Wciąż pamiętam wieczór, kiedy stała obok mnie na firmowej gali, obracając kieliszek wina i ledwo słuchając, jak opowiadałem o firmie, którą budowałem. Miała na imię Leah i wtedy, Boże, myślałem, że to ona jest moją przyszłością.
Byliśmy na nudnym spotkaniu networkingowym jej firmy marketingowej. Poszedłem z nią, mając nadzieję nawiązać kontakt, a przynajmniej ją wesprzeć. Miałem 28 lat, byłem wyczerpany i wkładałem każdy grosz i każdą wolną chwilę w swój własny startup.
„Nowe modelowanie danych… w końcu działa, Leah” – wyszeptałam, a mój głos ochrypł z podniecenia i wyczerpania. „Analityka predykcyjna degradacji gleby… jeśli uda mi się zdobyć na to fundusze, może to odmienić rolnictwo”.
Spojrzała na mnie, powoli upiła łyk cabernet i uśmiechnęła się blado – uśmiechem, który nie sięgnął jej oczu. „Za bardzo się starasz, Liam. To trochę… desperackie. Nie każdemu się udaje, wiesz”.
Nie miała na myśli zachęty. Słyszałem w jej głosie ostrą, wyraźną drwinę. Zignorowałem to, jak zawsze, myśląc, że jest po prostu zmęczona albo zestresowana własną pracą. Ale gdzieś głęboko we mnie coś pękło.
„Może” kontra „Już”
Leah i ja byliśmy razem od trzech lat. Na pozór byliśmy idealną parą. Ale pod spodem krył się fundamentalny rozdźwięk: ja starałem się zbudować przyszłość, a ona ją zdobyć .
Moje życie było chaotycznym bałaganem nocnych sesji kodowania, odrzuconych propozycji i instant ramenu. Budowałem „Terra-Analytics”, firmę, która, jak wierzyłem, mogła naprawdę pomóc rolnikom i organizacjom ochrony środowiska. Traciłem oszczędności, moje mieszkanie było polem minowym tablic i pustych kubków po kawie, a ja byłem wiecznie wyczerpany.
Jej życie było starannie zaplanowane. Imprezy na dachach, brunche z przyjaciółmi z kręgu influencerów i ciągła, cicha obsesja na punkcie statusu. Ona chciała mieć gotowy produkt. Ja wciąż byłam w chaotycznej, przerażającej fazie „budowania”.
„Liam, naprawdę znowu masz na sobie ten sweter?” – pytała, kiedy szykowaliśmy się do wyjścia. „Szef Adriena będzie na tej imprezie”.
„To czysty sweter, Leah. Co w nim nie tak?”
„To po prostu… nie robi wrażenia. Nie chcesz wyglądać na osobę odnoszącą sukcesy?”
„Staram się odnieść sukces” – mamrotałem – „a nie tylko tak wyglądać”.
Kilka dni po gali, na której nazwała mnie „zdesperowaną”, podpisałam kontrakt, który zmienił wszystko. Mój startup w końcu zdobył pierwszego dużego inwestora. 1,5 miliona dolarów w rundzie zalążkowej. Nie były to miliardy, ale to było życie . To było potwierdzenie. To oznaczało, że mogłam zatrudnić mały zespół, dostać prawdziwe biuro i wreszcie, wreszcie odetchnąć.
Pobiegłam do jej mieszkania, podpisany regulamin praktycznie wypalał mi dziurę w torbie. Spodziewałam się, że będzie krzyczeć, płakać, aż w końcu zrozumie, że całe to poświęcenie było tego warte.
Przygotowywała się do kolejnej imprezy.
„Leah! Udało mi się! Dostaliśmy dofinansowanie! 1,5 miliona dolarów!”
Zatrzymała się, trzymając w dłoni szczoteczkę do tuszu do rzęs. „Och. Wow. To… to wspaniale, kochanie”. Odwróciła się z powrotem do lustra. „To dobrze. Widzisz? Cały ten stres na nic”.
„To nie jest ‘nic’!” – powiedziałem, a moja radość opadła. „To jest wszystko! To początek!”
Zaśmiała się lekko i zwiewnie, jak policzek. „Spokojnie, Liam. To tylko szczęście. Nie udawaj teraz kogoś ważnego. To tylko odrobina pieniędzy”.
A potem, gdy stałam w jej drzwiach, trzymając klucze do mojej przyszłości, podeszła do mnie, pocałowała mnie w policzek i powiedziała: „Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. A teraz, czy możesz zejść z mojego światła? Muszę dokończyć makijaż. Spotykam się z Adrienem i jego przyjaciółmi na drinka”.


Yo Make również polubił
Magiczna Świąteczna Rolada Czekoladowa bez Pieczenia – Łatwy i Efektowny Deser na Święta!”
Moja teściowa przyszła „pomóc” – a potem mój mąż wprowadził się do jej pokoju
Pomidor w leczeniu hiperpigmentacji i ciemnych plam na twarzy
Surf and Turf w Wyrafinowanej Odsłonie: Soczyste Steki i Krewetki z Aromatycznym Żółtym Ryżem