Przytulili się. I nie było to niezręczne. Nie było to gorzkie. To było uzdrawiające. Dwie kobiety, związane tym samym mężczyzną, uznające miłość we wszystkich jej formach.
Zrobiłam krok naprzód, mój głos był cichy. „Dziękuję” – wyszeptałam do Ellen.
„Po co?” zapytała.
„Za to, że kochałaś go, gdy był młody. Za dotrzymanie obietnicy. Za to, że pozwoliłaś nam zobaczyć część jego osoby, której nigdy nie znaliśmy”.
Skinęła głową, uśmiechając się przez łzy. „Był tego wart”.
Później dowiedzieliśmy się, że trzymała jego listy przewiązane wstążką, a tę sukienkę schowała w pudełku na pół wieku. Nie założyła jej na ślub, ale dla zamknięcia tego rozdziału – z miłości.
Tego wieczoru siedziałam na ganku ze starym albumem ze zdjęciami. Zdjęciami taty z lat śmiechu, miłości, życia. Tym samym uśmiechem, w którym Ellen zakochała się w blasku lampek na balu maturalnym. I uświadomiłam sobie coś, czego do tej pory nie rozumiałam:
Nie jesteśmy właścicielami ludzi, których kochamy. Dzielimy się nimi z przeszłością, z innymi, a czasem z duchami tego, co mogło być.
Tego dnia nie tylko pożegnałem się z ojcem. Spotkałem go ponownie, bo był chłopcem, który tańczył, żołnierzem, który pisał listy, mężczyzną, który w jednym życiu niósł ze sobą dwie wielkie miłości.
Miłość nie znika. Trwa w obietnicach, w sukienkach schowanych w pudełkach, w przestrzeni między pożegnaniem a wiecznością.
Yo Make również polubił
Tętniak mózgu – objawy, których nie wolno ignorować
Flan jajeczny z wanilią
Metoda usuwania wilgoci i pleśni ze ścian w zaledwie kilka minut!!
W dniu, w którym miałam zacząć na zawsze, powiedziałam narzeczonemu, że jestem w ciąży. Nazwał to „niespodzianką, która zrujnowała mu życie” i wyszedł z sądu, zostawiając mnie samą w sukni ślubnej. Bezdomna i zdesperowana, skończyłam szorując samochody za gotówkę, pewna, że moje życie się skończyło – aż pewnego dnia podsłuchałam bolesną rozmowę telefoniczną nieznajomego i podjęłam lekkomyślną decyzję, która wszystko zmieniła.