prostu stwierdzam fakty. Nikt ci nie uwierzy.”\


Yo Make również polubił
7 prostych wskazówek dotyczących czystej i zdrowej kuchenki mikrofalowej!
Czarna pokojówka przez pomyłkę ukradła pieniądze, a następnie została wyrzucona z domu miliardera — ale to, co ujawnia ukryta kamera, pozostawia wszystkich bez słowa…
Kruche „Śnieżne Ciasteczka” – Rozpływają się w Ustach, Gotowe w 15 Minut!
Nigdy nie wyrywaj tej rośliny, jeśli pojawi się w twoim ogrodzie.